Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2022, 12:50   #46
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
Istniała jednak sprawiedliwość, rzadko kiedy… ale jednak była. Albo Alessandra zasłużyła na nagrodę za całe poświęcenie dla dobra reszty Koterii, zlecenia Aurory i pozostałych niewygodnych obowiązków które na nich nałożono, a jakie najchętniej bladolica blondynka zrzuciłaby ze swoich ramion aby móc wrócić do normalnego trybu zapracowanego dnia.
Paskudne samopoczucie minęło jej odrobinę, gdy nie bacząc na towarzystwo wewnątrz paki kazała Jewel się rozebrać, następnie pomóc założyć nowe ubranie i doprowadzić do porządku na tyle, na ile pozwalały spartańskie warunki trzęsącej trumny na kołach gnającej poprzez jaśniejące z każdą minutą ulice Paryża.
Wyglądała więc mniej więcej porządnie kiedy dotarli do bezpiecznej strefy i wyskoczyli z ciężarówki prosto w mroczny komfort budynku. Tam też sytuacja odmieniła się diametralnie, tak jak nastrój de Gast. Po imieniu czasem ciężko szło jej skojarzyć kto jest kto, wolała widzieć twarz, a gdy zobaczyła oblicze ich gospodyni świt od razu stał się lepszy.
Znały się, miały okazję spotkać gdzieś w Miroir Noir gdy ciemnowłosa Venture gościła u Sorena. Dokładnie poznały, we dwie, w komplecie z Sorenem, a potem z paroma osobami w klubie.
Paroma na głowę.
- Musette! - przywitała się z gospodynią rozkładając ramiona i podchodząc tak póki nie objęła jej i nie pocałowała w policzek.
- Ratujesz nam nieżycie - dodała szeptem do jej ucha gdy cofała twarz.

- Witaj Alesso. Miło znów cię widzieć. - młoda Venture zdawała się odwzajemniać radość powitania. Chętnie się objęła i cmoknęła z blond Torreador. Jak ta cofnęła twarz Latynoska popatrzyła na nią z pewnym rozbawieniem.

- Nic ci nie jest? Widzę, że jak zwykle masz bardzo interesującą kreację. Nawet w tak dramatycznych okolicznościach. - powiedziała obrzucając spojrzeniem sylwetkę swojego gościa.

De Gast zaśmiała się mrużąc oczy ze szczerego rozbawienia. Nie była przecież byle plebsem, a to wymagało wysiłku jak każde piękno.
Spojrzała niby przypadkiem na złotą suknię którą nosiła, przedostatnią z przywiezionych przez Jewel z klubu. Była zadowolona, wreszcie znalazł się ktoś na poziomie aby zrozumieć i docenić ciężar statusu oraz tego jak trzeba się poświęcać nocą i nad ranem.
- Gdybym wiedziała od razu że trafimy do ciebie wybrałabym coś mniej oficjalnego - wzięła drugą spokrewnioną pod ramię patrząc jej w oczy pochyliła głowę do przodu.
- Jak zawsze najlepsze prezenty znajdują się pod warstwą opakowania. Powiedz skarbie, to prawda z tą wanną? Nie uwierzysz… musiałam dziś - aż się wzdrygnęła - biegać. Na boso. Dobrze że nikt tego nie widział. Jeszcze by mnie wzięli za biedaka i przypięli łatkę której się nie pozbędę.

- Biegałaś boso?
- Musette aż spojrzała w dół, ku stopom koleżanki jakby chciała sprawdzić czy przypadkiem czegoś nie przeoczyła w jej wyglądzie. Bo takich desperackich wieści to się chyba nie spodziewała. - To rzeczywiście musiało być grubo. To może opowiesz mi to w wannie? Myślę, że na jakąś szybką kąpiel to jeszcze zdążymy. A potem zapraszam cię do siebie, na górę. Porozmawiamy na spokojnie. - gospodyni wydawała się ciekawa tych wieści jak i samej rozmówczyni więc zaproponowała to tak aby mogły same porozmawiać w spokoju. Ale jeszcze musiała zająć się pozostałymi gośćmi zanim będzie mogła się zająć Alessandrą osobiście.

Torreador zgodziła się bez zmiany miny. Puściła Musette aby mogła ich prowadzić, na odchodne całując ją krótko w bark. Następnie przywołała gestem służkę nawet nie patrząc czy się gdzieś w okolicy kręci.
- Jewel kochanie zadzwoń po Dominika niech cię odwiezie do domu - zarządziła kiedy stanęły obok siebie - Zabierz te wszystkie mokre szmaty niech je wypiorą. Chyba że coś przetarte to od razu wywalić. Powiedz Ophelii co i jak, a po wszystkim odpocznij. Potrzebuję cię tu na rano. - uśmiechnęła się ponownie - Nasze rano. Ktoś musi mi pomóc z włosami. Ktoś zaufany, skrabie - dokończyła kładąc jej rękę na ramieniu i zbliżając twarz do jej twarzy.

- Na rano? I pomóc z włosami? Dobrze szefowo. A mam coś przywieźć? - brunetka ciekawie zerkała na tą rozmowę obu wampirzyc i obserwowała jak gospodyni w podzięce za ten całus w bark odwróciła się i puściła blondynce psotny uśmiech i oczko. Ale poszła zająć się resztą gości aby im pokazać gdzie są te wanny, salony z łóżkami do masażu gdzie mieli spędzić noc i to jej trochę zajęło aby szefowa mogła wydać polecenia Jewel. Ta okazała się dość rezolutna, obiecała przyjechać wedle życzenia blondynki tylko jeszcze chciała wiedzieć czy tak samo jak dzisiaj, właściwie wczoraj wieczorem, ma coś zabrać na spotkanie z szefową.

W odpowiedzi dostała dość długą listę którą Torreador uzupełnia co chwila o nowy element, bo jeszcze nie wiedziała co chce założyć a wiadomo że dodatki też trzeba dobrać, a jak dodatki to i biżuteria. Ciężko, gdy na koniec okazuje się że ma się ochotę założyć inne buty niepasujące do wszystkiego przez co trzeba zaczynać kompletowanie stroju od początku.
Potem przypomniała aby ślicznotka przekazała jutrzejszej zmianie w klubie aby wpuścili dwójkę nowo zapoznanych przekąsek z dowozem prosto do strefy VIP. Na koniec pożegnała się krótkim cmoknięciem i uściskiem służki, widząc że ich gospodyni pojawia się na horyzoncie.

- No już jestem. Poradzili sobie z tym Brudasem to chyba poradzą sobie z kąpielą i łóżkami. - powiedziała wesoło latynoska gospodyni wracając do czekającej blondynki. Wzięła ją poufale pod ramię i weszła w rolę przewodniczki.

- Nie byłabym aż taką optymistką, kochana - de Gast zaśmiała się, trącając ją barkiem.

- Chodź na górę. Tam też mam wannę z bąbelkami. - powiedziała wskazując brodą na korytarza i ruszyły w tamtą stronę. Poszły schodami na piętro gdzie widocznie gospodyni miała swój apartament. Zaprosiła swojego gościa do łazienki gdzie faktycznie nazwać ten mini basen wanną byłoby sporym niedomówieniem. Wyglądało na to jak jakiś mini basen na kilka osób jaki zwykle można spotkać w jakimś spa czy innych hydromasażach.

Wyglądało nie najgorzej, z pewnością jak coś co ma wywołać ciarki żenady na plecach Alessy przy samej myśli że musi tam wejść. Przeciwnie, nawet się uśmiechnęła w duchu. Udany finał przydługiego pościgu i klepania podeszwami stóp o mokry asfalt oraz włóczenie bo brudnych, obskurnych dziurach.

Po wizycie w tym łazienkowym basenie gospodyni, ona i jej gość, jeszcze z mokrymi włosami przeszły do kolejnych drzwi za którymi była sypialnia. Drzwi wyglądały całkiem solidnie i jak mało które drzwi do sypialni miały całkiem solidne zamki które Musette zamknęła i sprawdziła.

- Mam nadzieję, że nikt nam nie będzie do wieczora przeszkadzał. - powiedziała Latynoska uśmiechając się do koleżanki. Ta była tu pierwszy raz. Wyglądało to jak sypialnia. Ale bez okien. Za to urządzona w orientalnym stylu, dopasowanym do wystroju reszty salonu na dole.

- Kiedyś to było moje biuro. Ale tak często spędzałam tu dnie i noce, że zrobiłam z tego sypialnie. Poza tym nie trzeba szukać jedzenia na wynos. - zaśmiała się wskazując gestem na to orientalne wnętrze. Pachniało tu Bliskim i Dalekim Wschodem, jak z dumnej, kolonialnej przeszłości Francji, z czasów dominacji na Indochinach i innych rejonach świata.

- A z tego mebelka to jestem naprawdę dumna. Bardzo chciałam dostać oryginał no ale jak zobaczyłam jedno z nich… No wiesz jakie one są wąskie? No góra mąż i żona i nikt więcej… Więc kazałam sobie zrobić podobne tylko większe. - zaśmiała się ale chyba naprawdę była dumna ze swojego łóżka. Z ciemnego drewna, z kwiatowymi zdobieniami no i z baldachimem wzniesionym na solidnych, ozdobnych filarach. Wyglądały jakby po tych słupach pięły się winorośl albo inne pnące kwiaty. I jeszcze ciemne, biurko, nieco z boku też było chyba do kompletu. I krzesła. Sekretarzyk i szafa były w podobnej tonacji chociaż już nie z kompletu.

- To zapraszam! - roześmiała się Musette i jakby znów miała kilkanaście lat wesoło rzuciła się na te szerokie łoże zdolne pomieścić zdecydowanie więcej niż dwie osoby. - A to mi jeszcze widzisz zostało po ostatnich gościach. Chociaż nie chciało mi się ich zdejmować. - podniosła głowę wskazując na skórzane obręcze zamocowane do tych filarów.

- Nadal wyznajesz zasadę że dobry balet zaczyna się od pięciu osób wzwyż na głowę? - rozbawiona blondynka pozwoliła ręcznikowi opaść tam gdzie stała i całkiem naga ruszyła na gospodynię, spojrzeniem spode łba rzucając jej wyzwanie.

- Powiedzmy, że wtedy osiągam interesujące optimum. Ale w mniejszym gronie też może być całkiem rozkosznie. - uśmiechnęła się latynoska Venture przyjmując nagiego gościa do swojego łoża. Sama też pozbyła się swojego ręcznika więc była w podobnym stroju. Pocałowała usta blondynki i pogłaskała ją po policzku.

- Chętnie bym odświeżyła z tobą znajomość i pogadała. Ale już późno. Zwykle już jestem kłoda o tej porze. Ale zapraszam cię jak tylko będzie okazja to sobie odbijemy. - rzekła wskazując brodą na ścienny zegar a tam pora już sugerowała, że nad miastem szarość świtu zaczyna przechodzić w pełnię dnia.

- Nic straconego kochanie, nic straconego - mrucząc jej do ucha de Gast ułożyła się tuż obok, plącząc ich kończyny i po długim pocałunku na dobranoc zapadły w letarg.
Wtulona w siebie i objęta para ciał bez jakichkolwiek śladów życia.


Rano, znaczy na jej rano, Alessandra wstała wcześniej niż gospodyni. skorzystała z tego czasu żeby zostawić jej notkę przy rzeźbionym łożu, a potem z telefonem w garści wrócić do łazienki. Tam wykonała ogromne poświęcenie samej nalewając wodę do niewielkiego basenu i sadzając się wśród musującej wody w oczekiwaniu na pobudkę towarzyszki. Gdzieś w głębi trzewi odczuwała świergotanie Bestii, było jednak na tyle niewielkie że dało się łatwo stłumić. Przez chwilę chciała w przypływie nagłej tęsknoty zadzwonić do Sorena i nawet wybrała jego numer… dopiero z telefonem przy uchu zdając sobie sprawę że jest dla niego za wcześnie.
Zdecydowanie za wcześnie.
Zajęła się więc dzwonieniem do Jewel w oczekiwaniu, aby upewnić się że już jedzie i ma wszystko czego od niej wymagała.

- O, to szefowa już wstała? To w samą porę bo my już dojeżdżamy, już zaraz będziemy. - siedząc na dnie baseniku i czekając aż woda osiągnie optymalny poziom mogła się gościć do woli w tej wielkiej łazience. A przy okazji porozmawiać ze swoją obrotną służką co już śpieszyła na pomoc z uzupełnieniem nowej porcji garderoby. Młoda Torreador zachowała całkiem mocne więzi ze swoją ludzką stroną to była w stanie wstać trochę wcześniej niż to czyniła większość koterii. Choćby Musette. Dobrze, że była już spokrewniona i nie była zaskoczona widokiem zimnego, nagiego ciała bez oznak życia obok jakiego się obudziła. Ale póki sama nie przybrała rumieńca życia to też wyglądała bardzo podobnie. Teraz jednak już słyszała rozmowy na dole i rozpoznawała głos swojej służki. Azjatka zaprowadziła ją na górę i tu już Jewel znalazła drogę do swojej szefowej.

- O! Dobry wieczór. To już jestem. Przywiozłam trochę rzeczy. Tutaj mam je rozłożyć czy gdzieś pójdziemy? - brunetka ubrała się dzisiaj na niebiesko a sama dźwigała naręcze torebek i pakunków z garderobą swojej pani.

- Za drzwiami jest korytarz i dalej sypialnia, ale to zaraz - de Gast obejrzała ją sobie dokładnie i wydała się zadowolona. Co prawda już myślała co założyć, ale skupiła się jeszcze na bardziej przyziemnych problemach.
- Co po wczoraj? Jean Marc pozbył się fotografa? Przekazałaś Ophelii co mówiłam i uprzedziłaś Cassiena aby jego ludzie mieli oko na dwójkę która przyjdzie z moimi wizytówkami?

- Tak, przekazałam. Powiedziałam Opheli gdzie szefowa nocuje, że u koleżanki z Orly ale nie mówiłam o tym parku i reszcie. A w klubie tak, wszystko załatwione. Wystarczy, że przyjdą. A jak pytałam Jean Marca o tego fotografa to powiedział “załatwione”. No to dalej nie pytałam. Ale on się pytał co z aparatem zrobić. Czy też się go pozbyć czy szefowej do czegoś potrzebny. -
służka zerknęła na korytarz i pokiwała głową, że widzi te drzwi do sypialni gospodyni. A w międzyczasie żywo streściła te najważniejsze kwestie co się działy podczas ich dziennego letargu.

- A szefowej jak minął dzień? - zapytała zaciekawiona wracając już spojrzeniem do blondynki w mini spa.

- Nieźle, spałam jak zabita - de Gast zrobiła niewinną minę, wabiąc do siebie służkę gestem. Podobało jej się to, co usłyszała. Wszystko załatwione.
- Niech Jean Marc da ten złom naszej Tremere, może jej się do czegoś przyda - powiedziała i zanim coś jeszcze dodała na korytarzu rozległy się kroki.

- Aha, to ma to oddać Margaux? Dobrze, przekażę. - Jewel chętnie podeszła krokiem zawodowej tancerki i modelki. Przysiadła na brzegu baseniku i nachyliła się ku szefowej ale też usłyszała kroki na korytarzu. Takie dość zwykłe i w klapkach. Spojrzała w stronę drzwi i ukazała się w nich gospodyni. W szlafroku i wciąż dość blada. Ale już nie trupio blada. Widocznie rumieniec już zaczął działać ale jeszcze nie był w pełni mocy jak u blondynki.

- Dobry wieczór. - brunetka przywitała się z gospodynią. Gdyby ta wciąż była śmiertelniczką to z powodu tej bladości można by ją uznać za ostrą imprezowiczkę którą zmuszono aby wstała zdecydowanie zbyt wcześnie.

- Cześć dziewczyny. Ale wcześnie wstajecie. Ranno wieczorne z was ptaszyny. - powiedziała Latynoska uśmiechając się leniwie. Rozpięła szlafrok, zawiesiła go i nago weszła do basenu. Też miała zadbaną i apetyczną figurę aktorki, tancerki czy modelki. A z tego co pamiętała Torreador to potrafiła i lubiła robić niego użytek. Po czym usiadła obok blondynki.

- O! Jak przyjemnie! - zaśmiała się wesoło ciesząc się ciepłą, czystą wodą. Po czym spojrzała w bok. - I jakie przyjemnych gości mam dzisiaj w tej kąpieli. Cześć Blondi. - dodała i zbliżyła swoje usta do ust blondynki. - Ale jesteś gorąca! Ogrzej mnie i rozgrzej mnie! - zamruczała chętnie tuląc się do mokrego ciała rozgrzanego przez krążące w żyłach vitae. Jej własne dopiero zaczynało ten proces. Przywitały ją chętne usta i niecierpliwe ręce zachłannie przygarniające do mokrego, nagiego ciała. Do pierwszego zestawu zaraz dołączył drugi, niepotrzebujący pobudzenia po letargu. Splotły się we trzy przypominając dokładnie na czym skończyły poprzednie spotkanie.


Na miejsce spotkania z Aurorą dojechała, tak jak poprzednio, przywieziona przez Dominika i zostawiona bezpośrednio pod progiem Elizjum. Na szczęście nie padało, wiatr również przycichł, nie musiała więc gnać na złamanie obcasów do środka aby uchronić ubranie i fryzurę przed niesprzyjającą aurą. Po przyjemnym poranku Jewel spełniła swoje dalsze obowiązki, pomagając szefowej w układaniu włosów podczas gdy ona kaprysiła nie mogąc się zdecydować którą sukienkę wybrać. Pomogła Musette i po kwadransie naradzania wybrały wspólnie następną złotą kreację… ale to było dobre pół godziny temu, jeszcze w salonie urody, gdy wciąż mokre po kąpieli korzystały ze spokoju i gościny sypialni Venture. Zanim się pożegnały de Gast zaprosiła ją do Miroir Noir na późną noc i dzień, wypadało się odwdzięczyć za gościnę, a spotkanie i wywołane nimi wspomnienia zaogniały apetyt.

- Zajmij się moimi gośćmi. Dam ci znać jak skończymy, Dominik pojedzie po Musette - Torreador powiedziała do służki przez ramię, a potem przepłynęła z gracją do środka, pokonując znaną już drogę. Stukając obcasami liczyła, że spotkanie minie szybko i jeszcze tej nocy zbierze plony zasiane poprzedniej nocy. Dwójka poznanych przypadkowo dzieciaków ciekawiła ją, jak barwne okazy nabite na szpilki interesują kolekcjonera motyli.
Szybko jednak podobnie przyjemne rozważania musiały zostać odłożone na dalszy plan.

Teraz musieli wypaść dobrze, a nawet lepiej. Podkładkę mieli świetną, wykonali zadanie jeszcze tej samej nocy której zostało zlecone. Nikt istotny nie zginął, media niczego nie wykryły. Mieli co świętować, choćby skok o jedno oczko w hierarchii. Już nie byli bezimiennymi noname’ami, a kimś rzetelnym, kto wywiązuje się z nałożonych obowiązków oraz dane słowa.
- Piątek to zawsze dobry termin na rozpoczęcie zabawy. Podziękuj też od nas Ajaxowi, on i jego zespół wykonali równie świetną robotę - powiedziała gdy przebrzmiało echo syntezatora mowy i relacji Nosferatu. Rozsiadła się wygodnie w fotelu, zakładając nogę na nogę. Wizja imprezy pod szyldem ich Szeryf była czymś przyjemnym, ekscytującym. Jak szansa na zapoznanie bliżej ważniejszych tuzów miasta od mniej oficjalnej strony.
- Tak jak Carl mówił, poszło gładko. W razie potrzeby wiecie gdzie nas szukać gdy trzeba było załatwić problem szybko, rzetelnie i bez fuszerki - dodała na zakończenie, bo Gołębiarz dobrze streścił co się działo.

Posiedzieli jeszcze chwilę, a potem gospodyni zaproponowała poczęstunek. Alessandra nie zamierzała odmawiać i chociaż zegarek nieubłaganie odmierzał kolejne minuty i kwadranse, przeszła do sali ze szwedzkim stołem pisząc wiadomość do Dominika aby ruszał pod salon urody po ciemnowłosą ślicznotkę do kolekcji na ten wieczór.
W środku pokręciła się trochę, zamieniła z Carlem parę słów, a następnie już bez zwlekania podeszła do jednego z czekających na znak mężczyzn. Ciemnowłosy i ciemnooki sługa nie stawiał oporu gdy podniosła rękę aby pogłaskać go po policzku. Miał przyjemną w dotyku, ciepłą skórę pod którą Torreador wyczuwała buzujący południowy temperament.
- Jak masz na imię? - spytała, schodząc dotykiem do jego szyi.
Latynos patrzył jej śmiało w oczy i nie tracił rezonu.
- Gabriel - odpowiedział, a de Gast zamruczała rozbawiona. Żadnych tytułów, żadnego uniżenia doprowadzającego ją do niesmaku.
- Dawno nie deprawowałam archanioła- palce wzdłuż ramienia przesunęły się do jego dłoni. Ujęła ją. - Chodź więc mój aniele, sprawdzimy jak wysoko potrafisz wzlecieć na swoich skrzydłach.
 
__________________
Adeptus Mechanicus inkantujący litanię dekontaminacji sarkofagu Rodowicz między cyklami jej odmrażania i ponownej hibernacji
Sonichu jest offline