Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2022, 15:28   #3
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację






ŁOWY NA ŁOWCÓW


Mara i Gurkhan biegli w niesłabnącym tempie. Udało im się wywabić Wynaturzenie na ogołoconą z życia równinę popiołów - fragment terenu, pod który tydzień wcześniej podłożyli ogień w zamiarze wyjałowienia skażonej plagą ziemi.

Migrant nie potrafił w żaden sposób wezwać pomocy pod postacią jego rojów.

Para łowców parła przed siebie śladem plam fosforyzującej posoki, pozostawionych w kruchym torfie przez rannego potwora umykającego ku zagajnikowi powykrzywianych jodeł. Pułapka zaczynała się domykać.

Dostrzegli swoją zdobycz za pasem spopielonej trawy. Wynaturzenie opierało się o skarłowaciałe drzewo, spazmatycznie próbując oddychać płucami przebitymi myśliwską strzałą. Strugi połyskliwej pomarańczowej cieczy ściekały po cielsku stwora obracając w niwecz jego naturalne zdolności kamuflażu. Potwór wydał z siebie parsknięcie wyczuwając obecność prześladowców, ale wciąż nie potrafił ich zlokalizować, chociaż zbliżali się coraz bardziej podchodząc biokineta z dwóch przeciwnych stron.

Gurkhan zagwizdał na palcach imitując zaśpiew słonki i potęgując tym dźwiękiem konsternację stwora. Mara usłyszała umówiony wcześniej dźwięk, wychyliła się zza pnia nadgryzionego ogniem drzewa z napiętym łukiem, zwolniła cięciwę. Jej strzała syknęła w powietrzu wnikając w gardziel Migranta. Wynaturzenie zaczęło się miotać wokół siebie niczym pogrążone w amoku zwierzę łamiąc nadpalone konary drzew, wyrzucając w powietrze chmury popiołu i sycząc na podobieństwo pełnego gniazda rozdrażnionych grzechotników.

Gurkhan w mig to wykorzystał. Wystrzelił ku ofierze wielkimi susami mierząc ostrzem włóczni w bok, którego nie porastał w całości kościany pancerz. Wykręcając ciało w szaleńczym uniku uszedł cało przed wymierzonym na oślep ciosem potwora i wbił odlany z żelaza grot pomiędzy żebra bestii. Wynaturzenie wydało z siebie ogłuszający ryk, pochwyciło drzewce włóczni w zamiarze połamania broni siłą nadludzko mocarnych członków. Gurkhan nie odstąpił, naparł na włócznię z całej siły wpychając ją coraz głębiej w cielsko potwora, dopóki szpic ostrza nie przeszył bijącego pod żebrami serca.

Biokinet zwalił się z bulgoczącym wizgiem na spopieloną ziemię.

- Gurkhan! Tam! - krzyknęła nadbiegająca Mara.

Skolopendra długości męskiego ramienia wychynęła spod warstwy popiołu, uniosła w górę opancerzony odwłok chcąc wbić ociekające jadem żuwaczki w stopę myśliwego. Gurkhan schylił się błyskawicznie, pochwycił insekta za wyrastające z głowy czujki. Drapieżca zaczął się natychmiast zwijać w pokrytą płytkami naturalnego pancerza kulę, ale łowca był szybszy. Jednym cięciem krzemiennego noża odciął głowę skolopendry i cisnął wciąż poruszające wściekle żuwaczkami trofeum daleko w pole spalonej trawy. Bezgłowy tułów upadł na ziemię wijąc się w chaotycznych pośmiertnych skurczach.

Gurkhan przydeptał odwłok stopą, rozpruł go nożem od strony podbrzusza i zaczął wyrywać gołymi palcami kawałki krwawiącego mięsa wpychając je pośpiesznie w usta. Potem wyciągnął dzierżącą wielki kęs rękę w stronę Mary, która w międzyczasie skruszyła żebra Wynaturzenia i zanurzyła dłonie w jego wnętrznościach szukając tam czegoś pośpiesznie.

- Jedz!

- Nie teraz! - sarknęła łapiąc płytkimi oddechami powietrze - Mamy bardzo mało czasu. Czuję jak jego esencja słabnie.

Gurkhan sapnął w wyrazie aprobaty, zawinął wyrwany z odwłoku skolopendry kawał mięsa w wyprawioną skórę i wcisnął go za pas, a potem pochylił się nad Marą śledząc wzrokiem jej rozrywające trzewia potwora ręce.

- Co mamy? - zapytał wibrującym ciekawością głosem.

- Niewiele. To było młode. Gruczoł jeszcze się nie rozwinął.

- Sprawdźmy kości - zasugerował Gurkhan, ale Mara natychmiast potrząsnęła przecząco głową.

- Jeszcze kruche, nie przerobisz. Ale pod szczęką ma jadowe torbiele.

- Wyrwij je i uciekajmy - rzucił tonem ponaglenia myśliwy, przechylając się ponad zezwłokiem w próbie wyciągnięcia z niego wbitych w cielsko strzał.

Ledwie zaczął, znieruchomiał z wyrazem zaskoczenia na twarzy.

- Czujesz ten zapach? - zapytał, a zaskoczenie na jego twarzy przeszło w maskę panicznego lęku.

Mara uniosła głowę i pociągnęła nosem, a jej oczy rozszerzyły się raptownie błyszcząc iskrami szoku. Gdzieś w oddali trzasnęło pękającymi korzeniami obalane z impetem drzewo. Grunt zaczął dygotać coraz silniej i z ust łowczyni popłynął jęk nieudawanej trwogi.

Coś zbliżało się z ogromną szybkością do jodłowego zagajnika. Coś monstrualnego.

- Rezydent!

Powyższe opowiadanie pochodzi ze strony wydawcy Degenesis, z sekcji Explore. Dla zaciekawionych tematyką organicznych komponentów Wynaturzeń, w dodatku “Artifacts” na stronach 111-127 znajduje się obszerna lista organów wewnętrznych tych stworzeń mających wiele praktycznych zastosowań dla myśliwych (choć oczywiście Szpitalnicy kategorycznie takie praktyki potępiają).


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem