Półelf uderzył trzonkiem topora o ziemię i oparł się na nim zadowolony. Jeden cios i przeciwnik pokonany, całkiem nieźle…
Rozejrzał się uważnie po zaułku, jego uwagę skupiło przede wszystkim skupisko magicznej energii, które pozostało po zjawie.
- Ha, nie wiem, czy czytałem o czymkolwiek podobnym - mruknął, przyglądając się zjawisku. Dopiero wtedy dotarły do niego słowa Apollyona. Albo tego kogoś, kto był Apollyonem, czy podawał się za niego? Ta zagadka wymagała wyjaśnienia.
- Nie będę cię zostawiał w rynsztoku samego - rzucił, podchodząc do półorka i próbując go podnieść - Może wyjaśnisz, co tu się do cholery stało? -
Ledwie skończył mówić, a zauważył wchodzącego do zaułka mężczyznę.
- O, Hjalmar, trochę cię ominęło - stwierdził bezceremonialnie - Jestem Thirleas, sierżant przysłał mnie jako wsparcie dla waszej grupy. I najwyraźniej dobrze zrobił… - dodał, gestem wskazując Apollyona.