Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2022, 13:04   #38
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Na parkingu było mało samochodów. Trudno, żeby było inaczej. Weekend. Pracownicy dopiero mieli przyjeżdżać. Klienci przyjadą jeszcze później. A jednak… tutaj jakieś porzucone audi. Tam furgonetka ekipy budowlanej, w której zostawili sprzęt do poniedziałku. Black szedł przodem świecąc przed siebie latarką. Nagle wydało mu się, że coś się poruszyło na granicy światła latarki. Za filarem.

Z tyłu rozległ się jakiś hałas. John jednak uniósł jedynie do góry rękę. W końcu jak miał coś zobaczyć, skoro z tyłu robili mu hałas? Jakby wzrok i słuch działały na jednym kablu. John już odwrócił się, żeby ochrzanić Carla gdy usłyszał strzał z broni z tłumikiem.

Carl szarpał się z jakimś typem. Alessandra odciągała Bruno. A on sam przespał…Nie zorientował się co się stało. Teraz sięgnął po moc swojej krwi. Poczuł, jak cała jej moc kumuluje się w mięśniach i zaszarżował.

Przestrzelił o kilka centymetrów. Carl zdawał się lżejszy od brudasa, więc choć się szarpali to ten uniknął ciosu Johna. Brujah wręcz zaryczał ze złości. Niestety, atak był tak silny i tak nieostrożny, że John tylko poczuł jak trzaskają mu żebra. Chyba pękały też inne organy w środku biorąc pod uwagę skalę bólu jaką poczuł Black. Tego było zbyt wiele. Ruszyli na siebie z wymianą ciosów. John był jak bokser wagi ciężkiej. Nie ruszał się szybko. Nie unikał. Przyjmował kolejne ciosy skupijąc się na wyprowdzaniu własnych. Gdy udało mu się na moment pochwycić przeciwnika, to tłukł jego głową o jeden z filarów, aż twarz nie zmieniła się w krwawą miazgę. Brudas walczył na ślepo zalany krwią. Ale nadal miał nadludzką siłę. Dolna szczęka Johna oberwała się wyłamana. On zaś w odpowiedzi uderzył kilka razy czołem w przeciwnika. Ręce uderzały niczym młoty. Z obu stron. Carl próbował jeszcze ataku gazem, ale chyba John mu przeszkadzał. W każdym razie Brudas nie odpuszczał. John wyprowadził potżny prosty, po którym usłyszał trzask pękających kręgów szyjnych. I Brudas pewnie po tym przewróciłby się na plecy, gdyby nie pociski trafiające w jego plecy. Upadł do przodu u stop Johna. Brujh padł na kolana obok niego. Nie mógł mówić. Pęknięta żuchwa zwisała. Prawe oko było miazgą spływającą po policzku. Jednak trzymał się lepiej niż ów Brudas. Ból był upierdliwy. Ale teraz John czuł tylko głód. Świadomość odpływała. Zbliżał się wschód.

- Ływyyy hwwwy szwyywy - powiedział, podczas gdy Carl wpijał się w Brudasa. John wbił wystające dwa kły w nadgarstek trupa. Poczuł wyraźnie jego moc. Smak Vitae był niesamowity. W tym momencie mogła nie istnieć Camarilla, Aurora czy cokolwiek innego.

John był Bestią.
Liczyła się Krew.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline