Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2022, 20:20   #115
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 27 - 2520.04.02; bct (4/8); południe

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; mgliste ruiny
Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe
Warunki: krypta, ciemno, chłodno, spokojnie; na zewnątrz: jasno, d.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5)



Greta



- Co jak, co ale biedaka to tu nie pochowali. - mruknął pod nosem któryś z górali oglądając zdobycz. Na dole to jeszcze tak wszystko było na chybcika. Dopiero teraz, w świetle mglistego dnia, pośród ruin dało się obejrzeć zdobycze. Tam na dole chyba wszyscy byli nieco nerwowi. Słowa Grety chyba przeważyły szalę. Czy doszło do tego tradycyjny lęk przed nieznanym, zwłaszcza dziwnymi glifami, czy też obawa przez klątwą za zrabowanie kapliczki no to pewnie też mogło mieć swój współudział. Ale jakoś po słowach łuczniczki nie zabawiali już tam zbyt długo i zostawili dziwny, owal pokryty glifami w spokoju. Chociaż dwóch nie mogło sobie darować i próbowało nożami zdrapać złoto z tych glifów nawet im się udało ale Eryk stracił cierpliwość i kazał wracać na powierzchnię. Przeszli wiec raźno chlupocząc wodą przez ciąg piwnic aż dotarli do obsypujących się, kamiennych schodów pełnych kałuż i mchu. Tam szare, mgliste niebo wydawało się jak bramą do innego świata. Wyszli na świeże, chłodne górskie powietrze no i chyba wszystkim jakoś ulżyło.

Rozłożyli płaszcze na ziemi i na nie wysypali z wora to co udało im się zebrać. Były tam różne rzeczy. Ładie wypiekane i malowane naczynia z gliny, a także z mosiądzu, jakaś dziwna, metalowa kula. Ni to kadzidło, ni to latarnia. Górale ją oglądali ale niezbyt mogli dojść co to właściwie jest. Jednak wyglądało na srebrne więc drogie to pewnie ktoś by się na to skusił aby to odkupić. Do tego kandelabry, też ładne. Już sobie żartowali, że Petra pewnie by takie ładne cudo pewnie by chciała mieć w sypialni czy gabinecie to pewnie odkupi. Albo może nawet Inez? Z całej wyprawy obie szefowe wydawały się najlepszymi odbiorcami dóbr luksusowych. No i jeszcze broń. Ze dwa topory, miecze, parę sztyletów. I trochę biżuterii, Eryk od razu przywłaszczył sobie jakiś zdobny łańcuch przez co wyglądał jak jakiś imperialny urzędnik. Całość faktycznie nosiła cechy wartościowych przedmiotów nie tracąc swojej użytkowej funkcji. Co wskazywało, że należały niegdyś do majętnych osób.

- Masz marudo. Możesz sobie coś wybrać. - Eryk był w dobrym humorze bo w ledwo dzwon czy dwa obłowili się nieźle. Nie zapomnieli o Grecie i potraktowali ją jak współniczkę. Chociaż taką o najkrótszym stażu. System podziału łupu był dość tradycyjny. Najpierw wybierał herszt czyli Eryk. Potem kolejny w hierarchii aż do najmłodszych czyli w tym wypadku do niej. A gdy fantów starczyło to kolejka zaczynała się od nowa aż się ten skarb skończył. To mniej więcej pozwalało i oddać hierarchię w grupie i podzielić dość uczciwie znaleziony skarb. Zarówno ci znaczniejsi coś mogli wziąć dla siebie ciekawszego jak i nie było tak, że ci najmłodsi nic nie dostali albo prawie nic. No ale mimo to Eryk z tej puli wybrał jeden ze sztyletów i podarował go łuczniczce.



https://m.media-amazon.com/images/S/...X300_V1___.jpg


Ogólnie na głowę przypadło po kilka fantów. Wszystkie były zakurzone i pokryte patyną wieków. Ale zapewne jakby posiedzieć przy ich oczyszczeniu powinny odzyskać dawny blask. Ile to było warte trudno było oszacować. Zapewne najlepszą cenę można było za to dostać w Lenskter czy innym mieście. Bo w karawanie właściwie tylko obie szefowe dawały nadzieję, że będą mogły zapłacić złotem czy czymś równie wartościowym. Chociaż już teraz słychać było, że ten czy tamten kolega zamierza z pierścieniem czy czymś takim podbić do jakiejś dziewoi i liczyć, że mu nie poskąpi swoich wdzięków i chęci za takie cacko. Więc humory dopisywały.

- A myślicie, że co tam jest? Tam na dole? - zapytał Hans wskazując kciukiem na jamę pod jaką były schody do podziemi. Pytanie wywołało różne spekulacje. Właściwie to chyba większość zwiadowców korciło aby rozwalić tą ścianę bo spodziewali się tam skarbu. Skoro w tej pierwszej komnacie się tak obłowili to co musiało być w tej drugiej? Logika podpowiadała, że skarb. To pierwsze pomieszczenie było pewnie przedsionkiem do skarbu dawnych władców. No ewentualnie jakaś większa krypta z grobami. Ale jak w tym jednym było tyle ciekawych i drogich rzeczy to co było w kolejnym? Jeszcze więcej drogich rzeczy!

Ale jednak ten okrąg i dziwe glify wyglądał dziwnie. Raczej mało typowo. W przeciwieństwie do tej pierwszej komnaty która po prostu była miejscem spoczynku jakiegoś dostojnika sprzed wieków. Tak to zwykle wyglądało, nawet w obecnych świątyniach, kryptach i ogrodach Morra. Ten okrąg i glify to jednak było coś na tyle nowego, że góralom zabrakło odwagi czy determinacji aby ot, tak rozbić tą ścianę jak tą pierwszą.

- A mówimy reszcie o tym tutaj? Jak powiemy to się zlecą. I sami nam zabiorą. Dostaniemy najwyżej ochłapy. Albo Inez i Petra zarządzą, że to własność hrabiego i zarekwirują wszystko. - zapytał któryś z górali. Jak już emocje nieco ochłonęły, każdy już powpakował swoją dolę w sakwy, torby i worki to teraz zaczęli zastanawiać się co dalej. Istniało to ryzyko, że jak inni się dowiedzą o tym znalezisku to będą chcieli pójść w ślady grupy Eryka. Przecież w parę chwil można było się nieźle obłowić! Albo właśnie przedstawiciele władz czyli w tym wypadku obie szefowe karawany, zgarną lwią część dla siebie.

Greta zaś czuła jak włoski jej znów stają dęba na karku. Czuła to poprzednio, w podziemnej komnacie jak już wychodzili z łupami. Jakby ktoś wwiercał się w nią spojrzeniem chociaż w zamieszaniu przy przechodzeniu przez dziurę a potem marszu gęsiego przez zalane piwnice nie wiedziała kto to mógł być. Może Eryk? Wychodził z pomieszczenia ostatni, przed nim jeszcze jeden czy dwóch. Potem jednak to przeszło i zaczęli tutaj dzielić się łupami i rozmawiać. A teraz znów miała wrażenie jakby ktoś ją obserwował. Trochę mało sensowne bo w końcu stała w grupce mężczyzn gdzie podczas rozmowy każdy przecież co chwila patrzył czy na nią czy na kolegów. A jednak te uczucie podglądania znów wróciło.




Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; okolice stanicy Steinwald
Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe
Warunki: - na zewnątrz: jasno, d.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5)



Davandrell



- A to polowałaś już na te górskie koty? Byłaś już w górach? - zapytała zaciekawiona Uta gdy już skończyła się ubierać, założyła kołczan na plecy wzięła łuk w rękę i jeszcze chwilę szukała miejsca aby przeskoczyć suchą nogą na drugi brzeg strumienia. Ten był węższy niż ta bystrzyca co przeprawiali się wczoraj i tu czy tam wystawały z niego kamienie albo grubsze gałęzie. Wystarczył jeden, może dwa aby dobry skoczek mógł po nich przejść suchą nogą z brzegu na brzeg.

Reszta kobiet oddaliła się idąc dość szybkim marszem w górę stoku. Tam gdzie wsnosiły się mury kamiennej stanicy. Zaczepiona przez elfkę dziewczyna obiecała przekazać wiadomość krasnoludowi i zielarzowi. Chociaż jasne było, że jak mają coś zdziałać z tą panterą to nie ma co na nich czekać. Zanim kobiety dotrą do stanicy, zawiadomią towarzyszy Davandrell i ci zejdą tutaj to musiało minąć trochę czasu. A w tym czasie Uta i elfka by były już gdzieś dalej po drugiej stronie strumienia. Łowczyni nagród znalazła w końcu te głazy i zwinnie przeskoczyła po nich na drugą stronę. Potem przyszła kolej na jej elfią towarzyszkę. I mogły się zagłębić w ten nieskażony cywilizacją górski las.

- Ten wasz krasnolud jest głośny. Spłoszy każdą zwierzynę. I powolny. Trzeba na niego czekać. - Uta zwróciła uwagę na temat Goliego. Jako partner do polowań nie był zbyt użyteczny a nawet mógł przeszkadzać. W tempie marszu nawet ludzie byli od niego szybsi nie mówiąc już o elfach. Zaś miał całkiem inną specjalizację niż skradanie się i polowanie więc dyskrecja nie była jego najmocniejszą stroną. Było spore ryzyko, że swoją obecnością ostrzeże wszelką zwierzynę o swoim przybyciu. O ile Uta nie negowała innych zalet krasnoluda to tutaj przy podchodzeniu dzikiego zwierza miała sporo racji.

Ale zamilkła gdy odeszły od strumienia. Szła zgrabnie i cicho, to nie mogło być jej pierwsze polowanie. Trzymała w ręku łuk i rozglądała się czujnie dookoła. Po strzałę nie sięgała bo na razie nie było w co celować. A każdy łucznik mógł najwyżej przez chwilę trzymać napiętą cięciwę.

~ Długo walczy. Już powinien odpuścić albo zabić ofiarę. ~ szepnęła cicho ludzka ranger gdy zdawało się, że zbliżają się do toczonej walki. Już było prawie pewne, że to musi być jeden z tych dużych, górskich kotów. Ale nie było wiadomo z czym tak zawzięcie walczy. Przeszły jeszcze jakiś kawałek aż obie znieruchomiały. Bo gdzieś przed nimi dostrzegły jakiś ruch. Ale jeszcze trzeba było ostrożnie podejsć kawałek aby się zorientować co tam się dzieje. Brunetka wyjęła ostrożnie strzałę z kołczana i przyłożyła ją do łuku. I tak cicho podeszła jeszcze od drzewa do drzewa skracając dystans. Za każdym zatrzymywała się, wyglądała czy coś widać już czy jeszcze nie. I dopiero jak stwierdziła, że nie to podchodziła do kolejnego drzewa. Aż wreszcie obie dostrzegły co się tu dzieje.




https://i.imgur.com/sszMYwV.jpeg


To faktycznie była jedna z tych górskich panter. Przynajmniej tak pasowała do opisu. I tak jak było wcześniej słychać zawzięcie walczyła z dwoma sporymi… Trudno powiedzieć czy to były bardziej dzikie świnie czy aż tak zmutowane psy albo wilki. Na pewno miały kły w dolnych i górnych szczękach wystające z pyska. Wydawały się trochę mniejsze od kota ale było ich dwóch. Wcześniej pewnie trzech. Ten trzeci leżał na boku i skamlał czasem podnosząc łeb czy próbując się odczołgać z terenu walki. Górska pantera też nosiła ślady krwi na swoim płowym futrze ale czy to była jej krew czy przeciwników to z daleka nie dało się rozpoznać. Zwłaszcza, ża cała trójka była w ruchu. Walka musiała już trochę trwać bo wszyscy ciężko robili bokami. Jednak każdy z psów podchodził z przeciwnej strony. Przez co gdy pantera walczyła z jednym wystawiała swój bok na atak drugiego. Była szybka, miała mocne kły i mordercze pazury. Ale musiała cały czas odskakiwać bo w klinczu z tymi dwoma dzikimi bestiami to jej przewagi mogłyby szybko zniknąć.

~ Oh! ~ szepnęła cicho Uta gdy najwyraźniej tego się nie spodziewała. I sytuacja ją zaskoczyła. ~ Myślałam, że będzie polować na łanię czy coś takiego. ~ szepnęła do elfki wahając się co teraz z tym wszystkim powinna zrobić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline