Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2022, 20:57   #118
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Grzane wino miało całkiem wyrafinowany smak, Wanadu przyznał to szczerze, choć w głębi ducha. Wrony pod wieloma względami nie dorównywały Lwom, ale istniało kilka aspektów, w których Afrykanie wciąż musieli starać się im dorównać i jednym z nich była właśnie produkcja szlachetnych trunków.

Myśliwy powiódł beznamiętnym spojrzeniem po pełnym zamożnie odzianych ludzi tarasie, zarówno miejscowych jak i czarnoskórych przybyszów z południa. Byli wśród nich nawet mieszańcy o jaśniejszej karnacji przywodzącej na myśl kawę z leciutką domieszką mleka, co Wanadu przyjął do wiadomości z wielkim ukontentowaniem. Nic tak nie zjednywało ludzkich serc sprawie Lwów jak mieszane pochodzenie, jak afrykańskie nasienie kiełkujące w łonach białych kobiet wydających później na świat potomstwo, które chętniej stawało po stronie Neolibijczyków niż swoich etnicznie czystych kuzynów. Zdecydowana większość skupionych na tarasie osób opuściła pałac regenta w tym samym czasie, co delegacja Bernamota Gauthiera, więc musieli to być ważni goście wyproszeni z rezydencji z tych samych powodów co Wanadu i jego biali towarzysze.

Spojrzenie Afrykanina prześlizgnęło się po postaciach kapitana Sangów i bladoskórej szlachcianki z Montpellier, przeskoczyło na plecy spoglądającego za poręcz tarasu Polanina, by koniec końców zatrzymać się na rozjaśnionej elektrycznym światłem fasadzie pałacu. Nawet odgrodzony od budowli całą długością okazałego placu i zanurzony w pomruku ludzkich głosów, Kuoro wychwytywał uchem charakterystyczny dźwięk paliwowych agregatów pracujących w podziemiach pałacu.

- Moi państwo, zmuszony jestem się pożegnać - powiedział Afrykanin śledząc jednocześnie wzrokiem kilwatery kilku dużych motorowych kutrów opuszczających płycizny Perpignanu - To była rzadka przyjemność móc spędzić czas w tak wybornym towarzystwie, ale obowiązki wzywają mimo tak późnej pory. Liczę na to, że dane nam będzie się jeszcze spotkać.

Wymieniwszy uściski dłoni i ukłony Neolibijczyk opuścił taras, przeciął elegancki pałacowy plac w zamiarze ominięcia dwóch pomalowanych w barwy Bordenoir mini-Komów. I kiedy to uczynił zapuszczając się żwawym krokiem w gwarną ulicę wiodącą w dół miasta, odkrył, że w pobliżu pałacu parkował jeszcze jeden pojazd.

Ten Kom wyglądał jak prawdziwy magnat w towarzystwie dwóch ubogich krewnych stojących opodal na placu. Dużo większy i wyposażony w potężniejszy silnik, uzbrojony w baterie halogenów, masywne amortyzatory i szerokie opony o grubym bieżniku, przykuwał uwagę przechodniów licznymi ozdobami w postaci przywiązanych do klatki pęków ptasich piór, sznurów muszli i pożółkłych czaszek zwierząt, pomiędzy którymi można było dostrzec jedną czy dwie czaszki ludzkie. Pomalowany w barwne wzory Kom największe wrażenie robił stylizowaną paszczą lwa namalowaną na masce wozu, jednoznacznie identyfikującą jego właścicieli.

Było ich czterech, stojących w ciasnej grupie przy Komie i omijanych szerokim łukiem przez oczarowanych widokiem harapów przechodniów. Założone na twarze plemienne maski przydawały im demonicznego wyglądu, a porysowane starymi szramami ciemnoniebieskie ceramiczne kamizelki i groźnie wyglądające czarne karabiny wykonane całkowicie z metalu. Będąc z zamiłowania myśliwym Wanadu rozpoznał od razu osławione akacze, bezcenne artefakty Dawnych Ludzi, przekazywane z jednego Lwa na drugiego w oddziale niczym relikwie przez całe pokolenia. Była to broń, którą stworzyli pradawni Russowie, aby mieć czym walczyć z ich nieprzejednanymi wrogami Mericanami - i była to broń, którą cenili sobie przez wzgląd na niezawodność wszyscy afrykańscy kolekcjonerzy oraz miłośnicy reliktów pre-Eshatonu.

Czterej harapowie dostrzegli nadchodzącego Neolibijczyka, przerwali rozmowę rozciągając nieco swój szyk i grodząc tym samym ciałami ulicę.

- Kuoro Wanadu - powiedział jeden z wojowników unosząc rękę w zdawkowymi pozdrowieniu - Duchy przodków z tobą. Jej magnificencja Elani pragnie cię zaszczycić swoją osobą. Zawieziemy cię do konsulatu. Wóz czeka.

8ART, poproszę o fabularyzowaną reakcję na zaproszenie - przyjmujesz czy odrzucasz; jeśli to pierwsze, jedziesz czy odmówisz decydując się na spacer; jeśli to drugie, którędy uciekasz i czy jesteś przygotowany na solidne bicie, jeśli Cię dogonią?

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem