Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2022, 17:18   #101
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Katerina, dudniąca wino aż się jej uszy trzęsły, wsłuchała się w opowieść snutą przez Lavenę niemalże z takim samym oddaniem, co goście "Łaski Maga", zupełnie jakby nie była jedną z protagonistek tychże zdarzeń. Podkolorowana historia chwyciła mieszkańców Rozgórza za serca, słuchali czarownicy z zapartym tchem, a muszkieterka kiwała aprobująco głową z uśmiechem. Nie mogła odmówić Lavenie stylu i umiejętności manipulowania gawiedzią, których pozazdrościłby jej niejeden minstrel czy inszy gawędziarz. Niby prosta opowieść, a urosła do epickich rozmiarów i zapadała w pamięć; jak każda dobra opowieść miejscami podkolorowana i przesadzona, miejscami sięgająca po licentia poetica. I na sam koniec, na zwieńczenie przemowy, deszcz monet - to spodobało się Katerina najbardziej.

Bravo, bravissimo, maestra Da'naei!


Lektura notatek Voz, którą Katerina już zdążyła w duchu osądzić jako nekromantkę, nie należała do najbardziej porywających, zwłaszcza porównując ją do występu Laveny parę chwil wcześniej. Bonheur spędziła wertowanie papierzysk podpierając podbródek dłonią, z nieukrywanym znudzeniem na twarzy i na przemian to wzdychając, to czkając. Legenda o powstaniu Rozgórza nie była pozbawiona typowych dla takich podań motywów, acz adnotacje Voz jakimi była okraszona wskazywały, że być może jest w niej ziarnko lub dwa prawdy. Katerina ziewnęła ostentacyjnie.

- Litościwy założyciel, urastający do boskiego patrona, ależ to odkrywcze - oznajmiła. - Jedynie ciekawam, dlaczego akurat tym zainteresowała się nekromantka. Te jej notatki okazujące zaskoczenie rafiz...

Katerina czknęła. Język się nieco zaplątał.

- Rowiz...

Muszkieterka odetchnęła głęboko, unosząc dłoń i czkając dalej. Machnęła tylko dłonią na czyjąś propozycję podstawienia jej miski. Aż tak źle nie było.

- Rewizjonizmem historycznym - kontynuowała w końcu, cyzelując ostrożnie te słowa. - Te notatki są o wiele ciekawsze. Jak i pytanie, dlaczego zainteresowała się Ścieżką Strażnika? Czyżby jedno z wejść do Starych Grot?

Katerina zadumała się teatralnie, gładząc podbródek. W głowie szumiało przyjemnie, chociaż obraz nieco zaczynał się rozrzedzać na pograniczu wizji i wyginać się nienaturalnie. Muszkieterka powstała ze swojego miejsca, kończąc ostatni kielich, tymże samym osuszając już drugą butelczynę.

- Ale to jutro - zawyrokowała. - Teraz przydałoby mi się trochę świeżego powietrza. Ktoś reflektuje na romantyczny spacer w świetle gwiazd?

Pytanie było mocno retoryczne, bo Bonheur ruszyła chwiejnym krokiem ku wyjściu, nie czekając na odpowiedź.


Poranki nie należały do ulubionej pory Kateriny w normalnych okolicznościach, a już wcale gdy towarzyszył im kac. Pobudka, której akompaniowało dudnienie w głowie, nie była przyjemna i muszkieterka powróciła do świata żywych, jęcząc i stękając jakby połamała ją jakowaś plaga. Nawet chłodne powietrze, wpadające przez otwarte okno poddasza będącego jej sypialnią, niezbyt łagodziło objawy zeszłonocnej hulanki. Kolejny jęk wyrwał się z jej gardła, gdy otworzyła w końcu oczy i poranne światło wlało się w jej pole widzenia. Następny z kolei, nieco bardziej przeciągły, gdy uświadomiła sobie że w łożu nie była sama. Mgła alkoholowa dalej trzymała ją przez chwilę, gdy wpatrywała się rozkojarzona w sylwetkę zwróconą doń plecami, ale w końcu zamroczony umysł podsunął jej właściwe wspomnienia. Nieco wypaczone, bo pospolitemu junakowi który chrapał parę cali od niej daleko było do personifikacji cheruba z taldorańskich obrazów o profilu godnym bicia monet, jak go pamiętała.

- Ugh - jęknęła tylko po raz wtóry, zwlekając się z łoża.

Już ubrana i z dobytkiem pod pachą, Katerina przemknęła się bezszelestnie w stronę schodów prowadzących w dół "Bażanta", sycząc tylko od czasu do czasu gdy ciało protestowało i namawiało impulsami do pozostania w łóżku. Pierwszym przystankiem była łaźnia, gdzie najgorsze symptomy kaca przepędziła bezceremonialnym wciśnięciem twarzy w miednicę pełną zimnej wody. Kolejnym wspólna sala, pogrążona w ciszy przerywanej tylko krzątaniem się nielicznych o tej służek, sprzątających po wieczorze. Katerina doprowadziła się do względnego porządku już tam, ignorując chichoty znajomych pracownic i przelotnie informując o gościu na górze, którego imienia nie pamiętała. O ile w ogóle je poznała zeszłej nocy. Bonheur jednak nie zwykła była przejmować się takimi błahostkami, zwłaszcza gdy inne sprawy zaprzątały jej głowę.

Kolejny dzień, kolejne przygody.


Katerina zjawiła się w "Łasce Maga" już doprowadzona do porządku, w doczyszczonej z błota, krwi i szlamu kreacji roboczej, miarkując że zapewne ruszą od razu z buta, gdy już dogadają plan dnia. Jedynym, czego jej brakowało była zwyczajowa werwa i żywe ruchy, efekt dalej trzymającego ją kaca. Muszkieterka była o wiele bardziej stonowana we wszystkim, wliczając w to nienaturalną bladość twarzy.

- Dzień na pewno, ale czy dobry? - Odparła Khairowi w ramach powitania.

Bonheur usadowiła się w krześle, od razu pochylając się nad blatem i przykładając dłonie na skroniach, gdy co żywsi kompani zaczęli mówić zdecydowanie za głośno. Muszkieterka syknęła, gestem zaledwie prosząc o wejście na nieco niższe rejestry. Śniadanie zamówiła, a jakże, acz pajdę chleba jedynie dziobała ostrożnie. Opróżniwszy flakon wody, w końcu czuła się na tyle przytomnie, by wziąć udział w planowaniu dnia.

- Tak, wpierw Gardiana - przytaknęła Lavenie. - A później ta cała Ścieżka. Nekromantka interesowała się nią nie bez przyczyny.
 
Aro jest offline