Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2022, 23:13   #118
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 - 2520.04.02; bct (4/8); południe

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; okolice stanicy Steinwald
Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe
Warunki: - na zewnątrz: jasno, b.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5)



Davandrell



~ No dobra, to poczekajmy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. I tak mocno wieje to trudno by było strzelać. ~ druga z łuczniczek sama była na tyle zaskoczona sytuacją, że musiała się nad tym zastanowić. W końcu zdecydowała zgodzić z propozycją elfki skoro ta to proponowała. A wiatr wiał mocny, bez trudu zamiatał gałęziami i trawą to i wypuszczoną strzałę łatwo mógł odchylić od planowanego lotu i celu. Uta jednak mimo to minę miała okraszoną sporą dozą wątpliwości. Ale siedziały w ukryciu obserwując co się stanie. Zaś walka kilkadziesiąt kroków przed nimi toczyła się nadal. Jak najbardziej zajadła i pierwotna. Na kły i pazury, na kocią zwinność i siłę przeciw zjadliwym kłom i przewadze liczebnej. W końcu zmęczenie walką i przewaga liczebna zrobiły swoje. Może górski kot był silniejszy i szybszy od pojedynczego osobnika z jakim walczył ale nie przeciwko trzem na raz. Pantera rozpruła brzuch temu pierwszemu co już leżał w trawie gdy obie łuczniczki przyszły na skraj walki, pokąsała i rozryła kłami i pazurami bok i bark drugiego z nich i może by go wykończyła. Ale ten ostatni skorzystał z okazji aby rzucić się na jej bok. Impet uderzenia był na tyle duży, że pantera opadła na bok. Zwarła się z tym co na nią skoczył ale była przez niego przyszpilona do ziemi. Zaraz dopadł ją też ten drugi i z tego klinczu już się nie wywinęła. Rozpaczliwa walka górskiego kota już nie o zwycięstwo ale o przetrwanie jeszcze chwilę trwała ale słabnące, kocie skomplenie obwieściło kto tu jest zwycięzcą. Oba dziwne stworzenia dobiły swojego przeciwnika i z miejsca zaczęły go rozszaprywać. W pewnym momencie coś przykuło ich uwagę. Zaczęły węszyć i nasłuchiwać. Uta przygotowała strzałę do użycia ale zamarła nie chcąc zdradzić swojej pozycji bo trochę to wyglądało, że któryś z tych psów czy dzików mógł je usłyszeć czy zwęszyć.

Jednak niespodziewanie rzucił się przed siebie gdzieś w bok, dopadł czegoś i dały się słyszeć warkot i jakieś inne odgłosy. Nie było widać co tam się dzieje tylko górę tego stworzenia jakby próbowało dopaść królika na ziemi. Ale sądząc po odgłosach to musiało być górskie lwiątko.

~ Ah… To była matka… Dlatego tak walczyła… Aby obronić młode… ~ Uta szepnęła gdy zorientowała się czemu górska lwica tak długo i zażarcie walczyła do ostatniego tchu z przeważającym liczebnie przeciwnikiem. Krótki pisk oznajmił, że kocię spotkał ten sam los co matkę. Stwór zaczął z miejsca je pożerać. Podobnie ten drugi, poharatany przez przeciwniczkę co na chwilę walka odwróciła jego uwagę wznowił posilanie się na truchle górskiego drapieżnika. Uta spojrzała pytająco na elfkę. Właściwie to walka się skończyła. Z trójki podzielonych przeciwników została dwójka jednej ze stron.

W pewnym momencie oba drapieżniki przerwały posilanie się. I zamarły z pyskami ociekającymi krwią i wnętrznościami kotów. Uszy postawiły w szpic, łbami węszyły powietrze. Znów było wrażenie jakby zorientowały się, że jest ktoś jeszcze. Ale i łuczniczki chwilę potem to usłyszały. Pobrzękiwanie ekwipunku i ciężkie kroki. Gdzieś za nimi, od strony strumienia. Ustały jakby ktoś nasłuchiwał czy wypatrywał albo coś robił po czym znów było je słychać. Obie bestie też musiały to usłyszeć nawet jeśli jeszcze nie widziały tego kogoś. Podobnie jak łuczniczki.




Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; stanica Steinwald
Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe
Warunki: na zewnątrz: jasno, b.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5)



Greta



- Dobra, to gęby na kłódkę o tym co było w ruinach. Jakby co to nic niezwykłego tam nie było. Tylko gruzy i stara woda, to samo co wczoraj. Skitrajcie gdzieś fanty i nie pokazujcie nikomu. Potem coś się wymyśli gdzie je niby znaleźliśmy. - górale deliberowali całą drogę z mglistych ruin aż do podejścia pod ostatni fragment wzgórza na jakim stała zrujnowana stanica w jakiej osiedliły się dwie porzucone. Jak wyszli z tych ruin i mgły na słoneczny chociaż całkiem wietrzny i chłodny dzień to się zrobiło raźniej. I można było porozmawiać. Mieli niezły dylemat. Mówić czy nie mówić? Za tym aby powiedzieć korciła ciekawość no i duma ze znaleziska. Można by też z miejsca szukać nabywców wśród karawaniarzy. Może dać coś na wota dla Sigmara. Jakby ktoś chciał uspokoić sumienie. Co prawda od zmarłych był Morr a nie Sigmar no ale on też był od wojowników poza tym działali po tej samej stronie barykady to pewnie jakoś się dogadają. No ale było ryzyko, że szefowe każą im oddać fanty lub po prostu kto żyw popędzi do ruin, rozwali ścianę i zrabuje skarby które Eryk z kolegami już uważali za swoje. Bo w końcu co tam mogło być za taką ładną ścianą? Porobili te glify złotem smarowane no to za nią musiało być coś jeszcze cenniejszego. Tak to sobie tłumaczyli nawzajem a gorączka skarbów rosła. A wtedy inni by mogli ich ubiec z tymi skarbami no albo nawet jakby poszli razem to podział łupów na większą ilość osób oznaczał znacznie mniejszą dolę na głowę. A to im było nie wsmak.

No to nie mówić. Co prawda trudno było się nie pochwalić takim cenny znaleziskiem. Zwłaszcza jak chyba co drugi już miał jakąś upatrzoną pannę na jakiej chciał zrobić wrażenie a może i na rodzicach to by spojrzeli łaskawszym okiem na takiego majętnego i sprytnego kawalera? Bo zdaje się względów panien to im brakowało. Ale jednak mieli jakiś swój kodeks postępowania i nie zaczepiali dziewcząt z karawany. A przynajmniej nie robili takiego wrażenia. Greta co prawda za bardzo nie zwracała uwagi na resztę karawany ale jakoś nie mogła sobie przypomnieć jakiejś awantury czy afery z takiego powodu. No i nawet jakby wszystkie były “na nie” no to jeszcze była madame Claudia i jej dziewczęta. Takie hoże panny nie powinny gardzić takimi podarkami w zamian za udzielenie swoich wdzięków. Całość rozmowy była w dość rubasznej, przyjacielskiej atmosferze jakby górale już traktowali Gretę jako jedną z nich.

No i wszystko to by musiało być odsunięte na nie wiadomo ile gdyby mieli zachować milczenie. Jednak w zamian była szansa, że może nic nie będzie z tymi piwnicami. Poczekają trochę. I spróbują wrócić. Tam pewnie i tak nikt nie będzie chodził bo nie po drodze, las straszny z tą mgłą a ruiny jeszcze bardziej. A za jakiś czas jak i tak chodzili zwykle na czele, z dala od innych to najwyżej jak się trafi okazja to powiedzą, że tam znaleźli to co w mglistych podziemiach. I będą mogli legalnie prowadzić handel wymienny. Ludzie lubili takie rzeczy to powinno być wielu chętnych. I ostatecznie tak to uradzili przez drogę. Oczywiście zakładali, że ich nowa wspólniczka też dochowa tej tajemnicy.

Rozmowę przerwał widok blank. Tych samych, szarych, kamiennych upstrzonych kępami mchu i trawy jeśli miała gdzieś miejsce się na nich ukorzenić. Tak to było jak opuszczali to miejsce. Ale wtedy był jeden strażnik co im niedbale machnął reką na pożegnanie. Teraz też był jeden ale spięty. Od razu dało się wyczuć, że coś się stało i to raczej nic dobrego.

- O! Jesteście! Dobrze, że was nic nie zeżarło! - krzyknął do nich z ulgą strażnik z blank. Prace przy budowie zamykanej, niskiej brami nadal trwały ale je w tej chwili przerwano. W tunelu wieży bramnej widać było rozmawiajacych ludzi.

- A co się stało? - Eryk zatrzymał swoją grupę, zadarł głowę do góry i zapytał strażnika.

- A baby poszły się kąpać nad strumień. Coś je wystraszyło. Jakieś ryki zwierza jakiegoś. Ta elfka i ta z łukiem z tych dwój najemniczek poszły to sprawdzić. Bo były z nimi. Petra was woła, idźcie do niej, jest przy wagonie. - obwieścił im strażnik. Górskie zakapiory przytaknęły, popatrzyły na siebie i skinęły głowami. Po czym weszli do środka tunelu mijając robotników co widocznie też deliberowali co tam się może kręcić w okolicy. Od środka było widać, że na innych ścianach murów też wystawiono strażnika. Wcześniej tylko przy bramie stał jeden bo z innych stron raczej i tak trudno by było się dostać bez lin i drabin. Mimo upływu wieków stare mury nadal spełniały tą podstawową funkcję obronną. W atmosferze obozu wewnątrz tej budowli paniki może nie było ale dało się wyczuć pewne zaniepokojenie. Przy wagonie było widać Petrę jak rozmawiają z jedną z gospodyń, z Ilsą. Tam i tu widać było jakąś kobietę rozmawiającą ze swoimi rodzicami, mężem, braćmi czyli z kimś bliskim.

- Dobra ja z nimi pogadam a wy idźcie się rozpakować. - Eryk przekazał swoją torbę Hamburgowi sam zaś ruszył w stronę niebieskowłosej szefowej. Jej dzień odpoczynku też widocznie pomógł bo wyglądała lepiej niż wczoraj. No i machnęła w ich stronę więc pewnie słowa strażnika znad bramy to nie był żart.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline