Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2022, 20:06   #130
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Konsulat Neolibii, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Chociaż Kuoro Wanadu starał się tego nie okazywać, przejażdżka Komem po ulicach Perpignanu sprawiła mu sporo szczerej radości. Ścigani rykiem wysokoprężnego silnika oraz wizgiem klaksonów ludzie pośpiesznie ustępowali pojazdowi z drogi, czasami wręcz depcząc się nawzajem w obawie o to, że zostaną najechani. Siedzący w głębokich fotelach harapowie zasłaniali twarze pod rytualnymi maskami, ale Neolibijczyk mógłby przysiąc, że mimo ryku silnika i pisku deptanych co chwila hamulców słyszy dobiegające spod ich osłon chichoty. Myśliwy doskonale rozumiał tę wesołość, bo też nic nie radowało prawdziwych czarnych serc bardziej od widoku pyszałkowatych na co dzień białoskórych Wron umykających w popłochu przed Lwami.

Wanadu pewien był też tego, że Bordenoir złożą pełne oburzenia skargi na ręce konsul Elani skarżąc się na zachowanie jej podopiecznych, a ona wyrazi swoje ubolewanie, zapewne po raz kolejny z rzędu udzielając ochronie łagodnej połajanki.

Tak właśnie budowało się wzajemne relacje w afrykańskich koloniach, gdzie miejscowi podkreślali swoje prawo do poszanowania odrębności kulturowej, a Lwy udawały, że to przeświadczenie podzielają.

Podróż pod zewnętrzny mur konsulatu trwała znacznie krócej niźli Wanadu by sobie tego życzył, ponieważ przedstawicielstwo Neolibii również znajdowało się w Wysokim Mieście. Wysadzony przed głównym wejściem rezydencji, Afrykanin został wprowadzony do środka przez parę czekających już na zewnątrz harapów, tym razem do pomieszczeń usytuowanych głęboko w murach konsulatu.

Usłyszał przeraźliwe wrzaski, kiedy od ich źródła dzieliła go jeszcze para solidnych drzwi. Ów mrożący krew w żyłach dźwięk przypomniał mu od razu zasłyszane w hotelu plotki o hałasach z piekła rodem słyszanych czasami pod ogrodzeniem konsulatu - i choć wcześniej kwitował takie opowieści z wyniosłą pobłażliwością, teraz uświadomił sobie, że przesądni miejscowi bynajmniej nie konfabulowali. Wrzaski dobiegające z komnaty zajmowanej przez konsul Elani musiały robić odpowiednie wrażenie na Wronach.

Harapowie pociągnęli za podwójne drzwi, otworzyli je przed Wanadu ukazując jego oczom wyłożoną białym kamieniem salę, w której umeblowaniu prym wiodły wielkie metalowe klatki. W każdej z nich siedział wrzeszczący przeraźliwie więzień, piękny na swój szpetny sposób, kłapiący niecierpliwie dziobem w oczekiwaniu na kolejny kęs krwistego mięsa.

- Uwielbiam marabuty - powiedziała konsulka Elani odwracając się od jednej z klatek i oddając pełną ptasich przysmaków tacę w ręce stojącej obok Niske. Anubianka skinęła gościowi nieznacznie głową na powitanie i usunęła się w bok karmiąc kolejne rozkrzyczane ptaki.

Kuoro nie wątpił, że Niske odnotuje w myślach każde wypowiedziane przez niego słowo, chociaż pozornie nie przejawiała żadnego zainteresowania rozmową gościa i swej pani.

W narożnikach sali tkwili w idealnym bezruchu czterej harapowie, bardziej przywodzący na myśl posągi niźli osoby żywych mężczyzn. Wszyscy ukrywali twarze pod maskami i chociaż ani jeden nie miał przy sobie karabinu, wiszące u ich pasów myśliwskie noże nie pozostawiały Kuoro najmniejszych wątpliwości, co mogło się przydarzyć gościowi ważącemu się uchybić czci pani domu.

Przez chwilę w myślach Afrykanina zmaterializowało się wręcz sardoniczne podejrzenie, że serwowana marabutom przekąska mogła pochodzić w istocie z jakiegoś wcześniej zaszczyconego wizytą gościa.

- Piękne ptaki - przyznał Wanadu nie odrywając spojrzenia od pokrytej białymi tatuażami twarzy Łapy Szakala - Ich widok rodzi wspomnienia domu. Symbolika również odgrywa niepoślednią rolę, wszak to skrzydlaci bracia szakali. Kult Anubisa zapuszcza korzenie w tym wronim gnieździe. Lecz muszę przyznać, że wizyta w tym miejscu budzi też moją konsternację. Jestem myśliwym, lecz nie ornitologiem, nie wniosę do tej hodowli zbyt dużego wkładu.

Konsulka Elani roześmiała się perliście, ale w śmiechu tym nie dało się wyczuć nawet krztyny wesołości.

- Słuszne spostrzeżenie - skinęła głową nie przestając wpatrywać się w Neolibijczyka powiększonymi dzięki makijażowi oczami - Kuoro Wanadu. Piękne miano, imię wojownika. Niske opowiedziała mi o opowieści z Pirenejów, którą przyniosłeś w moje progi, to przejaw lojalności, którą podziwiam. A teraz opuściłeś w budzących zaciekawienie okolicznościach pałac regenta, w którym sam Pięść Perpignanu podjął cię wspólnym posiłkiem. Niewielu mężczyzn wzbudziło we mnie równie silne zaintrygowanie swoimi osobami, Kuoro Wanadu. Zanim więc wyjawię ci powód, dla którego zostałeś zaszczycony tą rozmową, opowiedz mi o sobie.

Jeden z marabutów pochwycił w dziób rzucony mu zręcznie przez Niske kawałek mięsa, na co pozostałe z miejsca podniosły demoniczny rwetes. W najmniejszym stopniu nie poruszona tymi hałasami, konsulka Elani wpatrywała się w Wanadu bez mrugnięcia oka.



 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem