22-09-2022, 08:22
|
#105 |
DeDeczki i PFy | Odejście Valenae było dla Joreska zaskoczeniem, chociaż rzeczywiście wydawało się, że wydarzenia w twierdzy odcisnęły na niej swoje piętno. Komentarz Laveny skwitował lekkim uśmiechem. - Nie wszyscy są stworzeni do takiego życia, i nic w tym złego. W przeciwnym razie wszelkie skarby, jakie mogłyby być odkryte, zabrano by już lata temu. Ciekawiło go tylko, jaki interes elfka mogłaby mieć w siedlisku zepsucia, jakim był Cheliax? ***
Zanim dotarli do ratusza, kac łaskawie raczył się już ulotnić, dlatego paladyn maszerował prężnym krokiem, z dumą prezentując nowy nabytek - zbroję płytową z matowej stali, z wyrytym prostym symbolem Ragathiela na piersi. Joresk planował zastąpić go w przyszłości czymś bardziej imponującym, ale na razie brakowało na to czasu i funduszy. Rozglądał się z uwagą po wnętrzach, czując jeszcze delikatny swąd dymu, ostatnią pozostałość po pożarze, która pewnie nie ulotni się jeszcze przez dobry tydzień. A może to była tylko jego wyobraźnia, szukająca zagrożeń?
Rozmowa z Gardianą przebiegła sprawnie, chociaż paladynowi nie w smak było zatajanie informacji o wrotach w raporcie. Nie odezwał się jednak na ten temat - dobrze rozumiał, że mogłoby to przynieść więcej szkód i zagrożeń niż korzyści. Poinformują ich o tym, gdy już uda się je zabezpieczyć lub zniszczyć. - Jeśli mordercami z Karmazynowego Lasu był lud z bagien, to sprawy są powiązane i pewnie oczyszczając cytadelę, zlikwidujemy także i ich - stwierdził w końcu - Póki co dopilnujcie przede wszystkim, by nikt z Rozgórza nie zapuszczał się w las, nawet w większej grupie.
Gdy półelfka przedłożyła prośbę o manuskrypty, Joresk dorzucił swoją propozycję.
- W międzyczasie chciałbym porozmawiać z podpalaczami. Pewnie dysponują jakimiś dodatkowymi informacjami, a po dniu w karcerze mogą być bardziej chętni do gadania.
|
| |