|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-09-2022, 18:19 | #111 |
Highlander Reputacja: 1 | Dzień i to cały minął im na odpoczynku i co ważniejsze we własnym, wąskim gronie. Elfka, krasnolud i człowiek. Musiała przyznać sama przed sobą, że widocznie było im to wszystkim potrzebne. Nie miała chęci ani interesu, żeby wracać z częścią oddziału do zagadkowych ruin i wcale nie żałowała podjętej decyzji. Spędzili miło czas w tymczasowym obozie, odpoczęli, nabrali dystansu i sił do dalszej drogi do Bastionu. Podobno było to już całkiem blisko. Cóż czas pokaże. Elfka słyszała kiedyś, że najwięcej złego przydarza się tuż przed końcem drogi. Postanowiła tym bardziej zdwoić czujność i zarazem czuła, że ten dzień odpoczynku będzie potem procentował.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |
14-09-2022, 21:21 | #112 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 26 - 2520.04.02; bct (4/8); południe Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; mgliste ruiny Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe Warunki: krypta, ciemno, chłodno, spokojnie; na zewnątrz: jasno, d.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5) Greta W podziemiach niosły się echem głuche uderzenia metalu o kamień. Czekany górali uderzały w monotonnym rytmie i bez pośpiechu. Ale robiły robotę. Najpierw w kamiennej ścianie odłupał się kawałek, potem kolejny i jeszcze jeden. I tak to szło. Aż się przerąbali na wylot. Wtedy na chwilę przerwano pracę i z ciekawością zajrzeli przy świetle pochodni do środka. - Coś tam jest… Chyba kolejna piwnica… Ale wody nie ma. - wymruczęli na zmianę gdy tak zaglądali do środka. Grecie też dali puścić żurawia ale przez tak mały otwór nie szło zobaczyć co tam właściwie jest. Raz, że albo światło pochodni blokowało widok jak ją się przystawiło tuż do otworu albo było za głową i wtedy z kolei głowa blokowała jej światło. W każdym razie na ziemi nie widać było odblasku światła od wody to pewnie jej na dole nie było. A w tym kawałku co dało się ujrzeć od tej małej dziury to widać było kawałek podłogi, ściany, też z kamienia, i tam dalej coś majaczyło kanciastego i nieruchomego ale co to nie było widać. W każdym razie nie było co tracić czasu więc Eryk dał znać i prace z rozbijaniem ściany wznowiono. Czekany niczym łomy i kilofu systematycznie kruszyły ścianę ale ta nie poddawała się lekko. - Po co zamurowali wejście? - zastanawiał się w międzyczasie Eryk gdy jego ludzie na zmiane skuwali właśnie to przejście. Otwór stopniowo powiększał się gdy odłamki gruzu wpadały z pluskiem do wody tworząc rumowisko na dnie wnęki ze schodami. Czasem jeden z nich odrzucał je na bok aby zrobić miejsce do dalszej pracy i łupanie wznawiano. Aż wykuli przejście na tyle duże, że trzeba było się schylić i dać wysoko nogi ponad progiem sięgającym połowy goleni ale się dało wejść do środka. Więc weszli. W świetle pochodni ukazało się kolejne pomieszczenie. Ale chociaż wielkością było podobne do tych częściowo podtopionych, kamiennych piwnic jakie mijali wcześniej od razu dało się poznać, że to grobowiec. Krypta kogoś znacznego. W centrum pomieszczenia stał kamienny sarkofag jakiegoś władcy, rycerza czy innego wojownika. Dało się poznać po klasycznie leżącej pozie oraz diademie na głowie jaki zwykle oznaczał kogoś z władzą. I miecz trzymany oburącz wzdłuż leżącego ciała. Górale przężegnali się i cicho wymamrotali modlitwę to Morra, pana dobrych snów i śmierci. Zresztą jedgo kapliczka znajdowała się po jednej stronie sarkofagu zaś kapliczka Sigmara po drugiej. Na samym środku zaś stał posąg wojownika w trochę dziwnym, rogatym hełmie jaki nadawał mu niepokojącego i troche obcego wyglądu. Był w pełnej zbroi, miał miecz u boku a w dłoniach jakąś… No trochę nie wiadomo co to było. Albo jakaś latarnia, kadzidło… Może jakiś dziwny kiścień? Trudno było to góralom jednoznacznie zinterpetować. Kamienny posąd wydawał się być trochę podobny do tego na sarkofagu ale z powodu tego, że jeden miał odkrytą głowę a drugi był w hełmie trudno było domyślić się czy przedstawiają tą samą osobę czy nie. No i ten kamienny posąg stał jak na paradzie i wizury hełmy wpatrywały się w dal. A dokładnie w ostatnią ścianę, tą naprzeciwko sarkofagu. A ta ściana była chyba najdziwniejsza. Był na niej okrąg, mniej więcej wysokości stojącego człowieka. Może stopę nad posadzką. I też wydawał się zamurowany podobnie jak to kamienne wejście przez jakie dostali się teraz do środka. Do tego były na tym okręgu jakieś dziwne, tajemnicze symbole. I jeszcze dookoła niego. Nie dało się ich przegapić bo złoto mimo patyny i kurzu nadal ładnie odbijało światło pochodni. Górale przez chwilę obserwowali w milczeniu tą dziwną ścianę ale szybko ich uwagę przykuła kamienna półka z orężem i innymi binelotami. Nawet jakaś zbroja tam była złożona na stojaku. - O! Ładne! Może Petra je odkupi. Jak tak chce zgrywać wielką panią i nosić się na bogato. - zaśmiał się jeden z górali wyciągając ostrze znalezionego sztyletu z pochwy. Ładne było i ładnie zdobione, z jakimś klejnotem w rękojeści. - Ciekawe co tam jest, za tą ścianą. Może prawdziwy skarb? To to chyba jakaś kaplica. - drugi też szybko przeglądał te zdobycze ale zaczęli to ładować do wora, Eryk chciał wszystko zabrać co wydawało się mieć jakąś wartość i najwyżej podzielą się tym jak wrócą na powierzchnię. - To parę uderzeń i by poszło. Tak samo jak tamto pierwsze. - kolega zamachał swoim czekanem wskazując, że jest gotów sprawdzić co jest za kamiennym okręgiem. Pomieszczenie w jakim byli wydawało się być nie splądrowane ani nawet nie odwiedzane odkąd ktoś je kiedyś zamurował. A innych wejść nie było widać zaś okrąg wyglądał na podobnie zamurowany jak to wejście do kaplicy. Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; okolice stanicy Steinwald Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe Warunki: - na zewnątrz: jasno, d.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5) Davandrell Białowłosej elfce towarzyszyły dziewczęce i kobiece śmiechy, hichoty i piski. Już od jakiegoś czasu, odkąd grupka kobiet dotarła do górskiego strumienia jaki spływał po zboczu. W porównaniu do tej bystrzycy co przeprawiali się przez nią wczoraj a zwiadowcy to i przedwczoraj to wyglądał skromnie i spokojnie. Do tego podczas porannego prania kobiety znalazły miejsce gdzie stok łagodniał a strumień nieco rozlewał się i spowalniał tworząc nieco głębsze miejsce ze spokojniejszą wodą. No ale nadal to była zimna, górska woda. Pewnie niewiele cieplejsza niż zimą. Trzeba było mieć sporo samozaparcia aby zamoczyć tam chociaż stopy nie mówiąc już, żeby wejść tam po całości. Wody nie było aż tak aby w niej pływać, nawet jak się usiadło czy kucnęło na dnie to na oko z brzegu wyglądało, że jest może ze dwie stopy tej zimnej wody. Mało która z kobiet miała na tyle woli aby to zrobić i chyba te z młodszych traktowały to jak jakąś młodzieńczą próbę odwagi, wytrzymałości czy po prostu dobrą zabawę. Pisku i radości było przy tym co niemiara. Większość jednak siadała na kamieniu czy podobnie myjąc się ciepłą wodą z kociołka. Wcześniej już widocznie zaplanowały tą kąpiel i rozpaliły ognisku grzejąc wrzątek w kociołku. Gdy się zmieszało go z zimną wiodą w wiadrze czy misce powstawała całkiem ciepła i przyjemna woda. Tej używały do mycia siebie ale płukały się już w tej zimnej wodzie strumienia. - To jak zostajesz to ja też pójdę. - Uta siedziała na brzegu na jakimś kamieniu w pewnym oddaleniu od kąpieliska aby swobodnie je objąć wzrokiem. Ale widząc, że białowłosa coś się nie rozbiera i nie zamierza skorzystać z okazji do kąpieli. Bo coś wyglądało na to, że spora część pań i panien już się płukała albo wycierała ręcznikami więc to długo już nie potrwa. Łowczyni odłożyła swój łuk, rozebrała się i dołączyła do kąpiących. Kąpiel właściwie już miała się ku końcowi. Większość kobiet już była na brzegu, wycierała się i swoje włosy, ubierały się w suche rzeczy. Uta też odświeżona i wypoczęta zakładała swoje spodnie i czystą koszulę. Humory dopisywały po tej małej okazji do skorzystania z łaźni na świeżym powietrzu. Pogoda pomijając dość chłodny dzień tej wczesnej wiosny raczej trudno aby była lepsza. I właśnie wtedy gdzieś z lasu dobiegł stłumiony przez drzewa ryk drapieżnika. Trochę podobny do dużego kota ale jak się nie go nie widziało nie można było być pewnym. Kobieca grupka jak stado ptaków momentalnie ucichła i spojrzała w tamtą stronę. To nie mogło być aż tak daleko. Ryk powtórzył się jakby gdzieś tam na stokach zbocza trwała walka. - Lepiej wracajmy do zamku. - powiedziała któraś z kobiet i reszta jej zawtórowała. Szybko zaczęły zbierać swoje rzeczy. - To może być jedna z tych górskich panter. Idziesz sprawdzić? Jak nam się uda ją upolować to podzielimy się na pół tym co nam Petra zapłaci. Obiecała poprzednio kupić skórkę jak ją upolujemy. - Uta nie należała do płochych kobiet jakie wolały nie ryzykować i wrócić za względnie bezpieczne mury dawnej stanicy. Szybko nakładała kaftan na koszulę i go zapinała gotując się do drogi. Chociaż chyba przeciwnej niż większość kobiet. A to, że niebieskowłosa szefowa karawany miała chrapkę na różne objawy luksusu i pozycji to było wiadome prawie od samego początku podróży. Już poprzednio obiecała Ucie i Laurze, że odkupi jakieś cenne skórki no ale wtedy natknęły się na tropy pantery jednak musiały wracać zanim spotkały górskiego drapieżnika.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
16-09-2022, 10:21 | #113 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
17-09-2022, 18:18 | #114 |
Highlander Reputacja: 1 | - To może być jedna z tych górskich panter. Idziesz sprawdzić? Ta część pytania najbardziej zapadłą elfce w głowie.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |
18-09-2022, 20:20 | #115 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 27 - 2520.04.02; bct (4/8); południe Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; mgliste ruiny Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe Warunki: krypta, ciemno, chłodno, spokojnie; na zewnątrz: jasno, d.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5) Greta - Co jak, co ale biedaka to tu nie pochowali. - mruknął pod nosem któryś z górali oglądając zdobycz. Na dole to jeszcze tak wszystko było na chybcika. Dopiero teraz, w świetle mglistego dnia, pośród ruin dało się obejrzeć zdobycze. Tam na dole chyba wszyscy byli nieco nerwowi. Słowa Grety chyba przeważyły szalę. Czy doszło do tego tradycyjny lęk przed nieznanym, zwłaszcza dziwnymi glifami, czy też obawa przez klątwą za zrabowanie kapliczki no to pewnie też mogło mieć swój współudział. Ale jakoś po słowach łuczniczki nie zabawiali już tam zbyt długo i zostawili dziwny, owal pokryty glifami w spokoju. Chociaż dwóch nie mogło sobie darować i próbowało nożami zdrapać złoto z tych glifów nawet im się udało ale Eryk stracił cierpliwość i kazał wracać na powierzchnię. Przeszli wiec raźno chlupocząc wodą przez ciąg piwnic aż dotarli do obsypujących się, kamiennych schodów pełnych kałuż i mchu. Tam szare, mgliste niebo wydawało się jak bramą do innego świata. Wyszli na świeże, chłodne górskie powietrze no i chyba wszystkim jakoś ulżyło. Rozłożyli płaszcze na ziemi i na nie wysypali z wora to co udało im się zebrać. Były tam różne rzeczy. Ładie wypiekane i malowane naczynia z gliny, a także z mosiądzu, jakaś dziwna, metalowa kula. Ni to kadzidło, ni to latarnia. Górale ją oglądali ale niezbyt mogli dojść co to właściwie jest. Jednak wyglądało na srebrne więc drogie to pewnie ktoś by się na to skusił aby to odkupić. Do tego kandelabry, też ładne. Już sobie żartowali, że Petra pewnie by takie ładne cudo pewnie by chciała mieć w sypialni czy gabinecie to pewnie odkupi. Albo może nawet Inez? Z całej wyprawy obie szefowe wydawały się najlepszymi odbiorcami dóbr luksusowych. No i jeszcze broń. Ze dwa topory, miecze, parę sztyletów. I trochę biżuterii, Eryk od razu przywłaszczył sobie jakiś zdobny łańcuch przez co wyglądał jak jakiś imperialny urzędnik. Całość faktycznie nosiła cechy wartościowych przedmiotów nie tracąc swojej użytkowej funkcji. Co wskazywało, że należały niegdyś do majętnych osób. - Masz marudo. Możesz sobie coś wybrać. - Eryk był w dobrym humorze bo w ledwo dzwon czy dwa obłowili się nieźle. Nie zapomnieli o Grecie i potraktowali ją jak współniczkę. Chociaż taką o najkrótszym stażu. System podziału łupu był dość tradycyjny. Najpierw wybierał herszt czyli Eryk. Potem kolejny w hierarchii aż do najmłodszych czyli w tym wypadku do niej. A gdy fantów starczyło to kolejka zaczynała się od nowa aż się ten skarb skończył. To mniej więcej pozwalało i oddać hierarchię w grupie i podzielić dość uczciwie znaleziony skarb. Zarówno ci znaczniejsi coś mogli wziąć dla siebie ciekawszego jak i nie było tak, że ci najmłodsi nic nie dostali albo prawie nic. No ale mimo to Eryk z tej puli wybrał jeden ze sztyletów i podarował go łuczniczce. https://m.media-amazon.com/images/S/...X300_V1___.jpg Ogólnie na głowę przypadło po kilka fantów. Wszystkie były zakurzone i pokryte patyną wieków. Ale zapewne jakby posiedzieć przy ich oczyszczeniu powinny odzyskać dawny blask. Ile to było warte trudno było oszacować. Zapewne najlepszą cenę można było za to dostać w Lenskter czy innym mieście. Bo w karawanie właściwie tylko obie szefowe dawały nadzieję, że będą mogły zapłacić złotem czy czymś równie wartościowym. Chociaż już teraz słychać było, że ten czy tamten kolega zamierza z pierścieniem czy czymś takim podbić do jakiejś dziewoi i liczyć, że mu nie poskąpi swoich wdzięków i chęci za takie cacko. Więc humory dopisywały. - A myślicie, że co tam jest? Tam na dole? - zapytał Hans wskazując kciukiem na jamę pod jaką były schody do podziemi. Pytanie wywołało różne spekulacje. Właściwie to chyba większość zwiadowców korciło aby rozwalić tą ścianę bo spodziewali się tam skarbu. Skoro w tej pierwszej komnacie się tak obłowili to co musiało być w tej drugiej? Logika podpowiadała, że skarb. To pierwsze pomieszczenie było pewnie przedsionkiem do skarbu dawnych władców. No ewentualnie jakaś większa krypta z grobami. Ale jak w tym jednym było tyle ciekawych i drogich rzeczy to co było w kolejnym? Jeszcze więcej drogich rzeczy! Ale jednak ten okrąg i dziwe glify wyglądał dziwnie. Raczej mało typowo. W przeciwieństwie do tej pierwszej komnaty która po prostu była miejscem spoczynku jakiegoś dostojnika sprzed wieków. Tak to zwykle wyglądało, nawet w obecnych świątyniach, kryptach i ogrodach Morra. Ten okrąg i glify to jednak było coś na tyle nowego, że góralom zabrakło odwagi czy determinacji aby ot, tak rozbić tą ścianę jak tą pierwszą. - A mówimy reszcie o tym tutaj? Jak powiemy to się zlecą. I sami nam zabiorą. Dostaniemy najwyżej ochłapy. Albo Inez i Petra zarządzą, że to własność hrabiego i zarekwirują wszystko. - zapytał któryś z górali. Jak już emocje nieco ochłonęły, każdy już powpakował swoją dolę w sakwy, torby i worki to teraz zaczęli zastanawiać się co dalej. Istniało to ryzyko, że jak inni się dowiedzą o tym znalezisku to będą chcieli pójść w ślady grupy Eryka. Przecież w parę chwil można było się nieźle obłowić! Albo właśnie przedstawiciele władz czyli w tym wypadku obie szefowe karawany, zgarną lwią część dla siebie. Greta zaś czuła jak włoski jej znów stają dęba na karku. Czuła to poprzednio, w podziemnej komnacie jak już wychodzili z łupami. Jakby ktoś wwiercał się w nią spojrzeniem chociaż w zamieszaniu przy przechodzeniu przez dziurę a potem marszu gęsiego przez zalane piwnice nie wiedziała kto to mógł być. Może Eryk? Wychodził z pomieszczenia ostatni, przed nim jeszcze jeden czy dwóch. Potem jednak to przeszło i zaczęli tutaj dzielić się łupami i rozmawiać. A teraz znów miała wrażenie jakby ktoś ją obserwował. Trochę mało sensowne bo w końcu stała w grupce mężczyzn gdzie podczas rozmowy każdy przecież co chwila patrzył czy na nią czy na kolegów. A jednak te uczucie podglądania znów wróciło. Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; okolice stanicy Steinwald Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe Warunki: - na zewnątrz: jasno, d.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5) Davandrell - A to polowałaś już na te górskie koty? Byłaś już w górach? - zapytała zaciekawiona Uta gdy już skończyła się ubierać, założyła kołczan na plecy wzięła łuk w rękę i jeszcze chwilę szukała miejsca aby przeskoczyć suchą nogą na drugi brzeg strumienia. Ten był węższy niż ta bystrzyca co przeprawiali się wczoraj i tu czy tam wystawały z niego kamienie albo grubsze gałęzie. Wystarczył jeden, może dwa aby dobry skoczek mógł po nich przejść suchą nogą z brzegu na brzeg. Reszta kobiet oddaliła się idąc dość szybkim marszem w górę stoku. Tam gdzie wsnosiły się mury kamiennej stanicy. Zaczepiona przez elfkę dziewczyna obiecała przekazać wiadomość krasnoludowi i zielarzowi. Chociaż jasne było, że jak mają coś zdziałać z tą panterą to nie ma co na nich czekać. Zanim kobiety dotrą do stanicy, zawiadomią towarzyszy Davandrell i ci zejdą tutaj to musiało minąć trochę czasu. A w tym czasie Uta i elfka by były już gdzieś dalej po drugiej stronie strumienia. Łowczyni nagród znalazła w końcu te głazy i zwinnie przeskoczyła po nich na drugą stronę. Potem przyszła kolej na jej elfią towarzyszkę. I mogły się zagłębić w ten nieskażony cywilizacją górski las. - Ten wasz krasnolud jest głośny. Spłoszy każdą zwierzynę. I powolny. Trzeba na niego czekać. - Uta zwróciła uwagę na temat Goliego. Jako partner do polowań nie był zbyt użyteczny a nawet mógł przeszkadzać. W tempie marszu nawet ludzie byli od niego szybsi nie mówiąc już o elfach. Zaś miał całkiem inną specjalizację niż skradanie się i polowanie więc dyskrecja nie była jego najmocniejszą stroną. Było spore ryzyko, że swoją obecnością ostrzeże wszelką zwierzynę o swoim przybyciu. O ile Uta nie negowała innych zalet krasnoluda to tutaj przy podchodzeniu dzikiego zwierza miała sporo racji. Ale zamilkła gdy odeszły od strumienia. Szła zgrabnie i cicho, to nie mogło być jej pierwsze polowanie. Trzymała w ręku łuk i rozglądała się czujnie dookoła. Po strzałę nie sięgała bo na razie nie było w co celować. A każdy łucznik mógł najwyżej przez chwilę trzymać napiętą cięciwę. ~ Długo walczy. Już powinien odpuścić albo zabić ofiarę. ~ szepnęła cicho ludzka ranger gdy zdawało się, że zbliżają się do toczonej walki. Już było prawie pewne, że to musi być jeden z tych dużych, górskich kotów. Ale nie było wiadomo z czym tak zawzięcie walczy. Przeszły jeszcze jakiś kawałek aż obie znieruchomiały. Bo gdzieś przed nimi dostrzegły jakiś ruch. Ale jeszcze trzeba było ostrożnie podejsć kawałek aby się zorientować co tam się dzieje. Brunetka wyjęła ostrożnie strzałę z kołczana i przyłożyła ją do łuku. I tak cicho podeszła jeszcze od drzewa do drzewa skracając dystans. Za każdym zatrzymywała się, wyglądała czy coś widać już czy jeszcze nie. I dopiero jak stwierdziła, że nie to podchodziła do kolejnego drzewa. Aż wreszcie obie dostrzegły co się tu dzieje. https://i.imgur.com/sszMYwV.jpeg To faktycznie była jedna z tych górskich panter. Przynajmniej tak pasowała do opisu. I tak jak było wcześniej słychać zawzięcie walczyła z dwoma sporymi… Trudno powiedzieć czy to były bardziej dzikie świnie czy aż tak zmutowane psy albo wilki. Na pewno miały kły w dolnych i górnych szczękach wystające z pyska. Wydawały się trochę mniejsze od kota ale było ich dwóch. Wcześniej pewnie trzech. Ten trzeci leżał na boku i skamlał czasem podnosząc łeb czy próbując się odczołgać z terenu walki. Górska pantera też nosiła ślady krwi na swoim płowym futrze ale czy to była jej krew czy przeciwników to z daleka nie dało się rozpoznać. Zwłaszcza, ża cała trójka była w ruchu. Walka musiała już trochę trwać bo wszyscy ciężko robili bokami. Jednak każdy z psów podchodził z przeciwnej strony. Przez co gdy pantera walczyła z jednym wystawiała swój bok na atak drugiego. Była szybka, miała mocne kły i mordercze pazury. Ale musiała cały czas odskakiwać bo w klinczu z tymi dwoma dzikimi bestiami to jej przewagi mogłyby szybko zniknąć. ~ Oh! ~ szepnęła cicho Uta gdy najwyraźniej tego się nie spodziewała. I sytuacja ją zaskoczyła. ~ Myślałam, że będzie polować na łanię czy coś takiego. ~ szepnęła do elfki wahając się co teraz z tym wszystkim powinna zrobić.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
19-09-2022, 16:49 | #116 |
Highlander Reputacja: 1 | Davandrell podczas marszu w kierunku odgłosów prawdopodobnie walczącej z czymś lub kimś pumy nie odzywała się. Jednak wsłuchiwała się uważnie w słowa towarzyszącej jej dziewczyny, a jeszcze uważniej we wszystkie odgłosy otoczenia. Nie miała zamiaru tłumaczyć, że prośba o sprowadzenie jej towarzyszy była sformułowana w kontekście przeniesienia do obozowiska ewentualnej zdobyczy. Wiedziała, że górska puma była wymagającym i bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem. Nigdy też z góry nie zakładała powodzenia gdyż było by to zbytnią zuchwałością i niedocenianiem przeciwnika, a to mogło prowadzić to popełniania błędów i do porażki. W przypadku górskiej pumy mogło prowadzić w prostej linii do śmierci.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. Ostatnio edytowane przez Connor : 19-09-2022 o 16:54. |
20-09-2022, 23:58 | #117 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
22-09-2022, 23:13 | #118 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 28 - 2520.04.02; bct (4/8); południe Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; okolice stanicy Steinwald Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe Warunki: - na zewnątrz: jasno, b.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5) Davandrell ~ No dobra, to poczekajmy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. I tak mocno wieje to trudno by było strzelać. ~ druga z łuczniczek sama była na tyle zaskoczona sytuacją, że musiała się nad tym zastanowić. W końcu zdecydowała zgodzić z propozycją elfki skoro ta to proponowała. A wiatr wiał mocny, bez trudu zamiatał gałęziami i trawą to i wypuszczoną strzałę łatwo mógł odchylić od planowanego lotu i celu. Uta jednak mimo to minę miała okraszoną sporą dozą wątpliwości. Ale siedziały w ukryciu obserwując co się stanie. Zaś walka kilkadziesiąt kroków przed nimi toczyła się nadal. Jak najbardziej zajadła i pierwotna. Na kły i pazury, na kocią zwinność i siłę przeciw zjadliwym kłom i przewadze liczebnej. W końcu zmęczenie walką i przewaga liczebna zrobiły swoje. Może górski kot był silniejszy i szybszy od pojedynczego osobnika z jakim walczył ale nie przeciwko trzem na raz. Pantera rozpruła brzuch temu pierwszemu co już leżał w trawie gdy obie łuczniczki przyszły na skraj walki, pokąsała i rozryła kłami i pazurami bok i bark drugiego z nich i może by go wykończyła. Ale ten ostatni skorzystał z okazji aby rzucić się na jej bok. Impet uderzenia był na tyle duży, że pantera opadła na bok. Zwarła się z tym co na nią skoczył ale była przez niego przyszpilona do ziemi. Zaraz dopadł ją też ten drugi i z tego klinczu już się nie wywinęła. Rozpaczliwa walka górskiego kota już nie o zwycięstwo ale o przetrwanie jeszcze chwilę trwała ale słabnące, kocie skomplenie obwieściło kto tu jest zwycięzcą. Oba dziwne stworzenia dobiły swojego przeciwnika i z miejsca zaczęły go rozszaprywać. W pewnym momencie coś przykuło ich uwagę. Zaczęły węszyć i nasłuchiwać. Uta przygotowała strzałę do użycia ale zamarła nie chcąc zdradzić swojej pozycji bo trochę to wyglądało, że któryś z tych psów czy dzików mógł je usłyszeć czy zwęszyć. Jednak niespodziewanie rzucił się przed siebie gdzieś w bok, dopadł czegoś i dały się słyszeć warkot i jakieś inne odgłosy. Nie było widać co tam się dzieje tylko górę tego stworzenia jakby próbowało dopaść królika na ziemi. Ale sądząc po odgłosach to musiało być górskie lwiątko. ~ Ah… To była matka… Dlatego tak walczyła… Aby obronić młode… ~ Uta szepnęła gdy zorientowała się czemu górska lwica tak długo i zażarcie walczyła do ostatniego tchu z przeważającym liczebnie przeciwnikiem. Krótki pisk oznajmił, że kocię spotkał ten sam los co matkę. Stwór zaczął z miejsca je pożerać. Podobnie ten drugi, poharatany przez przeciwniczkę co na chwilę walka odwróciła jego uwagę wznowił posilanie się na truchle górskiego drapieżnika. Uta spojrzała pytająco na elfkę. Właściwie to walka się skończyła. Z trójki podzielonych przeciwników została dwójka jednej ze stron. W pewnym momencie oba drapieżniki przerwały posilanie się. I zamarły z pyskami ociekającymi krwią i wnętrznościami kotów. Uszy postawiły w szpic, łbami węszyły powietrze. Znów było wrażenie jakby zorientowały się, że jest ktoś jeszcze. Ale i łuczniczki chwilę potem to usłyszały. Pobrzękiwanie ekwipunku i ciężkie kroki. Gdzieś za nimi, od strony strumienia. Ustały jakby ktoś nasłuchiwał czy wypatrywał albo coś robił po czym znów było je słychać. Obie bestie też musiały to usłyszeć nawet jeśli jeszcze nie widziały tego kogoś. Podobnie jak łuczniczki. Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; stanica Steinwald Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe Warunki: na zewnątrz: jasno, b.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5) Greta - Dobra, to gęby na kłódkę o tym co było w ruinach. Jakby co to nic niezwykłego tam nie było. Tylko gruzy i stara woda, to samo co wczoraj. Skitrajcie gdzieś fanty i nie pokazujcie nikomu. Potem coś się wymyśli gdzie je niby znaleźliśmy. - górale deliberowali całą drogę z mglistych ruin aż do podejścia pod ostatni fragment wzgórza na jakim stała zrujnowana stanica w jakiej osiedliły się dwie porzucone. Jak wyszli z tych ruin i mgły na słoneczny chociaż całkiem wietrzny i chłodny dzień to się zrobiło raźniej. I można było porozmawiać. Mieli niezły dylemat. Mówić czy nie mówić? Za tym aby powiedzieć korciła ciekawość no i duma ze znaleziska. Można by też z miejsca szukać nabywców wśród karawaniarzy. Może dać coś na wota dla Sigmara. Jakby ktoś chciał uspokoić sumienie. Co prawda od zmarłych był Morr a nie Sigmar no ale on też był od wojowników poza tym działali po tej samej stronie barykady to pewnie jakoś się dogadają. No ale było ryzyko, że szefowe każą im oddać fanty lub po prostu kto żyw popędzi do ruin, rozwali ścianę i zrabuje skarby które Eryk z kolegami już uważali za swoje. Bo w końcu co tam mogło być za taką ładną ścianą? Porobili te glify złotem smarowane no to za nią musiało być coś jeszcze cenniejszego. Tak to sobie tłumaczyli nawzajem a gorączka skarbów rosła. A wtedy inni by mogli ich ubiec z tymi skarbami no albo nawet jakby poszli razem to podział łupów na większą ilość osób oznaczał znacznie mniejszą dolę na głowę. A to im było nie wsmak. No to nie mówić. Co prawda trudno było się nie pochwalić takim cenny znaleziskiem. Zwłaszcza jak chyba co drugi już miał jakąś upatrzoną pannę na jakiej chciał zrobić wrażenie a może i na rodzicach to by spojrzeli łaskawszym okiem na takiego majętnego i sprytnego kawalera? Bo zdaje się względów panien to im brakowało. Ale jednak mieli jakiś swój kodeks postępowania i nie zaczepiali dziewcząt z karawany. A przynajmniej nie robili takiego wrażenia. Greta co prawda za bardzo nie zwracała uwagi na resztę karawany ale jakoś nie mogła sobie przypomnieć jakiejś awantury czy afery z takiego powodu. No i nawet jakby wszystkie były “na nie” no to jeszcze była madame Claudia i jej dziewczęta. Takie hoże panny nie powinny gardzić takimi podarkami w zamian za udzielenie swoich wdzięków. Całość rozmowy była w dość rubasznej, przyjacielskiej atmosferze jakby górale już traktowali Gretę jako jedną z nich. No i wszystko to by musiało być odsunięte na nie wiadomo ile gdyby mieli zachować milczenie. Jednak w zamian była szansa, że może nic nie będzie z tymi piwnicami. Poczekają trochę. I spróbują wrócić. Tam pewnie i tak nikt nie będzie chodził bo nie po drodze, las straszny z tą mgłą a ruiny jeszcze bardziej. A za jakiś czas jak i tak chodzili zwykle na czele, z dala od innych to najwyżej jak się trafi okazja to powiedzą, że tam znaleźli to co w mglistych podziemiach. I będą mogli legalnie prowadzić handel wymienny. Ludzie lubili takie rzeczy to powinno być wielu chętnych. I ostatecznie tak to uradzili przez drogę. Oczywiście zakładali, że ich nowa wspólniczka też dochowa tej tajemnicy. Rozmowę przerwał widok blank. Tych samych, szarych, kamiennych upstrzonych kępami mchu i trawy jeśli miała gdzieś miejsce się na nich ukorzenić. Tak to było jak opuszczali to miejsce. Ale wtedy był jeden strażnik co im niedbale machnął reką na pożegnanie. Teraz też był jeden ale spięty. Od razu dało się wyczuć, że coś się stało i to raczej nic dobrego. - O! Jesteście! Dobrze, że was nic nie zeżarło! - krzyknął do nich z ulgą strażnik z blank. Prace przy budowie zamykanej, niskiej brami nadal trwały ale je w tej chwili przerwano. W tunelu wieży bramnej widać było rozmawiajacych ludzi. - A co się stało? - Eryk zatrzymał swoją grupę, zadarł głowę do góry i zapytał strażnika. - A baby poszły się kąpać nad strumień. Coś je wystraszyło. Jakieś ryki zwierza jakiegoś. Ta elfka i ta z łukiem z tych dwój najemniczek poszły to sprawdzić. Bo były z nimi. Petra was woła, idźcie do niej, jest przy wagonie. - obwieścił im strażnik. Górskie zakapiory przytaknęły, popatrzyły na siebie i skinęły głowami. Po czym weszli do środka tunelu mijając robotników co widocznie też deliberowali co tam się może kręcić w okolicy. Od środka było widać, że na innych ścianach murów też wystawiono strażnika. Wcześniej tylko przy bramie stał jeden bo z innych stron raczej i tak trudno by było się dostać bez lin i drabin. Mimo upływu wieków stare mury nadal spełniały tą podstawową funkcję obronną. W atmosferze obozu wewnątrz tej budowli paniki może nie było ale dało się wyczuć pewne zaniepokojenie. Przy wagonie było widać Petrę jak rozmawiają z jedną z gospodyń, z Ilsą. Tam i tu widać było jakąś kobietę rozmawiającą ze swoimi rodzicami, mężem, braćmi czyli z kimś bliskim. - Dobra ja z nimi pogadam a wy idźcie się rozpakować. - Eryk przekazał swoją torbę Hamburgowi sam zaś ruszył w stronę niebieskowłosej szefowej. Jej dzień odpoczynku też widocznie pomógł bo wyglądała lepiej niż wczoraj. No i machnęła w ich stronę więc pewnie słowa strażnika znad bramy to nie był żart.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
25-09-2022, 17:28 | #119 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
27-09-2022, 16:18 | #120 |
Highlander Reputacja: 1 | W duchu Davandrell musiał przyznać samej sobie, że nawet jeżeli przyszły tu zapolować na górską pumę, to w sytuacji, którą zastały na miejscu po cichu kibicowała dzikiemu kotu.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |