Stacja łączności Kashki, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595
Siedzący przy metalowym stoliku Bordenoir nie podniósł się z miejsca na dźwięk ostrych słów sierżanta, ale też nie ściągnął swojej twarzy w grymasie wzburzenia. Ranga kaprala czyniła go jedynie nominalnie podległym Rentonowi w wojskowej hierarchii i z racji pełnionej funkcji mógłby zażądać od żołnierzy Rezysty natychmiastowego opuszczenia wieży.
Nie zrobił tego, w zamian postukując przez chwilę grafitowym rysikiem w krawędź stolika i wpatrując się w twarze górujących nad nim intruzów. A odwzajemniający to spojrzenie Renton dostrzegł na szyi mężczyzny wystający spod kołnierza obrys wyblakłego tatuażu, fragment składający się na wtłoczony dawno temu pod skórę symbol Rezysty.
- Czy to formalna wizyta? - zapytał radiowiec spoglądając jednocześnie znacząco na otwarte drzwi pokoju. Wilder zrozumiał od razu znaczenie tego spojrzenia, cofnął się o krok i zamknął drzwi tak cicho jak to tylko było możliwe.
- Absolutnie formalna - potwierdził sierżant - Przybyliśmy prosto z pałacu, gdzie doręczono tę wiadomość na ręce regenta. Spotkaliśmy tam pułkownika Lamberta, który w związku z nią przybył chwilę temu na spotkanie z regentem. Poinformowano nas o wypłynięciu w morze eskadry interwencyjnej. Do pełnego oglądu stanu rzeczy potrzebujemy jeszcze szczegółowej treści rzeczonej wiadomości.
- Przyjmuję w takim razie, że jesteście panowie upoważnieni do zapoznania się z treścią przekazu - skinął głową radiowiec - Tak poinformuję swoich zwierzchników, gdyby mieli jakieś zastrzeżenia.
- Perfekcyjna interpretacja - Renton przeszedł do mniej regulaminowej pozy, założył ręce za plecy spoglądając na technika wyczekująco.
Faucon przechylił się w krześle ku obudowie ciężkiego radioodbiornika, nacisnął kilka przycisków na jego konsolecie, włożył do otwartego gniazda karty danych wyciągnięty z szuflady prostokątny nośnik. Z głośników urządzenia popłynęły pierwsze radiowe trzaski zapowiadające odtworzenie nagrania.
I kilka sekund wystarczyło, aby stojący w napięciu podoficerowie Rezysty pobledli zauważalnie i stężeli, wymieniając się wstrząśniętymi spojrzeniami i robiąc mimowolnie krok w stronę radia.
Nawet radiowiec Bordenoir, znający już odtwarzane właśnie nagranie, wzdrygnął się w pewnym momencie nie mogąc opanować własnych emocji.