Rust przestąpił z nogi na nogę i przerzucił młotek z ręki do ręki, uśmiechając się pogodnie. Kultysta - ten akurat nieprzetrącony w nieprzytomność - wierzgnął i zaskamlał cichutko. - Pogadajmy z nimi najpierw, tak jak pan kozak rzecze - De Groat lekko skinął głową zwerbowanym do pomocy chłopom, którzy pomogli przerzucić kłopotliwy ładunek za zamknięte drzwi stodoły. - Do głównych sił już goniec poszedł. - Możesz pan dołączyć, jeśli nadgonisz - rzucił Rust, wskazując Dexterowi skinieniem głowy na odchodzących jeźdźców. Pewny, że zapakowani do swej ciemnicy kapelusznicy nie usłyszą, przystanął i skusił się na wyjaśnienie. - Nad nami przewód ma pan tych włości, a planem było i tak tu nocować. Wątpię, żeby odpuścił całkiem wizytę w swoich stronach i zostawił wieśniaków swojemu losowi. A jeśli nawet tak by to widział... To i tak dobrze przetrzepać tym gadom skóry, żebyśmy wiedzieli chociaż, czy nie pakujemy się dalej w jakąś zasadzkę.
Rust przytaknął słowom Leosia i zwrócił się do Waldemara: - Zagadamy na dwa głosy? Ktoś musi być tym łaskawym rozmówcą, a mnie jakoś nie ciągnie do roli. |