Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2022, 16:24   #151
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


[media]http://static.dw.com/image/62449436_101.jpeg[/media]

Przestrzeń kosmiczna uderzyła Allcaxa ciszą, błogim wszechogarniającym milczeniem. Tysiące gwiazd i odległych galaktyk migotało cicho, zupełnie jak ozdobne lampki na czarnym płótnie. Odległa Mgławica w kształcie przypominającym Oko zapominanego Boga przytłaczała swoim rozmiarem i pięknem. Egde nigdy nie był w pustym eterze, nagle poczuł się zupełnie mały i bez znaczenia, trwał tak dłuższą chwilę zupełnie zahipnotyzowany, zdał sobie sprawę, że prawie nie oddycha urzeczony widokiem. Dopiero Lyn odezwała się na głośnikach kombinezonu.

-Poleć razem z moim sprzętem do bocznego panelu satelity. Powinieneś zdjąć go wbudowaną w kombinezon wkrętarką. Nie powinno być trudno. Potem podepnij mój komputer na standardowe szerokopasmowe łącze. Mój soft zrobi resztę. Wystarczy wcisnąć ENTER.

Egde pokiwał z nawyku głową, choć z racji utrudnionego ruchu było mu ciężko. Nacisnął joystick i gnany strumieniem powietrza podryfował do sondy. Czuł się zupełnie dziwnie nie czując ciążenia. Nie mógł nawet sprawdzić jak oddalił się od statku, leciał przed siebie, słysząc tylko bicie swojego serca, i przyspieszony oddech. W końcu dotarł do imperialnej sondy. Modląc się, by nie odbić się w czarną otchłań i patrząc na instynktownie wskaźnik tlenu złapał się poręczy. Przez chwilę dłoń mu się ześlizgnęła, ale dzięki wojskowemu refleksowi złapał się drugą ręką. Po chwili przypiął już linkę do poręczy dla techników i począł szukać panelu. Faktycznie wszystko było zgodne z technicznym hologramem znalezionym jakoś przez Healstrom. Włączył wkrętarkę i wykręcił z automatyzmem wojskowego miłośnika sprzętu cztery śrubki panelu dostępu. Te poleciały jak małe srebrne pchły ginąć w czerwieni Dathomiry. Weteran znalazł wejście do portu i się podpiął. Na szarym panelu satelity mignęło kilka lampek w wielu kolorach, na koniec zapaliła się zielona a mikro-ekran wyświetlił szybko mknące czerwone bity danych. Wystarczyło dotknąć ENTER datapadu i zgodnie z słowami sieciarki wszystko powinno pójść jak z płatka.

-Mam dostęp.- dane przeleciały jak mrugnięciem dopasowując się do archaicznego języka programowego, upadłego Imperium.- Już. Możesz wracać Egde.- skwitowała, chyba bardziej zadowolona z siebie Lyn.- Odepnij złączenie i wracaj.

Allcax odpiął się satelity i ruszył zgodnie z danymi na wyświetlaczu hełmu najprostszą drogą, dopasowując się do oddalającej się Star Kitty. W końcu znalazł się przy dolnym włazie statku. Nie sądził, że gwiezdna wędrówka wywoła tyle potu i adrenaliny. Kombinezon Lydy należał do tanich techniczno-górniczych skafandrów Czerki i to z odzysku. Niemniej odczucie braku ciążenia i tylu gwiazd, trwając jak mała cząstka nie pojętego wszechświata było tego warte. Wciągnął się do środka, a wnętrze rampy załadunkowej zaczęło dopasowywanie ciśnień. Kiedy wszystko się uformowało mężczyzna zdjął hełm i począł się rozbierać. Tak dziwnie było znów czuć w starych kościach sztuczną, nieco słabszą niż na typowej planecie, ale mimo to ciążącą grawitację. Wnet zobaczył stojącą w wyrównanym już powietrzu pomieszczenia rampy Lydę. Już praktycznie trzeźwą, w makijażu i swoim stroju przemytniczki, której papieros palił się o wiele szybciej z racji natlenienia mikro-atmosfery. Kobieta popatrzyła z podziwem na sieć blizn i poparzeń byłego szturmowca.

-Lyn mówi, że znalazła bazę piratów. Nic innego nie latało tu od dwóch miesięcy. Satelita wychwyciła ruch orbitalny i sygnatury energetyczne na jednym płaskowyżu…- na chwilę kapitan zamyśliła się.- To co wojowniku to koniec naszej wspólnej pracy? Zostawiasz łup i lecisz spełniać honorowy obowiązek? Jesteś tego pewny Egde? Kredytów zawsze za mało… ale zawsze możemy podzielić łup na czwórkę.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 07-09-2022 o 18:21.
Pinn jest offline  
Stary 12-09-2022, 17:20   #152
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
To było... dziwne, bardzo dziwne. Nie czuć oparcia podłoża pod stopami. Nie móc ruszyć się z miejsca bez silniczków, zamontowanych przy skafandrze. Być całkowicie uzależnionym od technologii. Bardzo dziwne... A jednak, na swój sposób wspaniałe.

Czarna przestrzeń wokół, rozświetlona milionem białych światełek i ta mgławica w oddali... Przyciągały jakimś niezwyczajnym pięknem, jednocześnie przerażając swym bezkresem. I ten czerwony glob Dathomiry, jakby spoglądający na niego z dołu. A przynajmniej Allcax myślał o tym kierunku, jako "dole", choć w rzeczywistości wiedział, że góra i dół są teraz dla niego całkowicie względne.

Gogle od Lyn okazały się zbawienne. Edge nie dałby rady dokonać napraw, nawet z instrukcjami niebieskowłosej w uchu, gdyby nie plastyczna pomoc, którą mu zapewniła. Gdy skończył, mógł wracać na statek. Jakaś jego część żałowała, że to już koniec kosmicznego spaceru...

* * * * *

Na pokładzie powitała go Lyda.

- Lyn mówi, że znalazła bazę piratów. Nic innego nie latało tu od dwóch miesięcy. Satelita wychwyciła ruch orbitalny i sygnatury energetyczne na jednym płaskowyżu… - kapitan przerwała na chwilę. - To co, wojowniku, to koniec naszej wspólnej pracy? Zostawiasz łup i lecisz spełniać honorowy obowiązek? Jesteś tego pewny Egde? Kredytów zawsze za mało… ale zawsze możemy podzielić łup na czwórkę.

- Była umowa - odrzekł eks-wojskowy, jak zwykle oszczędny w słowach. - Mój udział, w zamian za transport - a po chwili wahania dodał: - A ja zawsze dotrzymuję umów.

Wiedział, że rudowłosa odczyta to jako oznakę słabości, ale nie dbał o to. Reputacja mu się nie przyda tam, gdzie miał zamiar się udać, a był już dość blisko celu. Musiał spotkać się z tą dziewczyną. A może nie tyle musiał, co chciał, czuł że powinien. Chociaż raz w swoim życiu zrobić to, co powinien...
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 13-09-2022, 22:18   #153
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Najpierw musiała przygotować Edge'a do zadania. Na szybko stworzyła prosty program i zgrała go na nośnik danych. Samo podpięcie wystarczyło, żeby mógł zacząć swoje działanie. Skończyła akurat gdy staruszek kończył wciskać się w lekko przyciasny kombinezon Lydy. Całe szczęście była na kacu i nie parsknęła wtedy śmiechem.

- Gogle na oczy, słuchawka do ucha - podawała mu kolejne przedmioty. - A ten dysk włóż gdzieś, żebyś miał pod ręką.

Po wyprawieniu Allcaxa w kosmos, wróciła do swojej kajuty gdzie miała cały swój sprzęt, ale wzięła tylko tablet i poszła do kokpitu. Rozsiadła się i czekała. W tym czasie Johnny zdążył za pośrednictwem skanerów statku zbadać satelitę i przeszukał bazy danych odnośnie staroci, które już dawno były wycofane z użycia, ale jak tu, w wielu miejscach jeszcze trzymały się takie relikty.

Lyn nie lubiła staroci. Im nowsza technologia, im bardziej rozwinięta cywilizacja, tym łatwiej było jej się odnaleźć. Śmiała się wtedy że w takich światach może wskórać więcej niż gdyby miała moce Jedi.

Natomiast tu, gdzie nazwanie tego złomu antykiem było najmilszym co można było powiedzieć, cóż... Po to miała przy sobie karabin.

Patrząc przed iluminatory jak Edge się oddała, cieszyła się, że nie jest na jego miejscu. Szczególnie teraz kiedy proszki od Lydy nie szczególnie pomagały jej na skacowaną głowę. Dzięki goglom jakie dała najemnikowi miała bezpośredni podgląd na to co widział i za pomocą interfejsu skleconego naprędce podświetliła mu elementy na które miał zwracać uwagę.
Całkiem sprawnie im to wszystko poszło i zakończyło się sukcesem.

W przeciwieństwie do całej satelity, sam dysk Lyn był już w pełni przystosowany do transmisji danych w eter. Dzięki temu dane pozyskane przez Allcaxa zaczęły być obrabiane w czasie gdy ten jeszcze mknął przez przestrzeń kosmiczną w drodze powrotnej na Kitty.

- Dobra, mam - powiedziała do kapitan, nie odrywając wzroku od tabletu. - Zaraz prześlę koordynaty naszej wiedźmy do komputera Kici - po tych słowach potarła skronie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-09-2022, 15:40   #154
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


[media]http://www.youtube.com/watch?v=UEz8zBjAVWo&t=679s[/media]

Ambience i wygląd Dathmoriry.


Lyn siedziała w fotelu drugiego pilota, akurat, gdy weszła Lyda. Wydawała się zmieszana. Na w pół zadowolona, na wpół zdziwiona. Usiadła na swoim miejscu. Koordynaty były już wgrane na komputer pokładowy statku. Przedni czerwony wyświetlacz na modłę Imperium wyświetlał drogę podejścia i samą bazę Szkarłatnej Wiedźmy jak teraz kazała mianować się Grace Vintorri. Rot była ubrana w lekki bokserski biały bezrękawnik i wzmacniane spodnie narzędziowe, z DL-44 w kaburze.

-Nasz weteran dostał honoru do głowy. Chce byśmy go podrzuciły i wzięły naszą część łupy Smoggersów dla siebie. Robiłam przemyt ludzi, ale ta fucha wyjdzie nam o wiele lepiej. Nie mówiłam, że to samobójstwo. Doprawdy nie wiem, jak Egde chcę nakłonić naszą zaginioną do powrotu do swojego podstarzałego kochanka. Jak dla mnie dostanie blast w łeb. Przy lepszej sposobności Grace może przekona go do dołączenia do bandy. Choć sama nie wiem, jak to wyjdzie.- mówiła jak najęta Kapitan.

Po chwili włączyła pełny ciąg i jak na gabaryty YT-1300 statek zaczął błyskawicznie sunąć przez przestrzeń napędzany ciężkimi wydajnymi silnikami plazmowymi. Po chwili weszli już do studni grawitacyjnej Dathomiry i kierowali się do wejścia w atmosferę. Ta okazała się dość rzadka. Tarcie przy wchodzeniu, pod idealnie wyliczonym przez komputery kątem jak również zdolności pilotażu Rot okazały się nie do przecenienia. Kicią tylko lekko wstrząsnęło. Kiedy przebili się przez gęste czerwone chmury górnej atmosfery, barwione przez karmazynową gwiazdę przez iluminatory było widać olbrzymie połacie skalistego terenu. Utkane jak pajęczyna insekta pod wpływem , kaniony i płaskowyże ustępowały w dole gęstym arterią rzek przy, których rosły grube ciemnobrązowe stada drzew.

-Egde podchodzimy. Chyba widzę bazę Grace.-powiedziała na interkomie.

Faktycznie na jednej skale widać było szare, metalowo-betonowe ślady zabudowy. Wyglądało to na jakąś wojskową bazę z czasów Starej Republiki. Prywatną lub rządową. Pilotka włączyła systemy maskowania elektronicznego. Z tej odległości i pod takim podejściem piraci nie powinni ich zauważyć na radarach. Skaner dał początkowy zarys budowy bazy. Rot przesłała obraz na holo-wyświetlacz w mesie. Na dużej skale wśród sieci kanionów z jednego z nich wystawała głębia hangaru z płytą lądowniczą na której spoczywały M-Wingi, ciężkie myśliwce dość rzadkie, ale używane za czasów rebelii. U góry na płaskowyżu mieściła się masa budynków w tym bloki mieszkalne i centrum dowodzenia. Duży kompleks, który teraz Lyn uważała, za jakąś bazę badawczą teraz przebudowaną na siedlisko piratów.

[media]http://i.pinimg.com/564x/d5/bb/d6/d5bbd69229a1f9220b1c013d9f3c269e.jpg[/media]
M-Wing

-To wygląda na placówkę naukową jakiejś zapomnianej korporacji, jeszcze sprzed Wojen Klonów.- rzuciła rzeczowo Healstrom.

-Cokolwiek to było jest teraz bazą wypadową banitów. Musimy być ostrożne. Widzisz ten stojący radar i działka przeciwlotnicze? Mogliśmy pod nie trafić… Lądujemy załogo.

Lyda wylądowała na drobnej wysepce otoczonej przez rozgałęzienia małych rzeczek wśród stojących niezgrabnych, bulwiastych drzew i brązowych kępek traw. Statek usiadł powoli i lekko na kamienistym, pylastym podłożu.

W przestrzeni wejściowej Egde stał już w pełnym ekwipunku. Sprawdzał swoje IB-94 w dwóch kaburach. Poprawił skórzany płaszcz. Sprawdził pozostałe granaty. Poprawił przełożony przez ramię na pasku karabin. Oddychał jak przed maratonem. W sieni przed trapem pojawiła się pozostała załoga, gdy były żołnierz szykował się jak do desantu. Emrei i Żyrandol spoczywali jak na droidy przystało- dość beznamiętnie. Kobiety omiotły go wzrokiem. Pierwsza odezwała się czerwono włosa.

-Jesteś już pewny uparty staruszku prawda?- powiedziała z uśmiechem.- Pozostaje mi życzyć Ci powodzenia. Dobrze się z tobą pracowało. Kto wie może ścieżki magii, mocy lub fartu spotkają nas znowu na drodzę.

Potem Kapitan wyjęła małą, błękitnie skrzącą się fiolkę narkotyku podarowanego- co wiedziała Lyn- przez ćpunkę z bazy Coreliańskich gangsterów.

-Łap Egde.- ten złapał pojemnik z ciągle żywym, rześkim refleksem.- To przyprawa Smoggersów. Może się przydać. Badałam ją w analizatorze. Jest czysta i gęsta jak ja pierdole. Jeśli wrzucisz ją do systemów wentylacyjnych… Nie narzucam planu… ale jeśli rozprowadzisz to po bazie, goście będą widzieli przyszłość, spotkają się z zapomnianym Cthulhu z czarnej dziury, lub zrozumieją co robili w życiu źle. Jednym słowem będą wyłączeni.

Rot podeszła do Allcaxa i go przytuliła.

-Powodzenia przystojniaku.- rzekła, ścisnęła go i pocałowała w policzek.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 14-09-2022 o 17:55.
Pinn jest offline  
Stary 15-09-2022, 22:08   #155
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-To wygląda na placówkę naukową jakiejś zapomnianej korporacji, jeszcze sprzed Wojen Klonów.- rzuciła rzeczowo Healstrom.

-Cokolwiek to było jest teraz bazą wypadową banitów. Musimy być ostrożne. Widzisz ten stojący radar i działka przeciwlotnicze? Mogliśmy pod nie trafić… Lądujemy załogo.

Lyn aż poczuła zimne ciarki na plecach. Bycie rozstrzelanym przez takie działa nie było czymś czego chciałoby się doświadczyć i hakerka uświadomiła sobie, że ta podróż w to miejsce, bez dobrze opłaconego z góry zlecenia, było w top trzy najdurniejszych rzeczy jakie w życiu zrobiła. Z każdą kolejną chwilą jaką spędzali na tej zabitej dechami planecie, Indygo robiła się coraz bardziej ponura.

I nic w tym nie było dziwnego. Cokolwiek co można było nazwać technologią pamiętało czasy pierwszych osadników. Piraci jak to motłoch z jakiego się składał, przywykł do prowizorki i albo łatali sprzęt "byle był" albo po prostu kąpali się w kałużach.
- Prymitywy .... - fuknęła Lyn oglądając zabudowania przez iluminator. Była pewna, że jej noga, z jej własnej i nieprzymuszonej woli, nigdy nie stanie na Dathomir. Inna sprawa, że za samymi piratami Lyn też nie przepadała. Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie jak bardzo Grace musiała niecierpieć swojego poprzedniego życia, że zdecydowała się tu stacjonować, byle być poza zasięgiem swojego ojczulka i exmęża.

-Nasz weteran dostał honoru do głowy... - słowa Lydy wyrwały hakerkę z ponurych rozmyślań.

- Jego wola - skrzywiła się Healstrom. Dla niej temat zlecenia był zamknięty. Gdy zleceniodawca z jakiegokolwiek powodu jest niewypłacalny to zlecenie było nieważne. Dobrze że mieli fart i po drodze zaroblili więcej niż było w kontrakcie. - Kto by pomyślał że podzielimy wszystko na trzy... - szkoda jej było że Tiamat straciła życie przez to zlecenie, a i nie zależało jej na działce Edge'a, ale skoro już staruszek miał życzenie śmierci, to faktycznie lepiej było, żeby forsa nie przepadła - była daleka od rzucenia się za Allcaxem w wir waleczny. Na pewno nie w tak prymitywnym świecie i na pewno nie bez celu. Może dobrze że najemnik był taki skryty i wycofany, nie było okazji się z nim zaprzyjaźnić i dzięki temu podjecie jedynej logicznej decyzji przychodziło Lyn dość łatwo.

Lyda poszła przodem. Indygo początkowo nie zamierzała żegnać się z Egdem, zostać tam gdzie siedziała na fotelu drugiego pilota, ale tak jakoś uznała, że jednak wypadało pójść na trap i chociaż mu pomachać.
Ociągając się wstała i ruszyła w kierunku śluzy.
Po drodze minęła Emreia, który jak to droid, kiedy nie było potrzeby działania stał pod ścianą i się kurzył.
- A ty nie idziesz z Allcaxem? - zapytała.
Emrei skierował na nią głowę i popatrzył z góry czerwonymi optykami.
- Organik Allcax zachowuje się nielogicznie. Szansa na powodzenie na poziomie błędu statystycznego - odpowiedział beznamiętnym tonem. - Potrzebuję ulepszeń nim przystąpię do nowego zlecenia.
- I właśnie dlatego was wolę od ... organików - zaśmiała się lekko hakerka. - Można zawsze liczyć na trzeźwość waszego osądu - dodała i ruszyła dalej.

Trafiła akurat na moment gdy Lyda rzuciła się Edge'owi na szyję i go pocałowała.
- Łał, chwilę mnie nie było i już tu jakiś romans się rozwinął? - zażartowała sobie Lyn. Stanęła u szczytu trapu, łapiąc się pod boki. - Sorry Edge, ale ja akurat jestem po stronie tej całej Szkarłatnej Wiedźmy, więc mogę ci tylko pożyczyć powodzenia. I nie wysłać ten informacji co miałam wysłać Wiedźmie o planach jej tatulka - hakerka rozłożyła bezradnie ręce. - Gdyby jednak ci się udało wyjść z tego z życiem... To odszukaj nas. Jakieś pół roku przetrzymamy twoją forsę - zaproponowała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-09-2022, 09:51   #156
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Jesteś już pewny, uparty staruszku, prawda? Pozostaje mi życzyć Ci powodzenia. Dobrze się z tobą pracowało. Kto wie, może ścieżki magii, Mocy lub fartu spotkają nas znowu na drodze.

Edge uśmiechnął się tylko krzywo, słysząc te słowa. Nim zdążył odpowiedzieć, Lyda ("Łap, Edge") rzuciła w jego stronę niewielki pojemnik. Wciąż nie najgorszy refleks pozwolił mu zręcznie złapać podarunek.

- To przyprawa Smoggersów. Może się przydać. Badałam ją w analizatorze. Jest czysta i gęsta jak ja pierdole - oznajmiła rudowłosa.

- Dzięki, ale wolę raczej coś mocnego do picia.

- Jeśli wrzucisz ją do systemów wentylacyjnych… Nie narzucam planu… ale jeśli rozprowadzisz to po bazie, goście będą widzieli przyszłość, spotkają się z zapomnianym Cthulhu z czarnej dziury, lub zrozumieją co robili w życiu źle. Jednym słowem będą wyłączeni.

I wtedy kapitan zrobiła coś, czego Allcax się nie spodziewał... Przytuliła go i delikatnie pocałowała w policzek.

- Powodzenia, przystojniaku.

W tym momencie pojawiła się Lyn, która nie przepuściła okazji do żartu, ale Edge nie odniósł się do niego, próbując jednocześnie ukryć zdziwienie działaniami Lydy. Schował otrzymane od niej pudełko w wewnętrznej kieszeni płaszcza.

- Sorry Edge, ale ja akurat jestem po stronie tej całej Szkarłatnej Wiedźmy - oznajmiła niebieskowłosa - więc mogę ci tylko pożyczyć powodzenia. I nie wysłać ten informacji co miałam wysłać Wiedźmie o planach jej tatulka. Gdyby jednak ci się udało wyjść z tego z życiem... To odszukaj nas. Jakieś pół roku przetrzymamy twoją forsę.

Eks-wojskowy znów uśmiechnął się krzywo.

- Forsa jest wasza, możecie z nią robić, co chcecie - odpowiedział swym zwyczajnym, ponurym tonem, choć może przebrzmiewała w nim jakaś nutka ciepła. - Nie słyszałyście o tym miejscu? Mężczyźni stąd nie wracają.

Tak było podobno za czasów Starej Republiki. Planetą rządziły kobiety, które nie przepadały za rodzajem męskim. Sprowadziły go do statusu niewolników, a wszyscy piloci, którzy tu lądowali, kończyli zakuci w łańcuchy. I to w najlepszym razie. Co prawda wiedźmy Dathomiry należały już do przeszłości, ale taka legenda nie umiera łatwo.

Edge podniósł prawą rękę, kiwnął lekko głową obu byłym już towarzyszkom i ruszył w dół rampy. I to było na tyle. Nie odwracał się za siebie, nie spoglądał już na Kicię, gdy ta odlatywała, zapewne nie bez żalu, żegnając się z tym ponurym miejscem. On zaś zmierzał ku własnemu celowi. Po raz pierwszy od dawna cieszył się z podjętej przez siebie decyzji.

Nie wziął prowiantu na drogę. Nie będzie mu potrzebny. Jedyna "spożywka", jaką miał, znajdowała się w pudełeczku, które spoczywało w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza, ale nie zamierzał się tym posilać. Podróż w jedną stronę...

"Była umowa. Mój udział, w zamian za transport. A ja zawsze dotrzymuję umów." powiedział niedawno rudowłosej kapitan.

Zawsze dotrzymuję umów...

Pamiętał jedno z pierwszych zadań, jakich się podjął w fachu łowcy nagród. Wraz z jednym Twi'lekiem i Rodianinem, ich imiona wypadły mu już z pamięci, miał dorwać jakiegoś pilota, który wisiał miejscowemu watażce sporo kredytów. Polowanie trwało długo, a delikwent, wraz z załogą, zaszył się na pustyni Tatooine. Pewnej nocy podsłuchał swoich wspólników, którzy dywagowali nad tym, że nie warto dzielić łupu na trzech. Lepszy jest podział na dwóch. Edge był jednak szybszy. W trakcie strzelaniny z załogą poszukiwanego, zastrzelił Rodianina, mówiąc potem, że gość zginął w walce, a po schwytaniu uciekiniera, wbił w plecy Twi'leka wibronóż. Nagrodę odebrał sam.

Zawsze dotrzymuję umów...

Innym razem ochraniał konwój na pogrążonej wojną domową planecie. Wybrał pracę dla rządu, bo ten mógł więcej zapłacić. Drogocenny transport, z niewyjaśnionych przyczyn, miał iść drogą lądową i oczywistym było, że rebelianci zechcą go przejąć. Do zadania zostało zatrudnionych piętnastu łowców nagród, przeżył tylko Edge. W trakcie walki okazało się, że była to podpucha. Myśliwce rządowe szybko rozprawiły się z atakującymi transport partyzantami, zwabionymi perspektywą łatwego łupu. Allcax wypchnął "przypadkiem" dwie skrzynki z kosztownościami z pędzącego pojazdu. Po zainkasowaniu wypłaty, wrócił po nie i spieniężył z dużym zyskiem.

Zawsze dotrzymuję umów...

Innym razem był członkiem grupy, która miała napaść na transport niewolników, by uwolnić syna pewnego gangstera. Okazało się jednak, że nie był to transport niewolników konkurencyjnego kartelu, jak im to przedstawiono, a transport więzienny Nowej Republiki. Wszyscy łowcy zostali zidentyfikowani na zdjęciach. Edge nie mógł szukać pracy przez kolejny rok. Synalek, zgodnie z umową, wrócił do tatusia. Ale tatuś długo się nim nie nacieszył. Tydzień później ktoś go sprzątnął celnym snajperskim strzałem.

Zawsze dotrzymuję umów... O ile druga strona dotrzymuje ich wobec mnie.

Droga nie dłużyła się. Już wkrótce na horyzoncie dojrzał bazę piratów. Nadal szedł po otwartej przestrzeni. Nie próbował się kryć między skałami, nie czekał na nastanie zmierzchu. Musiał mieć pewność, że nawet największy idiota nie będzie miał wątpliwości, że nie próbuje się do nich zakraść. Szedł powoli, a ręce trzymał z dala od ciała. Blastery w swoich kaburach skryte były pod płaszczem, co utrudniało do nich dostęp, a karabin przewiesił przez ramię i głowę, co też powodowało, że jego dobycie wiązało się z dłuższą chwilą.

Tak jak się spodziewał, jego obecność nie pozostała niezauważona. Naprzeciw wyszło dwóch Zabraków. Jeden o żółtej karnacji, drugi czerwonej, ale obaj byli tak pokryci tatuażami, że wydawało się, iż skóra obu jest czarna, a tylko miejscami pokropiono ich żółtą lub czerwoną farbą.

Edge wzniósł obie ręce do góry, na znak, że nie zamierza strzelać. Pozwolili mu podejść bliżej, po czym w jakimś dziwnym języku spytali o coś, zapewne kim jest. Allcax odparł w galaktycznym wspólnym:

- Przyszedłem spotkać się z waszą szefową.

Nie wiedzieć czemu, w głowie zabrzmiało mu jedno z ostatnich zdań, jakie usłyszał od Lyn: "Sorry Edge, ale ja akurat jestem po stronie tej całej Szkarłatnej Wiedźmy".

"Ja też, smarku" odpowiedział jej w myślach, uśmiechając się lekko.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 17-09-2022, 14:53   #157
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Trap zamknął się z cichym zgrzytem. Kobiety zauważyły, że stojący przy wejściu Emrei salutuje potężnym mechanicznym ramieniem a potem kieruje się do mesy. Dziewczyny zrobiły to samo, Lyda wzięła napój energetyczny z małej lodówki i rzuciła go równie zużytej przyjaciółce. Po chwili rozbrzmiała lekka, rytmiczna muzyka elektroniczna z rozciągniętą perkusją w metrum 4/4.

-Nie lecimy?- rzuciła Lyn.

Kapitan parsnęła, jakby hakerka powiedziała oczywistą głupotę, popijając łyk energetyka.

-Reaktor musi się schłodzić po niedawnym locie w nadświetnej. Przynajmniej dziesięć, piętnaście minut. Nasz Egde będzie pewnie już martwy…

-Sam wybrał sobie ten los. Nie rozumiem jego decyzji.

Lyda wyjęła papierosa, odkrywając, że kończy jej się paczka i rozpaliła go od
łaty termicznej. Mały pomarańczowy punkt zaświecił w ciemnej głównej przestrzeni Kici.

-To stara szkoła, za stara. Oni tak mają, znałam takich… No przynajmniej niektórzy. Allcax do nich należy.



***


Wiatr zaczął mocno, przeciągle wiać jak bicz Zabrackich bógów. Weteran szedł na widoku. Jako neutralny gość, posłaniec nie musiał się skradać, dokonywać inflirtacji, wrzucać przyprawy do wentylacji, zabijać nieświadomych wrógów. Ciężkie wojskowe buty, skrzeczały pod pomarańczowo-czerwonym piaskiem. Mijał skały i bulwiaste drzewa z pnączami zbliżając się do bazy, wiatr rozwiewał jego krótkie włosy z zakolami. Zobaczył starą windę towarową. Nie trzymał dłoni przy broni.

Wyczuł instynktownie obecność. Za plecami. Odwrócił się trzymając ręce w górze. Zobaczył pokrytych czarnym tuszem Zabraków. Jeden miał żółtą skórę, drugi czerwoną, jednak byli tak mocno, plemiennie wytatuowani, że zdało się kolor skóry był dodatkiem do wojowniczej czerni.

Powiedzieli coś w dziwnym dialekcie. Trzymali łuki kompozytowe z naciągniętymi strzałami. Rzucili coś brutalnie, wściekle z nutą ksenofobii. Egde odpowiedział w basicu.


- Przyszedłem spotkać się z waszą szefową.

Żółty Zabrak zeskoczył z pułki skalnej. Nachylił się nad nim, wąchając go i szczerząc zęby przy twarzy Allcaxa. Zaśmiali się.

-Do szefowowej? Śmieszny człek, śmieszny człowieczek. Ląduje na Dathomirze… Czego on szuka? Szefowowej?

-Tak. Mam dla niej wiadomość. Jesteście zagrożeni.

-Zagrożeni?- odparł czerwony, wydawał się rozsądniejszy i mówił płynniej w ogólnym.

-Tak Nowy Porządek mógł was wytropić.

-Łowca Nagród. Poznaję takich. My ucinamy takim genitalia… i karmimy nimi nasze psy burzowe.- Allcax na te słowa mimowolnie poczuł uścisk zimna. Wiedział, że to prawda. Vintorri wybrała sobie miłych towarzyszy.

-Za mną łowczy psie. Za mną. Oddaj broń Łowiecki Psie. Oddaj i windą. Do Szkarłatnej Panii. Ona zdecyduje co z tobą zrobić.

Weteran westchnął. Nie spodziewał się, innego przebiegu sytuacji. Skoro nie przebili go strzałą ani na razie, przynajmniej posiadał genitalia plan przebiegał optymalnie. Żółty zaśmiał się ochryple, złowieszczo, pierwotnie. Rozbroili go. Stracił IB-94, granaty i karabin. Żółty przyjrzał się broni i zrobił młynek pistoletem. Wycelował w niebo i wystrzelił. Czerwona wiązka poleciała w czerwone niebo.


***




Po wyjściu z zbudowanego w klif kompleksu, wyszli z bunkra na płaskowyż. Egde zauważył, że flota posiada siedem M-wingów, a na wysokości wiatr wiał jeszcze mocniej. Niebo przybrało czarno-czerwone złowieszcze chmury, a z daleka błyskało się, za chwilę miała rozpętać się burza. Poruszenie wiatru było tak duże, że mężczyzna musiał wysilać się idąc, trzymając prochowiec rękami. Za to Zabracy szli pewnie, mężnie przyzwyczajeni do warunków, swoimi atletycznymi ciałami bez odzienia torsu. Gromada zwiększyła się, z budynków mieszkalnych, w starym fatalnym stanie, z smugami rdzy i wyblakłą farbą wychodzili kolejni piraci. Niektórzy mieli łuki, inni karabiny. Zmierzali do głównego budynku zapomnianej placówki. Wyglądał na centrum dowodzenia z dużym satelitą na dachu i pomniejszymi antenami. Twardy beton był miłą odmianą po sunięciu po niepewnych piaskach, które powiewały z plateu wpadając w oczy. Łowca musiał osłaniać oczy ręką.

Stanęli przed drzwiami. Egde zauważył trzy stanowiska plot. i kolejne dwa M-wingi z demobilu. Weszli do sieni, przez grube wrota. W środku było cieplej , ogrzewanie robiło swoje. Z oddali zagrzmiało. Wnętrze było zrujnowane, pamiętało korporacyjne czasy Starej Republiki.

-Za mną friingo.- rzucił czerwono-skóry.

Weszli po bocznych schodach klatką na trzeci poziom budynku dowodzenia. Przeszli kilka zaniedbanych pomieszczeń wypełnionych łupami i luźno porzuconą bronią, mijając kilku piratów, którzy rzucali Egde’owi złowieszcze spojrzenia pełne fobii, ale bez zaniepokojenia. W końcu stanęli przez pomieszczeniem, które rozmazanym napisem wskazywało na ‘’Salę Rekreacyjną’’.

-Bez sztuczek, bo zabijemy friingo.

Wepchnęli go do środka i rozstawili. Wnętrze było jasne, ze świeżo zamontowanym oświetleniem. Wśród przemeblowanych foteli, telewizora w którym leciała bajka i wielu zabawek, plastikowych modeli myśliwców, których była cała kolekcja bawił się góra siedmioletni chłopiec w luźnej szacie, z kręconymi czarnymi włosami o śniadej skórze. Spojrzał na gościa z ciekawością i wyczekiwaniem. Weteran zrozumiał, że plotki o potomku Khalido była prawdziwe. Po chwili zaskoczony malcem zauważył samą Vintorii. Po tylu tygodniach poszukiwań i wyobrażeniu z hologramu, żywa wydawała się nierealna. Nie patrzyła na niego, była pewna siebie, zamiast tego obserwowała syna. Wydawała się zahartowana. Długie, ciemne włosy miała zaczesane do tyłu i całkowicie ścięte po bokach. Miała na sobie obcisły kombinezon z carbonetu w kolorze karmazynu, odsłaniający smukłe, umięśnione ciało. Allcax poczuł lekkie pożądanie, duże podkreślone piersi oddychały spokojnie.

-Łowca nagród.- powiedziała, a Egde nie wiedział czy to pytanie czy stwierdzenie.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 17-09-2022 o 14:57.
Pinn jest offline  
Stary 22-09-2022, 10:36   #158
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Przynajmniej Edge będzie miał czas się rozmyślić - westchnęła Lyn.

Hakerka choć wiedziała, że Lyda ma rację i schłodzenie napędu jest konieczne to nie była zadowolona, że muszą poczekać nim opuszczą planetę. Siedziała niecierpliwie wyczekując, aż na podglądzie systemów statku, które wyświetliła sobie na holoprojekcji, zakończy się odliczanie.

- Mam nadzieję, że zdążymy zanim Allcax zrobi zamieszanie i wszyscy uznają, że jesteśmy z nim i nam również należy się wpierdziel - sarknęła spoglądając przez iluminator, na ten nieciekawy dla niej widok upadłej placówki badawczej. - Dobrze, że jest z nami Emrai.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-09-2022, 08:14   #159
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Rozmowa z "odźwiernymi" układała się lepiej niż Edge przypuszczał. Zakładał większą nieufność i zlekceważenie jego słów, być może zagrożenie śmiercią, albo nawet fizyczne zranienie. Widać jednak Vintorii trzymała ich mocno za pysk, bo choć po piratach można było się spodziewać różnego rodzaju niesubordynacji, do niczego takiego nie doszło. Ograniczyli się tylko do grożenia okaleczeniem:

- Łowca Nagród. Poznaję takich. My ucinamy takim genitalia… i karmimy nimi nasze psy burzowe.

Allcax nie wiedział czym są rzeczone psy burzowe, ale choćby nawet były nieszkodliwymi różowymi kwiatkami, niezbyt podobała mu się wizja, by części jego ciała stały się nawozem dla nich. Próbował nie dać po sobie znać, że groźba wywarła jakikolwiek efekt.

- Z tym zawsze zdążycie - powiedział spokojnie.

- Za mną łowczy psie. Za mną. Oddaj broń Łowiecki Psie. Oddaj i windą. Do Szkarłatnej Panii. Ona zdecyduje co z tobą zrobić.

Edge powoli zdjął z ramion karabin, odpiął granaty i oddał blastery. Choć w przypadku tych ostatnich nie potrafił się powstrzymać i wykonał kilka efektownych młynków, co spowodowało, że obaj strażnicy napięli cięciwy swoich łuków i wymierzyli w eks-wojskowego. Ten jednak podał im obie sztuki broni, trzymając je za lufy.

Najwyraźniej popis wywarł na nich jakieś wrażenie, gdyż po chwili ten czerwony zakręcił prostego młynka i strzelił w powietrze.

"Uznają to już za swoją własność" zauważył Allcax.

* * * * *

- Za mną friingo.

Łowca nie wiedział czym jest friingo. Podejrzewał, że to jakaś obelga. Trudno było przypuszczać, by nagle zaczęli zwracać się do niego "szacowny gościu".

Edge mógł podziwiać zgromadzone przez piratów siły. Eskadra myśliwców, podstawowa broń przeciwlotnicza, najróżniejsza broń ręczna. Na kimś, kto widział możliwości Floty Imperialnej u jej szczytu, nie robiło to większego wrażenia, prędzej budziło lekki uśmieszek z politowania. Jednakże Allcax wiedział, że w odróżnieniu od zawodowego wojska, ci tutaj zaczynali od zera i nie mieli zaplecza gospodarczego, więc stworzenie nawet tak skromnych sił wzbudzało w byłym żołnierzu coś w rodzaju podziwu.

Do eks-wojskowego dotarło coś jeszcze. Nie zawiązali mu oczu. Nikt nie przejmował się, że może poznać rozkład pomieszczeń w ich bazie, albo dowiedzieć się jakimi siłami dysponują. Żaden z Zabraków nie przypuszczał by Edge mógł opuścić placówkę żywy.

- Bez sztuczek, bo zabijemy friingo.

Ewidentnie bardzo lubią to słowo.

Wreszcie dotarli do czegoś w rodzaju świetlicy. Allcaxowi to miejsce zupełnie nie pasowało do masy uzbrojenia, którą przed chwilą obserwował. Ale w końcu był w siedlisku piratów, a nie imperialnej bazie.

Chwilę poświęcił na obserwacji młodego chłopaka, który odwdzięczył mu się tym samym. Potem przeniósł wzrok na jego matkę, która, musiał to przyznać, prezentowała się wyjątkowo... korzystnie. I to nie tylko w kontekście jej urody, która uderzyła w starego wojaka. Roztaczała wokół siebie jakąś aurę, którą Edge wyczuwał dotąd tylko u niektórych wyższych imperialnych oficerów. Nawet, gdyby nie mieli dystynkcji na mundurach i tak można było poznać, że oni tu dowodzą. Z dziewczyną było tak samo. Nie wyglądała zresztą na dowódcę bandy piratów. Stać ją było na więcej, znacznie więcej...

- Łowca nagród - powiedziała.

- Nie mylisz się - odpowiedział pewnym głosem. - Za twoją głowę wyznaczono nagrodę - dodał, obserwując reakcję jej oraz jej otoczenia. - Trochę się nabiegałem, nim poznałem twoją lokalizację. Swoją drogą, Horus - niezły palant.

Nie doczekawszy się odpowiedzi na to stwierdzenie, kontynuował.

- Jesteś w poważnym niebezpieczeństwie - oznajmił, po czym opowiedział jej wszystko od początku. Pominął tylko udział Lydy, Lyn i Emreia w przedsięwzięciu.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 27-09-2022, 12:28   #160
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Mały chłopiec trzymał model X-Winga, który w jego wyobraźni uciekał przed Imperialnymi TIE wydając przy tym odgłosy laserów. Grace wstała i pozwoliła Allcaxowi mówić. Przy jej pasie spoczywał super nowoczesny blaster najnowszej generacji a z drugiej strony szerokich ud, maczeta, którą pewnie samą, z łatwością wypatroszyła, by weterana. Jej nano-węglowy strój wydawał się również bardzo porządny, nie krępujący ruchów, ale dający pancerz.

Słowa wypływały z ust Egde’a jak z karabinu maszynowego. Wspomniał o Horusie, co wywołało niesmak na twarzy Vintorii a potem przeszedł do Khalido i tego, że może być śledzona przez Pierwszy Porządek. Ta nie spuszczała go z oczu, ale widać było, że nie widzi żadnego realnego zagrożenia w starszym mężczyźnie.

-To co mówisz… Nie rozumiem Twoich motywów. Przyszedłeś tu w jamę sarlaka, jak jakiś szaleniec. Śledziłeś mnie od kradzieży beskaru, po Corellię, znalazłeś tego patałacha Horusa… a teraz przychodzisz mnie ostrzec. Głupiec z Ciebie Panie Allcax.

Jej ręka usiadła na rękojeści maczety a sylwetka napięła się, błyskawicznie skoczyła do przodu, prędka jak fotony z działka akceleratorowego. Po chwili ostrze, było już przy gardle weterana. Zmysły mężczyzny, tylko pomyślały, że Vintorii musi mieć mnóstwo cybernetycznych dopalaczy bojowych. Poczuł chłód na krtanii zamknął oczy. Kiedy je otworzył nie było żadnej maczety. Grace stała przy nim i uśmiechała się pomalowanymi na ciemny karmin ustami.

-Nie przy dziecku Allcax. Nie przy Hugo.

Po chwili przyleciał mały latający droid opiekuńczy i zatrzymał się przy Hugo Vintorri, a może raczej Hugo Khalido.

-U4 opiekuj się Hugo do mojego przyjścia, Hugo mama ma ważne sprawy. Pójdzie z Panem a ty baw się z Jizzem.

-Dobrze mamo, Jizz opowiesz mi bajkę?

Droid zapikał i zrobił okrążenie wokół chłopca zaczynając coś mówić. Egde tego nie usłyszał, dłoń brutalnie wypchnęła go ze świetlicy. Stali znów na tym samym piętrze, gdzie go prowadzono. Vintorii była niebezpiecznie blisko, najemnik czuł jej oddech, jednak po chwili oddaliła się.

-Nie wiem czemu Ci wierzę, ale chyba przez Twój idealizm i durność. To samobójstwo czynione przez Ciebie, działa na Twoją korzyść. Nie widzę innych motywów. Poza tym, że mogłeś przyprowadzić tu mego ojca i robisz za tandetny zwiad…

Nagle światła w górnych narożnikach placówki, ustawione u góry wąskie, regularne prostopadłościany zmieniły kolor na czerwony. Grace oddaliła się od Allcaxa przyciskając palec do włożonego w ucho komu. Egde intyicyjnie wiedział co musiało się stać. Nie mógł uwierzyć Porządek ich znalazł, był tego pewien. Zrobiło mu się chłodno, adrenaliny zaszarżowała jak rowścieczone bagnorogi, płynny chrom sprawił, że jego podstarzałe ciało znów stało się dwudziestolatkiem, krzycząc o ratowanie życia. Grace nieco się oddaliła i była przerażona rozmawiając pośpiesznie przez komunikator. Schody na dół były wprost po prawicy Allcaxa… podobnie jak obluzowana stara gaśnica… która mogła posłużyć jako broń. Jeśli to Pierwszy Porządek ich znalazł- Vintorii weźmie go za szpiega i zaszlachtuje.

***

-Lyn, Lyn, Lyn! Myślisz, że Allcax jest już trupem? No, bo wpakował się prosto w sidła. Dla zleceniodawcy z którym straciliśmy kontakt.- mówiła Lyda na mostku kapitańskim i postukała w czerwony ekran, oświetlona jego blaskiem.- Temperatura reaktora spada jak ta lala, za chwilę będziemy mogli wystartować. Lyn, gdzie do diabła jesteś?

Wtedy kapitan spojrzała na okrągły wyświetlacz radaru. Przeklęła po Twi’Lekańsku. Potem spojrzała w niebo, na tyle na ile pozwalał iluminator. Nad czerwonymi chmurami, blisko na orbicie, nawet z ziemi było widać podobny do sztychu noża potężny kształt. Nie ulegało wątpliwością- to był niszczyciel, flagowiec Pierwszego Porządku. Lydzie zrobiło się mdło, była jeszcze wczorajsza i pomimo tabletek na kaca, nie wróciła do siebie.

-Blast! Blast… znaleźli ją. Znaleźli Nas. Lyn!

 
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172