Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2022, 15:46   #50
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 07 - 2025.05.31; sb; noc, 01:25 (2/2)

Alessandra



Jedna blondynka na chwilę złapała się z drugą podczas tej imprezy. Nolan sama zagaiła Alessandrę gdy się spotkały przy tej samej kelnerce.

- Masz bardzo piękne dodatki tego wieczoru. - odezwała się rozbawiona widząc dwie flankujące swoją panią ślicznotki.

- A swoją drogą to widziałam Sorena. Ale coś go tu nie ma to pewnie jest na dolę. Też tam wyskoczę na coś ekscytującego no ale na razie muszę odbębnić rolę dobrej gospodyni. - Monique powiadomiła towarzyskim tonem de Gast.

Ostatnie noce były dla Alessandry całkiem przyjemne i ekscytujące. Przede wszystkim odnowiona znajomość z Musette zaowocowała częstymi spotkaniami i zabawami. Wydawało się, że blodnynka znalazła w Latynosce siostrzaną duszę co do spędzania wolnego czasu. A w samym jej klubie zrobiła się popularna Christine. Czyli ta nowa “laska od gloryhole”. Najpierw poznał się z nią Cassien i Val. Ale dzięki filmikom nagranym telefonem przez ochroniarza dało się poznać, że ta Christine chociaż wcale tu nie pracuje to jednak by mogła bo ma całkiem talenty w takich zabawach. Ale mogła sobie pozwolić. Była tylko na gościnnych występach i chciała zaznać tych gorących, paryskich nocy ciesząc się, że dzięki anonimowości może sobie pozwolić na więcej niż zwykle. Bo zwykle była zadbaną, grzeczną dziewczynką z biura i dopiero po albo przy takich wypadach mogła sie wyszumieć na całego. Ale w ten weekend już wyjeżdzała z Paryża. Więc jutro pewnie będzie ostatni raz w klubie.

Podobnie było z Tonym i Robyn. Oboje byli zachwyceni taką gościną u blond manager. I byli chętni na kolejne. Znów o ile on bardziej panował nad soba to Robyn zdawała się całkiem straciła głowę dla swojej blond pani i imprez za zamkniętymi drzwiami jakie serwowała.

Ale na razie była nie z nimi tylko tutaj, w trzewiach “Meduse”. Zbliżał się środek nocy a w “The Haven” dało się wyczuć pewne naturalne rozprężenie gdy goście czuli się coraz swobodniej a krew, alkohol, narkotyki i słowa krążyły coraz szybciej.



John



Brytyjczykowi zszedł ten tydzień dość pracowicie. Raz, że przez większość jego trwania był obolały po walce z Brudasem. Co utrudniało mu skoncentrowanie się na robocie. A zajął się tą prośbą od Carla aby zrobić maskę dla jego arabskiego pomocnika. John znał się na tym i był dobry w te klocki. Ale jednak była to dość żmudna i monotonna robota, wymagająca detalizmu i wiele uwagi. Do tego jeszcze niejako trzeba było się wcielić w scenarzystę takiego wirtualnego żywota aby zostawić taki właśnie ślad w papierach. Oraz potencjalnego urzędnika, policjanta, celnika czy śledczego który by potem sprawdzał takie dokumenty i delikwenta. Trzeba było wziąć pod uwagę coś mocno subiektywnego: czynnik ludzki. Zarówno Jihada gdyby został odpytany z tych fałszywych danych. Jak i tych co by się tym zajmowali. Gdyby Jihad zaczął się plątać w zeznaniach, nie nauczyłby się chociaż nowej daty i miejsca urodzenia, imion rodziców to było przynajmniej podejrzane. Podobnie subiektywne i trudne do przewidzenia były okoliczności i nastawienie tych co by go sprawdzali. W razie detektywistycznego maglowania to jak ktoś nie był zawodowym szpiegiem, agentem, kurierem międzynarodowych przesyłek czy po prostu nie miał indywidualnej dyscypliny, inteligencji pomysłowości to raczej pękłby prędzej niż podrobione dla niego papiery. Na to fałszerz miał jednak dość niewielki wpływ. Jednak przy rutynowym zatrzymaniu wystarczyło nie sprawiać kłopotów, odpowiedzieć podstawowe dane z papierów i to zwykle wystarczało.



https://i.pinimg.com/564x/91/f0/e6/9...05e55d26c8.jpg


- No. Jak było? Dokopałeś temu Brudasowi? Dobrze kurwa! Tak trzeba, kto fika do Brujah to tak kończy! - Hetman podszedł do Johna i widocznie był zadowolony ze swojego wojownika. Trzepnął go mocno w ramię okazując swoje zadowolenie.

- Tak właśnie myślałem, jak szukali kogoś to aby ciebie podesłać. I widzisz? Nie myliłem się. Dobrze, że nie dałeś nam plamy. Widziałeś jak ta ruska była uszczęśliwiona? Prawie pękła z radochy na tej scenie jakby conajmniej sama załatwiła tego Brudasa! - Ukrainiec roześmiał się rubasznie i bezczelnie. Widocznie też czerpał satysfakcję z takiego obrotu spraw. John nie znał go sprzed swojego spokrewnienia. Ale z tego co słyszał to Stephan wcześniej niezbyt był jakoś antyrosyjski. Raczej nie interesował się polityką. Zmieniło się to po inwazji Rosji na Krym. Wtedy już “wyrażał swoje niezadowolenie” i, że “coś z tym trzeba zrobić”. To już John sam pamiętał. Jednak jeszcze to było na znośnym poziomie. Czara przelała się w 22-gim gdy Rosja już po całości najechała Ukrainę. Od tamtej pory Cossowi jakby przypomniało się, że jest Ukraińcem. I stał się jawnie antyrosyjski. Jak tylko trafiała się okazja aby jakimś dokopać to zawsze był chętny. Tak było z dwa czy trzy lata temu z tą walizką. Jak przypadkiem podjechał na jakąś jatkę urządzoną przez spokrewniony gang motocyklowy i aby było śmiesznie zastał na miejscu Aurorę i jej grupę jaka porządkowała sprawy. Ale dojrzał wysprejowane cyrylicą “Śmierć ukraińskim faszystom”. Ledwo wysłuchał Aurory o co poszło i co trzeba zrobić jak ruszył ze swoją Czarną Sotnią w pogoń. Dopadli tamtych już na autostradzie za miastem. Rozbili i odzyskali skradzioną walizkę. No ale na co dzień to z wyższych osobistości paryskiej koterii “ruska” była chyba tylko Aurora. Więc Hetman jawnie za nią nie przepadał. Mimo, że po wieku spędzonym we Francji to Demers sprawiała wrażenie raczej francuski rosyjskiego pochodzenia niż rodowitej Rosjanki. Nawet jeśli kiedyś sie jako taka urodziła w Matuszce Rosji.



Bruno



Czuł się lepiej. Dużo lepiej. Ba! Właściwie był całkiem zdrowy. Jak oglądał swoje ciało po przebudzeniu to po tych zabójczych ranach jakie zadał mu Brudas zostały tylko słabe blizny. Zagoiły się. A on sam odzyskał sprawność swojego ciała. A nie powinien. To było właśnie niezwykłe. Minęło ledwo parę nocy od walki w podziemiach Leclerca. A już był cały i zdrowy. A po takich obrażeniach to chyba z tydzień albo i dłużej powinien leżeć bez życia gdzieś w bez słonecznym miejscu. No ale ta aparatura pod jaką go podpięto jednak działała cuda. I postawiła go na nogi w parę dni.



link: https://www.heraldscotland.com/resou...ery-fullscreen

- Dobrze się spisałeś Bruno. Zwłaszcza dla nas to jest ważne. Sam wiesz, że mało nas zostało wokół miasta a jeszcze mniej w mieście. - czarnowłosa piękność od paru lat była primogenem paryskich Gangreli. I podeszła do niego wręczając mu kieliszek z czerwoną zawartością. Aisha Czarna Wilczyca uchodziła za jedną z najatrakcyjniejszych wampirzyc w koterii. Stawiano ją na równi z promienną Monique, wieszczką i faworytą samego księcia albo nawet z Couture, Wieczną Królową i primogen Torreadorów. Z bliska te opinie wydawały się jak najbardziej uzasadnione. Aż od tego łagodnego, nieco tajemniczego uśmiechu pełnych ust, powabnego blasku w oku, stawały włoski na karku i trudno było oderwać od niej wzrok. Ale właśnie ona podeszła do byłego maklera aby wręczyć mu kielich i chwilę porozmawiać.

- Dobrze się spisałeś tam w parku. I dobrze, że dostałeś się do tego zespołu Aurory. To dla nas szansa aby jakoś zrekompensować sobie straty w zaufaniu. Sam wiesz jak jest. - przyznała, że dostrzega w tym zespole z udziałem kogoś z Gangreli szansę na ocieplenie relacji między pozostałymi w mieście Gangrelami a resztą. W końcu podobnie jak Brujah wiekszość z nich przeszła na stronę Anarchistów. A, że nie na darmo nazywano Gangreli “Dzikusami” to większość z nich mieszkała poza właściwą metropolią ewentualnie tam gdzie były chociaż większe parki bez zabetonowanej i zaasfaltowanej powierzchni. Ona i Bruno byli jednymi z nielicznych Gangreli co mieszkali w samym mieście. Bo Brujah to chociaż trzymali się w kupie i nigdy nie mieli oporów przed mieszkaniem w mieście. Jednak po tyb rozłamie skaza nieufności pozostała. I większość pozostałych klanów niezbyt już ufała tym z Brujah i Gangreli. Aisha musiała nieźle się nagimanstykować aby jakoś to wszystko utrzymać w kupie. Więc przyjemnie jej było, że osiągnęła chociaż taki mały sukces w sprawie tego Brudasa z Orly. Od nich był tam jeden Gangrel no ale plus po części spadał też i na resztę klanu. Jednak z ujmami było podobnie. Tych jak na razie Bruno nie przysporzył swojemu klanowi.



Carl



Początek tygodnia był dla Carla dość bolesny. Może nie oberwał tak porządnie jak John, nie mówiąc już o Bruno ale jednak oberwał. Właściwie wszyscy którzy bezpośrednio starli się ze zjawą wyszli z tego mocno pokiereszowani. Jednak z czasem rany zeszły do znośnego poziomu nie ograniczając już ruchów więc można było powiedzieć, że stary górnik wrócił do normy. Dzisiaj jak jechał na tą imprezę już nic go nie bolało.

Przez te parę dni i nocy miał sporo okazji aby pomysleć o tej imprezie gdzie wedle zapowiedzi bladolicej seryf mieli być jej honorowymi gośćmi. I jak się okazało faktycznie byli. Miał też okazję kupić samemu co potrzeba lub wysłać swoich pomocników do tego zadania.

A i okazja do odpoczynku się znalazła. W towarzystwie jego pierzastych przyjaciół. Była okazja aby zregenerować ciało i umysł. W znajomym gnieździe te dni robocze nowego tygodnia zleciały mu dość szybko. Dzisiaj jak wstał z dziennego letargu miał w sam raz czasu aby się naszykować na ten przyjazd no i przyjechać aby stawić się o północy na spotkanie z szeryf co miała ich wprowadzić na salony paryskiej koterii.



link: https://i.pinimg.com/564x/f6/88/10/f...acd59313e7.jpg

- No dziadku, nie wiedziałam, że jesteś taki waleczny. - zagaiła do niego Croteau. Z racji swojego względnie “normalnego” jak na Nosferatu wyglądu, talentów organizacyjnych i pewnej dozy bezczelności dostała honorowy tytuł “twarzy Nosferatu”. I pełniła rolę ich wysłanniczki, ambasadora i kurierki samego Severa który byl ich primogenem gdzieś tam na dole w kanałach czy innych podziemiach. Sam się straszył innych swoim wyglądem więc posługiwał się Cecilią.

- Dostałeś się do zespołu szeryf. Dobrze. Dobrze tam mieć swojego człowieka. Niezła mieszanka się tam wam uzbierała. Ciekawe kiedy się rozsypie. Nie wierzę by takie zbiorowisko indywidualności gdzie każdy ciągnie w swoją stronę przetrwało zbyt długo. - ambasador Nosferatu wydawała się być sceptyczna czy tak różnorodny zespół jaki skompletowała szeryf przetrwa zbyt długo. Na pięć osób każda była z innego klanu a jeszcze pod względem upodobań i charakteru też trudno było o coś powtarzalnego.

- No ale nie przynieś nam wstydu. Nie jesteśmy jacyś Venture czy Torreador aby zachwycać wyglądem. To musimy nadrabiać innymi rzeczami. Musimy być użyteczni. Dobrze się tam spisałeś w tym Leclercu i tak trzymaj. No ale nie daj się zabić. I nie chciałabym aby cię wywalili z hukiem z zespołu bo coś tam. To by nie wyglądało dobrze. A gdybyś coś potrzebował to masz tu mój numer. Zapisz sobie. - Cecilia mówiła krótkimi zdaniami popijając ze swojego kieliszka Widocznie sukces pojedynczego osobnika niejako był też sukcesem całego klanu. Więc była w dobrym humorze z powodu zwycięstwa nad Brudasem do jakiego przyczynił się też przedstawiciel jej klanu.



Margaux


Była detektyw nie była za bardzo zaskoczona słowami Aurory jakimi poinformowała ich przed imprezą jak się dalej potoczyły losy sprawy Brudasa. Sporą cześć tego dowiedziała się dzień czy dwa wcześniej od Maxa i Hugo. Ten ostatni zdecydował, że skoro i tak tam węszą ludzie Aurory to nie ma co im się plątać pod nogami. Chyba, że poproszą o pomoc a to póki co nie nastąpiło. W końcu mieli całe ciało zjawy do dyspozycji jakie zabrała ekipa Ajaxa to pewnie coś z tego dali radę wyciągnąć. To, że zjawili się w jego ubraniu i przy samochodzie tylko to potwierdzało.

- Słyszałam, że niedługo ruszysz na północ. Na pole dawnej, wielkiej i krwawej bitwy. - w pewnym momencie policjantka usłyszała za sobą kobiecy głos. Nieco rozbawiony. Jak się odwróciła ujrzała swoją primogen. Podała jej kieliszek i wypiła łyczek na zdrowie ze swojego.



link: https://i.pinimg.com/564x/ba/10/73/b...65b8df711d.jpg

- Tak mi wywieszczyła jedna z moich dziewczyn. Ja mam inną specjalizację. - Josette wyjaśniła tonem towarzyskiej pogawędki. W końcu obie były Tremere, z klanu Diabła, jaki tradycyjnie zajmował się krwawą magią i był uznawany za najważniejszy lub jeden z ważniejszych klanów. Aż atak Inkwizycji w Wiedniu w 2008 zlikwidował bijące serce i mózg tego klanu tak skutecznie, że do tej pory miał przetrącony kręgosłup i kulasy będac cieniem samego siebie. Jednak Josette mimo to była dość kontrowersyjną osobą. Poza nią wszyscy paryscy primogeni pochodzili z Paryża lub działali tu od dekad. Jedynie ona przybyła parę lat temu i dość szybko wskoczyła na zwolnione od wiedeńskiej katastrofy miejsce primogena. Jakby tego było mało nie należała do głównego odłamu Tremere tylko do zwolenniczek Carny. A ta była uznawana za heretyczkę i buntowniczkę podobnie jak jej odłam. Sprzeciwiała się temu co u Tremere i Camarilli uznawano za najważniejsze - tradycji. To była kolejna wada Deniger dla jakiej za nią w Paryżu, zwłaszcza u Tremere, za nią nie przepadano. Relację między primogen a większością jej tutejszego klanu były w najlepszym razie chłodne. Ale zaczęła budować własny zespół głównie bazując na młodych stażem wampirach w tym w większości były to kobiety. Działała pod szyldem lokalnej gazety i agenci detektywistycznej. Bo to była kolejna wada w porównaniu do klasycznego czarownika czy wiedźmy Tremere. Josette specjalizowała się w szukaniu tego co zaginione. Więc raczej nie stała nad garem wrzącej krwi mamrocząc pradawne zaklęcia. No ale może któraś z dziewczyn z jej zespołu miała takie umiejętności.

- Troszkę widzę się spóźniłam i mi cię Aurora podebrała. Troszkę mi teraz szkoda. Myślałam czy ci nie złożyć propozycji współpracy u nas. No ale teraz już po ptokach. Nie będę bruździć naszej szeryf. Lubię ją, konkretna babka, idzie z nią wiele rzeczy załatwić. No i właściwie dobrze, że wzięła kogoś od nas. Jak mnie pytała czy kogoś bym nie miała do takiego zespołu pomyślałam o tobie. No ale najpierw pogadałam z Hugo. Też uznał, że mogłabyś być zainteresowana taką robotą. - rudowłosa wiedźmowa detektyw wyjaśniła z uśmiechem jak to wyglądał początek tej sprawy z jej strony. Jeszcze zanim maula byłej policjant zwrócił się do swojej podopiecznej po raz pierwszy.

- Właściwie to miałabym do ciebie sprawę. Bo wszystkie znaki na krwawym niebie mówią Sabine, że wkrótce wyjedziesz z miasta. To ta moja wieszczka. Jak znajdziesz czas to wpadnij jutro do naszego biura. - primogen wyjęła ze spodni portfel a z niego wizytówkę agencji detektywistycznej jaka stanowiła przykrywkę dla jej działalności.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline