Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2022, 09:51   #156
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Jesteś już pewny, uparty staruszku, prawda? Pozostaje mi życzyć Ci powodzenia. Dobrze się z tobą pracowało. Kto wie, może ścieżki magii, Mocy lub fartu spotkają nas znowu na drodze.

Edge uśmiechnął się tylko krzywo, słysząc te słowa. Nim zdążył odpowiedzieć, Lyda ("Łap, Edge") rzuciła w jego stronę niewielki pojemnik. Wciąż nie najgorszy refleks pozwolił mu zręcznie złapać podarunek.

- To przyprawa Smoggersów. Może się przydać. Badałam ją w analizatorze. Jest czysta i gęsta jak ja pierdole - oznajmiła rudowłosa.

- Dzięki, ale wolę raczej coś mocnego do picia.

- Jeśli wrzucisz ją do systemów wentylacyjnych… Nie narzucam planu… ale jeśli rozprowadzisz to po bazie, goście będą widzieli przyszłość, spotkają się z zapomnianym Cthulhu z czarnej dziury, lub zrozumieją co robili w życiu źle. Jednym słowem będą wyłączeni.

I wtedy kapitan zrobiła coś, czego Allcax się nie spodziewał... Przytuliła go i delikatnie pocałowała w policzek.

- Powodzenia, przystojniaku.

W tym momencie pojawiła się Lyn, która nie przepuściła okazji do żartu, ale Edge nie odniósł się do niego, próbując jednocześnie ukryć zdziwienie działaniami Lydy. Schował otrzymane od niej pudełko w wewnętrznej kieszeni płaszcza.

- Sorry Edge, ale ja akurat jestem po stronie tej całej Szkarłatnej Wiedźmy - oznajmiła niebieskowłosa - więc mogę ci tylko pożyczyć powodzenia. I nie wysłać ten informacji co miałam wysłać Wiedźmie o planach jej tatulka. Gdyby jednak ci się udało wyjść z tego z życiem... To odszukaj nas. Jakieś pół roku przetrzymamy twoją forsę.

Eks-wojskowy znów uśmiechnął się krzywo.

- Forsa jest wasza, możecie z nią robić, co chcecie - odpowiedział swym zwyczajnym, ponurym tonem, choć może przebrzmiewała w nim jakaś nutka ciepła. - Nie słyszałyście o tym miejscu? Mężczyźni stąd nie wracają.

Tak było podobno za czasów Starej Republiki. Planetą rządziły kobiety, które nie przepadały za rodzajem męskim. Sprowadziły go do statusu niewolników, a wszyscy piloci, którzy tu lądowali, kończyli zakuci w łańcuchy. I to w najlepszym razie. Co prawda wiedźmy Dathomiry należały już do przeszłości, ale taka legenda nie umiera łatwo.

Edge podniósł prawą rękę, kiwnął lekko głową obu byłym już towarzyszkom i ruszył w dół rampy. I to było na tyle. Nie odwracał się za siebie, nie spoglądał już na Kicię, gdy ta odlatywała, zapewne nie bez żalu, żegnając się z tym ponurym miejscem. On zaś zmierzał ku własnemu celowi. Po raz pierwszy od dawna cieszył się z podjętej przez siebie decyzji.

Nie wziął prowiantu na drogę. Nie będzie mu potrzebny. Jedyna "spożywka", jaką miał, znajdowała się w pudełeczku, które spoczywało w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza, ale nie zamierzał się tym posilać. Podróż w jedną stronę...

"Była umowa. Mój udział, w zamian za transport. A ja zawsze dotrzymuję umów." powiedział niedawno rudowłosej kapitan.

Zawsze dotrzymuję umów...

Pamiętał jedno z pierwszych zadań, jakich się podjął w fachu łowcy nagród. Wraz z jednym Twi'lekiem i Rodianinem, ich imiona wypadły mu już z pamięci, miał dorwać jakiegoś pilota, który wisiał miejscowemu watażce sporo kredytów. Polowanie trwało długo, a delikwent, wraz z załogą, zaszył się na pustyni Tatooine. Pewnej nocy podsłuchał swoich wspólników, którzy dywagowali nad tym, że nie warto dzielić łupu na trzech. Lepszy jest podział na dwóch. Edge był jednak szybszy. W trakcie strzelaniny z załogą poszukiwanego, zastrzelił Rodianina, mówiąc potem, że gość zginął w walce, a po schwytaniu uciekiniera, wbił w plecy Twi'leka wibronóż. Nagrodę odebrał sam.

Zawsze dotrzymuję umów...

Innym razem ochraniał konwój na pogrążonej wojną domową planecie. Wybrał pracę dla rządu, bo ten mógł więcej zapłacić. Drogocenny transport, z niewyjaśnionych przyczyn, miał iść drogą lądową i oczywistym było, że rebelianci zechcą go przejąć. Do zadania zostało zatrudnionych piętnastu łowców nagród, przeżył tylko Edge. W trakcie walki okazało się, że była to podpucha. Myśliwce rządowe szybko rozprawiły się z atakującymi transport partyzantami, zwabionymi perspektywą łatwego łupu. Allcax wypchnął "przypadkiem" dwie skrzynki z kosztownościami z pędzącego pojazdu. Po zainkasowaniu wypłaty, wrócił po nie i spieniężył z dużym zyskiem.

Zawsze dotrzymuję umów...

Innym razem był członkiem grupy, która miała napaść na transport niewolników, by uwolnić syna pewnego gangstera. Okazało się jednak, że nie był to transport niewolników konkurencyjnego kartelu, jak im to przedstawiono, a transport więzienny Nowej Republiki. Wszyscy łowcy zostali zidentyfikowani na zdjęciach. Edge nie mógł szukać pracy przez kolejny rok. Synalek, zgodnie z umową, wrócił do tatusia. Ale tatuś długo się nim nie nacieszył. Tydzień później ktoś go sprzątnął celnym snajperskim strzałem.

Zawsze dotrzymuję umów... O ile druga strona dotrzymuje ich wobec mnie.

Droga nie dłużyła się. Już wkrótce na horyzoncie dojrzał bazę piratów. Nadal szedł po otwartej przestrzeni. Nie próbował się kryć między skałami, nie czekał na nastanie zmierzchu. Musiał mieć pewność, że nawet największy idiota nie będzie miał wątpliwości, że nie próbuje się do nich zakraść. Szedł powoli, a ręce trzymał z dala od ciała. Blastery w swoich kaburach skryte były pod płaszczem, co utrudniało do nich dostęp, a karabin przewiesił przez ramię i głowę, co też powodowało, że jego dobycie wiązało się z dłuższą chwilą.

Tak jak się spodziewał, jego obecność nie pozostała niezauważona. Naprzeciw wyszło dwóch Zabraków. Jeden o żółtej karnacji, drugi czerwonej, ale obaj byli tak pokryci tatuażami, że wydawało się, iż skóra obu jest czarna, a tylko miejscami pokropiono ich żółtą lub czerwoną farbą.

Edge wzniósł obie ręce do góry, na znak, że nie zamierza strzelać. Pozwolili mu podejść bliżej, po czym w jakimś dziwnym języku spytali o coś, zapewne kim jest. Allcax odparł w galaktycznym wspólnym:

- Przyszedłem spotkać się z waszą szefową.

Nie wiedzieć czemu, w głowie zabrzmiało mu jedno z ostatnich zdań, jakie usłyszał od Lyn: "Sorry Edge, ale ja akurat jestem po stronie tej całej Szkarłatnej Wiedźmy".

"Ja też, smarku" odpowiedział jej w myślach, uśmiechając się lekko.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline