Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2022, 15:58   #115
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Początkowo zaskoczeni nagłym nadejściem sierżanta Rezysty, obaj kierowcy odprężyli się nieznacznie, gdy czarnoskóry olbrzym wręczył im w zaskakującym geście życzliwości wyniesione z pałacu łakocie. Obaj mieli na rękawach pojedyncze paski szeregowych fauconi, ale już sama znajomość obsługi quadów czyniła z nich w pewnym stopniu specjalistów; na dodatek zaś prestiżu przydawała im służba w formacji odpowiadając za utrzymywanie strategicznie ważnej łączności radiowej z miastami Afryki oraz południowym wybrzeżem Franki. Kiedy zatem sierżant Renton - człowiek z racji swojego wyglądu i pochodzenia powszechnie znany w kręgu militarnym Bordenoir - podszedł do nich nawiązując półformalną rozmowę, lody szybko zostały przełamane,

- My niewiele wiemy, sierżancie - wzruszył ramionami jeden z kierowców - Zbyt niska ranga. Przyszedł komunikat, który trzeba było od razu dostarczyć do regenta.

- Pułkownik Lambert przyjechał z wami? - zapytał pozornie od niechcenia Mathieu, składając ręce za plecami i przywołując na swe oblicze wyraz ojcowskiej życzliwości - Minąłem go na korytarzu wychodząc z pałacu.

Fauconi wymienili szybkie spojrzenia, jakby próbując w niemy sposób ustalić, na jak wiele mogą sobie pozwolić ujawniając zastrzeżone informacje.

- Ja przywiozłem pułkownika Lamberta, sierżancie - powiedział w końcu jeden z mężczyzn - A Rollo transkrypcję z wieży łączności.

- Więc jak to z nami będzie, chłopcy? - powtórzył zadane wcześniej pytanie Renton - Miasto jest bezpieczne? Przekaz przyszedł skąd, z Afryki? Z morza? Czy może z Tulonu?

Pochłaniający łapczywie słodycze fauconi znowu ukradkiem na siebie spojrzeli, lecz co im mogło się wydawać dyskretne, w oczach obytego z ludzką naturą sierżanta było oczywistym faktem: obydwaj wiedzieli więcej niż gotowi byli powiedzieć komuś nie należącemu do klanu.

- Podobno z morza, sierżancie - wyjawił Rollo oblizując pośpiesznie palce - I nic więcej nie wiemy, dostaliśmy rozkaz od dowódcy zmiany. I dziękujemy za poczęstunek, sierżancie, ale musimy już wracać do wozów. Jak ktoś zauważy, że gadamy z wami, mogą być kłopoty. Znacie regulaminy lepiej od nas.





Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Kapitan Demarque nie miał najmniejszego powodu do zadowolenia, kiedy odprawiwszy ku quadom sierżanta odwrócił się w stronę Anji Durmont i ujrzał ją ujmowaną pod ramię przez rosłego Polanina. Na twarzy Sangliera pojawił się wyraz przelotnego poruszenia, po prawdzie dość umiejętnie ukryty pod przywołaną naprędce maską kamiennego opanowania.

Bezbłędnie wyczuwając emocje Sanga Anja mogła sobie doskonale wyobrazić targające nim gniewne oburzenie widokiem szlachetnej krwi pozwalającej sobie na tak daleką poufałość z cudzoziemcem pośledniego sortu. Przez ułamek chwili dostrzegła w oczach kapitana błysk, który równie dobrze mógł się zaiskrzyć w wiecznie surowych i niezadowolonych oczach jej ojca, ale będąc równą statusem rozgniewanemu Sangowi, stojąc na pałacowym placu nie musiała się obawiać ciętych słów otwartego potępienia.

- Tam jest taras widokowy - powiedział Demarque cedząc słowa przez zęby z udawaną uprzejmością, w której fałszywe tony tarły o siebie niczym młyńskie żarna - Skoro już trafia się taka okazja, zapraszam na karafkę grzanego wina, również pana, panie Wanadu. Panorama portu potrafi zachwycić w pogodne wieczory.

I jak się chwilę później okazało, dowódca placówki Rezysty nie rozminął się z prawdą. Umieszczony w bezpośrednim sąsiedztwie pałac, urządzony z myślą o zamożnych obywatelach taras oferował zapierający dech w piersiach widok na Niskie Miasto, na pokryte czerwonymi dachówkami kamienice, na brukowane uliczki i portowe pirsy, ponad które wystrzeliwała masywna konstrukcja artyleryjskiej wieży. Zbudowana na osadzonym w porcie wraku afrykańskiego katamaranu, forteca rywalizowała o lepsze z przyciągającym wzrok kształtem Sipho, czternastotysięcznikiem zatopionym na redzie Perpignanu podczas tego samego pirackiego rajdu, który posłał na dno Kashkę.

Uziemione już na zawsze w tym miejscu, obydwa wraki niemal nie położyły kresu ludzkiej bytności w tym miejscu czterdzieści trzy lata temu, ale dzięki niezwykłej determinacji i poświęceniu stały się w zamian kamieniem węgielnym odbudowanego Perpignanu.

To dzięki nim narodził się lud Bordenoir.

Pamiętna tej historii Anja Durmont oderwała spojrzenie od łopoczących nad artyleryjską wieżą sztandarów i zapatrzyła się w pełną ruchliwych refleksów światła powierzchnię morza, czerwieniejącą od światła zachodzącego słońca i ciętą białymi liniami spienionej wody wyrzucanej spod śrub płynących szybko ku południowemu widnokręgowi ciężkich kutrów fauconich.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem