Renton stał nieruchomo obserwując kapitana. Oficer, wysłuchawszy całego raportu z wizyty Rezysty w centrum perpingandzkiej łączności w Kashka, milczał długą chwilę stojąc przy ścianie. Patrzył na mapę regionu. Z zaplecionymi z tyłu rękoma trwał zastygły, jak gdyby pozował do portretu.
- Możecie odejść sierżancie. - odezwał się w końcu suchym tonem. - Tymczasem nie opuszczaj jednostki. - dodał i ciężko usiadł w fotelu za biurkiem patrząc przez okno w kierunku plaży.
- Tak jest. - Mathieu rzucił rutynowo i zrobił w tył zwrot i wyszedł z kwatery komendanta zamykając cicho drzwi, jakby nie chcąc niepotrzebnymi dźwiękami rozporządzać myśli dowódcy.
Poszedł do kantyny. Mały sklepik połączony z barem był zapełniony głównie rekrutami. Kapral Wilder siedział przy stoliku z innymi szaserami. Podczas, gdy reszta rozmawiała głośno i beztrosko, gestykulując i wybuchając śmiechem, Alpejczyk tylko palił papierosa. Widząc Rentona ich wzrok skrzyżował się a na uniesioną brew kapralowego zainteresowania, sierżant nieznacznym ruchem głowy zaprzeczył.
Czarny Tulończyk usiadł samotnie przy szynkeasie i zamówił kawę z mlekiem. Gestem nadgarstka wspartej łokciem o blat ręki odmówił zaproponowaną jagodziankę. Szybko jednak zmienił zdanie i zamówił od razu dwie.