Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2022, 14:27   #107
sieneq
 
sieneq's Avatar
 
Reputacja: 1 sieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputacjęsieneq ma wspaniałą reputację


Zasiadając przy zastawionym stole w namiocie marszałka, Zwinnoręki, o dziwo, nie czuł takiego skrępowania, jakie towarzyszyło mu podczas uczty w Złotym Dworze. Czy sprawił to czas spędzony w towarzystwie Gléowyn i reszty Bractwa?
- Tak niedawno to było, a jakby tygodnie upłynęły - pomyślał, słuchając przemowy witającego ich Éogara, w tle której słychać było delikatne dźwięki lutni, strojonej przez Gléowyn.
Gdy gospodarz zakończył przemowę, na końcu której zawisło jakby mimochodem rzucone pytanie, bardka powstała.
- Zechciejcie, panie i panowie, wysłuchać opowieści o wypadkach, które stały się naszym udziałem, w związku z owym nieszczęściem, jakie spadło na panią Esfeld, a które dzięki pomyślnemu zrządzeniu losu, zakończyło się szczęśliwie.
A gdy Marszałek skinął głową na znak aprobaty, usiadła ponownie, odsunąwszy nieco krzesło, z lutnią na kolanie. Wnet zabrzmiały pierwsze takty melodii, a Zwinnoreki, jak to mu się zdarzało, gdy słuchał śpiewu Gléowyn, przymknąwszy oczy, zatopił się w muzyce i słowach pieśni. Pytanie, które chwilę wcześniej zrodziło się w jego głowie, a dotyczące intencji marszałka wypytującego Bractwo czy w negocjacjach powoływali się na wolę króla Thengla, pozostało bez odpowiedzi i rozpłynęło pośród otaczających go dźwięków.
Bardka grała z wprawą, dopasowując akompaniament do naprędce składanych wersów. Opowieść, zaczęta pośród stepów Rohanu, gdzie bractwo natrafiwszy na ślad porywaczy, ruszyło z nim w trop, płynęła, opisując zdarzenia i członków Bractwa, którzy brali w nim udział, zwinność tropicieli - Yaraldiel i Roderica, odwagę negocjatorów - Eliandis i Rogacza, przebieg rozmowy i hardość Żelaznych wodzów. Smutna melodia towarzyszyła opowieści o sporze pośród Bractwa, który, choć groził rozłamem, został zażegnany dzięki lojalności i woli porozumienia - śpiewając o tym bardka podniosła wzrok znad instrumentu, spoglądając kolejno na marszałka i jego żonę, na Grimborna, a w końcu na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na Mildryd. Opowieść dobiegła końca, opisując szczęśliwe uwolnienie branki i ucieczkę porywaczy. Muzyka umilkła.
Marszałek skinął ku śpiewaczce.
- Piękna opowieść, córko Gléomera, godna pamięci talentu twego ojca, sławiąca czyny i cnoty, które nie powinny być zapomniane. Jednak - dodał po chwili - nie znajduję w niej odpowiedzi na pytanie, co porywaczy do ustępstw skłoniło - obrócił głowę w stronę Rogacza, utkwiwszy w jego twarzy przenikliwe pojrzenie, jakby oczekując by to on odpowiedział.

 

Ostatnio edytowane przez sieneq : 19-09-2022 o 15:10.
sieneq jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem