Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2022, 23:29   #39
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
Patrząc z boku musiało to wszystko wyglądać zabawnie. Jak wycieczka japiszonów z aparatami, albo pielgrzymka której nagle na łby spadła boska kara. O ile Bóg w ogóle istniał, o ile oni zasłużyli na karę i to wszystko nie stanowiło po prostu zbiegu czy tam splotu wielce niefortunnych zdarzeń.

Kara, czy nie kara, spadła jednak dosłownie na ich karki. Bez zbędnych metafor i fajerwerków cel poszukiwań, ten przeklęty, durny i upierdliwy brudas sam się znalazł gdy oni byli zajęci podążaniem jego tropem.

Podkradł się niepostrzeżenie, spadł gdzieś z góry i tyle Alessandra zdążyła dostrzec bardziej zajęta pomstowaniem na konieczność chodzenia w brudnej sukni, z rozsypaną zapewne fryzurą, rozmazanym makijażem, a jakby tego było mało aż nazbyt wyraźnie widziała na alabastrowej, gładkiej skórze swoich łydek pieprzone błotniste kleksy, źdźbła trawy…

Cóż, zapewne akurat w tej konkretnej chwili powinna skupić się na czymś zupełnie innym, lecz ilekroć jej wzrok zahaczył o fragment własnej fizjonomii, priorytety osobiste brały górę nad narzuconym zadaniem, bo liście przyklejone do skóry?! Jak to do cholery jasnej wyglądało?!

Zrobiło się zamieszanie, widziała że idący przed nią Jean Marc otwiera ogień do czegoś co zeskoczyło z Bruno. Toreador zmarszczyła nos i brwi (mogła sobie na to pozwolić bo dzięki byciu nieumarłą problem zmarszczek w przyszłości odpadał). Widziała wcześniejsze rany ich osiedlowego cyklisty, nie dało się też przegapić faktu że Gangrel upadł i nie wstaje, więc wzdychając ciężko de Gast zamiast dołączyć do walki doskoczyła do nieruchomego ciała mając gdzieś tam z tyłu głowy cichą nadzieję że reszta zajmie się sobą zamiast urywaniem głów znokautowanej części publiczności.

Całe zamieszanie skończyło się równie prędko co wystartowało. Blondynka w pierwszej kolejności sprawdziła wzrokowo czy jej ochroniarzowi nic nie jest, a że nie było od razu humor jej się poprawił. Drugi rzut okiem odkrył, że nikt prócz Bruno nie wylądował na deskach. Margo stała cała, Carl coś pomamrotał i zaczął ssać brudasowi. Tak samo jak John.
- Do twarzy ci z tym, skarbie - uśmiechnęła się do tego ostatniego, pukając się palcem w policzek. Następnie gestem przywołała łysego ghula wyciągając rękę po telefon. Musiała zadzwonić do Jewel aby pogoniła resztę. Robota skończona, zaraz zacznie świtać, a oni znajdowali się zdecydowanie za daleko od bezpiecznego schronienia aby nie czuć niepokoju. Do tego byli brudni, a choćby mieli zaraz się spopielić należało zachować klasę.
- Jewel kochanie potrzebuję nowej kiecki. Nie mogę się tak pokazać u Musette - zaczęła ledwo służka odebrała połączenie. Z telefonem przy twarzy zaczęła powoli iść w stronę wyjścia.
 
__________________
Adeptus Mechanicus inkantujący litanię dekontaminacji sarkofagu Rodowicz między cyklami jej odmrażania i ponownej hibernacji

Ostatnio edytowane przez Sonichu : 14-09-2022 o 23:45.
Sonichu jest offline