Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2022, 13:43   #208
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Ostrogar, Targ Ryby; 1 Orakt Ranu

Julia już za Victorowymi stała, jakby się Ślepaka bała, a przecie przez dni ostanich wiele nie dawała znaków, co by jej w surelionowej źle bywało. Ale wiedział też zabójca, że gdy po sztyleta sięgnął ruchami tak wprawnymi i że do Victorowego gardła je mimo ślepoty przyłożył zasłaniając je jeszcze przedramionami, takoż że nawet się nikt z kupców na giełdzie nie sfrasunkował, bezbłędnie musiały dziewkę wystraszyć co niemiara. Nie miał jednak Milcarr inszej opcji, bo jął się dekstremista, wpierw grzecznie, potem coraz mocniej o artefakt upominać, a nawet i inkwizycją straszyć, w której to wielkie znajomości ponoć miał. Syknął mu na to Milcarrz bliskości prosto w gębę:

- Idźże do tej inkwizycyji swego dochodzić, jeno mówię ci, że ani tobie, ani mnie ta rzecz pisana, ino w inne ręce pójdzie. Takie że jak coś sypniesz katańskim, to ci sami katańscy łba cię pozbawią, nie patrząc czyś rycerz czy nie, rozumiesz mnie? Masz, tak jak żeśmy ustalili: Julię, całą w jednym kawałku i cnotą zachowaną. Amforę oddam w innym terminie masz me słowo. A chroń dziewkę, bo jak mi bogowie mili, ukrzywdzisz ją, to ci moi towarzysze gnaty połamią!

Sztylety zniknęły za połami żebrackiego płaszcze równie szybko jak się pojawiły, a zabójca czujnie wsłuchiwał się czy aby Daniłowicz nie podniesie ręki na niego, ale nic takiego miejsca nie miało. Vitor odetchnął kilka razy głęboko, przeżuwając to co mu powiedział żebrak i w końcu bez słowa odszedł z Julią. Milcarr słyszał w jego kroku jaki był zawiedziony i bezsilny, gdy zrozumiał, co się stało z artefaktem.

***

Ostrogar, Kufel Bajarza; 3 Orakt Ranu


Kufel Bajarza pusty być musiał, co zresztą Ślepak posłyszał jeszcze za nim wyłonił się zza rogu. Był też od jakiegoś czasu obserwowany, co podpowiadał mu szósty zmysł jeżąc skórę na karku niczym u kundla. W istocie gdy przeszed próg tawerny, nie słyszał żadnych gości, ani trio stałych rezydentów knajpy: centaura, malauka i gnolla, tworzących jak się zdawało nierozerwalną część Kufla. Nie słychać też było aby ktokolwiek był na tyłach, chyba że siedział cicho jak mysz na katańskim podniesieniu. Jedynymi osobami, jakie były teraz w tawernie był on sam i dwójka tych, których spotkał, gdy był tu ostatnim razem, a którzy to wpędzili go w te wszystkie termina.

Pierwszy odezwał się półork, ten co parał się magią:

- Witaj, co masz dla nas?

Żebrak nie odezwał się ni słowem, bojąc się reakcji uruka. Skłonił się tylko jakby przed samym Katanem stał i bez słowa postawił amforę na ławie przed obcymi.

- No mówże! - syknął złowieszczo Uruk-Hai, a Milcarrowi rozwiązał się ozór jak babom na wełny gręplowaniu. Historię całą na jednym tchu opowiedział, jedynie pomijając udział żywych w całym tym zamieszaniu, co by po za zasięgiem katańskich pozostali.

- I co o tym wszystkim sądzisz Radagaście? - spytał spokojnie uruk.

- Dobrześmy uczynili tan Vaderze, żeśmy ten artefakt posiedli, bo wiele by zła wynikło jakbysmy sprawę samą sobie pozostawili. Trzeba jednakże podjąć środki ostrożności w tej delikatnej materii. - Milcarr słyszał jak druid wymamrotał słowa nieznanego mu zaklęcia i pomieszczenie napełniło się zapachem burzy i deszczu. Potem ku trwodze żebraka otworzył amforę. Ale nie dosłyszał podszeptów artefaktu, ani rozwścieczonego dżina. Coś uleciało jedynie z dzbana i zniknęło, zabierając ze sobą zapachy. Mogł tylko domysleć się, że Radagast otworzył jakiś portal do jakiegoś bezpiecznego miejsca i tam wysłał artefakt.

- Chytrześ wykoncypował jak ujarzmić ten byt i dobrześ pomyślał nie ulegając podszeptom złego. - pochawlił zabójcę druid: - masz łeb na karku.

- Już przestań! - zestrofował go Uruk-Hai, ale wręczył w dłoń wystraszonego zabójcy ciężki jak sto antrów trzos: - bo gotów przybłęda w pludry narobić z wrażenia. Ale masz rację. Dobrze się sprawił kmiot...

Nastała chwila ciszy, a żebrak nie wiedział kompletnie czego się spodziewać. Tan Barth Vader przemówił wreszcie:

- Tedy nie będzie potrzeby cobym cię kazał o łeb skrócić, jak to początkowo sobie obmyślałem, jeno bardziej mi się żyw przydasz el Milcarze. Posłuchaj za tem a uważnie, bo jak mi powtrzać przyjdzie to będę ci nahajem będę słowa do łba wkładał. Był sobie onegdaj...


Ale to już temat na kolejną odsłonę Sureliady...


*** KONIEC ***
 
8art jest offline