Albreht sięgnął do pudełka i wybrał jasnozielony kamień nie bardzo wiedział, dlaczego ale ten kolor zawsze mu się podobał, chociaż nie był w tej chwili w modzie na dworze.
„Śmieszny staruszek jak może sądzić, iż wygra z drużyną, ale kto wie może to też jakiś mag nie można go lekceważyć”.
Rozejrzał się w pudełku pozostał już tylko jeden kamień pomarańczowy czekający na to, aby Vanessa podjęła wezwanie. Szlachcic szybko podsunął jej pudełko. - Ostatni twój masz jeszcze czas i szanse, aby się wycofać – spojrzał jej głęboko w oczy. - Panowie i panie w koń, jedziemy wybadać karczmarza. - zawołał, gdy już zdecydowała się, a szkatułkę z listem schował w sakwie przewieszonej przez bok. Potem uderzył pięścią w pancerz tak, iż zadźwięczał. Szybkim krokiem podążył ku pozostawionym koniom.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |