Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2022, 19:28   #111
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Sierżant odkiwnął głową odchodzącym Diabłom.

- Cześć chłopaki. - rzucił przyjaźnie do kierowców. - Renton jestem. - przedstawił się tak po prostu podając rękę na powitanie.

Po męskich uściskach dłoni, nie musząc wcale udawać zaciekawionego, kucnął przy quadach oglądając terenowe pojazdy z bliska. Potem wstał i obszedł nieodrywając od nich wzroku. W końcu podniósł spojrzenie na przyjętych szeregowych Bordenoir. Byli poddenerwowani zachłannie zaciągając skręty tytoniu. Naszywki czarnej błyskawicy na tle białych linii fal niebieskiego tła bezbłędnie opisywały portową formację łączności.

- Piękne maszyny. - stwierdził z uznaniem.

Wydął grube wargi, zmrużył oczy jak znawca choć po prawdzie większego pojęcia na temat motoryzacji nie miał.

- Co prawda moim chłopcom chciałem zanieść, ale co tam. My mundurowi musimy trzymać się razem. Ależ owszem, czemu nie… - mówił wyciągając z obu kieszeni munduru zawinięte w pałacowe serwetki przedmioty. - dla łączności też należy się.

Na otwartych wielkich dłoniach sierżanta jak na czarnych stolikach przykrytych żółcią obrusu z chusteczek, spoczywały lśniące cukrem w blasku pałacowych lamp, po jednym na każdej, kandyzowane czerwono-pomarańczowe jabłka na patyczkach stylizowanych na rapiery. Oblane starannie biało czarną czekoladą, już nieco ugniecioną i umorusaną zatartymi na siebie kolorami nadal wyglądały niecodziennie.

- Bierzcie i jedzcie. - rzekł Renton. - Takich fikuśnych jeszcze w gębach nie mieliście. A w naszych czasach, w naszym fachu, nie wiadomo kiedy który posiłek ostatnim, co nie?

Potem przyglądał się im życzliwie uniósłszy brwi lekko marszcząc czoło wodził wzrokiem od jednego do drugiego.

- To co tam słychać na szerokich falach dzisiaj? - zagadnął. - Od waszego meldunku pałac sraczki się nabawił. Oby nienadaremno tyłki jaśnie panom zawrócone. - pokiwał głową i zerknął na podświetlony pałac górujący za jego plecami. - Jesteśmy bezpieczni?


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 15-09-2022 o 22:29.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-09-2022, 14:34   #112
 
Snigonas's Avatar
 
Reputacja: 1 Snigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputację
Plac Pałacowy, wczesny wieczór 2595

Ulegając czarowi wystawnego posiłku, famularz pozwolił sobie na nieco kulinarnej rozwiązłości, chociaż na co dzień starał się korzystać z żywności z certyfikowanych źródeł. Perpignan znajdował się co prawda względnie daleko od Souffrance oraz Miraru i owadzie roje nie stanowiły na ziemiach Bordenoir zagrożenia porównywalnego z tym w delcie Rhôde - niemniej regulaminy Szpitala zalecały daleko posuniętą ostrożność i Draz nie uchronił się przed skrywanym uczuciem ulgi, kiedy służba regenta podała deser.

Szpitalnik od momentu wyruszenia do Perpignanu liczył się z tym, że prędzej czy później zawita do pałacu Veracqa, ale nie sądził, że nastąpi to tak szybko. Nieoczekiwane wezwanie do siedziby klanu - sformułowane jako uprzejma prośba, ale nie pozostawiające żadnego pola do ewentualnej odmowy - sprawiło, że Draz pojawił się w ścianach zabytkowej budowli już pierwszego dnia swojego dochodzenia.

Nie musiał udawać przed samym sobą, że zaintrygował go powód wezwania. Jak mu wyłuszczył w pozbawiony szczegółów sposób jeden z miejscowych urzędników o nazwisku Moreau, tego samego popołudnia przed obliczem regenta miała stanąć grupa gości podejrzewanych o przelotny kontakt z cząsteczkami Primera. Wiedziony zawodową ciekawością, czerwonokrzyżowiec nie omieszkał zaatakować reprezentanta Rady serią natarczywych pytań, nagrodzony w zamian opowieścią o napotkanych na szlaku apokaliptykach oraz towarzyszącej im leperosce. Obudzone tą historią dzwonki alarmowe w głowie Draza ucichły, kiedy jego instrument nie wykazał najmniejszego śladu skażenia Primerem, ale ożywiona całym tym zajściem ciekawość wciąż tliła się w głowie Pavlo.

- Panie Draz, czy mógłbym prosić o chwilę na osobności? Jak rozumiem, powinniśmy omówić pewne sprawy.

Młody Bordenoir wskazany przez pana Moreau jako nowo oddelegowany do pracy przewodnik po Perpignanie spojrzał w stronę Szpitalnika pełnym szacunku wzrokiem, toteż Draz ruszył w bok na wskazane przez młodzieńca miejsce, gdzie dalsza konwersacja miała przybrać bardziej dyskretną formę.

- Pan Baudelaire? - Pavlo upewnił się, że dobrze zapamiętał przekazane mu przez Moreau nazwisko - Jestem famularz Draz. Będę chciał odwiedzić kilka istotnych miejsc w mieście, ale dopiero jutro rano. Proponuję spotkanie tutaj, na placu, jutro dwie godziny po wschodzie słońca.
 
Snigonas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-09-2022, 15:12   #113
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Kiedy tylko Kapitan Hugo oddalił się, Yago wykorzystał okazję. Z niemrawością i brakiem umiejętności, szarmancko objął Durmont pod ramie. Anja była na wpół zaskoczona. Potężniejszy od Sanga, mniej delikatny Pollanin ścisnął ją a kobieta, początkowo niechętna po kilku długich sekundach pozwoliła mu się objąć. Poczuła podniecenie, które starała się powstrzymać, zrobiło jej się cieplej. Całkiem miłe uczucie, dotyk.

- Coś się tu szykuje na naszych ślepych oczach, albo oszalałem z namiętności do panny, takie czuję pod brzuchem ciarki. I lepiej by to pierwsze, bo nad drugim nie zapanuje i gotowym za to dać gardła.

Anja rozbawiła się, jednak wszystko to działo się za szybko. Nieco rozluźniła chwyt, spuszczając wzroku.

-Panie Swarny, jeszcze zacznę mówić do pana przez ‘sch”. Jest Pan szalony. I co gorsza nie mam tego Panu za złe… ale proszę zachować rozsądek. Wygląda, że dzieje się coś ważnego.- Anja puściła uścisk i odeszła na bok, tylko dla uspokojenia patrząc na quady w kolorze czerwieni.

 
Pinn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-09-2022, 16:47   #114
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Plac pałacowy
23 sierpnia 2595


Rozmowa w cieniu palmy nie miała potrwać za długo, famularz Pavlo Draz okazał się być człowiekiem konkretu i od razu przeszedł do uprzejmie ułożonych poleceń służbowych. Jehan to doceniał, nie widząc za wielkiego sensu w zbędnym przedłużaniu spotkania jeszcze zbędniejszą gadką-szmadką. Przytaknął więc uprzejmie, z dłońmi splecionymi za plecami w pozie którą klasyfikował w głowie jako "urzędniczą".

- Oczywiście, panie Draz - oznajmił. - Dwie godziny po świcie, jak rozumiem o dziewiątym dzwonie? Doskonale. Plac pałacowy jest również świetnym wyborem, monsieur, i tak jestem zobowiązany zameldować się w pałacu jutro rano. Jeśli przygotuje pan na jutro listę miejsc, które życzy pan sobie odwiedzić, będę w stanie ułożyć odpowiedni plan dnia oraz czasowo wydajną trasę. Czy to wszystko?




Wróciwszy z rozmowy pod palemką, Jehan tylko przelotnie zerknął w stronę Rentona kombinującego coś z Morskimi Diabłami, bez wątpienia na rozkaz pompatycznego Demarque'a. Wzruszył tylko mentalnie ramionami, prześlizgując się między tłoczącymi się i skonsternowanymi gośćmi pałacowymi, wyrastając tuż obok Kuoro, z którym musiał - i z którym wypadało - się rozmówić zanim ruszy w swoją stronę.

- Panie Wanadu, był to zaszczyt towarzyszyć panu do Pradesu - zadeklamował Jehan. - Pragnę też pana zapewnić, że poczyniłem już wymagane przygotowania do wykonania pańskiego zlecenia. Jeśli będzie pan wymagać moich dalszych usług, concierge w pańskim hotelu wie, jak się ze mną skontaktować. Pragnę tylko nadmienić, że z polecenia pałacu będę również współpracować z famularzem Drazem, toteż z góry proszę o wyrozumiałość, gdyby moje usługi były panu potrzebne, aczkolwiek oczywiście postaram się, aby moje nowe obowiązki nie kolidowały z pańskimi potrzebami, panie Wanadu.




Deser zawsze wieńczył posiłek, toteż Jehan zostawił sobie Yago na sam koniec. W sumie nie wiedział, dlaczego uznał za stosowne rozmówić się z nim i zaoferować parę słów pożegnania więcej, acz zapewne polleńska egzotyczność odgrywała tutaj jakąś rolę. Podobnie jak to czujne, analizujące spojrzenie i fakt, że Pollanin nie był tak prostym człowiekiem, jak Baudelaire uznał przy pierwszym spotkaniu. Yago Swarny nie był kimś, kogo należało lekce sobie ważyć czy nie doceniać. Do tego Bordenoir dalej miał w pamięci żywy obraz znad La Têt i wymienione tam słowa.

- Moje informacje i twoja pięść - Jehan powtórzył słowa znad rzeki półszeptem. - Jeśli potrzebujesz pomocy, jakiejkolwiek, pytaj o mnie na Białym Placu, w "Kormoranie". Tam wiedzą, jak się ze mną skontaktować. Silne ramię, reklamowane przez dobrego infobrokera, nie będzie narzekać na brak pracy.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-09-2022, 15:58   #115
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Początkowo zaskoczeni nagłym nadejściem sierżanta Rezysty, obaj kierowcy odprężyli się nieznacznie, gdy czarnoskóry olbrzym wręczył im w zaskakującym geście życzliwości wyniesione z pałacu łakocie. Obaj mieli na rękawach pojedyncze paski szeregowych fauconi, ale już sama znajomość obsługi quadów czyniła z nich w pewnym stopniu specjalistów; na dodatek zaś prestiżu przydawała im służba w formacji odpowiadając za utrzymywanie strategicznie ważnej łączności radiowej z miastami Afryki oraz południowym wybrzeżem Franki. Kiedy zatem sierżant Renton - człowiek z racji swojego wyglądu i pochodzenia powszechnie znany w kręgu militarnym Bordenoir - podszedł do nich nawiązując półformalną rozmowę, lody szybko zostały przełamane,

- My niewiele wiemy, sierżancie - wzruszył ramionami jeden z kierowców - Zbyt niska ranga. Przyszedł komunikat, który trzeba było od razu dostarczyć do regenta.

- Pułkownik Lambert przyjechał z wami? - zapytał pozornie od niechcenia Mathieu, składając ręce za plecami i przywołując na swe oblicze wyraz ojcowskiej życzliwości - Minąłem go na korytarzu wychodząc z pałacu.

Fauconi wymienili szybkie spojrzenia, jakby próbując w niemy sposób ustalić, na jak wiele mogą sobie pozwolić ujawniając zastrzeżone informacje.

- Ja przywiozłem pułkownika Lamberta, sierżancie - powiedział w końcu jeden z mężczyzn - A Rollo transkrypcję z wieży łączności.

- Więc jak to z nami będzie, chłopcy? - powtórzył zadane wcześniej pytanie Renton - Miasto jest bezpieczne? Przekaz przyszedł skąd, z Afryki? Z morza? Czy może z Tulonu?

Pochłaniający łapczywie słodycze fauconi znowu ukradkiem na siebie spojrzeli, lecz co im mogło się wydawać dyskretne, w oczach obytego z ludzką naturą sierżanta było oczywistym faktem: obydwaj wiedzieli więcej niż gotowi byli powiedzieć komuś nie należącemu do klanu.

- Podobno z morza, sierżancie - wyjawił Rollo oblizując pośpiesznie palce - I nic więcej nie wiemy, dostaliśmy rozkaz od dowódcy zmiany. I dziękujemy za poczęstunek, sierżancie, ale musimy już wracać do wozów. Jak ktoś zauważy, że gadamy z wami, mogą być kłopoty. Znacie regulaminy lepiej od nas.





Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Kapitan Demarque nie miał najmniejszego powodu do zadowolenia, kiedy odprawiwszy ku quadom sierżanta odwrócił się w stronę Anji Durmont i ujrzał ją ujmowaną pod ramię przez rosłego Polanina. Na twarzy Sangliera pojawił się wyraz przelotnego poruszenia, po prawdzie dość umiejętnie ukryty pod przywołaną naprędce maską kamiennego opanowania.

Bezbłędnie wyczuwając emocje Sanga Anja mogła sobie doskonale wyobrazić targające nim gniewne oburzenie widokiem szlachetnej krwi pozwalającej sobie na tak daleką poufałość z cudzoziemcem pośledniego sortu. Przez ułamek chwili dostrzegła w oczach kapitana błysk, który równie dobrze mógł się zaiskrzyć w wiecznie surowych i niezadowolonych oczach jej ojca, ale będąc równą statusem rozgniewanemu Sangowi, stojąc na pałacowym placu nie musiała się obawiać ciętych słów otwartego potępienia.

- Tam jest taras widokowy - powiedział Demarque cedząc słowa przez zęby z udawaną uprzejmością, w której fałszywe tony tarły o siebie niczym młyńskie żarna - Skoro już trafia się taka okazja, zapraszam na karafkę grzanego wina, również pana, panie Wanadu. Panorama portu potrafi zachwycić w pogodne wieczory.

I jak się chwilę później okazało, dowódca placówki Rezysty nie rozminął się z prawdą. Umieszczony w bezpośrednim sąsiedztwie pałac, urządzony z myślą o zamożnych obywatelach taras oferował zapierający dech w piersiach widok na Niskie Miasto, na pokryte czerwonymi dachówkami kamienice, na brukowane uliczki i portowe pirsy, ponad które wystrzeliwała masywna konstrukcja artyleryjskiej wieży. Zbudowana na osadzonym w porcie wraku afrykańskiego katamaranu, forteca rywalizowała o lepsze z przyciągającym wzrok kształtem Sipho, czternastotysięcznikiem zatopionym na redzie Perpignanu podczas tego samego pirackiego rajdu, który posłał na dno Kashkę.

Uziemione już na zawsze w tym miejscu, obydwa wraki niemal nie położyły kresu ludzkiej bytności w tym miejscu czterdzieści trzy lata temu, ale dzięki niezwykłej determinacji i poświęceniu stały się w zamian kamieniem węgielnym odbudowanego Perpignanu.

To dzięki nim narodził się lud Bordenoir.

Pamiętna tej historii Anja Durmont oderwała spojrzenie od łopoczących nad artyleryjską wieżą sztandarów i zapatrzyła się w pełną ruchliwych refleksów światła powierzchnię morza, czerwieniejącą od światła zachodzącego słońca i ciętą białymi liniami spienionej wody wyrzucanej spod śrub płynących szybko ku południowemu widnokręgowi ciężkich kutrów fauconich.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-09-2022, 16:57   #116
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację





Wiatr rozwiał rude włosy Anji, ale wydawał się przez chwilę ciężki, nieprzyjemny, nieprzejednanie wstydliwy. Demarque zmierzył ją kamiennym wzrokiem, niczym nie różnym od zadufanego, ciężkiego, pełnego surowości spojrzenie Pierra Durmonta. Ta sama megalomania błękitnej a może Sangliersko czerwonej, jakby lecącej z tętnicy szyjnej zmierzyły kobietę, pełne maskowanej wściekłości i pogardy. Na szczęśćie Anja przedwcześnie odrzuciła objęcie Swarnego, wyczuwając instynktownie niepoprawność przyjęcia, tych nieumiejętnie kopiowanych zalotów. Wzgardziła sobą, pamiętając wściekłość ojca wyzywającą ją od ladacznic, krzyczącego w białej furii, że może powinna spać z końmi w stodole, skoro uraczyła swą cnotę, jakiemuś hyper-spań-kędzierdzawcowi. Teraz słowa, powracające w reakcji Kapitana Rezysty, pluły jej w twarz. Chciała znów rozpłakać się jak nie posłuszna dziewczynka i trzasnąć po raz drugi złoconymi drzwiami gabinetu, przy przyciemnionych żyrandolach, manekinach do szycia i porozrzucanych tkaninach, podobnie zmiętych jak jej uczucia.

Jednak życie na szlaku zahartowało ją. Zrozumiała, że liczy się człowiek a nie jego pochodzenie- choć tak łatwo znów weszła w rolę damy Montpellier. Szybko oszuszyła rozemocjonowaną głowę a co prawda cedzone słowa Sanga łagodnie rozwiązały blamaż.


- Tam jest taras widokowy - powiedział Demarque cedząc słowa przez zęby z udawaną uprzejmością, w której fałszywe tony tarły o siebie niczym młyńskie żarna - Skoro już trafia się taka okazja, zapraszam na karafkę grzanego wina, również pana, panie Wanadu. Panorama portu potrafi zachwycić w pogodne wieczory.

Nie mówiąc nic, Anja podniosła poły sukni i idąc z podniesioną głową skierowała się na taras. Widok okazał się cudowny, jak z impresjonistycznego obrazu, stylu tak powielanego w ostatnim dziesięcioleciu. Kutry kierowały się do pirsów, słońce rozpływało się jak wylany miód, na białe rozbijające się o brzeg, spienione fale. Do nostrzy dolatywał słony, orzeźwiający zapach, bijący się w szranki z wonią ryb Niskiego Miasta, pięknymi kamienicami o dachówce dopasowującym się w barwę zachodu. Dwa wraki mówiły o przeszłości, jednak teraz Anja zatopiła się w chwili. Trzymając się delikatnymi dłońmi metalowej barierki odetchnęła całą piersią zapominając o wszelkich zmartwieniach ostatnich intensywnych i zaskakujących dni.

Nagle wyczuła czyjąś obecność. Wysoki, z cieniem ciemnego zarostu i o nieco dłuższym wąsie, o błękitnych oczach z mocno ciosanymi kościami policzkowymi i pociągłą twarzą stanął przed nią Hugo Louis Demarque, jak się tego spodziewała. Na chwilę udawała, że go nie widzi i rozkoszuję się widokiem. Nie wiedziała, czy spodziewać się reprymendy, czy “dobroczynnego” wybaczenia. Odwróciła do niego twarz i blado się uśmiechnęła. Nagle Kapitan zauważył w jej szaro-zielonych oczach nutę, wiecznego, od zawsze przypisanego jej smutku. Oczy Amelie Durmont. Biła od nich jakaś pieśń poezji, nieprzejednany romantyzm i ku zdziwieniu dwojga magnetyzm takiego wejrzenia. Trwało to ledwie sekundę a potem oboje, nieco zmienieni przygotowali się na uprzejmą wymianę zdań.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 18-09-2022 o 17:01.
Pinn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-09-2022, 19:40   #117
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Powstałe zmrożone zamieszanie, zastygły wybuch, szemrane po kątach zaklęcia, tylko wzmogły czujność barbarzyńcy, nie wstrzymywał ramienia kobiety wbrew jej woli, zamiaru nie miał kupować zaufania kłamstwem. Tymczasem Jehan jakoby zakażony virusem szpiegowania od źródła, co raz szeptał z kimś w cieniach tajemnice, wobec czego Swarny nie zdziwił się, że i jego zagadnął, przywołując słowa znad potoku. Metody działania młodego Baudelaire, a może bardziej ich skuteczność przywodziły na myśl Yago, mistrzów manipulacji z apokaliptycznych klanów. Nie wystawiając się na konfrontację z łasicą przytaknął tylko.

- Znam lokal, dziwne żeśmy się wcześniej nie spotkali.

Zaraz jednak wrócił dokończyć rolę w drugim końcu sceny. Bo za płynącą po schodach nimfą już dążył zapalczywy kapitan. Pełen napięcia, ale i groźnej determinacji, groźnej bo mogącej bezmyślnie wybuchnąć. W opozycji do wron w napięciu, opanowani czarnoskórzy. Spiżowe oblicza półbogów. jakże lwy mogłyby sobie nie poradzić ze skłóconymi wronami. Lepiej by już było Swarnemu zostać mamutem, gdyby nie to, że był wroną.

Doskoczył do Demarque w kilku długich susach, wyrastając przy jego boku niczym tygrys przed ofiarą.

- Zaproszenie tak miłe, że się najlepsze vino mogło skwasić, a od tego się kamienie w brzuchu robią i bóle okropne. - uśmiechem wstrzymał złość - Dość już słabości gniewnej między wronami. Jeśli wam fortuna panny droga to wiedzcie, ze mamy wspólny w tym cel. - ściszył - Jeśli jednak własnych korzyści będziecie panie w owej znajomości szukać, a nie służby, to wiedzcie, że jestem tej Damy mieczem. - machnął brodą - Wyczekuje pana, sru.

Sam zaś wyszedł na taras i ogarnął miasto. Nowa perspektywa, nowa wiedza. Wykorzystując sytuację Yago oceniał, którymi dachami można się przekraść. Spojrzał w horyzont na morzu wypatrując znaków, mewy zbierały się na nabrzeżu, tylko czekając by napełnić sobie brzuchy, a nie był to sezon na skorupiaki. Do tego szedł odpływ, jakby zachodząca nad taflą wody ognista kula ciągnęła do siebie wszelkie morskie fale. Widząc że sierżant Renton skończył rozmowę z żołnierzami, nadstawił ciekawie ucha mając nadzieję wyłowić cokolwiek z raportu dla kapitana.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-09-2022, 20:57   #118
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Grzane wino miało całkiem wyrafinowany smak, Wanadu przyznał to szczerze, choć w głębi ducha. Wrony pod wieloma względami nie dorównywały Lwom, ale istniało kilka aspektów, w których Afrykanie wciąż musieli starać się im dorównać i jednym z nich była właśnie produkcja szlachetnych trunków.

Myśliwy powiódł beznamiętnym spojrzeniem po pełnym zamożnie odzianych ludzi tarasie, zarówno miejscowych jak i czarnoskórych przybyszów z południa. Byli wśród nich nawet mieszańcy o jaśniejszej karnacji przywodzącej na myśl kawę z leciutką domieszką mleka, co Wanadu przyjął do wiadomości z wielkim ukontentowaniem. Nic tak nie zjednywało ludzkich serc sprawie Lwów jak mieszane pochodzenie, jak afrykańskie nasienie kiełkujące w łonach białych kobiet wydających później na świat potomstwo, które chętniej stawało po stronie Neolibijczyków niż swoich etnicznie czystych kuzynów. Zdecydowana większość skupionych na tarasie osób opuściła pałac regenta w tym samym czasie, co delegacja Bernamota Gauthiera, więc musieli to być ważni goście wyproszeni z rezydencji z tych samych powodów co Wanadu i jego biali towarzysze.

Spojrzenie Afrykanina prześlizgnęło się po postaciach kapitana Sangów i bladoskórej szlachcianki z Montpellier, przeskoczyło na plecy spoglądającego za poręcz tarasu Polanina, by koniec końców zatrzymać się na rozjaśnionej elektrycznym światłem fasadzie pałacu. Nawet odgrodzony od budowli całą długością okazałego placu i zanurzony w pomruku ludzkich głosów, Kuoro wychwytywał uchem charakterystyczny dźwięk paliwowych agregatów pracujących w podziemiach pałacu.

- Moi państwo, zmuszony jestem się pożegnać - powiedział Afrykanin śledząc jednocześnie wzrokiem kilwatery kilku dużych motorowych kutrów opuszczających płycizny Perpignanu - To była rzadka przyjemność móc spędzić czas w tak wybornym towarzystwie, ale obowiązki wzywają mimo tak późnej pory. Liczę na to, że dane nam będzie się jeszcze spotkać.

Wymieniwszy uściski dłoni i ukłony Neolibijczyk opuścił taras, przeciął elegancki pałacowy plac w zamiarze ominięcia dwóch pomalowanych w barwy Bordenoir mini-Komów. I kiedy to uczynił zapuszczając się żwawym krokiem w gwarną ulicę wiodącą w dół miasta, odkrył, że w pobliżu pałacu parkował jeszcze jeden pojazd.

Ten Kom wyglądał jak prawdziwy magnat w towarzystwie dwóch ubogich krewnych stojących opodal na placu. Dużo większy i wyposażony w potężniejszy silnik, uzbrojony w baterie halogenów, masywne amortyzatory i szerokie opony o grubym bieżniku, przykuwał uwagę przechodniów licznymi ozdobami w postaci przywiązanych do klatki pęków ptasich piór, sznurów muszli i pożółkłych czaszek zwierząt, pomiędzy którymi można było dostrzec jedną czy dwie czaszki ludzkie. Pomalowany w barwne wzory Kom największe wrażenie robił stylizowaną paszczą lwa namalowaną na masce wozu, jednoznacznie identyfikującą jego właścicieli.

Było ich czterech, stojących w ciasnej grupie przy Komie i omijanych szerokim łukiem przez oczarowanych widokiem harapów przechodniów. Założone na twarze plemienne maski przydawały im demonicznego wyglądu, a porysowane starymi szramami ciemnoniebieskie ceramiczne kamizelki i groźnie wyglądające czarne karabiny wykonane całkowicie z metalu. Będąc z zamiłowania myśliwym Wanadu rozpoznał od razu osławione akacze, bezcenne artefakty Dawnych Ludzi, przekazywane z jednego Lwa na drugiego w oddziale niczym relikwie przez całe pokolenia. Była to broń, którą stworzyli pradawni Russowie, aby mieć czym walczyć z ich nieprzejednanymi wrogami Mericanami - i była to broń, którą cenili sobie przez wzgląd na niezawodność wszyscy afrykańscy kolekcjonerzy oraz miłośnicy reliktów pre-Eshatonu.

Czterej harapowie dostrzegli nadchodzącego Neolibijczyka, przerwali rozmowę rozciągając nieco swój szyk i grodząc tym samym ciałami ulicę.

- Kuoro Wanadu - powiedział jeden z wojowników unosząc rękę w zdawkowymi pozdrowieniu - Duchy przodków z tobą. Jej magnificencja Elani pragnie cię zaszczycić swoją osobą. Zawieziemy cię do konsulatu. Wóz czeka.

8ART, poproszę o fabularyzowaną reakcję na zaproszenie - przyjmujesz czy odrzucasz; jeśli to pierwsze, jedziesz czy odmówisz decydując się na spacer; jeśli to drugie, którędy uciekasz i czy jesteś przygotowany na solidne bicie, jeśli Cię dogonią?

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-09-2022, 21:46   #119
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Wrócił Renton wolnym krokiem do towarzystwa. Irytowały go trochę przekomarzania, podchody Sanglierów. Cały ich ten jurny bon ton. Galanterne rykowisko.

Podszedł do kapitana i wsparty o balustradę powiedział neutralnym tonem, choć w środku był zaniepokojony.

- Niebezpieczeństwo z morza. - rzekł nie siląc się szczególnie na konspirację. - Grube, bo przywieźli z meldunkiem pułkownika.

Nie naciskał wcześniej na szeregowych i nawet dumny był z nich, że pary nie puścili więcej niż wypadało. I docenić też potrafił, że na tyle dużo powiedzieli, że sam z resztą mógł ocenić kaliber zagrożenia. Gdyby było bezpiecznie, to by powiedzieli. A skoro kłamać się bali, lub z szacunku nie chcieli, to słabym aktorstwem zasłaniając się niewiedzą, powiedzieli mu wszak prawdę.
Nachodził sztorm.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-09-2022, 22:40   #120
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Demarqe na widok sierżanta ponownie zmuszony był porzucić towarzystwo damy, ale Mathieu nie mógł się oprzeć wrażeniu, że Sang zrobił to bez wahania, ewidentnie bardziej ulegając instynktowi żołnierza.

- Też tak sądzę, sierżancie - powiedział półgłosem, ostrożnym wzrokiem wodząc wokół siebie w zamiarze spostrzeżenia każdego przypadkowego przechodnia, który mógłby usłyszeć ściszoną konwersację żołnierzy Rezysty - Wyjrzyjcie dyskretnie za poręcz tarasu. Bordenoir wypuścili z portu swoje najlepsze jednostki.

Zachęcony dyskretnym ruchem głowy Demarqe, sierżant Renton uniósł się lekko na palcach, sięgnął wzrokiem tafli morskiej toni i pokiwał ze zrozumieniem głową. Pięć ciężkich kutrów było już zbyt daleko za płycizną, by podoficer mógł rozpoznać szczegóły ich sylwetek, ale Renton często ćwiczył z fauconimi i nie miał wątpliwości, że Demarqe mówił prawdę.

Klan wysłał w stronę otwartego morza swoje najlepsze wojskowe jednostki, oddalające się z pełną prędkością ku horyzontowi.

- Obawiam się, że się dzisiaj nie wyśpimy, sierżancie - oznajmił kapitan, kiedy czarnoskóry olbrzym ponownie stanął u jego boku - Musimy poznać treść komunikatu, który tak poruszył pałac. Urzędnicy regenta będą nas wodzili za nosy, jeśli spytamy wprost, musimy działać niekonwencjonalnie. Udacie się jak najszybciej do Kashki i spróbujecie pociągnąć za języki dyżurnych radiooperatorów. Dyskretnie, ale zdecydowanie, sierżancie. Chcecie wziąć ze sobą kogoś z komendantury? Kaprala Wildera?

Renton ma rację, ewidentnie nadchodzi sztorm. Demarqe też to wyczuwa, stąd nie zamierza oddać pałacowi inicjatywy. Nowy rozkaz wydany, do dzieła sierżancie!

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172