Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2022, 16:57   #116
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację





Wiatr rozwiał rude włosy Anji, ale wydawał się przez chwilę ciężki, nieprzyjemny, nieprzejednanie wstydliwy. Demarque zmierzył ją kamiennym wzrokiem, niczym nie różnym od zadufanego, ciężkiego, pełnego surowości spojrzenie Pierra Durmonta. Ta sama megalomania błękitnej a może Sangliersko czerwonej, jakby lecącej z tętnicy szyjnej zmierzyły kobietę, pełne maskowanej wściekłości i pogardy. Na szczęśćie Anja przedwcześnie odrzuciła objęcie Swarnego, wyczuwając instynktownie niepoprawność przyjęcia, tych nieumiejętnie kopiowanych zalotów. Wzgardziła sobą, pamiętając wściekłość ojca wyzywającą ją od ladacznic, krzyczącego w białej furii, że może powinna spać z końmi w stodole, skoro uraczyła swą cnotę, jakiemuś hyper-spań-kędzierdzawcowi. Teraz słowa, powracające w reakcji Kapitana Rezysty, pluły jej w twarz. Chciała znów rozpłakać się jak nie posłuszna dziewczynka i trzasnąć po raz drugi złoconymi drzwiami gabinetu, przy przyciemnionych żyrandolach, manekinach do szycia i porozrzucanych tkaninach, podobnie zmiętych jak jej uczucia.

Jednak życie na szlaku zahartowało ją. Zrozumiała, że liczy się człowiek a nie jego pochodzenie- choć tak łatwo znów weszła w rolę damy Montpellier. Szybko oszuszyła rozemocjonowaną głowę a co prawda cedzone słowa Sanga łagodnie rozwiązały blamaż.


- Tam jest taras widokowy - powiedział Demarque cedząc słowa przez zęby z udawaną uprzejmością, w której fałszywe tony tarły o siebie niczym młyńskie żarna - Skoro już trafia się taka okazja, zapraszam na karafkę grzanego wina, również pana, panie Wanadu. Panorama portu potrafi zachwycić w pogodne wieczory.

Nie mówiąc nic, Anja podniosła poły sukni i idąc z podniesioną głową skierowała się na taras. Widok okazał się cudowny, jak z impresjonistycznego obrazu, stylu tak powielanego w ostatnim dziesięcioleciu. Kutry kierowały się do pirsów, słońce rozpływało się jak wylany miód, na białe rozbijające się o brzeg, spienione fale. Do nostrzy dolatywał słony, orzeźwiający zapach, bijący się w szranki z wonią ryb Niskiego Miasta, pięknymi kamienicami o dachówce dopasowującym się w barwę zachodu. Dwa wraki mówiły o przeszłości, jednak teraz Anja zatopiła się w chwili. Trzymając się delikatnymi dłońmi metalowej barierki odetchnęła całą piersią zapominając o wszelkich zmartwieniach ostatnich intensywnych i zaskakujących dni.

Nagle wyczuła czyjąś obecność. Wysoki, z cieniem ciemnego zarostu i o nieco dłuższym wąsie, o błękitnych oczach z mocno ciosanymi kościami policzkowymi i pociągłą twarzą stanął przed nią Hugo Louis Demarque, jak się tego spodziewała. Na chwilę udawała, że go nie widzi i rozkoszuję się widokiem. Nie wiedziała, czy spodziewać się reprymendy, czy “dobroczynnego” wybaczenia. Odwróciła do niego twarz i blado się uśmiechnęła. Nagle Kapitan zauważył w jej szaro-zielonych oczach nutę, wiecznego, od zawsze przypisanego jej smutku. Oczy Amelie Durmont. Biła od nich jakaś pieśń poezji, nieprzejednany romantyzm i ku zdziwieniu dwojga magnetyzm takiego wejrzenia. Trwało to ledwie sekundę a potem oboje, nieco zmienieni przygotowali się na uprzejmą wymianę zdań.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 18-09-2022 o 17:01.
Pinn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem