Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2022, 15:40   #49
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 07 - 2025.05.31; sb; noc, 01:25 (1/2)

Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; dzielnica Necker, okolice wieży Eiffla, night klub “Meduse”
Czas: 2025.05.31; sb; noc, g 01:25; ok 3,5 h do świtu
Warunki: waiting room; cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, pogodnie, łag.wiatr



Wszyscy



No i znów się spotkali razem. Pierwszy raz od zeszłego weekendu a piątkowa noc to w końcu jak początek weekendu. I znów w “Meduse”. Chociaż w całkiem innej części niż poprzednio. O tym, że jest tutaj coś takiego to wiedział chyba każdy w koterii. To nie była jakaś wielka tajemnica. Nawet mieli swoich wampirzych znajomych co bywali tutaj albo chociaż raz byli na tych imprezach co miały metkę krwawych i wyuzdanych, tak aby pobudzić nieumarłe zmysły i doznania istot co w większości chodziły po tym świecie nim narodziła się większość chodzących obecnie po ulicach śmiertelników. A odkąd panna Noel przejęła prowadzenie tego interesu to spotkania zrobiły się dość egalitarne. Więc nie trzeba było mieć już całych wieków czy dekad na karku aby się tu dostać. Nie wszystkim to było w smak takie zmiany no ale większości młodych stażem wampirów się to podobało jak te zwykle zamknięte dla nich drzwi zrobiły się otwarte. Wystarczyło, że gospodyni lub ktoś z zaproszonych gości zaprosił kogoś takiego.

Tego piątkowego wieczoru impreza na jaką został zaproszony nowy zespół szeryf Demers zaczynała się o północy. Oczywiście można było przyjść wcześniej ale biorąc pod uwagę, że w krótkie, letnie noce większość koterii wybudzała się z dziennego stuporu ledwo godzinę przed północą a jeszcze trzeba było się uszykować na to spotkanie i dotrzeć to północ wydawała się w sam raz. Poza tym spotkanie o północy “miało klimat” i chyba do pewnego stopnia bawił sporą część spokrewnionych. A Aurora poprosiła aby jej nowa grupa przybyła o północy bo chciała ich przedstawić pozostałym jako całość. Ale potem to już mieli wolną rękę co do dalszych poczynań na tej imprezie.


Aurora


- Dobrze, że już jesteście. Chciałam z wami porozmawiać zanim wejdziemy do środka. Jeszcze raz wam dziękuję, że załatwiliście sprawę tak szybko. Świetnie wam poszło. - szeryf przyszła o czasie. I przyszła tam gdzie czekali, do pokoju bez okien, za to z wygodnymi krzesłami, dwoma sofami i puchatym dywanem, niskim stolikiem z przekąskami i włączoną plazmą na ścianie. W sam raz aby poczekać sobie na kogoś czy odbyć spotkanie w spokojnych warunkach bez wścibskich oczu i uszu. Sama szeryf też wyglądała mniej oficjalnie niż tydzień temu. Preferowała uniwersalną, żałobą czerń. Czarne szpilki, smukłe blade łydki i czarna mini zaczynająca się trochę nad kolanami a kończąca przy obojczykach i mała kopertówka z której wyjęła telefon. Swoje czarne włosy miała spiętę w oszczędnie uniwersalną fryzurę. Jednak jako całość potwierdzało się, że miała zgrabną figurę tancerki. Nawet nie promieniwała tym charakterystycznym dla siebie chłodem jaki zwykle trzymał wszystkich na dystans i czasem się nawet uśmiechnęła. Więc pewnie była w całkiem pogodnym nastroju.

- Nazywał się Mubin 'Afif Sarkis. Urodzony w Algierii w 2001. Przynajmniej tak wynika po oficjalnej kartotece. 3 lata temu przybył do Francji, zarejestrowano jego przybycie w Marsylii. Przybył prawdopodobnie jako śmiertelnik bo odbył rejsowy, dzienny lot do Francji. Nie wiemy kiedy został spokrewniony. Sądząc po krwi to był Malakavianem. Pewne poszlaki wskazują, że “przekręcił się” stosunkowo niedawno. Nie wiemy jeszcze jak i dlaczego znalazł się u nas. Śledztwo trwa. Znaleźliśmy jego mieszkanie i samochód. Nic przyjemnego do oglądania. Badamy je. - Aurora przedstawiła najważniejsze dane jakich dowiedziała się z ciała zabitej zjawy. Nieco posiłkując się telefonem dla odświeżenia niektórych detali. Z tego co mówiła wynikało, że na pierwszy ogień poszło ciało zjawy. Lab wziął je w obroty. Tak odnaleźli dane bezimiennej do tej pory zjawy. A potem już poszło. Jednak śledztwo trwało nadal bo wszystko wydarzyło się w ciągu ostatnich paru dni tego tygodnia. Margaux dowiedziała się czegoś podobnego od Hugo. Też miał możliwość wrzucenia odcisków palców w wyszukiwarkę i znalazł podobne dane. Nawet wysłał Maxa pod tamten adres ale ten wrócił z wiadomością, że już tam się kręcą ludzie Aurory.

- Zaś co do twojej propozycji Carl aby oddać ciała nocnych dozorców Leclerca rodzinie to niestety nie było to możliwe. - szeryf zwróciła się do gołębiarza. Po czym metodycznie wyłuszczyła dlaczego taki ludzki odruch byłby zbyt ryzykowny dla Maskarady. Przede wszystkim większość wampirów, w tym Brudas z Orly, miały na tyle zbliżoną anatomię do śmiertelników, że w razie walki zostawiali podobne ściany. Ślady uderzeń pięści, paznokci, ewentualnie pazurów jeśli ktoś mógł je tak przemienić, oraz zębów lub kłów. Takie same ślady zostawił na dozorcach Sarkis. Dla kogoś wprawnego w takich sprawach to było widoczne gołym okiem, to nie były rany od psa czy innego zwierzęcia tylko od bójki, zatłuczenia i zagryzienia na śmierć przez człowieka.

Do tego były jeszcze laboratoria kryminalistyczne. Bo ofiary morderstw tam trafiały. A pod mikroskopem potwierdziłoby się, że ataku dokonał człowiek. I to bez dodatkowych narzędzi w stylu kastetu, młotka, noża czy podobnych. A trudno jest człowiekowi zatłuc człowieka w walce. Zwykle prędzej któraś ze stron ustępuje. A mowa to była o walce 2 na 1-go. I to strażnicy kontra jakiś włamywacz. Ci zwykle uciekali w razie nakrycia a nie rzucali się z gołymi rękami na dwóch strażników uzbrojonych w pałki i paralizatory którzy pewnie zadzwonili na policję. Motyw ataku conajmniej więc rzucał się w oczy.

A pod mikroskopem dla kogoś spoza Maskarady dało się wykryć, że krew spokrewnionego ma całkiem bezsensowny skład, jakby składała się z wielu różnych. Podobnie wampirza ślina przy śladach ugryzień. I brak sporej ilości krwi u zamordowanych. To wszystko w optymalnych warunkach pewnie zostałoby uznane za atak śmiertelnika udającego wampira. W mniej łagodnych wersjach za atak sprawcy niezanego pochodzenia. Lub jak to by sobie tam zaszufladkowali.

A jakby tego było mało. To gdyby była tam jakaś wtyka Inkwizycji, lub ktoś z nich usłyszał o takim nietypowym ataku w podziemiach Leclerca, albo nawet w przyszłości natknął się na dokumenty z tego śledztwa mógłby zaalarmować zwierzchników, że sprawcą jest prawdopodobnie spokrewniony. A to już mogłoby ściągnąć profesjonalnych śledczych i łowców wampirów. Dlatego lepiej aby te ciała tajemniczo zniknęły i przestały sprawiać zagrożenie dla koterii.

Było też parę innych rzeczy jakie zapewne zwracały uwagę policyjnych detektywów. Jak wycięta w bramie dziura. Ludzie Ajaxa wycięli nożycami dziurę i zabrali kawałki pogiętych drutów aby wyglądała na zwykłą, wyciętą do włamania dziurę. A nie na druty jakie zostały rozerwane w jednej chwili przez coś co wdarło się do środka. Bo póki tego nie zrobili to tak to właśnie wyglądało. A tak, zostawili zwykłą, swojską dziurę wyciętą nożycami jaka posłużyła włamwyczaom.

Podobnie z telefonem policji. Bo strażnicy zanim wybiegli na interwencję zadzwonili na policję. Ale Hermesowi udało się oddzwonić i przekonać operatora, że to tylko nadgorliwość młodego. Więc patrol policji nie przyjechał sprawdzić co się dzieje. Gdyby przyjechał zastałby grupkę spokrewnionych przy bramie albo w środku. Ale teraz w policji już wiedzą, że to była podpucha tylko pewnie składają to na karb włamywaczy.

Podobnie z nagraniami kamer. Hermes czując presję rannej zmiany na karku nie miał czasu i okazji na finezję. Po prostu pokasował nagrania co też miało wyglądać na robotę włamywaczy. Zastanawiał się nad zapętleniem obrazu ale nijak by to nie tłumaczyło braku obrazu wycinania bramy nożycami. Oczywiście nie mógł tego pokazać bo tak naprawdę kamery zarejestrowały jak Brudas przedziera się przez tą bramę jakby to były zwykłe nitki co w oczywisty sposób zdradzało jego nadnaturalne pochodzenie. Tego Hermes nie mógł zostawić. No ale jak nie mógł to każdy zapętlony obraz zdradzałby, że to fałszywka. A gdyby ktoś wziął to na tapetę to by odkrył majstrowanie i cała sprawa by się rypła. Szybciej i pewniej było zlikwidować cały obciążający materiał dowodowy. Licząc, że policja uzna to za kolejne działania włamywaczy.

- Na razie policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Monitorujemy to ale na razie się nie wtrącamy. Was też proszę o to samo. Jak dobrze pójdzie to sprawa zostanie uznana za nierozwiązaną i dostanie metkę “nie wykryto sprawców”. Na razie szuka się tych dwóch dozorców jako zaginionych. - podsumowała finał wydarzeń z ostatniego weekendu. Przejechała uważnym spojrzeniem swoich ciemnych oczu po każdym z młodych stażem wampirów sprawdzając jak zareagowali na jej słowa.

- W sprawie tego Brudasa z Orly to tyle. Jutro, w sobotę, macie jeszcze wolne. Ale w niedzielę o północy zapraszam was do mojego gabinetu. Będę miała dla was nowe zadanie. Ale o tym nie chlapcie ozorem. To nie jest sprawa publiczna. Kto się nie będzie umiał powstrzymać znaczy, że nie mogę na nim polegać i wylatuje z zespołu. - Aurora potwierdziła swoje własne słowa sprzed tygodnia. Że jeśli będzie zadowolona z pracy grupki żółtodziobów to pomyśli o dalszej współpracy z nimi. To jednak oznaczało, że stała się ich zwierzchniczką ze wszystkimi tego konsekwencjami.

- Dobrze ale na razie jest wieczór. Wkrótce wejdziemy do środka i was zapowiem. Dzisiaj mamy co świętować, ten Algierczyk mógł nam sporo namieszać. A póki co przekazuję was Monique. Ona jest tu gospodynią. Wprowadzi was jak to jest tutaj na tych imprezach. - szeryf delikatnie się uśmiechnęła po czym wyszła na chwilę. Przez tą chwilę jej nowy zespół został sam sobie. Ale nie na długo. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka weszła kobieta co pod względem urody zdawała się jej przeciwieństwem. Długonoga, promienna blondynka o sympatycznym uśmiechu.




https://i.pinimg.com/564x/51/d6/a9/5...3ae65eaeed.jpg


- Dobry wieczór! Cieszę się, że mogę was dzisiaj gościć! Jak mi ulżyło i ucieszyłam się, że załatwiliście tego potwora. Rozmawiałam o tym z O… Z księciem i też był z was bardzo zadowolony. Więc dobra, robota! No i dlatego dzisiaj jesteście moimi gośćmi honorowymi na mojej imprezie. Jak coś byście potrzebowali albo coś chcieli zapytać to też gdzieś tam będę. No ale, że też chciałabym skosztować tej imprezy to jest jeszcze Harald. Jest naszym majordomem na tych imprezach. Poznam was z nim jak wejdziemy do środka. - Monique Noel była ewenementem na skalę całej koterii. Mówiono o niej “promienna” lub “świetlista”. Miała w sobie coś pozytywnie ciepłego co sprawiało, że jak na nieumarłą to zachowywała się jakby wciąż była śmiertelniczką. Nawet były takie podejrzenia ale okazały się płonne gdy wielokrotnie podczas choćby tych imprez na zapleczu “Meduse” widziano jak się pożywia. Ale i poza nimi odkąd dwa lata temu została faworytą księcia to zdarzało się widzieć ją u jego boju przy jakichś spotkaniach czy uroczystościach. Dla wielu młodych stażem wampirów była kobietą sukcesu. Kimś bez żadnych pleców, znajomości, pozycji wskoczył dzięki swojej osobowości i talentom na same szczyty koterii. Oficjalnie Monique nie miała żadnej ważnej funkcji. Ale w praktyce liczono ją podobnie jak Aurorę czy któregoś z Primogenów. W końcu co noc miała swobodny dostep do księcia jaki panował w paryskiej domenie. A oznaką zaufania było powierzenie jej roli menegera tego klubu. Co był uznawany za prywatny szwedzki stół poprzedniego a teraz obecnego księcia. Najbardziej prestiżowy lokal w Paryżu. W końcu stołowali się tu sami książęta i jego znamienici goście. Chociaż odkąd Monique przejęła lokal to zapraszała nie tylko hrabiów i książąt a w towarzystwie pojawiła się moda aby tutaj bywać co jakiś czas. Jak się chciało być “kimś” to warto było dostać zaproszenie na te spotkania.

- A sprawa jest całkiem prosta. Zaraz przejdziemy do sali balowej. Mówimy na nią “The Heaven”. To taka spokojniejsza część. Bez obnażania się i innych ekscesów. Ale jest też zejście do “The Hell”. Pewnie słyszeliście plotki, że tutaj to krwawe orgie, wyuzdane zabawy i takie tam. To wszystko prawda. I takie rzeczy to właśnie w “The Hell”. Jeśli komuś to nie odpowiada to po prostu sugeruję aby tam nie schodził. Oczywiście to można sobie zmieniać tylko no proszę aby jak ktoś wracał z dołu do “The Haven” to tam na dole jest prysznic i obsługa. Naprawdę nie wypada pojawiać się na górze i zostawiać wszędzie krwawe ślady. - długonoga blondynka była dzisiaj ubrana na srebrno. Cekinowa góra sukienki w sam raz odsłaniał i maskował jej ładny dekolt zaś dół smukłe nogi modelki. O ile Aurora wybrała na dzisiaj czerń to Monique postawiła na jasne i świetliste barwy.

- No i są jeszcze bransoletki. Bo o ile my, spokrewnieni często się znamy chociaż z widzenia to często mamy gości spoza miasta. A jeszcze zdarzają się ghule i śmiertelnicy. Więc łatwo się pogubić no ale wymyśliłam te bransoletki. To też jest całkiem proste. - Monique wskazała na pudełka w jakich widać było kolorowe, gumowe bransoletki. Czerwone, żółte i jasno zielone. Wszystkie miały markową nazwę klubu i kod kreskowy z dzisiejszą datą. Wampiry nie nosiły żadnych bransoletek. Więc jak spotkało się kogoś bez to prawie na pewno był to wampir. Monique na dowód pokazała swoje puste nadgarstki. Zresztą szeryf też nie miała żadnych z tych bransoletek. Czerwone miała obsługa. Obsługa była tu aby dbać o gości i ich dobre samopoczucie no i w “Meduse” mieli najlepszy personel co potrafił zadbać o potrzeby i zachcianki swoich gości. Żółte były dla śmiertelnych gości. Ci ze śmiertelników co byli wtajemniczeni w Maskaradę i albo lubili tu przychodzić aby się zabawić z dreszczykiem, często też były to osoby towarzyszące komuś z wampirzych gości lub krwawe lalki. Ale byli gośćmi więc byli tu dobrowolnie a nie w pracy. I gospodyni prosiła aby ich traktować jako takich samych gości jakimi sami byli. No i jasnozielone były dodatkowe, dla ghuli. Po prostu ghule nosili dwa zestawy zielony z którąś z pozostałych. Bransoletki po założeniu nie były takie łatwe do zdjęcia więc zwykle po skończonej imprezie przy wyjściu rozcinano je szczypczykami jednocześnie je unieważniając. Traktowano je jak jednorazówki i na każdą imprezę był nowy zestaw. Podobnie jak na koncertach były to też swego rodzaju przepustki i bilety pozwalające na swobodne uczestnictwo w takiej zabawie.

- Dobrze, to chyba tyle… - faworyta księcia skończyła to tłumaczyć tym co tu byli pierwszy raz. Zastanawiała się jeszcze chwilę ale w końcu klasnęła w dłonie i zamaszyście wezwała ich gestem do siebie aby iść za nią. - To chodźcie! Dzisiaj Ninette daje koncert ona jest cudowna, na pewno da świetne przedstawienie! - jej humor rzeczywiście zdawał się promienieć jakby pod skrórą miała ukryte jakiś reaktor emanujący pozytywną i radosną energią.

Weszli przez dwuskryzdłowe drzwi pilnowane przez dwóch ochroniarzy w garniturach. - Cześć chłopaki! Przyprowadziłam nowych gości! To ci co załatwili tego Brudasa z Orly! - gospodyni zaćwierkała do nich radośnie a oni skinęli jej i jej gościom głowami. Jeden z nich uniósł kciuk do góry ale już przechodzili przez drzwi i znaleźli się w środku.

- Już jesteśmy! - Monique przywitała się z Aurorą jaka stała oparta ramieniem o kontuar recepcji. W drugiej dłoni trzymała smukły kieliszek z czerwoną zawartością. Spojrzała w ich stronę i skinęła im głową. Noel wyjaśniła jeszcze nowym, że tu w recepcji mogą coś zapytać czy zgłosić albo zapytać o nią.

Zaś “The Haven” sprawiało wrażenie sali balowej lub jakiegoś bankietu dla wyższych sfer. Wystrój był w bieli i błekitach czyli barwach pasujących do niebiańskich. Z sufitu zwisały potężne, kryształowe żyrandole i gdyby ktoś powiedział, że to jakieś oficjalne przyjęcie w ambasadzie czy szczycie G 8 lub innym NATO to by szło uwierzyć. Dystyngowani panowie, panie w pieknych kreacjach. Szmer rozmów i naturalne zerkanie w stronę drzwi sprwdzając kto przyszedł. Jednak na drugi rzut oka pozwalał dojrzeć, że nie wszyscy ubrali się tak oficjalnie.

- Dobrze, to chodźmy. - Aurora odstawiła kieliszek i ruszyła pewnym siebie krokiem przez środek sali. Monique skinęła na swoich gości i też do niej dołączyła. Przeszli tak przez tą salę rozpoznając całkiem sporo osób z koterii. W końcu nie było ich aż tak wielu, nawet w tak ogromnej metropolii jak Paryż. Ktoś znajomy pozdrowił ich spojrzeniem czy skinieniem kieliszka ale raczej wszyscy czekali na to co się stanie.

- Dobry wieczór wszystkim. Chciałam dzisiaj wam przedstawić kogoś bardzo utalentowanego. Kogoś kto tydzień temu okazał niezwykłą pomysłowość, hart ducha i niezłomność w wykonaniu zlecenia. I to pomimo krótkiego stażu w naszej rodzinie. Oto oni! To ci śmiałkowie załatwili Brudasa z Orly! - Czarnowłosa szeryf, długonoga blondynka i grupka świeżaków weszła na scenę i ta pierwsza wzięła mikrofon aby ich przedstawić. Z góry widzieli ten kolorowy i dostojny tłum paryskiej koterii jaki nagrodził ich brawami. Chociaż pewnie zdecydowana większość z nich miała o wiele dłuższy staż i pozycję na dworze księcia. Ale jednak bili im brawo. Poza tym nie było zbyt rozsądne podpaść jednocześnie szeryf księcia i faworycie księcia a obie oficjalnie uznały całą grupkę za swoich honorowych gości tego wieczoru. Niespodziewanie rozległy się gwizdy i okrzyki aprobaty rodem z podwórka i ulicy. Okazało się, że Hetman z paroma kolegami też tu jest. Wybijali się w tych skórach i ćwiekach jak wrzód na tym eleganckim i modnym towarzystwie. Niemniej na swój podwórkowy sposób też dołączyli się do tych gratulacji. Po czym zeszli ze sceny mogąc dołączyć do pozostałych gości.


---






https://i.pinimg.com/564x/be/65/55/b...81bba3c202.jpg


Niedługo potem na scenę wkroczyła ulubiona diva paryskiej koterii. Sama Ninette Lacroix zwana też “Perle Noire”. Już od dwóch dekad była gwiazdą pierwszej wielkości na nieumarłych estradach. Ciesząc zmysły swoją urodą i talentem. Jej utwory, romanse, humory, awantury, temperament często były tematem plotek i żartów. Tak czy inaczej nie dało się o niej nie słyszeć i ujrzeć ją podczas występów chociaż raz. Uświetniała bale i imprezy tych grubych ryb jakie było na nią stać. A jednocześnie ona miała ochotę tam wystąpić. Bo to też nie zależało tylko od wynagrodzenia ale też gwiazda estrady musiała mieć odpowiedni humor czy dostrzec w propozycji coś interesującego aby zgodziła się na występ. Ta nieobliczalność humorów i temperamentu sprawiała, że była tak fascynująca dla większości koterii, za tą ją tak kochali i uwielbiali. No i za sam talent oczywiście. Mawiano, że swoim występem potrafi rozbudzić nawet wiekowe wampiry jakich od dawna już niewiele wzruszało. Dlatego jak jakiś lokal czy impreza chciała coś znaczyć to było mile widziane aby taka gwiazda pierwszej wielkości uświetniła to swoim występem.

Nie inaczej było i dzisiaj. Wydawało się, że Perle Noire skradła całą uwagę i serca swojej publiczności. Gdy czarowała swym głosem i spojrzeniem ze sceny. Gdy śpiewała o miłości i pożądaniu, że kogoś chce i patrzyła tym drapieżnie wabiącym spojrzeniem na kogoś to aż trudno było się nie oprzeć wrażeniu, że lada chwila skonsumuje się z nią te żądze. Jak śpiewała o gniewie, zemście i nienawiści to aż strach było stać się celem takiego rozgniewanego temperamentu. Jak o nadziei to dawała siłę, że nawet w najgorszej sytuacji, gdy wszyscy i wszystko zawiedli też jeszcze jakoś uda się wykarskać z tarapatów. Znała nawet piosenkę po rosyjsku i zadedykowała ją pani szeryf. Chyba tego nawet Aurora się nie spodziewała ale jak diva skońćzyła to Demers wydawała się być zadowolona. Może to sprowokowało Hetmana gdy rozwalony w pogardliwej pozie na jednym z krzeseł krzyknął na całą salę.

- Ale punka to nie dasz rady! Takie bogate, luks cizie nie znają się na prawdziwym punku! - krzyknął wywołując rubaszny śmiech swojego towarzystwa. Chyba nikt tego nie potraktował tego zbyt poważnie, przez salę przetoczyła się fala rozbawionego śmiechu. Ot, kolejny wybryk kłopotliwego primogena Brujah. Nic nowego.

- Punka? Prawdziwego punka? - niespodziewanie Ninette obdarzyła lidera skórzanego gangu uprzejmym uśmiechem patrząc na niego z wysokości sceny. Ten bezczelnie przytaknął obdarzając ją triumfującym spojrzeniem.

- “Poza prawem” może być? - zapytała uprzejmie gasząc jego uśmiech. Spojrzał na nią zaskoczony.

- Znasz “Poza prawem”? - zdziwił się wyraźnie bo tego się widocznie nie spodziewał. Diva prychnęła z wyższością, uniosła mikrofon do ust i zaczęła spiewać.


https://www.youtube.com/watch?v=iqjy7FjW3zU

https://www.youtube.com/watch?v=iqjy7FjW3zU


Śpiewała z taką samą ekspresją jak poprzednio. Aż zdawało się, że przez salę przeleciało tchnienie buntu i rewolucji, tak charakterystycznego dla Brujah. Za to ich grupka była więc oczarowana gdy ta bogata i wymuskana panna, co zwykle kojarzona była z wyższymi sferami koterii, niedostępna dla spokrewnionego pospólstwa. A niespodziewanie zaśpiewała jakby urodziła się punkówą i nawet była ich frontmenem. Krew szybciej krążyła w żyłach gdy pewnym siebie głosem śpiewała o tej skazanej na klęskę parze młodych co postawili się systemowi który w końcu ich zniszczył. Ale oboje walczyli z nim do ostatniego tchu.

- O diewuszka! Ty naprawdę jesteś wielka! Dawaj na koncert do nas! - Hetman po tym kawałki diametralnie zmienił zdanie i swoje nastawienie do divy. Jakby po tym kawałku stał się jej najzagorzalszym fanem. A ona udowodniła i jemu i pozostałym, że potrafi zagrać i zaśpiewać każdy kawałek, z dowolnego stylu muzycznego. Punki z Brujah były nią teraz zachwycone. Przynajmniej póki dawała koncert z ich ulubionego gatunku muzycznego.


---


Przechadzajac się tu i tam, między stolikami, między rozmawiającymi grupkami można było natknąć się na różne osoby. Spora część była bez bransoletek ale też co chwila ktoś wpadał w oko z żółtą lub jasnozieloną. Czerwone zwykle miała obsługa serwująca drinki, w tym także te krwawe. Dało się też usłyszeć różne urywki różnych osób, ot przechodząc obok nich czy zatrzymując się na chwilę aby poczekać na kogoś, rozejrzeć się czy prozmawiać.


---



- Ciekawe, że Aurora wzięła jakichś świeżaków do tego Brudasa. Czemu nie wysłali Dante? On zwykle zajmuje się takimi sprawami. - rozmawiało ze sobą dwóch panów zastanawiając się nad tym skąd to nietypowe zlecenie dla świeżaków z dołu hierarchii ich koterii.

- Też mnie to zastanawiało. Trochę to dziwne. - zgodził się rozmówca popijając do tego ze swojego krwawego kielicha.


---



- Nie zastanawia was to? On zawsze był na jakiejś wojnie. Albo na nią wyjeżdżał albo wracał. A teraz co? Od pół wieku siedzi w mieście. I zbiera armię. Mówię wam, będzie jakaś awantura z tego. On to w ogóle jest awanturnik, nie tak jak Francoius. Póki był to był spokój. - jakiś pan w ładnym garniturze przekonywał pozostałą dwójkę do swoich racji. Mówił z pełnym przekonaniem.

- Chyba przesadzasz. Może wydoroślał i sie uspokoił? Niektórym zabiera to więcej czasu zanim ten młodzieńczy entuzjazm wywietrzeje na tyle aby dało się go utemperować. - ładna pani w ładnej sukni mimo wszystko wydawała się sceptyczna.

- Zresztą po co mu armia? Władzę już i tak przejął. Gdzie ruszy? Na Londyn? Na Berlin? Bez sensu. Jak dla mnie to ma swojego konika i lubi się nim bawić. Póki się tym zajmuje jest nieszkodliwy i nie czepia się nas. - drugi z mężczyzn pokręcił głową na znak, że niezbyt mu się to widzi pomysł kolegi.

- Może Marsylia? Tam podobno też zrobili czystkę. Tam rządzili Tremere no ale potem się wszystko schrzaniło. Tej rudej przybłędy można by zapytać, ona jest stamtąd. Podobno. Albo Lyon? Przecież kiedyś był nasz. - kobieta zainteresowała się tematem na tyle, że rzuciła swoimi propozycjami.


---



- I to zadziała? - zapytał mężczyzna bez krawata i raczej pospolitej marynarce co nie zwiastowało, że jest z wyżyn społecznych koterii.

- No pewnie! Każda laska poleci na ten tekst! No zobacz, ile gorących foczek, idź i spróbuj! - zachęcił go kolega i machnął ręką w stronę obfitowści wspomnianego towaru na sali.

- Dobra! To idę! - rozpromienił się rozmówca i faktycznie ruszył w tamtą stronę rozglądając się za tymi gorącymi foczkami.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. On może nie jest zbyt bystry ale chyba jak dostanie w pysk raz czy dwa to się może w końcu zorientować, że cos nie działa. O kurwa! Zobacz gdzie on lezie! - trzeci z kolegów poczekał aż ten pierwszy odejdzie kawałek po czym odezwał się sceptycznie do tego drugiego. Ale nagle przyspieszył gdy zorientował się w kogo celuje ten pierwszy.

- W kurwa! No debil! No kurwa debil! Nie do niej, wracaj tu pacanie! - drugi wybauszył oczy nie mogąc się nadziwić durnocie kolegi. Wyglądało, że ten zamierza podbić do szeryf całej koterii.

- Dawaj, spadamy stąd! Jakby co to go nie znamy! - kolega trzepnął go w ramię i obaj szybko odeszli lawirując między stolikami. Chwilę ten w rozpiętej marynarce coś rozmawiał z Aurorą. Ta przyjęła to spokojnie i coś mu odpowiedziała. Mężczyznę wyraźnie zbiło to z pantałyku, zawahał się po czym skinął przepraszająco głową, uniósł dłonie w obronnym geście na znak, że nie szuka się zwady i wycofał. A potem szybkim krokiem wrócił z rozjuszoną miną do miejsca gdzie rozstał się z kolegami.

- Gdzie są te debile? Znadję was! - syknął jak rozjuszony buhaj i po chwili rozglądania się ruszył za nimi.


---



- Naprawdę nie wiem co książe w niej widzi. Szczyt bezguścia. Zwykła wywłoka. Tylko trochę nawiedzona no ale bez przesady aby się nabrać na te jej mroczne, natchnione gadki. - jedna z wampirzyc wyraża swoją dezaprobatę wcale tego nie ukrywając przed koleżanką.

- No ale podobni jak był zamach no to ona właśnie uratowała jego i siebie. Wyskoczyła z samochodu i pociągnęła go za sobą. A zaraz potem oberwali rakietą czy coś. W każdym razie samochód wybuchł i kierowca z ochroniarzem zginęli. Tylko Dante wyskoczył ale oberwał tak, że potem z pare tygodni wracał do zdrowia. Książę martwił się, że odwali kitę. - druga zwróciła uwagę, że sprawa nie jest tak jednoznaczna jak mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka.

- Mimo wszystko. Zwykła wywłoka, tyle ci powiem. - koleżanka pokręciła głową na znak, że swojego zdania nie zamierza zmienić. Chociaż już nie miała ochoty kontynuować tego wątku.


---



- Jest nowe graffiti, zobacz… Widzisz? Zaczynają włazić na nasz teren. - jakaś kobieta siedziała przy stoliku i pokazała coś na telefonie mężczyżnie z jakim rozmawiała.

- To jeszcze nic nie znaczy. Ale prześlij mi to, sprawdzę w swoim archiwum. - mężczyzna zmrużył oczy biorąc do ręki jej telefon po czym jak się przyjrzał to go jej oddał.

- Ale widzisz podobieństwo? - zapytała kobieta odbierając swój telefon i też zerkając jeszcze raz na zdjęcie.

- No trochę podobne. Ale porównam to z moim archiwum to zadzwonię do ciebie. - rozmówca chyba wolał nie wydawać swojej opinii nim nie będzie mógł tego sprawdzić swoimi metodami.


---


- No ja pierdolę, jak zobaczyłem tą wyrwę w tych drutach to wiedziałem, że będzie grubo. - Ajax pokręcił głową gdy przy stole siedział ze swoim zespołem. Niski i pulchny przypominał trochę sylwetką Danny’ego de Vito. Chociaz z twarzy już nie.

- No. I to kurde już prawie rano było. Mało czasu. Bo jakby to środek nocy był no to co innego. Ale lada chwila miała dzienna zmiana się zacząć. - dziewczyna co siedziała z nimi uniosła butelkę z piwem i zgodziła się z szefem a potem ją upiła.

- Ja to spanikowałem jak zadzwonili po gliny. Matko, jakby tam jesze radiowóz wpadł na imprezę! - kolega pokręcił głową i pokazał palcami jak o włos się rozminęli z tym zagrożeniem.

- Weź mi nic nie mów… Jak wpadłem tam do sterówki i patrzę co jest co a to wiadomo, każda konsola inna, sprawdziłem co się nagrało… No nie dam rady sobie myślę. A już mi zostało mało czasu, lada chwila ktoś tam mógł wejść z dziennej zmiany. Pokasowałem co się działo i trudno. Nie miałem już czasu na nic innego. - młody, szczupły mężczyzna pokręcił głową na znak, że sam wtedy był w gorącej sytuacji. W końcu wszyscy stuknęli się szkłem i wypili za tą mimo wszystko udaną akcję.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 24-09-2022 o 15:50. Powód: Edycja czasu do świtu.
Pipboy79 jest offline