Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2022, 17:40   #5
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację







GAMBIT KIZMETH


Na pokładzie panował chaos. Kizmeth naliczyła dwudziestu harapów, wszystkich bez wyjątku rosłych prostaków, w pancerzach osobistych i zwierzęcych skórach. Cuchnęli wojną, krwią i zdeprawowaniem. Niczym stado głodnych lwów wpadli prosto w ładunek przymocowany do pokładu statku odbijając pokrywy beczek i przetrząsając pryzmy koszy w poszukiwaniu żywności i leków. Podobne kontrole były w ostatnich czasach codziennością. Harapowie nie ustawali w polowaniach na piratów, Guerrorro czy innych pożądanych nieprzyjaciół na ich listach celów do eliminacji.

- Dla kogo pracujesz? - noszący czerwoną maskę Damu zbliżył się do Kizmeth, stanął na tle jaskrawego słońca płonącego ponad wodami Morza Śródziemnego. Kizmeth musiała zmrużyć oczy spoglądając na jego postać.

- Dla magnata Ashkari, z Qabisu.

- Od kiedy Ashkari wysyłają ładunki do Gibraltaru? Nowa trasa? Masz manifest załadunkowy? - harap odpiął swoją maskę, odsłonił ukrytą pod nią twarz. Krzyżujące się blizny, spękane wargi i wyszczerzone w uśmiechu popsute zęby. W jego oczach iskrzyła się zwodnicza sympatia i Kizmeth zrozumiała, po jak cienkiej linie przyszło jej tym razem stąpać. Jeśli ci ludzie dowiedzą się, co ukryła pod pokładem, bez zmrużenia oka oskórują ją żywcem, a potem wrzucą szczątki do morza.

- Tak - Kizmeth włożyła dłonie do głębokich kieszeni swojej skórzanej kamizeli i wyciągnęła z jednej z nich poskładaną w czworokąt kartkę papieru. Lekko drżącymi rękami rozłożyła dokument demonstrując oczom harapa pieczęcie Banku Handlowego oraz podpisy zarządców portu w Qabisie.

- Coś taka nerwowa, dziewczyno? Nie masz przecież nic do ukrycia, prawda? - w głosie wojownika pojawił się czytelny sarkazm. Kizmeth zacisnęła usta walcząc o zachowanie spokoju.

- To oznaka szacunku. Nie każdego dnia jest mi dany zaszczyt rozmowy z Lwami - odpowiedziała próbując udobruchać Damu naprędce wymyślonym komplementem. Harap odpowiedział jej złowrogim uśmieszkiem, a potem wyciągnął z przewieszonego przez pierś bandolieru noszony tam sztylet. Wypolerowana stal zalśniła w promieniach słońca.

- Jesteś o wiele za piękna na pospolitą oszustkę - wycedził - Dlaczego ktoś z ciałem takim jak twoje prowadzi towarowiec prosto na obszar działań wojennych zamiast rozkładać nogi przed jakimś magnatem we własnym mieście?

Obracając sztylet w palcach Damu pochylił się nad dziewczyną i przesunął ostrzem broni po jej policzku, z brutalną delikatnością zbierając stalowym szpicem błyszczące na jej skórze kropelki potu. Teraz Kizmeth musiała już walczyć o zachowanie spokoju z szaleńczą determinacją, czując skurcze trwogi przenikające przez jej wnętrzności. Była pewna, że najmniejsza oznaka słabości może uwolnić ledwie trzymaną na wodzy krwiożerczą żądzę harapa.

- Dakkar, cofnij się od niej! - gdzie z lewej dobiegł zdecydowany twardy rozkaz. Zapięty w taktyczną uprząż Hondo wychynął spod pokładu statku ukazując całemu światu swoją poszarzałą z wrażenia twarz - Ta suka ma tutaj Anubianina. Statek jest pod jego protekcją. Musimy się stąd zbierać!

Za plecami Hondo na schodach pojawił się młody mężczyzny w narzuconej na plecy czerwonej szacie z kapturem, opadającej na ramiona, ale w niczym nie ukrywającej nagiego torsu i czterech białych kręgów otaczających koncentrycznie pępek pasażera. Dakkar wydął policzki w wyrazie niedowierzania, spoglądając na przemian na Anubianina i Kizmeth. Dziewczyna wręcz wyczuwała skonfundowanie siejące chaos w jego myślach.

- To statek cmentarny - powiedziała Kizmeth sięgając po ostatnie resztki topniejącej w szaleńczym tempie odwagi - Przewozimy do Hybrispanii rannych harapów, których dusze zawisły pomiędzy światem żywych i duchów. A to nasz Hecateanin.

Spojrzenie Afrykanki pobiegło w stronę stojącego w milczeniu mężczyzny, osłaniającego swe oczy dłonią przed rażącym blaskiem słońca.

- Mówi prawdę. Na dole jest czterdzieści ciał zaszytych w skóry imiutów. Śmierdzi tam jak w rzeźni - potwierdził Hondo pocierając palcami w wyrazie niepokoju noszony na szyi talizman - Zabierajmy się stąd, Dakkar. Ta dziwka nie jest warta takich kłopotów.

- Twój szczęśliwy dzień, mój kwiecie pustyni - Dakkar uderzył płazem swojego sztyletu w udo Kizmeth w prowokacyjny sposób - Złapię cię w Gibraltarze, kiedy tego znachora nie będzie w pobliżu.

Harap oblizał grube wargi w obsceniczny sposób, płynnym ruchem wsunął sztylet w pochwę, a potem przypiął maskę z powrotem do hełmu i wydał swoim braciom rozkaz opuszczenia pokładu.

Kizmeth zadrżała zdając sobie sprawę jak mocno otarła się o śmierć. W milczeniu patrzyła jak harapowie opuszczają się po drabinkach szturmowych na swoje ścigacze. Jej serce uderzyło dziesięć razy, zanim usłyszała ryk uruchamianych silników i dopiero wtedy pozwoliła sobie na wypuszczenie z płuc wstrzymywanego tam odruchowo powietrza. Odwróciła głowę w stronę Anubianina, a ten odwzajemnił jej gest, śmiejąc się pod nosem i ścierając jednocześnie z brzucha znaczącą jego skórę białą farbę.

Oboje byli już bezpieczni. Podobnie jak czterdziestu niewolników zaszytych w worki ze skór imiutów, przemycanych z powrotem do swojej ojczyzny. Statek przewożący umierających bohaterów wojennych - cóż za niezwykły belf. Kizmeth oszukała Lwy z przebiegłością prawdziwego Leoparda.

Madame Dayo miała powody, aby być z niej dumną.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem