Krasnolud wciąż nieruchomo wpatrzony był w martwe ciało. Obserwował zimne, matowe, niebieskie oczy. Nagle na jego twarzy zagościła parodia uśmiechu. Początkowo zdawał się nie zwracać uwagi na poruszenie, jakie wywołał kupiec. ~~Śmierć przychodzi niespodziewanie... paraliżuje, wyłącza myślenie, niszczy kolejne członki ciała, aż w końcu przychodzi w całej swej okazałości, aby zabrać człowieka ze świata żywych~~ Gdy kupiec minął go prosząc o ochronę nie drgnął. Dopiero po jakimś czasie, nieustannie patrząc w martwe oczy, powoli wyprostował nogi. Jeszcze przekręcając głowę w stronę zabieganego, być może, pracodawcy, nie odrywał wzroku od oczu młodej kobiety. Po chwili, spoglądając na kupca, ciągle z durnym uśmiechem na twarzy powiedział Ja mogę pójść za tobą, jako hehehe "ochrona". Chętnie skrzyżuje moją drogę z twoją, jeśli trup ściele się na niej gęsto i jeśli zapewnisz mi godne warunki utrzymania. ~~Zemdlał, widząc martwą kobietę? I chcę ochrony? Jeszcze mojej? Liczy się z tym że w trakcie podróży nie raz będzie zmuszony stawać ze śmiercią twarzą w twarz z dużo poważniejszym obliczem. Co za dureń. Jak można mdleć na widok śmierci? Patrząc na śmierć trzeba ją podziwiać, uczyć się jej na pamięć, ale mdleć!?~~ Przerywając swoje wywody na temat kupca, Gnargo jeszcze raz spojrzał na leżące na ziemi ciało, teraz już bez uśmiechu. |