Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2022, 18:09   #61
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 08 - 2025.06.01; nd; noc, 01:15 (2/2)

Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; 7 Dzielnica, klub “Miroir Noir”
Czas: 2025.06.01; nd; noc, g 00:15 - 01:15; ok 4-5 h do świtu
Warunki: -; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, łag.wiatr



Alessandra



Alessandra obudziła się tak jak lubiła. Nago i pośród swoich nagich kochanków obu płci. Obudziła się pierwsza i gdyby była śmiertelniczką mogłaby się przerazić widząc te kłębowisko bladych, nieruchomych, nagich ciał bez życia. Brakowało nawet tych swojskich oddechów albo pochrapywania tak charakterystycznego dla śpiących śmiertelników. Ale jak już od dekady nie była śmiertelniczką to zdążyła się przyzwyczaić.

- O, szefowa już wstała. Czekałyśmy na szefową. - Nadine i Juliette faktycznie czekały przy stole z przekąskami. Ale widząc, że ich właścicielka podniosła blond głowę wstały i podeszły do niej. Ta ostatnio co o nich pamiętała to jak nagie zasypiają wtulone w przemieszane ciała wspólnych kochanków. Ale jako śmiertelniczki to pewnie wstały w dzień i coś robiły. Świadczyło o tym to, tutejsza pracownica była czysta i ubrane i to w co innego niż wczoraj. Do tego nieumarłe, jeszcze zimne i zesztywniałe ciało z przyjemnością chłonęło dotyk ciepłego, delikatnego żywego ciała. Zwłaszcza tak życzliwego jak to było z trójką tancerek z obu klubów.

- A szefowa wie, że Juliette to lubi “miłość na zimno”? - zaśmiała się Nadine zdradzając blondynce upodobania nowej koleżanki o jakich pewnie się dowiedziały może wczoraj a może dzisiaj.

- No coo… Zawsze mnie kręcił seks w kostnicach i na cmentarzach… - Juliette bynajmniej nie zaprzeczyła i wzruszyła ramionami. Jeśli tak było faktycznie no to wampiry “na zimno” bez rumieńca życia faktycznie mogły ją bardzo kręcić.

No a potem pomogły powstać młodej Torreador do pionu, ubrały ją w szlafrok no i dziewczyny z “Miroir Noir” pokazała torebki z kreacjami jakie przywiozła z Dominikiem dla szefowej. I mogły sobie poprzeżywać wczorajszą imprezę, zwłaszcza tą za zamkniętymi drzwiami osobistego pokoju gospodyni tego klubu. Juliette wspomniała co rano mówiły Fifi i Jewel jak z nimi też tak szła przez “The Hell” jak teraz z Alessą i Nadine. Lokal obecnie wyglądało pustawo. Ale z tego co mówiła Juliette to w ciągu dnia ekipa sprzątająca zdążyła posprzątać więc podziemia kluby były gotowe na przyjęcie pierwszych gości. Ale ze zrozumiałych względów dopiero o północy. Do tego czasu poprzednicy z wczorajszej imprezy powinni się pobudzić i doprowadzić do porządku. I albo wyjść albo zacząć kolejną noc balangi.

Takie wspólne pogaduchy pomagały przypomnieć sobie te barwne wydarzenia z ostatniej nocy. Trójka śmiertelniczek miała wprawę w takich zabawach i imprezach, do tego wszystkie były zawodowymi tancerkami i specjalizowały się w takich usługach więc mogły się dostosować pod życzenia klientów. A wczoraj dostosowywały się bardzo chętnie i dziś też tak o tym opowiadały. Hetman chyba nikogo nie rozczarował ani nie zaskoczył. Tak jak wskazywała jego chałaśliwa i gwałtowna powierzchowność to nie był mężczyzna do filozoficznych rozmów i finezyjnych gierek. Za to żywiołowość i energia okazały się jego mocnym atutem. W porównaniu do niego Soren okazał się bardziej stonowanym. Ale jako doświadczony przez dekady i wieki dewiant, sabaryta i hedonista też sobie poczynał całkiem śmiało. Zupełnie jakby Hetman był jego zaprzyjaźnionym i młodszym gościem a on gospodarzem. Josette okazała się zaś bardzo czuła w zapawach ale z nutką drapieżności godnej jej ognistych włosów i temperamentu. Bardzo chętnie poznała się z obiema blondynkami i resztą towarzystwa. Chyba nawet chciała zagrać na nosie Stephanowi jak ten zarzucił jej w pewnym momencie, że słyszał, że te Tremere od Carny i tam u niej w tych biurach to tylko dziewczyny z dziewczynami. No jak pokazała primogen o ognistych włosach przynajmniej ona potrafiła się bawić nie tylko z dziewczynami. I coś ani Soren ani Stephan nie składali na nią reklamacji. Za to Monique do pewnego stopnia dla wszystkich była pewnym zaskoczeniem. Tak się złożyło, że nikt na tej stopie z obecnego towarzystwa nie miał okazji poznać ją z tej strony. A wiadomo było czyją jest faworytą. I to, że książe w gniewie bywa impulsywny. A także, że potrafi nawet wiekowemu wampirowi urwać łeb jednym uderzeniem gołej ręki. Więc z początku do panny Noel wszyscy się uśmiechali ale podchodzili z pewną rezerwą. Ona sama też się w tym zorientowała no a może nie pierwszy raz była w takiej sytuacji.

- Słuchajcie nie przejmujcie się mną. Proszę traktujcie mnie jak zwykłą dziewczynę na imprezie. Oliver oczywiście wie o wszystkim co się tu dzieje. No tylko pamiętajcie, że co się dzieje tutaj zostaje tutaj. Możecie się przyznać, że się z wami bawiłam i pewnie każdy będzie wiedział co to mogła być za zabawa. Ale jak ktoś przeholuje i mnie wkurzy to przestanie być tutaj zapraszany. - smukła blondynka w srebrnej, cekinowej sukience odsłaniającą ciekawy dekolt i zgrabne nogi dała zielone światło na zabawy z nią i nią samą. Pod warunkiem, że potem ktoś będzie zachowywał się odpowiednio. Kara zakazu wstępu do najlepszego, wampirzego klubu w mieście była już wystarczająca. A poza tym Monique miała w końcu swobodny dostep do samego księcia. I co mu tam mogła szepnąć na uszko jak byli sami to nie było wiadomo. Ale wiadomo było, że mogła.

Zaś podczas zabawy okazała się mieć wybitnie uległy charakter i w roli usługowej i pokornej sprawdzała się idealnie. I gdy z Alessandrą wróciły już do tematu zaproszenia aby sprawdzić te wygodne dyby to gospodyni była zachwycona. Jak już wszyscy zaproszeni się zeszli i można było zacząć zabawę na całego. A jak teraz, szefowa “Miroir Noir” szła przez ten czarno - czerwony poziom Jewel oddała jej telefon co wczoraj gdzieś tam przepadł jej z oczu i uwagi razem z resztą torebki i stroju. Bo dzowniła Musette. Akurat jak sam też do niej miała dzwonić aby zaprosić ją do siebie. Mimo, że jeszcze nie była u siebie. Ale z tego Orly do centrum to jednak się trochę jechało.

- Cześć Blondi! Tak chciałam wczoraj pójść na waszą premierę! Ale cholera przedobrzyłam. - w słuchawce blondynka usłyszała głos ulubionej ostatnio kumpeli o latynoskiej urodzie. Młoda Venture wyżaliła jej się jak to chciała podbić sobe humor i zaprosiła ulubiony kieliszek do siebie. Chciała sobie dziabnąć przed wyjściem. Niestety chociaż bardzo gustowała w tym smaku miał on pewien feler. Jak było cudownie to cudownie, trudno jej było o lepszy. No ale niestety czasem występowało jakieś spięcie czy co i owocwało to kompletnym obezwładnieniem ciała i umysłu. Jakby w dwa czy trzy kwadranse przychodziła kumulacja przebalowanej całej nocy albo i dwóch. Do niczego się nie nadawała i w końcu w połowie nocy zorientowała się, że nic już z niej nie będzie no to zrezygnowana poszła spać. Wstała dzisiaj i czuła się już normalnie. Więc zadzwoniła do swojej kumpeli bo w końcu miały sobotnią noc na tapecie.

- No a co u ciebie? Jak było wczoraj? - zagaiła gdy skończyła się żalić na tą wczorajszą, zmarnowaną noc. I dała teraz dojść do głosu blondynce idącej przez trzewia “The Hell”. Jak ta zaczeła jej opowiadać co się wczoraj działo to co chwila słyszała różnej długości “Ooo!” ale wszystkie pełne zdumienia i chyba nieco zazdrości. Zresztą pewien zestaw pytań czy reakcji się powtarzał.

- Coo?! Niemożliwe! Z kim? Ale jak? Na raz czy po kolei? Dała ci swoją wizytówkę do “Czarnej Dalii?! Wow! … Tak, chyba wiem który to… No taki trochę nieokrzesany mi się wydawał… Aha… No ii? O! Naprawdę? O no popatrz… To musiało być całkiem ciekawie… I z kim jeszcze? Ooo… Tak, tak słyszałam, że ona to lubi z dziewczynami… Bo tam u siebie to ma prawie same dziewczyny… Tak? I co? Aha… No tak, wujaszek to na pewno dzielnie stawał, też go miło wspominam, pozdrów go ode mnie! I kto? No coś ty… Ona? Ale wiesz czyją ona jest… eee… dziewczyną? Co?! Co jej robiłaś?! O matko wiesz co będzie jak się poskarży swojemu… eee… chłopakowi? Lepiej od razu pakuj walizki i zmiataj z miasta. Albo przyjedź do mnie, może się to przeczeka. Jak to sama chciała? Co? No tak, widziałam, te haki, pejcze, dyby u was… No tak.. Co?! Zaprosiłaś ją!? I cooo? Zgodziła się?! No nie mów! Jak to musimy ją oćwiczyć? Wiesz czyją ona jest… Sama chciała?! Nie no aż nie wierzę. Nabijasz się ze mnie? No pewnie, że przyjadę! I jak tam nie będzie tej blondzi to ciebie zakuję w te dyby i spuszczę grube manto! Czekaj tam na mnie za godzinę będę… Albo za dwie bo jakoś trzeba się odstawić… To w sumie będę o północy albo trochę po. No, całuski. - tak, rozmowa z Musette momentami przybrała bardzo komiczny wydźwięk. Śmiertelne koleżanki Alessandry jakie z nią szły też chichotały co chwilę słysząc efekt tej rozmowy. Właściwie to chyba nawet komuś kto słyszał co tu się wyrabia ale nie było go ostatniej nocy w bezpośrednim otoczeniu panny de Gast to chyba trudno by było uwierzyć w te jej wszystkie niesamowite przygody. Zaliczyć numerek z dwoma primogenami na raz? Prowadzać faworytę księcia na smyczy? Rozmawiać na jednej sofie z Wieczną Królową podczas krwawych występów Krwawej Baletnicy? No coś z tego może brzmiało prawdopodobnie ale wszystko? Trudno się było dziwić, że jej kumpela była sceptycznie nastawiona. Pewnie sądziła, że jej kumpela nieco podbarwia te swoje relacje. No i przez telefon trzeba było omijać rozpoznawalne nazwy, imiona i terminy więc nie wszystko można było nazwać po imieniu. Ale i tak Latynoska wydawała się być tak podekscytowana tą rozmową i zaproszeniem, że pewnie w te pędy rzuciła telefon i zaczęła szykować się na zaczynającą się sobotnią noc.

- A to Musette się zdziwi jak nas zobaczy w takim komplecie. - zaśmiała się cicho Jewel gdy już mijały recepcję i wchodziły do sali z szatnią, przebieralnią i prysznicami. Tam zastały podobne sobie uczestniczki wczorajszej imprezy. Część z nich już wcześniej z twarzy czy imienia a niektóre poznała wczoraj na górze lub już tutaj.

- Poznajesz? - Juliette cicho wskazała jej głową na jakąś blondynkę co wyszła spod prysznica owinięta w ręcznik i zaczęła się wycierać. Na nadgarstku miała żółtą bransoletkę śmiertelniczki na prawach gościa. Dopiero po chwili Alessandra skojarzyła, że to ta pierwsza blondynka na jaką się natknęła zaraz przy wejściu co tak radośnie i energicznie hopsała sobie na biodrach wampirzego kolegi.



https://www.inkedmag.com/.image/ar_3...3_finalweb.jpg


- O, a tam jest Sabrina. Bo słyszałam, że widziałaś wczoraj kawałek jej występu? - Juliette sprawnie wyłuskała z tego kobiecego, mokrego i półnagiego tłumu kolejną osobe jaką jej nowa koleżanka mogła wczoraj poznać. Ta właśnie była już na dość zaawansowanym etapie ubierania się. I nie było widać na jej nadgarstkach żadnych bransoletek. I wczoraj, jak była pokryta świeża krwią skapującą z sufitu i rozbryzgującą się na podłodze to widać i czuć było głównie ta krew. Dzisiaj okazało się, że to smukła szatynka z dużą ilością tatuaży.

- A tu jesteś! Bo już się bałam, że gdzieś pojechałaś. A chciałam ci coś powiedzieć. - niespodziewanie do szatni weszła Monique, też w samym szlafroku i klapkach. Faworyta księcia podeszła do młodej stażem blondynki i przywitała się z ciepłym uśmiechem. Objęła ją i przytuliła jak najlepszą kumpelę. To przykuło uwagę kobiecej publiczności na objaw takiej zażyłości. A potem pociągnęła ją ze sobą pod prysznic. Tam w szumie ciepłej, czystej wody zmywającej z ciała zbędne rzeczy Malakavianka skorzystała z okazji, że na chwilę były same.

- Dobrze, że cię złapałam. Bo miałam wizję. Wczoraj jak się zabawiałyśmy. Często to się zdarza. Jak jestem na krawędzi. Strachu, złości, gniewu albo ekstazy. No to wiadomo, najbardziej lubię to ostatnie. I to się zdarza samo, nie kontroluje tego. Kogoś dotykam i nagle “bach” jak porażenie prądem. Tylko jakiś obraz, wizja a nie prąd. Wczoraj też to miałam jak byłam z tobą. A swoją drogą… To strasznie mi się podobało! Właśnie na takie coś miałam nadzieję tylko jeszcze nie wiedziałam z kim. Więc jak mnie zaprosiłaś to i potem jeszcze resztę to było mega! - pod prysznicem wieszczka szybko i nieco chaotycznie zaczęła tłumaczyć co miała do powiedzenia swojemu gościowi. A przy okazji podziękować za tak owocnie spędzoną noc. Przy okazji uścisnęła ją i pocałowała mocno aby okazać swoją wdzięczność i radosne spełnienie.

- No i właśnie wczoraj miałam wizję. Nocna ulica. Kobieta, brunetka. Wygląda jak z biura. Wiesz taka office girl. Taksówka ją ochlapie. Bo kałuże są. Pewnie po deszczu. Ale teraz nie pada. Ona krzyknie coś bo się wkurzy jak ja ochlapał. Dlatego na nią spojrzysz. Będziesz gdzieś nisko. Na chodniku albo w samochodzie. No nigdzie wysoko jak na piętrze tylko nisko. I dlatego jak ona krzyknie z tym samochodem to ją zauważysz. I będziesz się zastanawiać czy ją znasz czy nie. Ja jej nie znam to nie wiem kto to jest. Tylko mówię co zapamiętałam. No i ta kobieta otworzy przed tobą wiele drzwi jak zdobędziesz jej zaufanie. Ale na tym mi się skończyła ta wizja. - powiedziała namydlając i myjąc plecy stojącej przed nią blondynki. Potem jeszcze powiedziała, że bardzo chętnie spędzi tą sobotnią noc w jej klubie i jak tam można się podobnie zabawić jak tutaj to to jest świetny pomysł. Tylko najpierw będzie musiała jeszcze pojechać do “Olimpu” to spotkają się już w “Miroir Noir”.

Z czasem kolejne osoby z wczorajszego towarzystwa budziły się, szły pod prysznic, ubierały się i generalnie zaczynały tą nową noc. Wszyscy widocznie miło wspominali ostatnią więc dominowały bardzo dobre nastroje. Hetman zachowywał się jak władca osobistego haremu pełnego gorących żywych i nieumarłych ślicznotek. Soren jak gospodarz co ma nieco niesfornego ale lubianego gościa a dziewczęta chętnie planowały kolejne detale kolejnej nocy lub wspominały poprzednią. Okazało się jednak, że primogen Tremere z żalem ale musi opuścić towarzystwo. Miała swoje sprawy i była już wcześniej umówiona a nie spodziewała się kolejnej imprezy pod rząd.

- Bardzo wam dziękuję za zaproszenie i cudowną noc. Chętnie bym się zabrała z wami no ale obowiązki wzywają. Jednak zapraszam was wszystkich razem i osobno do siebie. Jak uprzedzicie to z dziewczynami spróbujemy coś zorganizować jak nie to po prostu będziemy improwizować ale na pewno każdy i każda z was będzie gorąco u nas witany. - Josette była znów w swojej miękkiej, brązowej skórzanej kurtce ale jak się wykąpała i ubrała musiała się pożegnać. Niemniej zostawiła po sobie ciepłe wspomnienia i równie ciepło zapraszała ich do siebie. Pożegnała się też panna Noel. Ale tak jak uprzedzała to chciała wrócić do “Olimpu” a do północy powinna się wyrobić już do klubu drugiej blondynki.

- Hetman, to może weźmiesz dziewczęta i odwieziesz Monique? A potem zawijajcie do nas. A my tam już wszystko dla was przygotujemy. - Soren przejął inicjatywę i Ukraińcowi nie trzeba było powtarzać. Dziewczynom też nie. Wesoła i hałaśliwa czereda zaczęła zawijać się do samochodu. Zaś maula dał swojej podopiecznej znak aby wsiedli do jego limuzyny. Wyczuła, że nie był to przypadek tylko chciał z nią pogadać bez świadków. Jak znaleźli się na tylnej kanapie odciął się od Brigitte. Była jego kierowcą i ochroniarzem. No i też jedną z kochanek oczywiście. Bawiło go to, że jego kierowcą i ochroniarzem jest kobieta. Ta była jedną ze spokrewnionych przez niego wampirzyc i nieco starsza od blondyny jaka usiadła obok niego. Chociaż na standard koterii to nadal była nowicjuszem i to z tych młodszych. Teraz jednak odciął się od niej wzmacnianą szybą. Przez chwilę milczał jakby szukał myśli.

- No, no… Dwoje primogenów w jedną noc, do tego faworyta księcia jaką trudno wycenić ale w końcu ma swobodny dostęp do księcia i jest jego oficjalna partnerką póki mu się nie znudzi… I jeszcze prywatne a nawet intymne spotkanie z naszą królowa. Aha, i bilecik od naszej szeryf do gabinetu masażu… No, no… Moje dziecko, tak ci świetnie poszło, że to niedługo chyba ja będę do ciebie przychodził po porady i nauki… - zaczął wymieniać co udało się jego zdaniem osiągnąć jego podopiecznej podczas ostatniej nocy. I wcale nie ukrywał, że jest pod wrażeniem. Zaśmiał się na koniec i pokręcił głową z niedowierzania. Ale było widać, że jest dumny iż jego podpieczna tak świetnie sobie radziła w tych wszystkich towarzyskich sytuacjach.

- Pokaż ten bilecik od Aurory. - poprosił wyciągając dłoń i chwilę czekał aż mu podała wizytowkę do “Czarnej Dalii”. Potem obejrzał ją z jednej i drugiej storny po czym wskazał na jeden z narożników. Było tam 5 małych gwiazdek ułożonych w okrąg.

- To ranga. Świeżaki mają niebieskie karty i jedną gwiazdkę. Ale po prawdzie to trudno mi sobie przypomnieć aby jakiś tam wizytował regularnie. Nowicjusze mają srebrne karty i dwie gwiazdki. Ty myślę, mogłabyś się o taką już postarać. Ancillae czyli tacy jak ja, mają złote karty i trzy gwiazdki. - zaczął tłumaczyć co jest co z tymi małymi blankiecikami. Widocznie detale tu miały swoje znaczenie. I sam wyjął portfel a z niej złoty karnecik. Faktycznie był taki co mowił.

- Starsi albo równi im goście spoza miasta dostają cztery gwiazdki i czerwoną kartę. Zaś ta najwyższa półka jak primogeni, szeryf, książe lub ktoś taki zaprzyjaźniony z innej koterii dostają czarną kartę i pięć gwiazdek. - schował swoją kartę i bawił się jeszcze chwilę kartonikiem od Demers.

A potem nieco się rozgadał jak to było z tą “Czarną Dalią”. To, że salon masażu jest w “Olimpie” oficjalnie dla śmiertelnych, hotelowych gości a tak naprawdę na potrzeby ważniaków paryskiej koterii to tak było jak tylko koteria przejęła ten hotel. To nie był wymysł obecnego księcia. Ale miał on swoja obsadę do czasu aż szeryfem została Aurora. Ona bowiem miała od dekad swoją osobistą masażystkę. Egzotycznej urody Dalię, zwaną Czarną z jaką wróciła ze swoich wojaży po Bliskim Wschodzie jeszcze przed II Wojną Światową. Tylko wcześniej mało kto zwracał na to uwagę bo i Aurora nie była kimś szczególnym. Jednak Dalia otworzyła swój salon masażu jeszcze jak Demers była majordomem dzielnicy Davouta gdy ten wyjechał do Indochin po II WŚ. A gdy ogłosił się księciem nie tak dawno temu, Aurorę mianował nowym szeryfem to i ta powierzyła salon masażu swojej masażystce. No i zmieniła nazwę na obecną. Dla samej koterii wiele to nie zmieniło, dalej był to dość snobistyczny salon dla ważniaków i ich gości. Chociaż w nagrodę i właśnie niejako temat do brylowania w towarzystwie rozdawano te wizytówki. Dobrze było się tam pokazać co jakiś czas, podobnie jak w “H&H” w “Meduse” jak się chciało być “kimś” i na topie.

- I tak to jest moja droga. Jak się pod kogoś zahaczysz to ten ktoś cię pociągnie ze sobą w górę. No ale też może i na dół jak sam upadnie. Więc w naszym interesie jest aby ci o których się zahaczamy no powodziło im się jak najlepiej. Właśnie tak jak Dalii powodzi się coraz lepiej gdy jej patronka rozwija skrzydła. - pokiwał głową dzieląc się z nią tą nauką. Zadumał się na chwilę i jeszcze raz spojrzał na elegancki, czarny kartonik.

- Ale to widzę kolejna ważniaczka na jakiej zrobiłaś pozytywne wrażenie skoro dała ci ten bilecik. Wypada skorzystać. Nie wiem co cię tam czeka ale cokolwiek by się nie działo lepiej zachowaj to dla siebie. Aurora nie słynie z życia towarzyskiego chociaż jak pewnie widziałaś z bliska ma ku temu odpowiednie parametry. Nie znaczy, że nie prowadzi życia towarzyskiego. Ot zależy jej na dyskrecji. Także przed resztą twoich nowych kolegów i koleżanek waszego zespołu. - poradził jej nim oddał czarną wizytówkę z pięcioma gwiazdkami.

- I jeszcze Hetman i Josette. No ciekawe, ciekawe… Są dość młodzi. I stażem i jako primogeni. Ale to nadal primogeni. Książę, poprzedni też, nie jest samowładzą. Niektóre rzeczy musi konsultować z radą primogenów, uzyskać ich zgodę. Albo zleca im rozsądzić jakiś spór. No i każdy primogen to jeden głos. Więc ktokolwiek i cokolwiek myśli o jakimkolwiek primogenie to mają realny wpływ na naszą politykę. No i są niczym udzielni książęta dla swoich klanów. - pokiwał głową co do ciepłych relacji jakie udało im się nawiązać zeszłej nocy.

- Hetmana jeszcze za czasów poprzedniego księcia nikt by nie wybrał na primogena nawet psiej budy. Już trochę poznałaś go jaki on jest. Wyobrażasz go sobie na radzie primogenów? On sam chyba sobie tego nie wyobraża. Ale jak wiekszość Brujah przeszła do Anarchistów, łącznie z poprzednim primogenem to mało się ich zrobiło w naszym mieście. Właściwie niezbyt było w kim wybierać. No a książe żywi jakiś dziwny sentyment do tego punka, on sam został na czele chyba największej bandy jaka została w mieście no to tak naprawdę nie było wyjścia. - rozłożył ręcę na znak bezradności. Lider punkowców może niezbyt ani jemu ani pewnie większości koterii, zwłaszcza tej starszej kojarzył się z klasycznym wizerunkiem primogena. Jednak w praktyce z tak małej puli jaka została w mieście był i tak najmniej nieodpowiednim kandydatem.

- A Josette to “ruda przybłęda”. Tak o niej mówią. Zwłaszcza ci starsi wiekiem. I sami Tremere. Przed nią mieli w sumie dobrze. Może nie mieli primogena od tej katastrofy w Wiedniu ale też nie było łącznika między nimi a księciem. Mieli swoje wpływy to tak naprawdę chyba nikt nie wiedział co oni właściwie tam u siebie robią w tych alembikach i laboratoriach. No więc chyba rozumiesz, że nie byli zachwyceni gdy nie dość, że znalazła się “ruda przybłęda” to jeszcze zaskarbiła sobie zaufanie księcia na tyle, że powierzył jej fuchę primogena no i na dodatek ona jest z Carny. Wszyscy oczekiwali, że jak nasz primogen Tremere pojedzie wtedy do Wiednia to między innymi ustalą jak i kiedy zliwkidować tą herezję. No ale wtrąciła się Inkwizycja no i wszystkie plany wzięły w łeb. A tu nowy książe przyjął ja na primogena. Nie zazdroszczę jej. Wszyscy traktują ją jak obcą no i ma właściwie zimną wojnę domową z własnym klanem jakiemu niby przewodzi. Właściwie to mamy teraz dwa klany Tremere w mieście. Tych starych, z triumwiratu co nie pojechali do Wiednia by tutaj przypilnować spraw no i tą grupkę co ona uszyła od zera po tym jak została tym primogenem. Niezbyt wesoła sytuacja moim zdaniem. Ale póki ma poparcie ksiecia to raczej jej nie ruszą. Chociaż dołki to pewnie będą pod nią kopać ile wlezie. - przeszedł do tematu drugiej primogen z jaką spędzili ostatnią noc. I nieco oświetlił jak to wygląda sytuacja zza kulis. Skończył i dał znać aby nalała mu do kieliszka. Sam zaś stukał palcami wnętrze drzwi po swojej stronie i nad czymś się zastanawiał.

- Też musicie uważać. Stary książe rządził tu od zawsze. Paryż to był Villion. Nie wiem czy ktoś z aktywnych spokrewnionych pamięta erę sprzed Villiona. Wątpie. Rządził oficjalnie od 1493-go. Od czasu traktatu w Trons. Wtedy co nastąpił podział na Camarillię i Anarchistów. I w sumie Sabat też. Ale wtedy zasiadł na tronie, od jak dawna pociągał za sznurki zza kotary to nikt chyba teraz tego nie wie. No a jak zniknął parę lat temu i Oliver przejął władzę no to cóż… On sam też jest “mocno kontrowesyjny”. Kiedyś mówili na niego “Pies Wojny”. Bo ruszał na każdą wojnę jaka się trafiła. Całe lata albo i dekadę mogło go nie być w mieście. Potem wracał, balował i znów wyjeżdżał. Dlatego z jednej strony nikt go długo nie traktował poważnie a i on sam nie był za abrdzo z kimś związany. Z jakąś koterią czy stronnictwem. Dopiero jak powiedział “nie” samemu Villionowi z tym oddawaniem kontyngentów podczas wojny a potem urwał łeb gołą ręką samemu Klausowi Barbie to wtedy inni zaczęli go zauważać. Bo się nagle okazało, że mamy w koterii wojowniczego hrabiego w wieku średniego ancillae który potrafi mówić “nie” samemu księciu. Przynajmniej ja to tak zapamiętałem. No ale prawie od początku zawsze były z nim jakieś wyskoki. Więc gdy ogłosił się księciem to wszyscy to łyknęli. Pamiętasz jak pytał z ręką na szabli czy ktoś jest przeciwko? Nikt się nie zgłosił. Bo nikt nie chciał skończyć jak Klaus. - wznowił nową myśl gdy podzielił się z podopieczną opinią o samych szczytach władzy i nieco historii z przeszłości samego ksiecia. Ona sama już część z tego słyszała ale nie wszystko no i ładnie jej to wszystko podsumował w paru zdaniach. Przyjął kieliszek, upił łyk nim wznowił to co miał do powiedzenia.

- Ale tak samo jak z tą Josette. Nie sądzę aby ktoś ośmielił się rzucić mu otwarcie wyzwanie czy oskarżenie które byłoby na tyle groźne aby go obalić. Ale wy to co innego. Skoro Aurora tak was wczoraj rozpromowała i patronowała całemu przedsięwzięciu to będzie niezły ubaw jak to się zawali i wyjdziecie na nieudaczników i fajtłapy. Kogo wzięła ta szeryf do tej roboty? Co ona sobie myślała biorąc takich świeżaków? Jaką ona ma ocenę sytuacji? To dlaczego pełni ten urząd? Sama jest niezaradna i nie umie zarzącać swoimi sprawami to jak będzie dbać o nasze interesy? I tak dalej, pewnie już rozumiesz tok myślenia. Miej to na uwadze. Postaraj się aby do twoich nowych towarzyszy też to jakoś dotarło. Pamiętasz co mówiłem o podczepianiu się od kogoś? Teraz jedziecie na tym samym wózku co Aurora. Jej sukcesy stają się waszymi sukcesami i na odwrót. Z porażkami to samo. - poradził jej jeszcze na koniec chyba będąc świadom jakie siły i prądy działają poza kulisami. Tam gdzie ścierały się wpływy i tendencje różnych frakcji, stronnictw i sojuszy. A co z poziomu ulicy było łatwe do przegapienia.

- No! Ale za to z naszą królową jak ci poszło! Mistrzostwa świata! Ten całus w rączkę to już zrobił świetną robotę! Brawo! Pani chylę czoła przed twoim geniuszem! - za to aby zmienić ton na radośniejszy wrócił do spotkania z Angelette przy krwawej scenie. Dosłownie uchylił głowy przed blondynką siedzącą obok jakby chciał jej oddać hołd i pokłon.

- No prawie jadła ci z ręki. Ciężko mi sobie przypomnieć aby ktoś, zwłaszcza ktoś tak niski stażem tak szybko ją sobie owinął wokół palca. Chociaż… No chociaż nie, ona ma słabość do artystów i ludzi z pasją. Co nie boją się ją pokazać światu nawet jak wszyscy wokół mówią “nie rób tego”. Opowiadała mi kiedyś jak namawiała Goyę do namalowania aktu. Długo się wzrbaniał bo wtedy malowało się nagie postacie tylko w alegoriach religijnych lub mitologicznych. Zgadnij kto był jego modelką? - zaśmiał się na koniec jakby się przypomniało mo jakaś historyjka jaką słyszał od samej królowej albo o niej. I nadal był zachwycony odbiorem jakie na niej zrobiła o wiele młodsza Torreador.

- Już wiedziałem, że jest coś na rzeczy jak ci kazała usiąść obok siebie. To ja jestem starszy, to ja powinienem usiąść obok niej a ty obok mnie. Tak, jak przy stole. U szczytu stołu gospodarz lub najważniejsza osoba a dalej wedle hierarchii. Chyba, że negocjacje lub wizyta znamienitych gości wtedy dwie głowy obu stron siadają naprzeciwko siebie. A potem to znów wedle hierarchii. A ona pozwoliła ci usiąść obok siebie. I jeszcze poczęstowała swoją osobistą krwawą brandy. I jeszcze zaprosiła cię na prywatną, ba! intymną! wizytę do swoich lochów! Matko, dawno nie widziałem takiej kumulacji niesamowitości! - Soren przeżywał wczorajsze spotkanie z ich Wieczną Królową jakby nagle odmłodniał od tej ekscytacji i znów był wręcz nastolatkiem. Chociaż z tego co wiedziała był trochę młodszy od ich obecnego księcia ale niezbyt. Miał już pewnie przynajmniej z półtora wieku na karku.

- Nie wiem czy wiesz. Ale nasza królowa też co jakiś czas ma swojego faworyta. Niekoniecznie mężczyznę. O ile ktoś wyda jej się odpowiednio interesujący by nie znudzić ją po jednym czy paru spotkaniach. Więc jakbyś zrobiła na niej takie wrażenie jak wczoraj, tylko po pełnoprawnej zabawie, jakby ci się udało ją zaskoczyć, zrobić coś, coś zaproponować czego dawno jej nikt nie proponował to kto wie? Chociaż myślę, że i tak będzie cię miło wspominać. - zdradził jej swoje podejrzenia i nadzieje jakie wyrażał na temat poniedziałkowego spotkania z ich primogen. Akurat zajechali pod klub więc mogli się wypakować z wozu. I przejść na zaplecze gdzie miała się odbyć impreza do białego rana. Tam jednak zastali niespodziankę adresowaną do blondłowsej Torreador. Bukiet krwistoczerwonych róż, niewielki prezencik i bilecik. Jak je otworzyła to zobaczyła krótką wiadomość napisaną czerwonym atramentem, starannym, wręcz kaligraficznym pismem.

“Nie godzi się aby moja Róża chodziła bez róży. Dlatego przyjmij proszę ten skromny podarunek. RDR”


- To od niej. RDR. Reine des Roses*. - sapnął podekscytowany maula jakby co najmniej sam otrzymał ten prezent. Poza bilecikiem w opakowaniu jak od jubilera znajdował się wyrób od jubilera. Dokładniej to pierścionek. Z białego złota i z ozdobną różą wysadzaną cyrkoniami.



https://d34qiagx43sg99.cloudfront.net/5080681-200.jpg


W większym pudełku był łańcuszek do kompletu i kolczyki. Wszystko zwieńczone ozdobnymi różami w tym samym wystroju.

- No moja panno. To teraz tak oficjalnie zostałaś nową Różą naszego wspaniałego klanu pod władzą naszej wspaniałej królowej. Chociaż zwykle ogranicza się do samego pierścienia czy sygnetu. Ja dostałem tylko sygnet. - przyznał rozbawionym ale i uroczystym tonem. I dał się nacieszyć prezentem ich władczyni. Zresztą któraś z dziewczyn z obsługi dała znać, że resztę towarzystwa już widać na parkingu to pewnie zaraz będą. I, że reszta przygotowań też jest zakończoną z tą salą tortur i jej obsługą jaką zażyczyła sobie wczoraj szefowa.


----


*Reine des Roses - (fr) królowa róż
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 01-10-2022 o 22:50. Powód: Edycja person w scenkach.
Pipboy79 jest offline