Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2022, 13:41   #41
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 06 - 2025.05.26; pn; noc, 00:15

Miejsce: Francja; Paryż, sektor pd-wsch; dzielnica Orly, na wsch od lotniska, market “Leclerc”
Czas: 2025.05.25; nd; świt, g 04:50; 20 min do świtu
Warunki: podziemny parking; cisza, chłodno, plamy światła i ciemności; na zewnątrz: blada noc, mżawka, powiew



Wszyscy



Carl i John zanim ugasili pragnienie to trochę to trwało. Koleżanki zdążyły obejrzeć bezwładnego Bruno. Stygł. Rumieniec życia przestawał działać. Robił się zimny, blady, skóra traciła jędrność żywej i robiła się sucha. Brak oddechu, brak ruchu źrenic. No trup. I to zakrwawiony trup. W tej chwili młody Gangrel wyglądał jak ofiara pobicia którą zatłuczono na śmierć lub zmarła z ran wkrótce po tym wydarzeniu. Była policjatnka została chwilow z nim sama. Nowi koledzy nadal klęczeli przy bezłwadnym ciele pokonanego przeciwnika a koleżanka odeszła aby zadzwonić. Właściwie to ona też zadzwoniła. Max powiedział, że dobra i się zwija skoro nie potrzebuje wiecej pomocy. Ale wolał się upewnić czy jej nie zabrać. W końcu świt był blisko. Zostało nieco ponad kwadrans.

Potem ciszę podziemi przerwał zbliżający się odgłos silników samochodu. Najpierw jako echo odbijane po betonowej, pustce sztucznej jaskini, potem dźwięk było słychac osobiście, wreszcie z rampy z wyższego poziomu zjechała para świateł. A za nim kolejna. Pierwszy wóz należał do firmy cleanerskiej. Drugim było Audi Alessandry.

- Oho. Będzie więcej sprzątania. Ten też? - z szoferki wysiadł meżczyzna w brązowym uniformie z logo tej samej firmy cleanerskiej jaka była na furgonetce. Zatrzymał się przy powalonym Bruno i dziewczynach jakie były bliżej rampy. Był w średnim wieku, z bejsbolówką na głowie i wykałaczką w ustach. Sprawiał wrażenie szefa i fachowca jaki jest w środku swojej fuchy. Zapytał o nieruchomego Bruno jaki jak najbardziej w tej chwili mógł sprawiać wrażenie ciała do zabrania. Ale jak usłyszał o którego tu chodzi skinął głową i machnął na kierowcę.

- Dobra zabierz ich do Musette. My tu dokończymy. Za potem natychmiast do nas wracaj, musimy się stąd zmyć zanim ranna zmiana tu przyjdzie. - szef obejrzał sobie pobojowisko Carl i John już się ożłopali krwi jak komary podczas imprezy wieczornej przy jeziorze. Czuli sytość i ulgę. Chociaż dalej byli obolali. Zwłaszcza John. Brytyjczyk czuł jakby mu ktoś poprzetrącaj wszystkie gnaty łącznie z kręgosłupem. Ledwo stał na nogach. Nadwyrężone ciało odmawiało posłuszeństwa domagając się odpoczynku i regeneracji. Zdał sobie sprawę, że o mało ten Brudas go nie powalił jak Bruno. Zresztą Carl też mocno oberwał. Chociaż to właśnie Bruno w parku i John teraz, przyjęli na siebie najpotężniejsze ciosy morderczego przeciwnika. Poza tym obaj czuli nerwowe mrowienie w karku. Świt się zbliżał. Nawet tu w podziemiach instynkt kainity o tym ostrzegał. Właściwie tu, na tym parkingu Słońce im nie zagrażało. Ale z innych względów trudno było to uznać za udaną kryjówkę na nadchodzącą niedzielę.

W kieszeniach zjawy nie znaleźli zbyt wiele. Klucze, pewnie do jakiegoś mieszkania. Drugie od jakiejś Hondy sądzac po breloczku. Dokumentów i telefonu nie miał. Jakieś zmięte, poplamione krwią paragony, bilety czy podobne świstki. Wszystko to śmierdziało starym potem, krwią i śmiercią. To chyba była więc prawda, że wampiry które ulegają Bestii na stałe, gdy non stop kieruje nimi Głód, staczają się do poziomu zwierzęcia, nie dbając o nic poza polowaniem, zaspokajaniem Głodu i znalezieniem dziennej kryjówki. Dbanie o wygląd i higienę sądząc po wyglądzie i zapachu ubrania nie było priorytetem przynajmniej dla tej konkretnej zjawy.

- Wsiadajcie. Zabiorę was do Musette. - kierowca wskazał na furgonetkę. W głosie dało się wyczuć ponaglenie chociaż go nie podnosił. Pomógł załadować bezwładnego motocyklistę po czym zasiadł do szoferki. Odwrócił się jeszcze przez małą szybkę do budy jaką zajęli. - Nie otwierajcie żadnych drzwi. Na zewnatrz już może być widno. - ostrzegł ich i zasunął klapkę odcinając ten ostatni fragmen przez jaką zabójcze dla wampirów światło mogło dostać się do środka. Bruno zostało złożyć na podłodze. W tej chwili i tak było mu to wszystko jedno. Jak każdemu trupowi. Ajax został z wiadrem, szczotką i detergentami zaczynając bezwłocznie szorować krwawe pobojowisko. Nieruchomego trupa na razie nie ruszał. Za to badał scenę skanerem UV pewnie starając się oszacować jak daleko sięgają rozbryzgi i inne ślady jakie trzeba usunąć. Drzwi zamknęły się i zostali sami w budzie cleanerów. Właściwie naprawdę wyglądał to jak van firmy cleanerskiej. W ścianach miał różne półki i szuflady z jakich wystawały albo było widać różne środki czyszczące. Nawet pachniało nimi. Raczej chyba nawet jakby ktoś tu zajrzał, nawet jakiś glina czy ktoś taki to tak na co dzień pewnie też by uznał, że wszystko pasuje jak do wozu profesjonalnych cleanerów. Póki nie było w nim żadnego ciała lub podobnego trefnego towaru to pozory powinny zmylić postronnych, nawet tych podejrzliwych. Wóz zabujał się gdy kierowca uruchomił silnik. A potem drgnął gdy ruszył do przodu. Całkiem szybko co dało się odczuć zwłaszcza podczas podjazdów i wiraży pod górę tych parkingowych ramp.

- Jak czekałam na szefową to zapytałam Musette o te bąbelki. - Jewel usiadła obok swojej szefowej i po tym jak przyniosła jej z Audicy te dwie zapasowe suknie w torebkach co jej pokazywała jeszcze pod meczetem aby ta mogła się przebrać w coś suchego i czystego. Chociaż na razie w ramach czyszczenia musiały wystarczyć chusteczki albo ręczniki papierowe jakie znajdowały się w furze cleanerów. Tancerka o kasztanowych włosach pokazała Alessandrze wymianę tekstów z właścicielką salonu masażu. Nawet z tekstu dało się wyczuć, że wampirzyca była zdziwiona pytaniem ale odpowiedziała twierdząco. Końcówka wymiany wiadomości to głównie pytania i odpowiedzi o czas przyjazdu. Ją pewnie też świt już macał po trzewiach i instynktownie wolała zapaść w bezpieczny letarg w bezpiecznej kryjówce. Ale obiecała poczekać na przyjazd.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor pd-wsch; dzielnica Orly, na wsch od lotniska, salon piękności “Opium Noir”
Czas: 2025.05.25; nd; świt, g 05:25; 30 min do pełnego dnia
Warunki: salon masażu; cisza, ciepło, ciepłe światło; na zewnątrz: szarówka, mżawka, powiew



Wszyscy



Kierowca cleanerów znał się na rzeczy. I podjechał tak blisko drzwi jak się dało. Pasażerowie na budzie furgonetki czuli jak z kwadrans jedzie ulicami miasta. Całkiem żwawo. No ale z braku okien nic nie widzieli. Słychać było monotonne stukanie mżawki o karoserię. Pracę silnika, czasem resorów. W końcu jak zwalnia. Zawraca. Powoli cofa. Wreszcie się zatrzymał. Uderzył w przednią ścianę budy ale nie otwierał okienka. To ocuciło Carla i Johna. Ciężkie rany jakie odnieśli w walce ze zjawą dawały im się we znaki. Podobnie jak pogranicze świtu i dnia gdzie zwykle o tej porze już zapadali w dzienny letarg. Margaux i Alessandra wyszły ze starć bez szwanku a i ze światem śmiertelników wciąż wydawały się mieć silniejszą więź niż większość kainitów.

- Jesteśmy na miejscu! Podjechałem pod same drzwi. Ale jest już szaro! Więc śmigajcie tak szybko jak się da! Zostawcie sztywnego! Ja z resztą go wniesiemy! - ostrzegł ich po czym słychać było jak otwiera drzwi od szoferki, idzie wzdłuż pojazdu i wreszcie odryglowuje drzwi. I otwiera. Przed otwartą budą furgonetki ujrzeli otwarte drzwi jakiegoś domu. Ledwo z krok różnicy. Ale dostrzegli też coś co spokrewnieni mieli okazję zobaczyć względnie rzadko. Blady, szary świt jaki na razie odznaczał się na kawałku, ceglastej ściany. Jeszcze to nie było pełne,, śmiertelne światło dnia. Ale już na tyle mocne, że zaczynało im zagrażać. Na szczęście taki skok mogli wykonać na tyle szybko aby nic im się nie stało. Jednak instynkty kainity skoczyły w górę wyczuwając zagrożenie jakby trzeba było skakać przez płonącą obręcz. Za otwartymi drzwiami stał jakiś młody mężczyzna i kobieta. Machali do nich zachęcająco.

- Chodźcie, tu już jest bezpiecznie, chodźcie szybko! - wołali do nich aby nie mitrężyli czasu. Po chwili po kolei znaleźli się w tym przedsionku. Młoda kobieta nakierowała ich do drzwi w głębi domu. - Musette już was oczekuje, chodźcie za mną. - powiedziała do przybyszy i weszła w rolę przewodniczki. Zaś kolega razem z kierowcą wsiedli do wozu i wyciągnęli bezwładnego Bruno. Przenieśli go nakrytego płachtą w ślad za towarzyszami. Ci zaś za swoją przewodniczką stanęli twarzą w twarz z gospodynią.




https://hispanicallyyours.com/wp-con...1.08.18-AM.png


- Tak, już są, właśnie przyjechali… Dobrze, przekażę im… Oczywiście, polecam się na przyszłość. - brzmiało jakby kończyła z kimś rozmowę przez telefon i to chyba na ich temat. Odłożyła telefon i uśmiechnęła się do swoich gości.

- Właśnie rozmawiałam z Aurorą. Na razie przesyła wam gratulacje i zaprasza do “Olimpu” dziś wieczorem to wam pewnie pogratuluje osobiście. A na razie poszła już spać. No ja też tylko czekałam na was. I miło mi was znów widzieć. Niespodziewałam się, że kiedyś was spotkam jako jeden zespół. - przywitała się zerkając na nich z ciepłym uśmiechem i zaciekawieniem. Tak się złożyło, że chyba wszyscy mieli okazję się z nią spotkać tu i tam. Nie była od nich aż tak starsza. Spokrewniono ją może dekadę albo półtorej przed nimi. Więc jak na standardy koterii była nowicjuszką no ale już ją traktowano jako pełnoprawną spokrewnioną a nie jak świeżaka. Prowadziła właśnie ten salon masażu, hydromasażu, piękności gdzie panowała atmosfera miejskiej bohemy, paliło się opium i inne zioło i śmiertelnicy a czasem i kainici dyskutowali mogąc się poczuć jak prawdziwy underground.

- No ale nie mamy dużo czasu, chodźcie pokażę wam co jest co. - czas faktycznie już naglił świt już się zaczął i zostało może pół godziny nim wstanie pełnoprawny dzień. Gospodyni zaprowadziła ich do łaźni. Widać było wanny oddzielone zasłonami.

- Nie wiem czy to było na poważnie z tą kąpielą. Ale jest przygotowana jeśli ktoś chce skorzystać to proszę bardzo. - rzuciła wskazując na tą łaźnię ale mówiła jakby nie do końca była pewna czy to zamówienie to tak na poważnie. W końcu słoneczny blask nawet w tych pomieszczeniach bez okien coraz wyraźniej drapał w wampirzą duszę.

- A tu są gabinety masażu. W niedzielę w dzień jest zamknięte. Więc nikt wam nie będzie przeszkadzał. Okien nie ma. Możecie sobie wybrać który chcecie. Jeśli co sam będzie potrzeba to Jin i Sup zajmą się tym. Ja będę na górze w swojej sypialni. - gospodyni o latynoskiej urodzie wskazała gdzie mają spędzić dzień. Podobnie jak wanny były od siebie oddzielone zasłonami tak i tutaj były łóżka do masażu. Jakie jednak można było się przespać póki na zewnątrz dominowało słońce dnia. Musette porozmawiała jeszcze chwilę z gośćmi o tym co się właściwie wydarzyło i bo widocznie była w ogólnym czuwaniu od wczoraj odkąd dostała telefon od Babci Balbiny, że coś może się dziać w tej okolicy i potrzeba będzie przenocować kogoś z centrum. A jak dziś w nocy zadzwoniła jeszcze raz już z konkretem to Latynoska poleciła swoim ludziom aby przygotowali się na przyjęcie gości. Gdy więc zadzwoniła do niej Jewel to raczej dla wampirzycy było to tylko potwierdzenie wcześniejszych ustaleń z bladolicą szeryf. W końcu ją dzienny letarg też dopadł, pożegnała się oddając gości pod opiekę swoich skośnookich pracowników




Miejsce: Francja; Paryż, sektor pd-wsch; dzielnica Orly, na wsch od lotniska, salon piękności “Opium Noir”
Czas: 2025.05.25; nd; wieczór, g 22:45; ok 6,5 h do świtu
Warunki: salon masażu; cisza, ciepło, ciepłe światło; na zewnątrz: noc, pogodnie, łag.wiatr



Wszyscy



Budzili się. Każdy tam gdzie zasnął. Pierwsze wstały trupio blade i sztywne była policjantka i wieczna imprezowiczka. Sądząc po zegarkach to na zewnątrz zmierzch przechodził w mrok. Z kwadrans, dwa lub trzy później z martwych powstała gospodyni. A jeszcze kwadrans czy dwa później panowie. Tylko Bruno spoczywał w martwym letargu jak prawdziwy trup. Chociaż ktoś go musiał umyć i przebrać bo wyglądał znacznie lepiej niż gdy wyniesieono go z furgonetki dzisiaj o świtaniu.

- Dobry wieczór. Miło było was gościć no ale nasza szeryf was zaprasza do siebie to nie będę was zatrzymywać. Wpadnijcie kiedyś na masaż albo ot, tak. - Langelier widząc, że wszyscy jakoś zdążyli już wstać i jakoś naszykować się na spotkanie z bladolicą Aurorą to nie chciała być zawalidrogą. Nie wychodziła jednak z roli dobrej gospodyni i wydawała się być im życzliwa.

- Jeśli ktoś potrzebuje to Jin może was zawieźć do centrum. I tak zabierze Bruno, chyba, że wy wolicie to zrobić. - wampirzyca o latynoskiej urodzie wskazała a smukłego, niezbyt wysokiego mężczyznę który im rano pomagał się wypakować z furgonetki. On z kolei wyglądał na typowego Azjatę, tak samo jak jego koleżanka.

Świeżo po przebudzeniu Carl i John nadal odczuwali skutki wczorajszego starcia sprzed pół doby. Nawet nieumarłe ciało nie zdołało tak szybko zregenerować tak poważnych ran. Ale i tak czuli się trochę lepiej niż przed zapadnięciem w dzienny letarg. Chociaż w tyle gardła Carl odczuwał pewne delikatne drapanie. Oznaka, że Głód się powoli wzmaga. Chociaż na razie był w stanie to w pełni kontrolować. Podobnie szatynka jaka niegdyś była policjantką. Też czuła, to mrowienie w gardle chociaż na niskim na razie poziomie. Ale margines bezpieczeństwa trochę się skurczył.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; dzielnica Necker, okolice wieży Eiffla, hotel “Olimp”
Czas: 2025.05.26; pn; noc, g 01:15; ok 5 h do świtu
Warunki: meeting room; cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, pogodnie, łag.wiatr



Wszyscy



- Dobry wieczór. Miło mi was znowu widzieć. I to w komplecie. - znów spotykali się z bladolicą, czarnowłosą kobietą ubrana jak na nowoczesną manger przystało. Świetnie się wpisywała w schemat manager nocnej ochrony hotelu jak stanowiła jej maska. Co świetnie tłumaczyło czemu pojawia się tu tylko w nocy i dawało szerokie oficjalne kompetencje. A nieoficjalnie jeszcze większe. W końcu jako szeryf podlegała tylko księciu i prawu koterii jakie egzekwowała w praktyce. Tym razem nie stała na scenie z rurkami do tańca jak wczoraj wieczorem ale przywitała ich w sali konferencyjnej. Pierwszy raz byli tutaj i rzadko kiedy w ogóle byli na tych wysokich piętrach zarezerwowanych dla ważniaków koterii. W końcu tu było najważniejsze elysium całej koterii i główna oficjalna siedziba księcia i najważniejszych władz. Tak było za poprzedniego księcia a i nowy tego nie zmieniał. Przy tym jak szeryf wspomniała o komplecie zawiesiła wzrok na Bruno.

Trudno powiedzieć czym była szpryca jaką medyk elysium wbił prosto w martwe serce pokiereszowanego Gangrela. Ale podziałało jak kop adrenaliny na śmiertelników. Chociaż dopiero co wyglądał jak świeży, zimny trup to prawie od razu wygięło go w łuk, otworzył usta jak topielec łapiący ostatni haust powietrza i wyrzucił przed siebie ręce jakby chciał się czegoś złapać. A potem opadł z powrotem na nosze na jakich go przyniesiono na te wysokie piętra. I rozejrzał się dookoła. Nie poznawał tego miejsca. Ostatnie co pamiętał to to jak Brudas siedzi mu na klacie i rozszarpuje pazurami. A teraz był “tutaj”.

- Spokojnie. Jesteś w “Olimpie”. Za chwilę będziecie gadali z szeryf. Kop potrzyma cię na czas rozmowy. Potem zapadniesz w letarg. Zbyt mocno oberwałeś. Zabierzemy cię pod sprzęt. Szybciej dojdziesz do siebie. Za parę dni wszystko powinno wrócić do normy. A teraz dawaj łapę i wstawaj. - facet był w koszuli i krawacie, miał drogie oprawki na okularach i był w średnim wieku. Pozostali też widzieli jak jeszcze przed rozmową z szeryf Demers podszedł do przyniesionego na noszach ciała, oglądał je uważnie no a potem właśnie wbił mu szprycę jaka niespodziewanie postawiła Gangrela na nogi. I to dosłownie. Chociaż z rozmowy wynikało, że nie jest to trwały efekt. Medyk pomógł mu wstać a potem Bruno mógł dołączyć do czekających na niego towarzyszy. Bo zaraz drzwi się otworzyły i Aurora zaprosiła ich do środka.

- Gratuluje. Wykonaliście zadanie. Zlikwidowaliście zagrożenie. Dobrze. O to chodziło. Ludzie Ajaxa też zrobili swoją robotę i posprzątali to wszystko. Krew, ciała, całą tą jatkę i podrobili nagrania. Więc oficjalnie nikogo z was ostatniej nocy tam nie było. Niestety nie udało nam się zamaskować zniknięcia tych dwóch nocnych dozorców. No ale lepsze zniknięcie niż dwa bestialsko rozchlapane trupy znalezione przez poranną zmianę. - Aurora pozwoliła sobie podczas rozmowy na lekki uśmiech. Wydawała się być zadowolona, że tak szybko udało się nowym wykonać to zadanie.

- I jak wam to się udało? Bo już trochę słyszałam od Ajaxa, od Musette ale jestem ciekawa co główny wykonawcy mają do opowiedzenia. - powiedziała zerkając po kolei na piątkę młodych stażem wampirów. Na razie byli na samym dnie wampirzej koterii. Poza swoimi maulami i ghulami na mało kogo mogli liczyć. Ale ten uśmiech u szeryf tej koterii sugerował, że mogli zyskać cennego sojusznika. Jej nazwisko potrafiło otworzyć niejedne drzwi w tym mieście. Poczekała a to co kto powie gdy jest do tego okazja. Nawet jeśli coś już wiedziała o finale z wczorajszej nocy to nadal była ciekawa ich realcji.

- Jeśli ktoś ma ochotę to w sąsiedniej sali są przekąski. No i oczywiście zapraszam do “Meduse” na świętowanie zwycięstwa. Będziecie moimi gośćmi honorowymi. No i oczywiscie Monique bo ona będzie tam gospodynią. W następny piątek może być? Mam nadzieję, że nasze łapiduchy postawią do tego momentu Bruno na nogi. Ah! Byłabym zapomniała. Monique prosiła aby zapytać czy macie jakieś życzenia co do tej imprezy. - szeryf wskazała na zamknięte na razie drzwi za którymi miały być owe przekąski. Ale widocznie pamiętała co im obiecała wczoraj w popularnym nocnym klubie na temat nagrody.


---



Mecha 06



Sprawdzian pobudzenia (1k10)


Alessandra: https://orokos.com/roll/954792 1d10=4 > nic > Głód 1>1

John: https://orokos.com/roll/954793 1d10=4 > nic > Głód 1>1

Carl: https://orokos.com/roll/954794 1d10=6 > Głód rośnie o 1 > Głód 1>2

Margaux: https://orokos.com/roll/954795 1d10=9 > Głód rośnie o 1 > Głód 1>2
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 20-09-2022 o 11:34. Powód: Edycja czasu spotkania z Aurorą.
Pipboy79 jest offline