01-10-2022, 18:09 | #61 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | T 08 - 2025.06.01; nd; noc, 01:15 (2/2) Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; 7 Dzielnica, klub “Miroir Noir” Czas: 2025.06.01; nd; noc, g 00:15 - 01:15; ok 4-5 h do świtu Warunki: -; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, łag.wiatr Alessandra Alessandra obudziła się tak jak lubiła. Nago i pośród swoich nagich kochanków obu płci. Obudziła się pierwsza i gdyby była śmiertelniczką mogłaby się przerazić widząc te kłębowisko bladych, nieruchomych, nagich ciał bez życia. Brakowało nawet tych swojskich oddechów albo pochrapywania tak charakterystycznego dla śpiących śmiertelników. Ale jak już od dekady nie była śmiertelniczką to zdążyła się przyzwyczaić. - O, szefowa już wstała. Czekałyśmy na szefową. - Nadine i Juliette faktycznie czekały przy stole z przekąskami. Ale widząc, że ich właścicielka podniosła blond głowę wstały i podeszły do niej. Ta ostatnio co o nich pamiętała to jak nagie zasypiają wtulone w przemieszane ciała wspólnych kochanków. Ale jako śmiertelniczki to pewnie wstały w dzień i coś robiły. Świadczyło o tym to, tutejsza pracownica była czysta i ubrane i to w co innego niż wczoraj. Do tego nieumarłe, jeszcze zimne i zesztywniałe ciało z przyjemnością chłonęło dotyk ciepłego, delikatnego żywego ciała. Zwłaszcza tak życzliwego jak to było z trójką tancerek z obu klubów. - A szefowa wie, że Juliette to lubi “miłość na zimno”? - zaśmiała się Nadine zdradzając blondynce upodobania nowej koleżanki o jakich pewnie się dowiedziały może wczoraj a może dzisiaj. - No coo… Zawsze mnie kręcił seks w kostnicach i na cmentarzach… - Juliette bynajmniej nie zaprzeczyła i wzruszyła ramionami. Jeśli tak było faktycznie no to wampiry “na zimno” bez rumieńca życia faktycznie mogły ją bardzo kręcić. No a potem pomogły powstać młodej Torreador do pionu, ubrały ją w szlafrok no i dziewczyny z “Miroir Noir” pokazała torebki z kreacjami jakie przywiozła z Dominikiem dla szefowej. I mogły sobie poprzeżywać wczorajszą imprezę, zwłaszcza tą za zamkniętymi drzwiami osobistego pokoju gospodyni tego klubu. Juliette wspomniała co rano mówiły Fifi i Jewel jak z nimi też tak szła przez “The Hell” jak teraz z Alessą i Nadine. Lokal obecnie wyglądało pustawo. Ale z tego co mówiła Juliette to w ciągu dnia ekipa sprzątająca zdążyła posprzątać więc podziemia kluby były gotowe na przyjęcie pierwszych gości. Ale ze zrozumiałych względów dopiero o północy. Do tego czasu poprzednicy z wczorajszej imprezy powinni się pobudzić i doprowadzić do porządku. I albo wyjść albo zacząć kolejną noc balangi. Takie wspólne pogaduchy pomagały przypomnieć sobie te barwne wydarzenia z ostatniej nocy. Trójka śmiertelniczek miała wprawę w takich zabawach i imprezach, do tego wszystkie były zawodowymi tancerkami i specjalizowały się w takich usługach więc mogły się dostosować pod życzenia klientów. A wczoraj dostosowywały się bardzo chętnie i dziś też tak o tym opowiadały. Hetman chyba nikogo nie rozczarował ani nie zaskoczył. Tak jak wskazywała jego chałaśliwa i gwałtowna powierzchowność to nie był mężczyzna do filozoficznych rozmów i finezyjnych gierek. Za to żywiołowość i energia okazały się jego mocnym atutem. W porównaniu do niego Soren okazał się bardziej stonowanym. Ale jako doświadczony przez dekady i wieki dewiant, sabaryta i hedonista też sobie poczynał całkiem śmiało. Zupełnie jakby Hetman był jego zaprzyjaźnionym i młodszym gościem a on gospodarzem. Josette okazała się zaś bardzo czuła w zapawach ale z nutką drapieżności godnej jej ognistych włosów i temperamentu. Bardzo chętnie poznała się z obiema blondynkami i resztą towarzystwa. Chyba nawet chciała zagrać na nosie Stephanowi jak ten zarzucił jej w pewnym momencie, że słyszał, że te Tremere od Carny i tam u niej w tych biurach to tylko dziewczyny z dziewczynami. No jak pokazała primogen o ognistych włosach przynajmniej ona potrafiła się bawić nie tylko z dziewczynami. I coś ani Soren ani Stephan nie składali na nią reklamacji. Za to Monique do pewnego stopnia dla wszystkich była pewnym zaskoczeniem. Tak się złożyło, że nikt na tej stopie z obecnego towarzystwa nie miał okazji poznać ją z tej strony. A wiadomo było czyją jest faworytą. I to, że książe w gniewie bywa impulsywny. A także, że potrafi nawet wiekowemu wampirowi urwać łeb jednym uderzeniem gołej ręki. Więc z początku do panny Noel wszyscy się uśmiechali ale podchodzili z pewną rezerwą. Ona sama też się w tym zorientowała no a może nie pierwszy raz była w takiej sytuacji. - Słuchajcie nie przejmujcie się mną. Proszę traktujcie mnie jak zwykłą dziewczynę na imprezie. Oliver oczywiście wie o wszystkim co się tu dzieje. No tylko pamiętajcie, że co się dzieje tutaj zostaje tutaj. Możecie się przyznać, że się z wami bawiłam i pewnie każdy będzie wiedział co to mogła być za zabawa. Ale jak ktoś przeholuje i mnie wkurzy to przestanie być tutaj zapraszany. - smukła blondynka w srebrnej, cekinowej sukience odsłaniającą ciekawy dekolt i zgrabne nogi dała zielone światło na zabawy z nią i nią samą. Pod warunkiem, że potem ktoś będzie zachowywał się odpowiednio. Kara zakazu wstępu do najlepszego, wampirzego klubu w mieście była już wystarczająca. A poza tym Monique miała w końcu swobodny dostep do samego księcia. I co mu tam mogła szepnąć na uszko jak byli sami to nie było wiadomo. Ale wiadomo było, że mogła. Zaś podczas zabawy okazała się mieć wybitnie uległy charakter i w roli usługowej i pokornej sprawdzała się idealnie. I gdy z Alessandrą wróciły już do tematu zaproszenia aby sprawdzić te wygodne dyby to gospodyni była zachwycona. Jak już wszyscy zaproszeni się zeszli i można było zacząć zabawę na całego. A jak teraz, szefowa “Miroir Noir” szła przez ten czarno - czerwony poziom Jewel oddała jej telefon co wczoraj gdzieś tam przepadł jej z oczu i uwagi razem z resztą torebki i stroju. Bo dzowniła Musette. Akurat jak sam też do niej miała dzwonić aby zaprosić ją do siebie. Mimo, że jeszcze nie była u siebie. Ale z tego Orly do centrum to jednak się trochę jechało. - Cześć Blondi! Tak chciałam wczoraj pójść na waszą premierę! Ale cholera przedobrzyłam. - w słuchawce blondynka usłyszała głos ulubionej ostatnio kumpeli o latynoskiej urodzie. Młoda Venture wyżaliła jej się jak to chciała podbić sobe humor i zaprosiła ulubiony kieliszek do siebie. Chciała sobie dziabnąć przed wyjściem. Niestety chociaż bardzo gustowała w tym smaku miał on pewien feler. Jak było cudownie to cudownie, trudno jej było o lepszy. No ale niestety czasem występowało jakieś spięcie czy co i owocwało to kompletnym obezwładnieniem ciała i umysłu. Jakby w dwa czy trzy kwadranse przychodziła kumulacja przebalowanej całej nocy albo i dwóch. Do niczego się nie nadawała i w końcu w połowie nocy zorientowała się, że nic już z niej nie będzie no to zrezygnowana poszła spać. Wstała dzisiaj i czuła się już normalnie. Więc zadzwoniła do swojej kumpeli bo w końcu miały sobotnią noc na tapecie. - No a co u ciebie? Jak było wczoraj? - zagaiła gdy skończyła się żalić na tą wczorajszą, zmarnowaną noc. I dała teraz dojść do głosu blondynce idącej przez trzewia “The Hell”. Jak ta zaczeła jej opowiadać co się wczoraj działo to co chwila słyszała różnej długości “Ooo!” ale wszystkie pełne zdumienia i chyba nieco zazdrości. Zresztą pewien zestaw pytań czy reakcji się powtarzał. - Coo?! Niemożliwe! Z kim? Ale jak? Na raz czy po kolei? Dała ci swoją wizytówkę do “Czarnej Dalii?! Wow! … Tak, chyba wiem który to… No taki trochę nieokrzesany mi się wydawał… Aha… No ii? O! Naprawdę? O no popatrz… To musiało być całkiem ciekawie… I z kim jeszcze? Ooo… Tak, tak słyszałam, że ona to lubi z dziewczynami… Bo tam u siebie to ma prawie same dziewczyny… Tak? I co? Aha… No tak, wujaszek to na pewno dzielnie stawał, też go miło wspominam, pozdrów go ode mnie! I kto? No coś ty… Ona? Ale wiesz czyją ona jest… eee… dziewczyną? Co?! Co jej robiłaś?! O matko wiesz co będzie jak się poskarży swojemu… eee… chłopakowi? Lepiej od razu pakuj walizki i zmiataj z miasta. Albo przyjedź do mnie, może się to przeczeka. Jak to sama chciała? Co? No tak, widziałam, te haki, pejcze, dyby u was… No tak.. Co?! Zaprosiłaś ją!? I cooo? Zgodziła się?! No nie mów! Jak to musimy ją oćwiczyć? Wiesz czyją ona jest… Sama chciała?! Nie no aż nie wierzę. Nabijasz się ze mnie? No pewnie, że przyjadę! I jak tam nie będzie tej blondzi to ciebie zakuję w te dyby i spuszczę grube manto! Czekaj tam na mnie za godzinę będę… Albo za dwie bo jakoś trzeba się odstawić… To w sumie będę o północy albo trochę po. No, całuski. - tak, rozmowa z Musette momentami przybrała bardzo komiczny wydźwięk. Śmiertelne koleżanki Alessandry jakie z nią szły też chichotały co chwilę słysząc efekt tej rozmowy. Właściwie to chyba nawet komuś kto słyszał co tu się wyrabia ale nie było go ostatniej nocy w bezpośrednim otoczeniu panny de Gast to chyba trudno by było uwierzyć w te jej wszystkie niesamowite przygody. Zaliczyć numerek z dwoma primogenami na raz? Prowadzać faworytę księcia na smyczy? Rozmawiać na jednej sofie z Wieczną Królową podczas krwawych występów Krwawej Baletnicy? No coś z tego może brzmiało prawdopodobnie ale wszystko? Trudno się było dziwić, że jej kumpela była sceptycznie nastawiona. Pewnie sądziła, że jej kumpela nieco podbarwia te swoje relacje. No i przez telefon trzeba było omijać rozpoznawalne nazwy, imiona i terminy więc nie wszystko można było nazwać po imieniu. Ale i tak Latynoska wydawała się być tak podekscytowana tą rozmową i zaproszeniem, że pewnie w te pędy rzuciła telefon i zaczęła szykować się na zaczynającą się sobotnią noc. - A to Musette się zdziwi jak nas zobaczy w takim komplecie. - zaśmiała się cicho Jewel gdy już mijały recepcję i wchodziły do sali z szatnią, przebieralnią i prysznicami. Tam zastały podobne sobie uczestniczki wczorajszej imprezy. Część z nich już wcześniej z twarzy czy imienia a niektóre poznała wczoraj na górze lub już tutaj. - Poznajesz? - Juliette cicho wskazała jej głową na jakąś blondynkę co wyszła spod prysznica owinięta w ręcznik i zaczęła się wycierać. Na nadgarstku miała żółtą bransoletkę śmiertelniczki na prawach gościa. Dopiero po chwili Alessandra skojarzyła, że to ta pierwsza blondynka na jaką się natknęła zaraz przy wejściu co tak radośnie i energicznie hopsała sobie na biodrach wampirzego kolegi. https://www.inkedmag.com/.image/ar_3...3_finalweb.jpg - O, a tam jest Sabrina. Bo słyszałam, że widziałaś wczoraj kawałek jej występu? - Juliette sprawnie wyłuskała z tego kobiecego, mokrego i półnagiego tłumu kolejną osobe jaką jej nowa koleżanka mogła wczoraj poznać. Ta właśnie była już na dość zaawansowanym etapie ubierania się. I nie było widać na jej nadgarstkach żadnych bransoletek. I wczoraj, jak była pokryta świeża krwią skapującą z sufitu i rozbryzgującą się na podłodze to widać i czuć było głównie ta krew. Dzisiaj okazało się, że to smukła szatynka z dużą ilością tatuaży. - A tu jesteś! Bo już się bałam, że gdzieś pojechałaś. A chciałam ci coś powiedzieć. - niespodziewanie do szatni weszła Monique, też w samym szlafroku i klapkach. Faworyta księcia podeszła do młodej stażem blondynki i przywitała się z ciepłym uśmiechem. Objęła ją i przytuliła jak najlepszą kumpelę. To przykuło uwagę kobiecej publiczności na objaw takiej zażyłości. A potem pociągnęła ją ze sobą pod prysznic. Tam w szumie ciepłej, czystej wody zmywającej z ciała zbędne rzeczy Malakavianka skorzystała z okazji, że na chwilę były same. - Dobrze, że cię złapałam. Bo miałam wizję. Wczoraj jak się zabawiałyśmy. Często to się zdarza. Jak jestem na krawędzi. Strachu, złości, gniewu albo ekstazy. No to wiadomo, najbardziej lubię to ostatnie. I to się zdarza samo, nie kontroluje tego. Kogoś dotykam i nagle “bach” jak porażenie prądem. Tylko jakiś obraz, wizja a nie prąd. Wczoraj też to miałam jak byłam z tobą. A swoją drogą… To strasznie mi się podobało! Właśnie na takie coś miałam nadzieję tylko jeszcze nie wiedziałam z kim. Więc jak mnie zaprosiłaś to i potem jeszcze resztę to było mega! - pod prysznicem wieszczka szybko i nieco chaotycznie zaczęła tłumaczyć co miała do powiedzenia swojemu gościowi. A przy okazji podziękować za tak owocnie spędzoną noc. Przy okazji uścisnęła ją i pocałowała mocno aby okazać swoją wdzięczność i radosne spełnienie. - No i właśnie wczoraj miałam wizję. Nocna ulica. Kobieta, brunetka. Wygląda jak z biura. Wiesz taka office girl. Taksówka ją ochlapie. Bo kałuże są. Pewnie po deszczu. Ale teraz nie pada. Ona krzyknie coś bo się wkurzy jak ja ochlapał. Dlatego na nią spojrzysz. Będziesz gdzieś nisko. Na chodniku albo w samochodzie. No nigdzie wysoko jak na piętrze tylko nisko. I dlatego jak ona krzyknie z tym samochodem to ją zauważysz. I będziesz się zastanawiać czy ją znasz czy nie. Ja jej nie znam to nie wiem kto to jest. Tylko mówię co zapamiętałam. No i ta kobieta otworzy przed tobą wiele drzwi jak zdobędziesz jej zaufanie. Ale na tym mi się skończyła ta wizja. - powiedziała namydlając i myjąc plecy stojącej przed nią blondynki. Potem jeszcze powiedziała, że bardzo chętnie spędzi tą sobotnią noc w jej klubie i jak tam można się podobnie zabawić jak tutaj to to jest świetny pomysł. Tylko najpierw będzie musiała jeszcze pojechać do “Olimpu” to spotkają się już w “Miroir Noir”. Z czasem kolejne osoby z wczorajszego towarzystwa budziły się, szły pod prysznic, ubierały się i generalnie zaczynały tą nową noc. Wszyscy widocznie miło wspominali ostatnią więc dominowały bardzo dobre nastroje. Hetman zachowywał się jak władca osobistego haremu pełnego gorących żywych i nieumarłych ślicznotek. Soren jak gospodarz co ma nieco niesfornego ale lubianego gościa a dziewczęta chętnie planowały kolejne detale kolejnej nocy lub wspominały poprzednią. Okazało się jednak, że primogen Tremere z żalem ale musi opuścić towarzystwo. Miała swoje sprawy i była już wcześniej umówiona a nie spodziewała się kolejnej imprezy pod rząd. - Bardzo wam dziękuję za zaproszenie i cudowną noc. Chętnie bym się zabrała z wami no ale obowiązki wzywają. Jednak zapraszam was wszystkich razem i osobno do siebie. Jak uprzedzicie to z dziewczynami spróbujemy coś zorganizować jak nie to po prostu będziemy improwizować ale na pewno każdy i każda z was będzie gorąco u nas witany. - Josette była znów w swojej miękkiej, brązowej skórzanej kurtce ale jak się wykąpała i ubrała musiała się pożegnać. Niemniej zostawiła po sobie ciepłe wspomnienia i równie ciepło zapraszała ich do siebie. Pożegnała się też panna Noel. Ale tak jak uprzedzała to chciała wrócić do “Olimpu” a do północy powinna się wyrobić już do klubu drugiej blondynki. - Hetman, to może weźmiesz dziewczęta i odwieziesz Monique? A potem zawijajcie do nas. A my tam już wszystko dla was przygotujemy. - Soren przejął inicjatywę i Ukraińcowi nie trzeba było powtarzać. Dziewczynom też nie. Wesoła i hałaśliwa czereda zaczęła zawijać się do samochodu. Zaś maula dał swojej podopiecznej znak aby wsiedli do jego limuzyny. Wyczuła, że nie był to przypadek tylko chciał z nią pogadać bez świadków. Jak znaleźli się na tylnej kanapie odciął się od Brigitte. Była jego kierowcą i ochroniarzem. No i też jedną z kochanek oczywiście. Bawiło go to, że jego kierowcą i ochroniarzem jest kobieta. Ta była jedną ze spokrewnionych przez niego wampirzyc i nieco starsza od blondyny jaka usiadła obok niego. Chociaż na standard koterii to nadal była nowicjuszem i to z tych młodszych. Teraz jednak odciął się od niej wzmacnianą szybą. Przez chwilę milczał jakby szukał myśli. - No, no… Dwoje primogenów w jedną noc, do tego faworyta księcia jaką trudno wycenić ale w końcu ma swobodny dostęp do księcia i jest jego oficjalna partnerką póki mu się nie znudzi… I jeszcze prywatne a nawet intymne spotkanie z naszą królowa. Aha, i bilecik od naszej szeryf do gabinetu masażu… No, no… Moje dziecko, tak ci świetnie poszło, że to niedługo chyba ja będę do ciebie przychodził po porady i nauki… - zaczął wymieniać co udało się jego zdaniem osiągnąć jego podopiecznej podczas ostatniej nocy. I wcale nie ukrywał, że jest pod wrażeniem. Zaśmiał się na koniec i pokręcił głową z niedowierzania. Ale było widać, że jest dumny iż jego podpieczna tak świetnie sobie radziła w tych wszystkich towarzyskich sytuacjach. - Pokaż ten bilecik od Aurory. - poprosił wyciągając dłoń i chwilę czekał aż mu podała wizytowkę do “Czarnej Dalii”. Potem obejrzał ją z jednej i drugiej storny po czym wskazał na jeden z narożników. Było tam 5 małych gwiazdek ułożonych w okrąg. - To ranga. Świeżaki mają niebieskie karty i jedną gwiazdkę. Ale po prawdzie to trudno mi sobie przypomnieć aby jakiś tam wizytował regularnie. Nowicjusze mają srebrne karty i dwie gwiazdki. Ty myślę, mogłabyś się o taką już postarać. Ancillae czyli tacy jak ja, mają złote karty i trzy gwiazdki. - zaczął tłumaczyć co jest co z tymi małymi blankiecikami. Widocznie detale tu miały swoje znaczenie. I sam wyjął portfel a z niej złoty karnecik. Faktycznie był taki co mowił. - Starsi albo równi im goście spoza miasta dostają cztery gwiazdki i czerwoną kartę. Zaś ta najwyższa półka jak primogeni, szeryf, książe lub ktoś taki zaprzyjaźniony z innej koterii dostają czarną kartę i pięć gwiazdek. - schował swoją kartę i bawił się jeszcze chwilę kartonikiem od Demers. A potem nieco się rozgadał jak to było z tą “Czarną Dalią”. To, że salon masażu jest w “Olimpie” oficjalnie dla śmiertelnych, hotelowych gości a tak naprawdę na potrzeby ważniaków paryskiej koterii to tak było jak tylko koteria przejęła ten hotel. To nie był wymysł obecnego księcia. Ale miał on swoja obsadę do czasu aż szeryfem została Aurora. Ona bowiem miała od dekad swoją osobistą masażystkę. Egzotycznej urody Dalię, zwaną Czarną z jaką wróciła ze swoich wojaży po Bliskim Wschodzie jeszcze przed II Wojną Światową. Tylko wcześniej mało kto zwracał na to uwagę bo i Aurora nie była kimś szczególnym. Jednak Dalia otworzyła swój salon masażu jeszcze jak Demers była majordomem dzielnicy Davouta gdy ten wyjechał do Indochin po II WŚ. A gdy ogłosił się księciem nie tak dawno temu, Aurorę mianował nowym szeryfem to i ta powierzyła salon masażu swojej masażystce. No i zmieniła nazwę na obecną. Dla samej koterii wiele to nie zmieniło, dalej był to dość snobistyczny salon dla ważniaków i ich gości. Chociaż w nagrodę i właśnie niejako temat do brylowania w towarzystwie rozdawano te wizytówki. Dobrze było się tam pokazać co jakiś czas, podobnie jak w “H&H” w “Meduse” jak się chciało być “kimś” i na topie. - I tak to jest moja droga. Jak się pod kogoś zahaczysz to ten ktoś cię pociągnie ze sobą w górę. No ale też może i na dół jak sam upadnie. Więc w naszym interesie jest aby ci o których się zahaczamy no powodziło im się jak najlepiej. Właśnie tak jak Dalii powodzi się coraz lepiej gdy jej patronka rozwija skrzydła. - pokiwał głową dzieląc się z nią tą nauką. Zadumał się na chwilę i jeszcze raz spojrzał na elegancki, czarny kartonik. - Ale to widzę kolejna ważniaczka na jakiej zrobiłaś pozytywne wrażenie skoro dała ci ten bilecik. Wypada skorzystać. Nie wiem co cię tam czeka ale cokolwiek by się nie działo lepiej zachowaj to dla siebie. Aurora nie słynie z życia towarzyskiego chociaż jak pewnie widziałaś z bliska ma ku temu odpowiednie parametry. Nie znaczy, że nie prowadzi życia towarzyskiego. Ot zależy jej na dyskrecji. Także przed resztą twoich nowych kolegów i koleżanek waszego zespołu. - poradził jej nim oddał czarną wizytówkę z pięcioma gwiazdkami. - I jeszcze Hetman i Josette. No ciekawe, ciekawe… Są dość młodzi. I stażem i jako primogeni. Ale to nadal primogeni. Książę, poprzedni też, nie jest samowładzą. Niektóre rzeczy musi konsultować z radą primogenów, uzyskać ich zgodę. Albo zleca im rozsądzić jakiś spór. No i każdy primogen to jeden głos. Więc ktokolwiek i cokolwiek myśli o jakimkolwiek primogenie to mają realny wpływ na naszą politykę. No i są niczym udzielni książęta dla swoich klanów. - pokiwał głową co do ciepłych relacji jakie udało im się nawiązać zeszłej nocy. - Hetmana jeszcze za czasów poprzedniego księcia nikt by nie wybrał na primogena nawet psiej budy. Już trochę poznałaś go jaki on jest. Wyobrażasz go sobie na radzie primogenów? On sam chyba sobie tego nie wyobraża. Ale jak wiekszość Brujah przeszła do Anarchistów, łącznie z poprzednim primogenem to mało się ich zrobiło w naszym mieście. Właściwie niezbyt było w kim wybierać. No a książe żywi jakiś dziwny sentyment do tego punka, on sam został na czele chyba największej bandy jaka została w mieście no to tak naprawdę nie było wyjścia. - rozłożył ręcę na znak bezradności. Lider punkowców może niezbyt ani jemu ani pewnie większości koterii, zwłaszcza tej starszej kojarzył się z klasycznym wizerunkiem primogena. Jednak w praktyce z tak małej puli jaka została w mieście był i tak najmniej nieodpowiednim kandydatem. - A Josette to “ruda przybłęda”. Tak o niej mówią. Zwłaszcza ci starsi wiekiem. I sami Tremere. Przed nią mieli w sumie dobrze. Może nie mieli primogena od tej katastrofy w Wiedniu ale też nie było łącznika między nimi a księciem. Mieli swoje wpływy to tak naprawdę chyba nikt nie wiedział co oni właściwie tam u siebie robią w tych alembikach i laboratoriach. No więc chyba rozumiesz, że nie byli zachwyceni gdy nie dość, że znalazła się “ruda przybłęda” to jeszcze zaskarbiła sobie zaufanie księcia na tyle, że powierzył jej fuchę primogena no i na dodatek ona jest z Carny. Wszyscy oczekiwali, że jak nasz primogen Tremere pojedzie wtedy do Wiednia to między innymi ustalą jak i kiedy zliwkidować tą herezję. No ale wtrąciła się Inkwizycja no i wszystkie plany wzięły w łeb. A tu nowy książe przyjął ja na primogena. Nie zazdroszczę jej. Wszyscy traktują ją jak obcą no i ma właściwie zimną wojnę domową z własnym klanem jakiemu niby przewodzi. Właściwie to mamy teraz dwa klany Tremere w mieście. Tych starych, z triumwiratu co nie pojechali do Wiednia by tutaj przypilnować spraw no i tą grupkę co ona uszyła od zera po tym jak została tym primogenem. Niezbyt wesoła sytuacja moim zdaniem. Ale póki ma poparcie ksiecia to raczej jej nie ruszą. Chociaż dołki to pewnie będą pod nią kopać ile wlezie. - przeszedł do tematu drugiej primogen z jaką spędzili ostatnią noc. I nieco oświetlił jak to wygląda sytuacja zza kulis. Skończył i dał znać aby nalała mu do kieliszka. Sam zaś stukał palcami wnętrze drzwi po swojej stronie i nad czymś się zastanawiał. - Też musicie uważać. Stary książe rządził tu od zawsze. Paryż to był Villion. Nie wiem czy ktoś z aktywnych spokrewnionych pamięta erę sprzed Villiona. Wątpie. Rządził oficjalnie od 1493-go. Od czasu traktatu w Trons. Wtedy co nastąpił podział na Camarillię i Anarchistów. I w sumie Sabat też. Ale wtedy zasiadł na tronie, od jak dawna pociągał za sznurki zza kotary to nikt chyba teraz tego nie wie. No a jak zniknął parę lat temu i Oliver przejął władzę no to cóż… On sam też jest “mocno kontrowesyjny”. Kiedyś mówili na niego “Pies Wojny”. Bo ruszał na każdą wojnę jaka się trafiła. Całe lata albo i dekadę mogło go nie być w mieście. Potem wracał, balował i znów wyjeżdżał. Dlatego z jednej strony nikt go długo nie traktował poważnie a i on sam nie był za abrdzo z kimś związany. Z jakąś koterią czy stronnictwem. Dopiero jak powiedział “nie” samemu Villionowi z tym oddawaniem kontyngentów podczas wojny a potem urwał łeb gołą ręką samemu Klausowi Barbie to wtedy inni zaczęli go zauważać. Bo się nagle okazało, że mamy w koterii wojowniczego hrabiego w wieku średniego ancillae który potrafi mówić “nie” samemu księciu. Przynajmniej ja to tak zapamiętałem. No ale prawie od początku zawsze były z nim jakieś wyskoki. Więc gdy ogłosił się księciem to wszyscy to łyknęli. Pamiętasz jak pytał z ręką na szabli czy ktoś jest przeciwko? Nikt się nie zgłosił. Bo nikt nie chciał skończyć jak Klaus. - wznowił nową myśl gdy podzielił się z podopieczną opinią o samych szczytach władzy i nieco historii z przeszłości samego ksiecia. Ona sama już część z tego słyszała ale nie wszystko no i ładnie jej to wszystko podsumował w paru zdaniach. Przyjął kieliszek, upił łyk nim wznowił to co miał do powiedzenia. - Ale tak samo jak z tą Josette. Nie sądzę aby ktoś ośmielił się rzucić mu otwarcie wyzwanie czy oskarżenie które byłoby na tyle groźne aby go obalić. Ale wy to co innego. Skoro Aurora tak was wczoraj rozpromowała i patronowała całemu przedsięwzięciu to będzie niezły ubaw jak to się zawali i wyjdziecie na nieudaczników i fajtłapy. Kogo wzięła ta szeryf do tej roboty? Co ona sobie myślała biorąc takich świeżaków? Jaką ona ma ocenę sytuacji? To dlaczego pełni ten urząd? Sama jest niezaradna i nie umie zarzącać swoimi sprawami to jak będzie dbać o nasze interesy? I tak dalej, pewnie już rozumiesz tok myślenia. Miej to na uwadze. Postaraj się aby do twoich nowych towarzyszy też to jakoś dotarło. Pamiętasz co mówiłem o podczepianiu się od kogoś? Teraz jedziecie na tym samym wózku co Aurora. Jej sukcesy stają się waszymi sukcesami i na odwrót. Z porażkami to samo. - poradził jej jeszcze na koniec chyba będąc świadom jakie siły i prądy działają poza kulisami. Tam gdzie ścierały się wpływy i tendencje różnych frakcji, stronnictw i sojuszy. A co z poziomu ulicy było łatwe do przegapienia. - No! Ale za to z naszą królową jak ci poszło! Mistrzostwa świata! Ten całus w rączkę to już zrobił świetną robotę! Brawo! Pani chylę czoła przed twoim geniuszem! - za to aby zmienić ton na radośniejszy wrócił do spotkania z Angelette przy krwawej scenie. Dosłownie uchylił głowy przed blondynką siedzącą obok jakby chciał jej oddać hołd i pokłon. - No prawie jadła ci z ręki. Ciężko mi sobie przypomnieć aby ktoś, zwłaszcza ktoś tak niski stażem tak szybko ją sobie owinął wokół palca. Chociaż… No chociaż nie, ona ma słabość do artystów i ludzi z pasją. Co nie boją się ją pokazać światu nawet jak wszyscy wokół mówią “nie rób tego”. Opowiadała mi kiedyś jak namawiała Goyę do namalowania aktu. Długo się wzrbaniał bo wtedy malowało się nagie postacie tylko w alegoriach religijnych lub mitologicznych. Zgadnij kto był jego modelką? - zaśmiał się na koniec jakby się przypomniało mo jakaś historyjka jaką słyszał od samej królowej albo o niej. I nadal był zachwycony odbiorem jakie na niej zrobiła o wiele młodsza Torreador. - Już wiedziałem, że jest coś na rzeczy jak ci kazała usiąść obok siebie. To ja jestem starszy, to ja powinienem usiąść obok niej a ty obok mnie. Tak, jak przy stole. U szczytu stołu gospodarz lub najważniejsza osoba a dalej wedle hierarchii. Chyba, że negocjacje lub wizyta znamienitych gości wtedy dwie głowy obu stron siadają naprzeciwko siebie. A potem to znów wedle hierarchii. A ona pozwoliła ci usiąść obok siebie. I jeszcze poczęstowała swoją osobistą krwawą brandy. I jeszcze zaprosiła cię na prywatną, ba! intymną! wizytę do swoich lochów! Matko, dawno nie widziałem takiej kumulacji niesamowitości! - Soren przeżywał wczorajsze spotkanie z ich Wieczną Królową jakby nagle odmłodniał od tej ekscytacji i znów był wręcz nastolatkiem. Chociaż z tego co wiedziała był trochę młodszy od ich obecnego księcia ale niezbyt. Miał już pewnie przynajmniej z półtora wieku na karku. - Nie wiem czy wiesz. Ale nasza królowa też co jakiś czas ma swojego faworyta. Niekoniecznie mężczyznę. O ile ktoś wyda jej się odpowiednio interesujący by nie znudzić ją po jednym czy paru spotkaniach. Więc jakbyś zrobiła na niej takie wrażenie jak wczoraj, tylko po pełnoprawnej zabawie, jakby ci się udało ją zaskoczyć, zrobić coś, coś zaproponować czego dawno jej nikt nie proponował to kto wie? Chociaż myślę, że i tak będzie cię miło wspominać. - zdradził jej swoje podejrzenia i nadzieje jakie wyrażał na temat poniedziałkowego spotkania z ich primogen. Akurat zajechali pod klub więc mogli się wypakować z wozu. I przejść na zaplecze gdzie miała się odbyć impreza do białego rana. Tam jednak zastali niespodziankę adresowaną do blondłowsej Torreador. Bukiet krwistoczerwonych róż, niewielki prezencik i bilecik. Jak je otworzyła to zobaczyła krótką wiadomość napisaną czerwonym atramentem, starannym, wręcz kaligraficznym pismem. “Nie godzi się aby moja Róża chodziła bez róży. Dlatego przyjmij proszę ten skromny podarunek. RDR” - To od niej. RDR. Reine des Roses*. - sapnął podekscytowany maula jakby co najmniej sam otrzymał ten prezent. Poza bilecikiem w opakowaniu jak od jubilera znajdował się wyrób od jubilera. Dokładniej to pierścionek. Z białego złota i z ozdobną różą wysadzaną cyrkoniami. https://d34qiagx43sg99.cloudfront.net/5080681-200.jpg W większym pudełku był łańcuszek do kompletu i kolczyki. Wszystko zwieńczone ozdobnymi różami w tym samym wystroju. - No moja panno. To teraz tak oficjalnie zostałaś nową Różą naszego wspaniałego klanu pod władzą naszej wspaniałej królowej. Chociaż zwykle ogranicza się do samego pierścienia czy sygnetu. Ja dostałem tylko sygnet. - przyznał rozbawionym ale i uroczystym tonem. I dał się nacieszyć prezentem ich władczyni. Zresztą któraś z dziewczyn z obsługi dała znać, że resztę towarzystwa już widać na parkingu to pewnie zaraz będą. I, że reszta przygotowań też jest zakończoną z tą salą tortur i jej obsługą jaką zażyczyła sobie wczoraj szefowa. ---- *Reine des Roses - (fr) królowa róż
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 01-10-2022 o 22:50. Powód: Edycja person w scenkach. |
04-10-2022, 07:19 | #62 |
Reputacja: 1 | Rozmowa z Szeryf Nosferatu odchrząknął, słowa Szeryf wyraźnie mu się nie spodobały, ale przypomniał sobie, szybko z kim rozmawia, pochylił głowę i ugiął kark w głębokim ukłonie - Rozumiem, że istniejemy we Francji niegdyś pierwszej córze Kościoła obecnie nienawidzącej wiary gdzie w dawnym kościele łatwiej znaleźć muzeum, klub taneczny lub skate park. Zgadzam się, z Panią Szeryf MAMY dar wolnej woli od najwyższego i jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny: Grzechy oraz dobre uczynki, z których będziemy rozliczeni po śmierci, ostateczna śmierć nie jest naszym końcem... Przynajmniej ja w to wierzę.... - Odchrząknął, ponownie pochylając głowę. - Jedną z zasad mojej wiary jest, potrzeba służby Matce Camarili a Pani przez rolę Szeryfa jest błogosławioną, przedstawicielką tejże Matki pragnę, aby przez służbę pod waszymi rozkazami to błogosławieństwo spłynęło również na mnie i jestem w stanie wiele ku temu celowi poświęcić. Nie zgadzam się jednak z wami w kwestii oceny moralnej naszego świata oraz stanu istnienia. Nasze sumienia są wiecznym polem walki pomiędzy dobrem i złem Rozmowa z Maską Nosferatu - Ciężko mi się, przyzwyczaić do zmian szczególnie w kwestii technologii. Za życia byłem starym człowiekiem. Moja maska też jest posunięta w latach, ale masz racje o wielce Szanowna Starsza Siostro w klanie. Po zakończeniu przyjemności tego wieczoru wyślę umyślnego, aby kupił pejdżer - Roześmiał się - Zupełnie jakbym był lekarzem albo maklerem giełdowym - Pokręcił głową wyraźnie rozbawiony tą myślą - Masz racje jestem nieco zbyt pranojczny w kwestii technologii... Na pewno jest to coś, nad czym zamierzam zgodnie z twoją sugestią popracować. Pan Bleck pomógł mi już dziś załatwić dokumenty dla przyjaciela - Pomachał woreczkiem z dokumentami nieco seplenił z winy alkoholu krążącego w jego nieumarłych żyłach był wyraźnie rozbawiony - Z pewnością innej nocy poproszę go o lepszą bardziej sekretną komórkę oczywiście nie będę NIGDY używać pewnych słów aby być pewnym... PRAGNĘ być przydatny POTRZEBUJE być Pprzydatnym dla naszej Matulii Camarilii równie świętej co Marjia matula zbawicviela naszego Jezusa Chrystusa Nazarejczyka zbawiciela naszego wszystkiego... Czasami służę umysłem czasami ciałem nie zawsze tak jak się spodziewam, ale zawsze na chwałę klanu - Zaczął nieco przeciągać słowa niektóre, mówiąc nieco za głośno. Nieco pociemniało mu w oczach gdy zaczęła krytykować jego wiarę dopił krwawo - alkoholowego drinka - Źle się dzieje w Państwie Kainckim dawna pierwsza córka kościoła Francjia wieki temu stała się krwawą ladacznicą i córą Babilońską i teraz tam, gdzie jest świętość widzisz Shajtana pozwalając, aby Demirurg zakrył wam oczy płaszczem kłamstwa, mimo że, masz w sobie krew pańskiego Anioła sługi prawdziwego Boga starsza siostro - Mimo nazwania ją starszą siostrą w głosie oraz sposobie mówienia powróciło przyczajenie starca pouczającego kogoś młodszego i głupszego. - Widzę jednak mądrość w twych słowach wiem już czego potrzebuje z biibioteki muszem zmienić maski i nazwy zagłębić się w teologie i upewnić się że pośród moich braci i sióstr ze zboru nie ma żadnych przeklętych czcicielio krawawegop złotego cielca upewnić się że że moje przesłąnie dotrze do wszystkich błogosłąwionych przez krew i zajrzy im w serce oraz duszę i umysł Masz moją wdzięczność Starsza Siostro nie martw się nie przyniosę wstydu naszej rodzinię- Obiecał. Został w Elizjum, dopóki nie trzeba było powrócić dla bezpieczeństwa. Nakazał swoim guholom kupić pejdżer tak jak poradziła mu Maska Nosferatów. Kolejna noc, Biblioteka Jednym z wielu błogosławieństw nieumarłego stanu był brak kaca. Do biblioteki pojechał samochodem prowadzonym przez Rogera tej nocy również założył garnitur chciał zrobić na starszym dobre wrażenie. Wziął szklankę z krwią nawet jeżeli była to ludzka, poświęci się i upije mały łyk, aby docenić gościnność starszego wampira, który w jego oczach był świętym bliskim Bogu. - Po Pierwsze Pragnę podziękować Panu za możliwość korzystania z tej świątyni wiedzy. Nie ma piękniejszego czy cenniejszego daru niż wiedza.... Gdyby Pan czegokolwiek potrzebował jestem Pana dłużnikiem za możliwość korzystania z zasobów tego repozytorium wiedzy i dołożę wszelkich starań, aby okazać wam moją wdzięczność - Zapewnił. - Co do Pana pytania zbór, czy jak kto woli kościół, do którego należę będący grupą wierzących Kainitów ma nieco problemów z PRem pragnę więc zagłębić się nieco w teologii naszych przodków i Starszych. Może ma Pan w swoich zbiorach jakieś wersję Księgi Nod ? Byłbym też zainteresowany wszelkimi pracami na temat naszego błogosławionego nieumarłego stanu oraz naszej historii - Wyjaśnił informacje, których poszukuje. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 04-10-2022 o 07:42. |
04-10-2022, 09:34 | #63 |
Reputacja: 1 | Bruno jadąc motocyklem wspominał wczorajszą noc. Udało mi się zobaczyć co działo się w Hell i nawet się nie pobrudzić. Jedynie trochę zaskoczyło go, że Aisha brała udział w zabawie, którą on zdecydował się tylko obserwować. Chociaż może nie powinien być zaskoczony w końcu jego prigomenka miała jakieś powiązania z kultem płodności. Przypomniały mu się słowa Carla. Niektóre z rzeczy na temat religii, które mówił poważnym tonem wydawały się zabawne, ale niektóre zaś całkiem interesujące np. postrzeganie wampirów jako aniołów i to aniołów Boga. Odkąd dołączył do rodziny postrzegał siebie różnie, ale nigdy jako anioła. Rozumiał, że postrzeganie siebie samego jako anioła może być ukojeniem dla niektórych spokrewnionych. Z rozmyślania o wczorajszej nocy wyrwał go dopiero widok człowieka na, którym mógł się posilić. W prawdzie obiekt był częściowo na widoku, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Zszedł z motocykla i się posilił. Całe szczęście wszystko poszło gładko i bezproblemowo. Jednak kiedy wracał by zasiąść znowu za sterami maszyny tej samej, którą jechał w tę noc w którą zmierzył się ze zjawą. Zabrał dziś tego ścigacza by trochę go odczarować i by nie kojarzył mu się głównie z tą nocą z przed kilku dni. Wtem usłyszał jakąś wrzawę, a następnie dostrzegł jak z jednego z sąsiednich budynków wychodzą jacyś ludzie z kamerami. Miał szczęście, że zdołał zaspokoić głód zanim, to się nie stało. W innym wypadku musiałby zrezygnować z posiłku. Wolał by nie ryzykować, że ktoś cyknie mu fotkę jak się pożywia tuż przed jutrzejszym spotkaniem z Aurorą. Grizzly znalazł się ponownie na motocyklu i zamierzał odjechać, ale kiedy dostrzegł dwie motocyklistki zmienił zdanie. Uznał, że chwilę poczeka by zobaczyć na jaką, to gwiazdę czekają paparazzi. |
05-10-2022, 12:55 | #64 |
Reputacja: 1 | Dzięki Mi Raaz i Pip za dialogi :)
|
07-10-2022, 01:09 | #65 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Sonichu : 07-10-2022 o 01:11. |
07-10-2022, 07:28 | #66 |
Reputacja: 1 | Melina Brujah na zapleczu klubu Anarchie.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
08-10-2022, 17:30 | #67 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | T 09 - 2025.06.01; nd; wieczór, 23:45 (1/2) Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; dzielnica Necker, okolice wieży Eiffla, ulice Czas: 2025.06.02; pn; noc, g 01:10; ok 5,5 h do świtu Warunki: wnętrze samochodu; cisza, ciepło, półmrok; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, umi.wiatr Carl Carl siedział w samochodzie. Jechał do centrum, na spotkanie z Aurorą. Wstawało mu się dzisiaj dość dobrze. Głód mu za bardzo nie dokuczał. Był tylko lekkim swędzeniem w gardle i to tylko wtedy jak sobie o tym pomyślał i na nim się skoncentrował. A jak już szykował się do wyjazdu i jechał przez miasto to miał sporo do przemyślenia z wczorajszej nocy. Chyba nie przekonał swojej nowej szefowej ani wysłanniczki primogena własnego klanu do swoich racji. Żadna jednak nie ciągnęła dłużej tej dyskusji. No a tak to przynajmniej zapamiętał. Jednak w końcu trochę sobie wtedy dziabnął i może nie tylko język mu się wtedy plątał. Szeryf to powiedziała chyba coś w rodzaju, że nie jest od osądzania moralności tylko przestrzegania i egzekwowania bezpieczeństwa i porządku w paryskiej koterii. I nie zdradzała chęci w ciągnięcie filozoficznych i teologicznych dysput. Zaś Cecila, chyba dość cierpkim tonem skwitowała, że nie ma w sobie nic z anioła. Ani krwawego ani innego. A wczoraj spotkał się z Gillesem. Jednym z ponoć najstarszych i wciąż aktywnych paryskich spokrewnionych. W szklance jaką mu przygotował jak się okazało była ku jego uldze krew zwierzęca. Więc nie musiał się wzdragać przed jej popijaniem podczas rozmowy z wampirem zaliczanych już do starszym. Zresztą musiał zostać spokrewniony w starszym wieku bo taką miał aparycję. W sam raz na jakiegoś bibliotekarza czy profesora. I od niego dowiedział się całkiem sporo różnych rzeczy na temat wampirzej przeszłości i teologii. - Zacznijmy od Księgi Nod. Popularne wyobrażenie głosi, że to biblia wampirów. Nic bardziej mylnego. - zaczął od tego co pewnie wydało mu się najważniejsze. Nazwa się wzięła od krainy Nod wspominanej w bibli śmiertelników. Miała to być kraina położona na wschód od Edenu do jakiej po zabiciu brata trafił Kain. Ten biblijny. I stała się synonimem błądzenia, błądzących i zbaczania z prawej ścieżki prowadzącej wprost do Boga. Stąd pewnie źródłosłów wampirzej “Księgi Nod”. W końcu wedle tradycji to Kain miał być praprzodkiem wszystkich do dzisiaj żyjących wampirów. - Chociaż istnieją legendy, że pierwsza była Lilit. Tylko o niej jest jeszcze mniej zapisków niż o Kainie. Czasem mówi się, że ona była pierwszą żoną Adama ale ten lub Bóg wygnał ją bo była zbyt grzeszna. Więc bywa traktowana jako matka, kochanka, żona lub nauczycielka Kaina jaka obdarowała go tym co dzisiaj nazywamy darami krwi. Tylko on miał mieć je wszystkie a u nas jak wiesz zwykle ma się jeden, góra kilka. A wedle innych to ona go nakłoniła do zabicia Abla z zemsty za wygnanie przez Adama z Edenu i zastąpienie jej przez Ewę. Lub spotkali się dopiero jak Kain tułał się jako wygnaniec po świecie i ona nakłoniła go do przejścia przez tajemny rytuał jaki uczynił go wampirem. Co ciekawe nadal nie ma żadnych wzmianek czy nasza rasa istniała przed tą dwójką. Jeśli tak to żadne zapiski ani ślady nie dotrwały do naszych czasów lub jeszcze na nie nie natrafiliśmy. Ciekawa jest też teoria, że Lilith była nie demonem tylko wampirzycą. Jeśli tak i przekazałaby swoje potomstwo to być może istniałyby całkiem inne linie krwi niż te pochodzące od Kaina. Chociaż to czysta hipoteza nie poparta żadnymi dowodami. Co prawda istnieją sekty jakie uważają Lilit za swoją patronkę i praprzodka ale szczerze mówiąc nie wydają się być czymś więcej niż kolejną odmianą naszej wiary. - Gilles miał talent do opowiadania i przyjemnie się go słuchało. Jak jakiegoś bajarza snującego mity i legendy z dawnych czasów. - Natomiast fizycznie trudno jest porównywać “Księgę Nod” do biblii śmiertelników. - wrócił do głównego wątku o jakim mówił. Otóż z wiarą w tą księgę wśród spokrewnionych było podobnie jak ze znajomością treści biblii u współczesnych śmiertelników. Czyli wszyscy o niej słyszeli, może nawet mieli ją w ręku znali stereotypowe fragmenty powtarzane z ambony czy po prostu znane. Ale mało kto pofatygował się aby przeczytać osobiście tą książkę. Podobnie z Nod. Mało kto zdawał sobie sprawę, że po pierwsze nie ma jednego, wzorca tej księgi. To raczej zbiór przypowieści, legend, apokryfów. Do tego na przestrzeni wieków przekazywano te historie ustnie nim je ktokolwiek postanowił spisać. A jak już spisano to do dziś nie było konsensusu co się zalicza do “Księgi Nod” a co nie. Jakby mało było tego zamieszania zwykle były dostępne jakieś fragmenty. Czyli ktoś miał jakąś spisaną legendę o Kainie i uważał, że to część tej księgi, inny miał jakieś przypowieści o dialogu Kaina z Lilit czy jeszcze spisany monolog wewnętrzny na szczycie góry. Ponieważ zwykle źródło takiej opowieści było nieznane lub niepewne nawet nie było tak do końca jasne czy to są własne fantazje autora, usłyszał je og kogoś innego lub przepisał, czy to z kolei źródło było oryginalne czy też miało podobne pochodzenie sprawiało, że do ich wiarygodności często można było mieć zastrzeżenia. - To trochę jak z tworzeniem bibli śmiertelników w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Było mnóstwo różnorodnych źródeł mówionych i pisanych. Po czym na kolejnych soborach i podobnych dysputach ustalono, że jakąś ich część spisano w jedną księgę i nazwano biblią. Uznano je za kanoniczne. U nas zabrakło takiego zboru. Więc do dziś nie ma pewności co jeszcze jest “Księgą Nod” a co nie. Do tego o ile mi wiadomo na całym świecie istnieje tylko kilka skompletowanych kompilacji. Zwykle jak ktoś ma to jakieś fragmenty. Za najstarsze fragmenty zwykle uznaje się te powstałe tuż przed Starożytnym Sumerem. Ale tak naprawdę to przez te kilka tysięcy lat historii naszej rasy to trudno dziś nam odróżnić czy w danym fragmencie jest jakieś źródło prawdy czy nie. Są poglądy, że całość to fałszerstwo, lub nic więcej niż zbiór legend i przypowieści. Lub toczą się spory czy jakiś fragment może być prawdziwy czy nie. Tak naprawdę co kto sobie uzna albo nie za “Księgę Nod” to trudno to obalić. - Gilles pokręcił głową na znak, że to bardzo niepewny i spekulatywny temat w jakim nie ma stałych punktów zaczepienia podczas tej wspinaczki w głąb mroków historii wampirzej rasy. Brakowało jej systematyczności jaką cechowali się choćby uczeni śmiertelników ze starożytności czy średniowieczni mnisi. A to co zostało spisane nie wiadomo ile wcześniej przeszło przeobrażeń i od ilu stuleci czy tysiącleci krążyło w formie ustnej tradycji. I czy spisujący oddał to jak usłyszał czy też dodał coś od siebie. Zaś tekstów źródłowych z czasów starożytnego Egiptu, Sumeru czy wcześniejszych zwykle nie było. Zresztą to były czasy gdy dopiero tworzyły się pierwsze systemy pisma więc nie było to aż takie dziwne. Co było wcześniej? Tego nie wiadomo. Być może przedpotopowcy już żyli w tamtych czasach i mogli być świadkami tamtych wydarzeń. A może nawet ich jeszcze wtedy nie było. Niestety od tysiącleci byli w letargu ukryci w swoich pradawnych kryptach. A obecnie zawzięcie szukali ich spokrewnieni z Sabatu aby ich zniszczyć. Zaś oni zapewne jakoś byli odpowiedzialni za Zew Gehenny jaki zaczął się pojawiać gdzieś na przełomie ostatniego milenium i dotyczył przede wszystkim starszych i szacownych wampirów. W końcu nie tylko poprzedni książe Paryża usłyszał ten zew i opuścił swoją domenę. To się działo na całym świecie. Bruno Młody Brujah przeszedł przez automatyczne drzwi prowadzące do recepcji hotelu “Olimp”. Był nieco głodny. Jak się zbudził z dziennego letargu delikatne swędzenie w gardle jakie odczuwał wczoraj w nocy rozrosło się do lekkiego drapania. Nie było to poważne ale jednak bestia jaka czaiła się w każdym spokrewnionym dawała o sobie znać, że domaga się świeżej dawki krwi aby znów zapaść w drzemkę. Poza tym jednak nic mu nie zakłóciło spokoju tego wieczoru aby naszykować się na to wieczorne spotkanie z szefową. Dziś było ich pierwsze zebranie od czasu zakończenia sprawy z Brudasem z Orly. Wtedy wyglądał o wiele gorzej i to, że cokolwiek pamiętał z tamtego razu zawdzięczał tylko tej szprycy jaką mu wtedy podano. Była na tyle mocna, że wybudziła go z letargu i chociaż pozwoliła być świadomym temu co się dzieje dookoła. Póki nie przestała działać. Miał też ciekawostkę do wspominania z wczorajszego wieczoru. Co prawda nie był do końca pewien kto to właściwie był wczoraj w tym hotelu. Raz, że stał trochę za daleko więc nie widział detali a po drugie ci co byli bliżej sporo mu zasłaniali. Tym dwóm dziewczynom na motorach też bo odpaliły swoje maszyny i podjechały bliżej aby mieć lepsze miejsce. A tam w końcu wyszedł jakiś facet w garniturze. Pomachał dłonią swoim fanom, dał sobie zrobić parę fotek. Rozdał parę autografów. Także tym motocyklistkom jakie zsiadły ze swoich maszyn i podeszły tam aby dostać autograf. On zaś wsiadł do czekającej limuzyny, pomachał jeszcze raz tłumkowi przed wejściem i zniknął w jej wnętrzu. Wtedy na chwilę mógł na niego rzucić okiem nieco dokładniej. Był wysoki, z ciemnymi, krótko ostrzyżonymi włosami i w jasnym garniturze. Zachowywał się jak gwiazdor jakiegoś filmu, show czy sportu. Ale jakoś Bruno go nie skojarzył. W końcu limuzyna ruszyła, tłumek szybko zaczął się rozchodzić, dwie motocyklistki dosiadły swoich kołowych rumaków, pogadały jeszcze chwilę ze sobą i ruszyły w drogę. Ale to było wczoraj. Dzisiaj było już niedaleko do północy i umówionego spotkanie nowego zespołu bladolicej szeryf. Przybył w sam raz. Minął recepcję i ruszył do wind. Margaux i John Oboje krzątali się po jej mieszkaniu. Ona wstała wcześniej. Nie było to dziwne. Z tego co się orientowała to wciąż miała na tyle wiele wspólnego z rasą ludzką, że nie zwalało ją z nóg przy pierwszych promieniach świtu o ile jej tam nie sięgały i o zmierzchu przy wybudzaniu z dziennego letargu było podobnie. Dzisiaj nie było inaczej. Miała ze dwa czy trzy kwadranse zanim jej gość nie zaczął zdradzać oznak aktywnego nieżycia. John był bardziej bliżej średniej z tym letargiem. I jak się obudził to na zewnątrz panowały już nocne ciemności. W pierwszej chwili czuł się powolny i ociężały. Jednak jak się było trupem przez cały dzień to było to normalne. Powinno się to rozruszać w miarę jak ciało przypominało sobie jak to się robi. A rumieniec życia też w tym pomagał. Jednak poczucie ciężkości nie ustępowało. Biło od żołądka. Gdyby wciąż był żywy mógłby uznać, że coś mu stoi na żołądku albo czymś się wczoraj przytruł. No ale nie był już żywy. Jak mieli być o północy w “Olimpie” to po przebudzeniu Johna jakoś strasznie dużo czasu nie było jak trzeba było jeszcze tam dojechać do centrum. Wczoraj chyba nie poszło im tak źle na tym koncercie w “Anarchie”. Brujah pod przewodem Filozofa coś ich nie wykopali ze swojej nory ani nawet nikt się na nikogo nie darł i nie obraził. Więc chyba oboje nie narobili tam sobie tyłów. Filozof nawet dał znać, że jakby co to mogą coś czy kogoś przerzucić do Berlina. I to pomimo, że obecnie był to teren Anarchistów i to ci co żywcem rozszarpali poprzedniego księcia Camarilli. I większość Camarilli jakiej udało im się dorwać w rewolucyjne szpony. Były legitne zamieszki, nawet tutaj były newsy z Berlina. Z parę lat temu. Może dekadę? No już trochę wody w Sekwanie upłynęło od tamtego czasu. Na tyle, że każdy zdołał się już oswoić, że stolica Niemiec jest rządzona przez Anarchistów. A mimo to Filozof zdawał się zachować spokój i być pewny tego, że może zorganizować tam przerzut. Tylko musiałby wiedzieć wcześniej bo to trasa raczej na dwie noce. No i być w mieście. Ale póki co trzeba było się szykować na spotkanie z szefową i resztą zespołu w “Olimpie”. Alessandra - Oj, zobacz jak ślicznie wyszłyśmy! - jedna blondynka odezwała się z zachwytem pokazując drugiej ekran swojego smartfona. Na nim widziały scenę z początku wczorajszego wieczoru nagraną przez Jewel. Zdążyła zorganizować kamerę i dotrzeć do sali tortur na tyle wcześnie aby uwiecznić przybycie obu blondynek. Obie były skrajnie różne. Ta w gorsecie i ze szpicrutą prowadziła na łańcuchu tą nagą i skrępowaną. Od razu widać było, że wielka i dumna pani na włościach przyprowadziła swoją poskromioną zdobycz aby pochwalić się nią swoim poddanym. A potem rzucić im ją na pożarcie. Czyli do zabawy. I to też było na telefonie Monique. Obie wstały już jakiś czas temu, tego nowego wieczornego poranka. Razem z resztą towarzystwa. Tylko, że tym razem wszyscy obudzili się w “Miroir Noir” a nie w “Meduse”. Ale humory dopisywały może nawet bardziej niż wczoraj jasno wskazując, że zawieranie nowych znajomości, wzajemna integracja w różnych zestawieniach, kombinacjach i pozycjach zakończyła się bardzo owocnie i wszyscy ją miło wspominali. Bo co by nie mówić o piątkowej imprezie w “Meduse” to jednak te parę godzin z końca wieczoru i początku nocy jakie zwykle spędzili w “The Haven” starczyło aby pokawałkować noc na tyle, że zabawa w “The Hell” nie mogła w pełni się rozkręcić. Co innego wczoraj jak całą noc mieli dla siebie. I wczoraj gwiazdami wieczoru były właśnie obie blondynki. Jedna jako gospodyni i władczyni druga jako jej honorowy gość i niewolnica. I Jewel jak cień sunąca się w ich pobliżu aby zgodnie z poleceniem szefowej nagrać materiał filmowy który potem panna Noel mogłaby pokazać Oliverowi. Znaczy ich księciu. A to, że sama faworyta księcia ich zaszczyciła swoją obecnością a do tego występowała w roli pokornej i uległej zabaweczki tylko dodawał pikanterii tej zabawie. A gdy wszyscy zapadli w letarg i nim zrobił się niedzielny wieczór to Jewel zdążyła zanieść nagrania dla Charlotte. I ciemnowłosa spec od komputerów bez problemów zgrała filmiki na szczury i smartfony. A nawet zrobiła kilka kompilacji które trwały niewiele ponad minutę i dawały niezłe pojęcie co czeka widza w pełnometrażowym materiale. Dziś wieczorem Jewel dała po komplecie tych nagrań obu blondynkom. Całość zajmowała większość wczorajszej nocy więc nie było szans ich obejrzeć na szybko. Ale właśnie te shorty to co innego i właśnie je oglądała Monique jak jechały w samochodzie no a potem już w “Olimpie”. - Strasznie chciałam ci podziękować Ally. Cudownie się bawiłam! Dawno się tak nie wyszalałam! Mam nadzieję, że zastanę Oliviera i wszystko mu opowiem! Ha! A nawet pokażę! - Malakavianka szła trzaskając w podłogę swoimi szpilkami. I teraz wyglądała radośnie, dumnie i bogato jak jakaś sławna aktorka, modelka czy po prostu ktoś ważny. W ogóle nie przypominała tej nagiej, związanej, zawieszonej i sponiewieranej niewolnicy jaką była zeszłej nocy. A właśnie tym wizerunkiem pochwaliła się na swoim telefonie niczym zdobytym trofeum. Chociaż wprawne oko jakie wiedziało gdzie szukać to nawet teraz dało się dostrzec ślady tych ekstremalnych zabaw. Wystające spod sukienki pręgi po razach szpicruty czy plamy po wosku. Jeszcze nie zdążyły całkiem zejść. Niemniej Noel zdawała się ich nie zauważać i nie przejmowała się nimi. - Mam nadzieję, że uda mi się do was zaciągnąć Oliviera. Opowiem mu jakie fajny plac zabaw tam macie. No i gloryhole! Koniecznie ale to koniecznie będę musiała coś takiego zorganizować w “The Hell”! A może i w oficjalnej “Meduse”? No a czemu nie! - roześmiała się na nowo ekscytują się świeżymi wspomnieniami z ostatniej nocy. Zresztą nie tylko ona. Czy się tak żegnały z Sorenem, Hetmanem czy Musette to wyglądało na to, że wszyscy mają bardzo przyjemną i pasjonującą noc za sobą i ze sobą świetną do wspominania. Zapowiadało się, że wszyscy by byli chętni na powtórkę. - Koniecznie podziękuj tym wszystkim chłopcom i dziewczętom od was. Bardzo o mnie dbali i strasznie mi się to podobało! Jej! Aż mi będzie szkoda i troszkę smutno jak wyjedziesz. Najchętniej to bym się od razu z tobą umówiła na następny raz za tydzień. Ale nie wiem kiedy będziecie wyjeżdżać z miasta i czy jeszcze będziecie w przyszły weekend. - Monique wcisnęła klawisz przywołujący windę i tak we dwie czekały chwilę aż zjedzie na dół. Sama zaś szybko przeszła od tej ekscytacji jaką zdradzała mówiąc o ostatniej nocy aż przygasła na myśl, że z powodu wyjazdu zbyt prędko raczej nie zanosi się na taką powtórkę. - A właściwie… Masz jakieś plany na dzisiejszą noc po tym zebraniu? - zapytała i spojrzała na Torreador gdy drzwi się otworzyły i weszły do środka. Drzwi się zamknęły a winda ruszyła do góry na piąte piętro gdzie był meeting room i tam miało być zebranie. - Bo jak masz to oczywiście żadna sprawa. Ale jakbyś miała za dużo czasu, sił i ochoty to wpadnij na 10-te pod 9696. To mój apartament. No ale to tylko jakbyś chciała i mogła jak masz inne plany to możemy się umówić na kiedy indziej. Może jutro? No tylko jeszcze bym musiała porozmawiać z Oliverem. Jestem przy gorącej nadziei, że powie “tak” jak mu opowiem jak dzisiaj było no i pokażę mu te filmiki. Ale nie obiecuję bo wiesz jak to z szefami. Ma być a tu jeden telefon z biura i już wyjeżdża a ty zostajesz sama z całusem na do widzenia i obietnicą, że postara się wrócić jak najszybciej. - zagaiła do niej chyba pod wpływem impulsu. Nie chciała się tak do końca deklarować za ich dwoje skoro jeszcze nie rozmawiała ze swoim partnerem no ale chociaż sama za siebie to była chętna na jak najszybsze ponowne spotkanie z młodą i tak obiecującą Torreador.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
08-10-2022, 17:38 | #68 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | T 09 - 2025.06.02; pn; noc, 01:10 (2/2) Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; dzielnica Necker, okolice wieży Eiffla, hotel “Olimp” Czas: 2025.06.02; pn; noc, g 01:10; ok 4 h do świtu Warunki: meeting room; cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, umi.wiatr Wszyscy - Dobry wieczór. Cieszę się, że mamy już komplet. - Aurora była ubrana w swój ulubiony kolor czyli żałobną i elegancką czerń. Co tylko podbijało kontrast między bladym owalem jej twarzy, szyją i niedużym dekoltem a otaczającą je czernią włosów i ubrania. Siedzieli w tej samej sali konferencyjnej co w zeszłym tygodniu. Tylko tym razem nikt nie krwawił i wszyscy byli przytomni. Zresztą nawet trochę wyglądało to jak biurowe spotkanie bo była przygotowana biała tablica i kolorowe markery, ekran do wyświetlania pomocy a na wypolerowanym na błysk stole przed szefową był otwarty laptop i jakieś teczki z dokumentami. - Mam dla was następną misję. I tak naprawdę właśnie na jej potrzeby uszyliśmy z was zespół. Ta sprawa z Brudasem z Orly miała was sprawdzić czy nie ma wśród was fajtłap i czy umiecie jakoś współpracować w zespole. Gratuluję wam, wszyscy przeszliście przez to pierwsze sito. - powiedziała poświęcając chwilę na spojrzenie w twarz każdego z tej obiecującej piątki nowych podwładnych. - Nowa misja wiąże się z wyjazdem za granicę. Do Brukseli. Prawdopodobnie na dłużej. Wymaga dużej autonomii i samodzielności oraz elastyczności w działaniu. Bo chyba rozumiecie, że stąd trudno byłoby sterować taką akcją. Potrzebuję ochotników. Ludzi którzy chcą pojechać w tamto miejsce i zbadać dla nas pewną sprawę. A potem zdać nam raport z lokalnej sytuacji. Którzy przez zapewne kilka tygodni będą musieli działać na terenie nowego dla siebie miasta. Dlatego jeśli ktoś ma opory przed takim wyjazdem niech lepiej zgłosi to teraz. To żaden wstyd czy hańba. Znajdę komuś takiemu zajęcie na miejscu. To nie jest jakieś zesłanie na katorgę czy kolonię karną. Kto nie chce jechać może zostać tutaj. Ale proszę to zgłosić teraz. - szefowa dość ogólnikowo streściła wstęp do tej misji. Na razie poza miejscem nowego zadania niewiele było wiadomo. Demers dała czas na zastanowienie się porządkując i sprawdzając coś w teczkach jakie miała przed sobą. Pewnie nie chciała wywierać na nich presji z podjęciem decyzji. --- - Dobrze. W takim razie zacznijmy od podstaw. - szeryf ponownie wstała i mówiła do ochotników którzy dalej siedzieli w tym pomieszczeniu. Zaczęła tą odprawę od oficjalnej części. Bruksela jak wiadomo jest stolicą Belgii. Z Paryża dało się tam dojechać w ciągu jednej nocy. Zwłaszcza, że wszystko było na terenie UE więc pruło się autostradami jakby poruszało się wewnątrz tego samego kraju. Do czasów II WŚ to miasto niezbyt się wyróżniało na tle sąsiednich. Jednak po tej wojnie jak w latach 50-tych założono tu siedzibę EWG jakie potem ewoluowało w UE a w latach 60-tych główną kwaterę ONZ przeniesioną właśnie z Paryża to miasto zyskało na światowym znaczeniu. Gdzieś od tamtej pory dostrzegły to także europejskie koterie spokrewnionych. I zaczęły tam przysyłać swoją młodzież na szkolenie. Zwykle tych co już przeszli przez ten pierwszy, trudny okres żółtodzioba i zaczynali swoje wampirze “dorosłe życie”. Zaczynali już działać na własną rękę, robili się coraz mniej zależni od swoich mauli i tak dalej. Bardzo to przypominało pierwsze studia i prace u młodych śmiertelników. Więc z całej Europy, i nie tylko, koterie zaczeły przysyłać tych młodych spokrewnionych, zwłaszcza tych co rokowali nadzieję na jakichś przywódców, liderów, specjalistów aby tutaj się szkolili w wampirzym rzemiośle. W zakładaniu własnej koterii, zarządzaniu nią, wyboru celów do spokrewniania, polityce, wpływaniu na świat nieruchomości, finansjery, podziemia jednym słowem to z czym kojarzyły się wampirze w pełni rozwinięte elity. Ponieważ było to na rękę większości europejskich koterii to uznano, że Bruksela jest terenem neutralnym i czy studenci są z Camarilli czy Anarchistów, czy też są niezrzeszeni w żadnej z tych dwóch głównych sekt to mogą tam studiować. A wszystkie strony zobowiązały się uczynić z miasta enklawę pokoju bez prowadzenia wojny. I przez ostatnie dekady zwykle ten układ działał całkiem nieźle. No ale na miejscu można było spotkać cały wampirzy koktail studentów z różnych stronnictw, krajów a nawet stron świata. Studenci między sobą też mieli wstrzymać się od działań wojennych. Na jakieś bijatyki czy pomniejsze utarczki zwykle przymykano oko ale poważniejsze wyskoki miały być ścigane z całą surowością. Najczęsciej kończyło się wilczym biletem dla rozrabiaki i relegowaniem z “uczelni”. Sama “uczelnia” nie istniała fizycznie. Nie było żadnego wampirzego uniwersytetu wybudowanego w mieście. Ot studenci czerpali wiedzę z doświadczenia starszych wampirów specjalizujących się w danej materii. Podobnie jak śmiertelni studenci zapisywali się na zajęcia z interesujących ich przedmiotów. Do tego częścią szkolenia było znalezienie sobie miejsca zamieszkania i utrzymania. Dlatego zwykle ci starsi studenci już nie mieszkali w Domu Młodzieży Europejskiej tylko kupowali czy wynajmowali mieszkania i lokale gdzieś na mieście. Zwykle też nawiązywali nowe znajomości i przyjaźnie więc czas wolny spędzali właśnie w takim gronie. Prawie każda taka nieformalna grupka miała swój ulubiony lokal, teren, hobby i często było to tożsame z ich własną domeną. Specyfika koterii tego miasta polegała na tym, że lokalnych wampirów było prawdopodobnie znacznie mniej niż grup studentów. Zwykle bowiem to tubylcy przeważali liczebnie i to rażąco nad nomadami, bezklanowcami i różnymi gośćmi czy przybyszami w danej domenie. Część brukselkskich tubylców stanowiła właśnie kadrę szkoleniową. Ale też wielu z nich pochodziło z całego świata i nie raz to byli prawdziwi fachowcy czy wręcz mistrzowie w swojej dziedzinie. W końcu ten nieumarły uniwersytet cieszył się estymą, zwłaszcza wśród elit władzy w różnych koteriach więc nawet wypadało tam posłać swoją młodzież właśnie tam. Zwłaszcza takich jakich nie było wstyd tam posłać a i rokowali nadzieję, że będą kimś więcej niż szeregowymi członkami sekty. A ten splendor po części też spadał na gospodarzy. - Ale może słyszeliście, że Brukselę nazywamy też Miastem Próżniaków. - powiedziała z przekąsem szeryf. Faktycznie można było usłyszeć taką opinię. Tak jak Paryż czasem nazywano Miastem Świateł, zwłaszcza dawniej, tak na Brukselę mówiono właśnie tak jak powiedziała Aurora. Wyjaśniła też dlaczego. Otóż wiele młodych wampirów, jacy wreszcie wydostali się spod opieki swoich mauli, swoich primogenów, szeryfa, księcia, barona czy kogo tam jeszcze zaczynało dokazywać tak jak to się zdarzało i śmiertelnym studentom z początku studiów. Wielu w gruncie rzeczy traktowało ten pobyt w mieście jako niekończącą się balangę i wakacje. I dochodziło tam do licznych ekscesów nie raz balansujących nad złamaniem Maskarady. Mimo wszystko ci którzy oparli się tej pokusie chociaż na tyle aby działać samodzielnie jako młody wampir często wracali do swoich domen już jako wartościowi członkowie sekty. Stąd uważano, że ryzyko się opłaca. A i po części snobizm wampirzych elit z całej Europy pozwalał im tolerować te zachowania. A nawet zdarzało się, że jakiś potężny starszy, primogen, książe czy baron lobbował w sprawie swojego pupila. Przez co niektórzy robili się naprawdę nieznośni i rozwydrzeni wierząc, że im wszystko wolno a każdy numer ujdzie im na sucho. - Księciem Brukseli jest Nosferatu, Nikolaus Vermuelen. I oficjalnie wszyscy spokrewnieni, łącznie z każdym gościem i studentem podlegają jego władzy. Ale nie miejcie złudzeń. Nie umywa się do naszego obecnego księcia. Jak tylko zwęszy kłopoty to zaraz gdzieś znika i pojawia się dopiero jak kurz opadnie. Z tego co mi wiadomo to tamto miasto funkcjonuje dzięki ghulom. Więc zwracajcie na nich uwagę i jeśli coś byście potrzebowali załatwić to radzę wam zacząć od nich. Nie mówię, że każdy tamtejszy spokrewniony to bezużyteczny palant ale pewne tendencje da się zauważyć. No ale to takie wskazówki. Jak tam jest naprawdę to już będziecie musieli rozeznać się na miejscu. - sądząc po minie i tonie głosu francuskiej Rosjanki to chyba jej samej słabo przypadły do gustu porządki w Brukseli. Ale ona sama dała się poznać jako zorganizowana osoba jaka świetnie radziła sobie jako szeryf hrabiego Davouta a przez jakiś czas nawet jego majordom gdy znów wyjeżdżał z miasta na całe lata a teraz tak samo traktowała swoje obowiązki gdy została szeryfem całej paryskiej domeny. - Dobrze to było tlo i ogólniki. Teraz przechodzimy do detali. To jest International Student House. Tu zwykle przyjeżdżają wszyscy studenci, także od nas. I tu kierują swoje pierwsze kroki. - szeryf wzięła ze stołu pilot i włączyła ekran ze slajdami zdjęć. https://scontent-man2-1.xx.fbcdn.net...5Q&oe=63654C2C Na pierwszym był front kilku piętrowej kamienicy w środku miasta. A kolejne zdjęcia przedstawiały standard podobny do akademików czy średniej klasy hoteli. Nawet były fotki tych studentów. Chociaż nie wiadomo było czy śmiertelnych czy z koterii. A dla zachowania Maskarady przyjeżdżali i mieszkali tam także zwykli studenci albo i turyści. Te ostatnie było wygodną przykrywką dla kogoś takiego jak Carl co raczej trudno było go uznać za studenta. - Co do was wyślemy was właśnie tam. Jako kolejną studencką grupę z Paryża. Nie powinno to nikogo dziwić. Trochę już czasu minęło od wysłania waszych poprzedników. Wysłano ich jeszcze za kadencji poprzedniego księcia. Lepiej nie zmieniajcie masek. Jedźcie jako wy. W końcu nie jesteście wyrwani z kontekstu, powinniście mieć jakieś wspólne miejsca i znajomych, ktoś powinien was rozpoznać, coś o was usłyszał, między innymi choćby to, że ostatnio załatwiliście Brudasa w Leclercu. Tam w Brukseli też maja telefony, twittery, internety i inne takie. Albo choćby mogą być zainteresowani punkowymi koncertami i rozpoznać kogoś z was na filmiku, że był na takim koncercie co tylko doda wam wiarygodności. Albo na przykład zna się z waszym maulą czy innym wspólnym znajomym. Jedziecie tam oficjalnie jako nasi studenci i poza nieoficjalnym celem misji możecie tam mówić o tym co się dzieje tutaj wedle uznania. - Demers powiodła znów spojrzeniem zatrzymując się na chwilę na każdej twarzy jakby chciała sprawdzić czy się dobrze rozumieją. Wyraźnie zaznaczyła, że wolałaby aby na tym polu nie przekombinowali. - Gdyby jednak okazały się potrzebne nowe maski to myślę, że John powinien sobie poradzić. Gdyby coś było wam potrzebne od nas to na miejscu już działa moja agentka. - pilot w rękach szefowej paryskich szpiegów wycelował w ekran i pojawiło się na nim nowe zdjecie. Młodej, ciemnowłosej kobiety w skórzanej kurtce opartej o motor. https://i.pinimg.com/564x/23/e2/a1/2...4eb1cb525b.jpg - To Maska. Moja agentka. Ale ma legendę jako Anitte Faber, ksywa “Blitz”. Z berlińskich Anarchistów. Jest względnie nowa, działa tam od trzech tygodni. Bierze udział w jednej z rozrywek tamtejszej koterii czyli ściga się na motorze. Więc nie wsypcie jej. To wasz łącznik ze mną. Przy innych będzie odgrywać, że się spotykacie po raz pierwszy. I was proszę o to samo. Jak ktoś nie czuje się urodzonym aktorem to niech zda się na pozostałych albo na Blitz. Zorganizuję wam spotkanie z nią zanim oficjalnie wjedziecie do miasta. Wprowadzi was w aktualną sytuację, ona ma od nas najświeższe dane. - w krótkich zdaniach szeryf przedstawiła im kim jest kobieta ze zdjęcia. No i zawsze mogli zadzwonić do Babci Balbiny albo jak coś lekkiego to któryś z ptaków Carla mógł przylecieć z pendrivem czy cos takiego. Chociaż to zajmowało więcej czasu. Tylko trzeba było zachować odpowiednie BHP. No i jak to szefowa zaznaczyła na początku nie było co próbować sterować zdalnie akcją z Paryża. Stąd sytuacja była niejasna. Więc i tak musieli zdać się na Maskę i własne siły oraz pomysłowość. - No i przechodzimy do tej właściwej części operacji. Czyli o co się dzieje w Brukseli. - Demers pozwoliła sobie na lekki uśmiech jakby teraz zaczynała się ta główna część misji dla jakiej skompletowała ten zespół. - Wasi poprzednicy wciąż są w Brukseli. Już nie mieszkają w tym Domu Studenckim co wam pokazywałam. Ale nadal wedle słów Blitz często tam bywają. Tradycja też nakazuje aby starsi koledzy powitali świeżaków. - bladolica odwróciła się ku ekranowi i znów zmieniła kolejne zdjęcie. - Wszyscy zostali spokrewnieni tutaj, w Paryżu na przełomie wieków. Ale nie przez waszych mauli. Ani przez obecnych primogenów. A zależało nam aby było między wami a nimi jak najmniej punktów wspólnych. To było jedno z kryteriów dlaczego zapytania poszły do waszych opiekunów właśnie o was. Drugie to to, że każdy z was ma jakiś swój prywatny kontakt w Brukseli. Trzeci to to, że wasi poprzednicy prawie wszyscy wyjechali do Brukseli zanim was spokrewniono. Więc są dość małe szanse, że się zdążyliście poznać. - na keranie pojawiła się mozajka ludzkich twarzy ale jeszcze niewiele to mówiła. Chociaż z kontekstu dało się domyślić, że to poprzednia ekipa paryskich studentów wysłana na brukselskie studia. - Tony Thoai, za życia potomek Wietnamczyków. Obecnie Malakavian. Wyjechał w 2011-tym. - pilot kliknął raz i jedno ze zdjęc powiększyło się zasłaniając pozostałe. https://i.pinimg.com/564x/3e/8d/c5/3...2fb810ee7b.jpg - Zdradzał talent do hipnozy, manipulacji i dominacji. Wedle opinii Augustina “bardzo obiecujący młodzieniec”. Opiumista, cicha woda która jednak potrafi wybuchnąć jak gejzer. - szeryf streściła co najważniejsze. TT był podejrzanie często widywany w towarzystwie Anarchistów. Nawet bywał z nimi w Berlinie i zdawali się traktować go jak swojaka. Odmówił powrotu do Paryża. Stąd podejrzenie, że nie tylko towarzysko zbratał się z Anarchistami ale i przeszedł na ich stronę. Dowodem były zdjęcia z takich imprez i spotkań z nimi. Ale ostatecznie była to tylko poszlaka. Maska opisywała go jako miłego i cichego, takiego cichego chłopca spod ściany na jakiego nie zwraca się większej uwagi, zwłaszcza w większej grupie. Łatwo go przeoczyć. Także fizycznie bo jak większość Azjatów był raczej drobnej budowy. Czy faktycznie zdradził Camarillię i przeszedł do Anarchistów czy to tylko studenckie przyjaźnie to już mieli sprawdzić ci którzy teraz siedzieli w sali narad. https://i.imgur.com/oKw9sI7.jpg - Michael Bosque. Nosferatu. Wyjechał razem z Tonym. Chociaż wcześniej raczej nie mieli ze sobą wiele wspólnego. Po prostu wysłano ich razem tak jak teraz was. - pierwsze zdjęcie zniknęło a pojawiło się kolejne. Tym razem młodego, wygolonego Azjatę zastąpił mężczyzna w kapturze. - Urodzony dyskutant i buntownik. Mazał sprayem ściany i wagony, był aktywistą w muzycznym undergroundzie i zdarzało mu się brać udział w różnych happeningach i tak dalej. Chociaż bywał głośny i miał cechy lidera i organizatora to raczej nie był łobuzem co w pierwszej kolejności załatwia sprawy pięściami. Idealista walczący o prawa świeżaków, Nosferatu, Cienkokriwstych i wszelkich mniejszości. Ale też mający w sobie żyłkę detektywa. Oraz talent do bycia niezauważonym. Zaginął 4 lata temu. Wedle relacji pozostałych naszych studentów oraz władz uczelni nie wiedzą co się z nim stało. Klasyczne “wyszedł z domu i nie wrócił”. Więc stąd też nie udało nam się ustalić co się z nim stało. - przedstawiła pokrótce kolejnego mężczyznę ze zdjęcia. Na koniec rozłożyła ręcę w geście przyznania się do niewiedzy. https://i.insider.com/5ced7840594ea5...eg&au to=webp - Tamir Nazari. Parias. Dobry mówca, negocjator i obrotny, młody człowiek. Poszedł w politykę. W Brukseli zaczepił się gdzieś w tych licznych agendach UE i właściwie niezbyt wiadomo co tam właściwie robi. Wyjechał w 2014-tym. Gniazdo wykryło jego lewe konta i podejrzenie częste i spore przelewy. Trop zagmatwany w sieci ale zdaje się prowadzić do podejrzanych kąt. Może jacyś handlarze bronią czy narkotykami. A może to przykrywka dla czegoś groźniejszego. Odmówił powrotu do Paryża. Być może załatwia jakieś lewe interesy dla swojej agendy w jakiej pracuje. A może robi swoje własne interesy. - czarnulka w czerni przedstawiła kolejnego studenta. Jego wzięto pod lupę dopiero jak wyszły te różne podejrzenia z innymi i dopiero wtedy wykryto te dziwne przelewy. Takich metod mogli też używać inne koterie spokrewnionych a ten handel bronią czy inny przemyt mógł być tylko przykrywką. Co Gniazdo czyli kryjówka wywiadu elektronicznego pod kuratelą Marcela Camusa, doradcy poprzedniego i obecnego księcia zdołała wykryć to prowadziło do tych podejrzanych kont. Dalej potrzebny był nowy trop aby to sprawdzić. http://st.depositphotos.com/1905901/...-Scientist.jpg - Albert Thigerie. Tremere. Bardzo zdolny technik laboratoryjny. Tak oficjalnie. A my możemy uznać, że specjalizuje się w Magii Krwi, w nowoczesnym, laboratoryjnym wydaniu. Jest to jego pasją i niezbyt ma dobre układy z naszymi starszymi z Tremere. Odmówił powrotu do Paryża. Jako powód podał Josette. Zdaje się, że jest za klasyczną formą ich klanu i nie ma ochoty wracać póki ona jest primogenem. Anitte nie udało się go spotkać na dłużej. Bardzo zapracowany, nie pojawia się w klubach i na wyścigach więc trudno było go jej spotkać. Pracuje w laboratorium do badań krwi i innych próbek. Ostatnio wyjechał do Wiednia. A nie wiem czy wiecie ale starszyzna Tremere po katastrofie z 2008-go ogłosiła to miasto strefą zamkniętą dla swojego klanu. Albert nie może o tym nie wiedzieć. A mimo to pojechał. Jednak już wrócił. - podobnie jak przy poprzednich studentach i teraz pojawiło się kilka fotek tego młodego naukowca a i maga krwi. - Masce udało się ustalić, że co jakiś czas spotyka się z tym mężczyzną. - slajdy zatrzymały się na całkiem innym panu. Ten był w zdecydowanie starszym wieku, w sam raz na ojca, może nawet dziadka jakiegoś studenta. Miał stonowany wygląd i surowe spojrzenie. - To profesor Dimans Rens. Teolog i filolog na tutejszym uniwersytecie. Ale też daje darmowe wykłady w uniwersyteckiej bibliotece. Albert bywa i w tej bibliotece i na wykładach. Tymczasem nasze źródła szacują, że Rens świadomie lub nie może współpracować lub jest członkiem Inkwizycji. Być może Thigerie tego nie wie. Stąd raczej jak wyjeżdżał nie miał takiej wiedzy. I być może to po prostu spotkania studenta z profesorem. Rens też nie musi zdawać sobie sprawy, że rozmawia z wampirem. Więc mocno to niejasne ale wygląda podejrzanie. - powiedziała szefowa paryskiego wywiadu zerkając po zebranych twarzach. Podkreśliła, że informacja o powiązaniu Rensa z Inkwizycją jest niepewne. Jeśli nawet to mogli go na przykład prosić o jakąś ekspertyzę językową i okultystyczną bo się w tym specjalizował. I oczywiście wtedy na pewno nie przedstawialiby się jako Inkwizycja więc profesor mógł sobie nie zdawać sprawy z kim tak naprawdę rozmawia. Ale równie dobrze mógł być aktywnym członkiem Inkwizycji. Tego też nie szło z Paryża właściwie ocenić. https://i.pinimg.com/564x/85/d9/9c/8...99cf35826b.jpg - Nicole Marcil, zwana Bleu, lub z angielska, Blue. Brujah. Założyła własną grupę punkowo - metalową “Totenkopf”. Jest tam liderem i wokalistką. Bardzo utalentowana, lubi wypić, porozrabiać, pokrzyczeć, pośpiewać, rozwalić coś lub kogoś. Do tego potrafi przykuwać uwagę tłumu i lepić go jak wosk. Bardzo obiecujący lider. Postrzegana jako zwolenniczka Kiry. I odkąd Hetman załatwił ją definitywnie i jest primogenem nie ma zamiaru wracać do Paryża. - Demers znów w krótkich słowach omówiła kolejna postać, tym razem pierwszą kobietę w gronie ich poprzedników. - Czemu jest podejrzana? Ostatnio zmieniła nazwę zespołu na “All Vampires”. I zaczęli wydawać takie piosenki jak “Vampires domination”, “Bloody Sabbath”, “Us or them”. Przyznacie, że dość charakterystyczny dobór słownictwa jak na spokrewnionych. Zresztą tu macie linki do ich kawałków będziecie mogli sami przesłuchać i ocenić. Zapewne dla śmiertelników i gdyby to byli śmiertelnicy to są to ostre kawałki metalowe. Ale nam te same słowa zapewne mogą smakować całkiem inaczej. Z tego co Blitz się dowiedziała to zmiana zaczęła się ze dwa czy trzy lata temu. I Blue zaczęła głosić hasła jedności wszystkich spokrewnionych i walki z tyranią śmiertelników. - szeryf podzieliła się co punkówa w skórze ma na sumieniu. https://images.squarespace-cdn.com/c...al+Trainer.jpg - Peter Voisine. Venture. Fan mięśni i zdrowego trybu życia. A do tego personal trainer. Przynajmniej za życia. Po śmierci sporo mu z tego zostało. Pracuje jako nocny trener na siłowni. Bardzo wytrzymały i stanowczy. Silny zarówno ciałem jak i duchem. A także arogancki, zadufany w sobie, przekonany o własnej nieomylności buc. To ostatnie to wrażenia Blitz o nim. - Aurora na koniec stuknęła w notatki jakby chciała wskazać na ten ostatni fragment i lekko się uśmiechnęła. - Od 2015-go w Brukseli. Z czego od dwóch czy trzech lat aktywnie działa w tamtejszych koteriach. Wedle obserwacji Blitz to jest popularny i jest lokalnym liderem spokrewnionej społeczności. Można by rzec, że zdążył zbudować swoją koterię. On i Felicienne o jakiej powiem za chwilę to sprawiają wrażenie dwójki liderów, twarzy i tych co odnieśli największy sukces z całej poprzedniej grupy jeśli idzie o zdobywanie władzy, wpływów i manipulacji. Anitte sądzi, że Peter organizuje jakieś tajne spotkania, tylko dla wybranych spokrewnionych. Albo ma w nich aktywny współudział. Co to za spotkania, w jakim celu, z kim tego nie udało jej się dowiedzieć. Ale zapewne nie chodzi o jakieś orgie czy filozoficzne pogadanki bo z tego raczej nie robi się tam tajemnicy. Poza tym ona i on zapewne najlepiej orientują się w tym co się dzieje u kolegów i koleżanek z całej grupy. No i ogólnie co tam się dzieje w mieście. Maska pewnie też to w końcu rozgryzie no ale jest tam dopiero od trzech tygodni więc wciąż dopiero poznaje teren. Peter też odmówił powrotu do Paryża. Chociaż jeszcze ze trzy czy cztery lata temu nie mógł się doczekać kiedy “skończy te głupie studia”, wróci tu i zacznie wykrajać sobie swój własny kawałek tortu. - Aurora przedstawiła na czym polegały podejrzenia względem młodego Venture. https://wallpapers-fenix.eu/lar/180903/131248986.jpg - Felicienne lub Felicita Davignon z Torreadorów. Na miejscu od 15-go roku. Jak większość z jej klanu potrafi przykuwać uwagę, bardzo obrotna i wygadana, skłonna do flirtów i zawierania nowych znajomości. Z talentem do wykrywania takich żywicieli jakich potrzebuje lub wskazywania ich innym o ile jest blisko nich. Zwykle gdy trzeba było porozmawiać w jakieś sprawie, na przykład przy zaginieciu Bosque to właśnie rozmawialiśmy albo z nią albo z Peterem. Za maskę przyjęła pracę w nocnej, telefonicznej i elektronicznej obsłudze klienta w firmie co wysyła towary na cały świat. Hobbystycznie zaś mocno udziela się w randkowej stronie “Fast Hearts” i została tam nawet administratorem. Strona do szybkich randek i numerków. Zapewne przykrywka dla niej do pożywiania się. - szeryf w paru zdaniach streściła najbardziej charakterystyczne punkty owej Torreador. - Podobnie jak inni z jej grupy, nie planuje powrotu do Paryża. Ją z kolei Blitz widziała z tą panią. - pyknięcie pilota zmieniło zdjęcie i ukazała się rzeczona Torreador rozmawiająca gdzieś przy kawiarnianym stoliku z inną kobietą. Obie wydawały się wyluzowane i rozbawione jakby opowiadały sobie coś zabawnego. Jednak twarz tej drugiej kobiety była częściowo zasłonięta przez jej włosy a trochę zrobiona pod ostrym kątem więc raczej z profilu niż od frontu co utrudniało dostrzeżenie detali. Było więcej niż jedno zdjęcie, pewnie robione z telefonu gdzieś niedaleko ale ten schemat się powtarzał. Felicita była mniej więcej frontem do osoby robiącej zdjęcia to wyszła całkiem wyraźnie ale ta druga siedziała profilem i na żadnym zdjęciu nie pokazała twarzy od frontu. Ale jak rozmawiała z Torreador to było to całkiem zrozumiałe, że na niej skupiała swoją uwagę. - Jak widzicie zdjęcie nie jest w pełni klarowne. Jednak ta kobieta jest mocno podobna do tej. - kolejne zdjęcie przedstawiało kobietę ale o tym razem raczej od frontu. Z całkiem innymi włosami no ale to jeszcze nic nie znaczyło. W obu twarzach dało się dostrzec podobieństwo jednak z racji tego, że te zdjęcia z kawiarni ukazywało tylko część bocznego profilu nie były zbyt łatwe do porównania. Czyli to mogła być ta sama osoba a może było to przypadkowe podobieństwo. https://www.quever.news/u/fotografia...44_32567_0.jpg - Ta z tego drugiego zdjęcia to wolny strzelec z nieznanego klanu. Mocno powiązana z Anarchistami. Jednak ostatnie jej działania sugerują, że zaczęła pracować dla Sabatu lub nawet do nich przystąpiła. Organizowała przerzuty ich grup na lub z Bliskiego Wschodu, działała dla nich wywiadowczo. Z tego powodu używała wielu masek, my na nasze potrzeby oznaczyliśmy ją jako Ariel Mix. Ostatni jej namiar pochodził z Bałkanów i Turcji sprzed dwóch, trzech lat. Jednak sami widzicie jak wyglądają te zdjęcia. Nie ma żadnej pewności czy to ona czy nie ona. Być może to jakaś randomowa panna na spotkaniu z Davignon. Nawet jak to Ariel to nie jest pewne czy nasza Torreador zdaje sobie z tego sprawę czy nie. - szeryf wyłuszczyła dlaczego była poddana Wiecznej Królowej wydaje się podejrzana. Ale nie było to dziwne. Sabat był tym odłamem spokrewnionych jaki był śmiertelnym wrogiem tak Anarchistów jak i Camarilli. Tajemnicza organizacja powstała w kolejną noc po układzie z Torns pod koniec XV-wieku. I o co jej dokładnie chodziło to nie było pewne, przynajmniej w Camarilli. Ale ogólnie to zamierzali odnaleźć i zabić wszystkich przedpotopowców z 3-go pokolenia. A tradycja mówiła, że właśnie ta generacja niejako wnuków Kaina dała początek wszystkim istniejącym do dzisiaj klanom. Każdy klan miał swojego praprzodka jaki im patronował właśnie z tych przedpotopowców. Przez ostatnie dwie dekady Sabat wszedł w etap otwartej wojny z Camarillą jaka do dziś była znana jako Wojna Gehenny. Wzywała na bliskowschodni front kolejnych starszych wampirów obu stron. Tak wezwała też poprzedniego księcia Paryża który był już stary nawet jak na standardy starszych wampirów. Od pół tysiąca lat rządził ze złotego stolca paryską koterią. Nie było więc dziwne, że szeryf potraktowała sprawę poważnie. Chociaż na razie jedynymi dowodami były te zdjecia z restauracji a te zwłaszcza na ową agentkę Sabatu czy Anarchistów nie wyszły zbyt wyraźnie. Ot, jakaś młoda kobieta w sukni jak na wieczorne wyjście co siedzi, rozmawia i śmieje się razem z Felicitą. https://www.realtree.com/sites/defau...angefinder.jpg - Marlon Jolly. Gangrel. Ekspert od surwiwalu i polowania za życia i po śmierci także. Zapowiadał się na przywódcę stada, wysłany jeszcze za poprzedniego primogena Gangreli. Miał być ich nową polityką bo jak wiadomo większość z nich nie przepada za miastami a szkolenie w Brukseli to raczej wszystko w mieście i trudno tam u dżungle, bagna czy lasy. Specjalizuje się rozumieniu zwierząt wszelakich. Jest też ekspertem od skradania, strzelania z nowoczesnych łuków i kusz, także strzelb i sztucerów. Zresztą taką ma tam maskę. Działa jako szef szkółki surwiwalowej i myśliwskiej. Organizuje od zawodów w paintballa bo też ma taki plac zabaw aż po różne obozy surwiwalowe. Na południe od miasta jest kawałek lasu i tam się właśnie ulokował. No i jak to Gangrel przeniósł się z miasta krótko po przyjeździe więc niejako jest na uboczu i tamtego towarzystwa i całej tej sprawy. Blitz też go nie spotkała ani razu w mieście. Raz pojechała do tej jego leśnej bazy i trochę sie zdziwiła bo zastała jakieś “zebranie neonazistów” jak to nazwała. Ale tak naprawdę nie wiadomo co tam się wtedy działo i nadal dzieje. To też byście musieli sprawdzić już na miejscu. - bladolica szeryf streściła o co chodzi z tym wysłanym do Belgii Gangrelem. Co do zurbanizowania to zachodnia Europa niewiele już miała lasów, bagien i innych takich miejsc nie wyciętych, przerobionych na pola i farmy oraz zmeliorowanych aby nie tylko Gangrele ale i śmiertelni myśliwi mieli gdzie polować. Stąd coraz częściej organizowano to w centralnej lub południowej Europie. Ale jak pokazywał Jolly i tutaj można było coś sobie zorganizować w tych klimatach. Szeryf odłożyła pilota na stół i wróciła na swoje miejsce. Wzięła leżące tam teczki i przesunęła je ku najbliższym aby ci rozdali je pozostałym. Sama zaś wznowiła tą odprawę. - Jak więc już pewnie się zorientowaliści. Sprawa jest niejasna i zagmatwana. Ma charakter poszlakowy. Twardych dowodów zdrady naszej koterii czy wręcz współpracy z wrogiem nie ma. Ociera się o Inkwizycję, Sabat, Anarchistów ale w każdym wypadku to tylko podejrzenia. Twardych dowodów nie ma. Każdy by się dało wyjaśnić zbiegiem okoliczności albo chęcią kontynuowania swoich spraw w Brukseli. W końcu Paryż to nie kolonia karna i nie trzeba tu mieszkać czy wracać. Niechęć do powrotu i wola pozostania w Belgii jest całkiem zrozumiała i nie jest żadnym przestępstwem czy choćby uchybieniem. - Demers stała przed swoim krzesłem i wodziła spojrzeniem po siedzących przy długim, wypolerowanym stole z ciemnobrązowego drewna. Przyznała, że stąd, z Paryża, ta brukselska sprawa wydaje się podejrzana ale też i niejasna. Wszystko to można było złożyć na karb jakiejkolwiek wampirzej działalności. Przecież koterie niejako z założenia kłamały, prowadziły lewe interesy, polowały na ludzi i ogólnie zachowywały się amoralnie i kryminalnie. Przynajmniej wedle ludzkich standardów. - Przeczytajcie potem akta jakie wam dałam. Jest tam więcej szczegółów. Niemniej globalnie da się pewne tendencje zauważyć. Szkolenie i zachowanie waszych poprzedników odbywało się mniej więcej jak zazwyczaj. Czyli z licznymi balangami i wyskokami wszelakimi. I po częsci nadal tak jest. Aż jakieś cztery, trzy, może dwa lata temu cała grupka stopniowo zaczęła zdradzać niechęć do powrotu albo zmianę poglądów na bardziej radykalne. Więc jak się oddali zoom widać pewną prawidłowość. Jednej osobie, dwóm, trzem mogło odwalić czy co. Ale wszystkim? Przez te kilka dekad jeszcze się nie zdarzyło aby cała grupa wolała zostać na miejscu niż wracać. Za każdym razem ktoś tam zostawał na dłużej albo i na stałe jednak nie cała grupa. - podkreśliła to anormalne zachowanie poprzedniej grupy studentów. - W teczkach macie też wykres z danymi o przestępstwach kryminalnych w Brukseli od 2000-go roku. Wykres jest raczej stabilny nawet jeśli zdradza minimalną tendencję rosnącą. Ale przez ostatnie 2, 3, 4 lata da się zaobserwować gwałtowny skok. Oczywiście nie oznacza to bezpośredniego wpływu waszych poprzedników. Raczej tendencja w skali całego miasta czyli głównie śmiertelników. Niemniej jest to ciekawa korelacja w czasie ze zmianą zachowania naszych studentów. Bo wcześniej i oni i ten wykres zachowywali się jak i w poprzednich latach. Ich przybycie do Brukseli te 15 czy 20 lat temu jakoś nie odznaczyło się na tych wykresach. Dopiero ostatnio. - Aurora uprzedziła co mają w teczkach i na co zwrócić uwagę. Rzeczywiście były w nich oprócz akt owych paryskich studentów, fotek tego Student House i innych rzeczy o jakich wspomniała szefowa w zarysie także ten wykres ze słupkami przestępstw kryminalnych w stolicy Belgii sporządzony przez belgijski urząd statystyczny. Raczej spokojnie i niemrawo, subtelne wzloty i upadki przez te dwie dekady obecnego wieku. Ale ostatnie lata trzeciej dekady nie dało się przegapić pnących się do góry słupków. - Zapoznajcie się proszę z tymi materiałami. Macie na to kilka dni. Niemniej najpóźniej w przyszły weekend chciałabym abyście tam już pojechali. A najlepiej w czwartek lub piątek byście w weekend byli już tam. Albo chociaż na spotkaniu z Maską. - szeryf widocznie nie oczekiwała, że w parę chwil w filmowy sposób przyswoją sobie zawartość teczek. Niemniej presję czasu dało się wyczuć skoro w przyszły weekend a najlepiej przed mieli już wyjeżdżać z Paryża. Do Brukseli nie było tak daleko, samochodem można było tam dojechać w ciągu jednej nocy. - Ponieważ nie wiemy co tam się właściwie dzieje. Zapewne pod tą wierzchnią warstwą którą tu wam przedstawiłam w skrócie jest coś jeszcze. Tak samo jak u nas i w każdej innej domenie. Czy coś jeszcze oprócz tematy krwi, przekrętów i machlojek to tego w tej chwili nie wiemy. Właśnie to macie sprawdzić. Z tego względu musicie się trzymać zasady ograniczonego zaufania tak do naszych studentów jak i tubylców. Nie wiadomo kto jest w jakim układzie i z kim i o czym rozmawia bez świadków. Tutaj powinna wam pomóc wasza oficjalna legenda czyli świeżych studentów z Paryża co dopiero pierwszy raz są w mieście i wszystko jest dla nich nowe. Aby zdobyć zaufanie trzeba dać coś od siebie bo gdy tylko ktoś wyciąga informacje to rzuca się to w oczy. A z tej oficjalnej misji i tego co tu się dzieje możecie opowiadać spokojnie. Pewnie i tak będą was pytać co się teraz tu dzieje. Nie powinno więc być dziwne jak wy będziecie pytać co się u nich dzieje. - uprzedziła o tym braku zaufania jakie powinni mieć do lokalnych koterii. Ale bez przesady aby nie wyjść na kogoś kto węszy zbierając tylko informacje na jakiś temat. - Z tego też powodu nie chcę abyście mówili o swojej prawdziwej misji z kimkolwiek tutaj. Ani z waszymi primogenami, ani maulami, ani z nikim innym. Być może nie ma żadnej afery i to tylko jakieś wygłupy grupki młodzików lub po prostu odnaleźli swoje miejsce w nowym mieście. I to nic zdrożnego. Jakby to było tylko to to by naprawdę sprawa rozeszła się po kościach. Jednak jeśli nie i tam rzeczywiście coś się dzieje nietypowego to nie wiadomo jak daleko sięga spisek. Być może wszyscy studenci zetknęli się z tym już na miejscu. Wskazywałoby na to ten pierwszy, standardowy etap ich poczynań. Jednak nie do końca można wykluczyć, że wykonują jakieś zadania dla swoich primogenów. Zwłaszcza tych którzy już w momencie ich wysłania piastowali swoje stanowiska. Być może to był jakiś skomplikowany plan poprzedniego księcia. Tego nie wiemy. Dlatego proszę was o zachowanie dyskrecji w tej sprawie, także przed nimi. Możecie im powiedzieć to co wiadome będzie oficjalnie czyli, że zostajecie wysłani na szkolenie do Brukseli. - uprzedziła też jakie ma zastrzeżenie co do wynoszenia tej tajnej misji poza krąg osób jakie były w tej chwili w tej sali konferencyjnej. - Okolice północno - zachodniej Francji i Belgii to poza wielkimi miastami teren lupinów. Będziecie przez niego przejeżdżać. Oni rządzą prowincją wokół Brukseli. Ale z nimi nasz książę zawarł pakt o nieagresji. I do tej pory działa całkiem nieźle. Zwłaszcza jeśli ich spotkacie i będą wiedzieć, że jesteście od nas. Bo z tego co wiem to książe Vermuelen nie ma z nimi takiego układu. Jak ma to żadna ze stron się z tym nie afiszuje. Niemniej nie ma co naciągać zaufania do lupinów i raczej nie zalecam wam kontaktowanie się z nimi. Logika sugeruje, że lupiny są poza układami i koteriami z miasta. Ale jak to tam jest naprawdę tego też nie wiadomo. - szeryf wspomniała jeszcze o pewnej ciekawostce gatunkowej związanym z tą misją. Co prawda ta wydawała się być na marginesie tej sprawy i nie dotyczyła bezpośrednio Brukseli ale jednak mogła mieć jakiś wpływ na podróż czy pobyt w tym mieście to o tym powiedziała. - Aha i jest jeszcze Monique Noel. Jak pewnie wiecie ma pewien potencjał jako wieszczka. I wedle jej “przeczucia” to w Brukseli rośnie jakiś cień. Jakaś siła która może okazać się dla nas groźna. - szeryf jakby na koniec wspomniała jeszcze o pewnym udziale Malakavianki chociaż chyba było to raczej jak płatek róży jaki przeważył szalę wcześniej wymienionych powodów. - Już po 1-szej. No to ja się nagadałam. Teraz wy. Macie jakieś pytania? Pewnie macie. No to słucham. - Aurora w końcu usiadła na swoim miejscu bo większość tej prezentacji i odprawy to chodziła albo stała. Obdarzyła swoich nowych pracowników i agentów zachęcającym uśmiechem aby dać im teraz dojść do głosu.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 08-10-2022 o 17:53. Powód: Eydcja linku fotki Bosque. |
11-10-2022, 08:53 | #69 |
Reputacja: 1 | Po wczorajszej przejażdżce motocyklem Bruno zdecydował się na skorzystanie z innego środka lokomocji. Jechał ulicami Paryża ciemnoniebieskim kabrioletem z otwartym dachem śpiewając piosenkę, którą akurat usłyszał w radiu i która mu się spodobała. Dodał nieco gazu i za jakiś czas był już pod Olimpem. Zaparkował auto, a następnie udał się do hotelu. Rozejrzał się, że nowymi znajomymi. Kiedy wszyscy zebrali się już razem podszedł do nich. Grizzly ostatnio na przyjęciu był ubrany w smoking. Natomiast dziś w jeansy, skórzaną kurtkę i biały t - shirt na, którym zawieszone były okulary przeciwsłoneczne - Cześć. Dzięki, że mnie uratowaliście tej nocy kiedy walczyliśmy ze zjawą. Mam u was dług wdzięczności. Chciałem podziękować wam już na przyjęciu, ale był tam za duży hałas. Bruno dosiadł się do stolika. - Ciekawe jakie tym razem zadanie przydzieli nam Aurora. Szczerze liczył na to, że nowe zadanie będzie się sporo różnić od poprzedniego. Ostatnio edytowane przez Shartan : 11-10-2022 o 10:56. |
12-10-2022, 11:19 | #70 |
Reputacja: 1 | Scena wspólna pisana z Mi Raazem :)
|