Avatar Ahak
Mężczyzna uśmiechnął się z trudną do opisania goryczą.
- Więc to wszystko na próżno… Deszcz zmył mój gniew, ból i mękę… To wszystko to tylko wiatr… Nikt nic nie pamięta. Ale dobrze, Dachi. Zrobimy tak… Przysięgnij na duszę swoją i swych dzieci, że opiszesz to, co ci powiedziałem to co widziałeś i postaraj się, ty i nowa awatar zapobiec takim wypadkom… – dotknął Daichiego i rozbłysło światło. Sala dymnego lustra.
Obudzili się potwornie wyczerpani, ale się udało. Kora klęczała oddychając ciężko, ale uśmiechnęła się radośnie. Styło stał Mistrz Yago z jednym strażnikiem, także wydawał się szczęśliwy. Oczy Awatar spoczęły na Asami, która przyglądała się elektrycznej rękawicy z zaciekawianiem. Kora objęła swoją miłość.
- Kochanie… Tak bardzo cię przepraszam. Nigdy nie powinnam się tutaj udać… Nigdy już tego nie zrobię.. To już koniec. – po twarzy Kory łzy płynęły ciurkiem. Asami położyła jej dłoń na ramieniu, odsunęła się od Avatar i wstała. Uśmiechnęła się do zaskoczonej Kory… Było coś nieludzkiego w tym uśmiechu.
- Ależ to dopiero początek… – i po ciele avatar przebiegł prąd. Gdy upadała nieprzytomna, „Asami” odwróciła się i trzema palcami uderzyła Mistrza Yago w czoło, aż rozległo się chrupnięcie, jednocześnie wyrywając mu zza pasa sztylet, którym rozpłatała gardło strażnika. Potem zrobiła salto, i znalazła się zza mistrzem Yago i ruszyła do biegu, nim ten upadł.
- Pamiętasz o naszej minutce? Nie bój się, to na niby, nic ci nie będzie. – rzekła Louchi. Aiko i Daichi w tej samej chwili zobaczyli, że po zz ust Migmara pociekła piana.
Wszyscy macie komplikacje „Wyczerpanie” możecie jej się pozbyć za akcję rzucając na siłową dc 4
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |