Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2007, 08:24   #31
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bruno podszedł do Albrehta i spojrzał mu przez ramie na liścik. Następnie wziął do ręki brązowy kamyczek i podrzucił go. Gdy go złapał uśmiechnął się do kamyczka. "Ciekawe" - pomyślał. Zerknął na ubranego na czarno osobnika.
- Heh, myślicie, że macie jakieś szanse? – zapytał pogardliwie mężczyzna z czarnym kapturem – Jak mówiłem znam Sandriela od małego. Dobrze wiem czego może chcieć… lepiej nie marnujcie swojego czasu.
- Tak, tak. Słyszałem coś panie powiedział. Ja kiedyś słyszałem od jednego wieśniaka, że w oborze smoka hodował - rzekł z pogardliwym uśmiechem na twarzy. - Ruszaj zdrów przyjacielu Sandriela. Tylko nie śpiesz się za nadto byś nóg nie połamał. - Po tych łowach zaśmiał się cicho lecz wyraźnie i zwrócił się do towarzyszy. - No to panie i panowie czas ruszać, bo nam ten jegomość nagrodę zgarnie - ostatnie słowa powiedział z lekką ironią w głosie i na tyle głośno by osobnik w kapturze usłyszał jego słowa.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 14-09-2007, 14:35   #32
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Stali grupą przy Krasnoludach, gdy odezwał się mężczyzna w czerni.
-Ile to będzie jeszcze trwało?! Przylały tu jakieś nieudaczniki, co nawet znaleźć się nie potrafią i jeszcze sztuczne zamieszanie jakieś robią. Ja też pragnę się zapisać mości krasnoludzie, nazywam się Kristoph Hekerson. Jestem… kimś, kto ma potężną moc i celem mym jest zwyciężyć-rzekł, a Vin westchnął współczująco.
Biedak jest niespełna rozumu. Niestety nie może pokazywać się publicznie, gdyż mogą go zamknąć w jakimś zakładzie psychiatrycznym, co nie będzie należało do najprzyjemniejszych doznań w jego dziwnym życiu-pomyślał.
-Chyba nawet domyślam się, co ów Sandriel wymyślił. Pamiętam go jeszcze jako szczyla młodego… gdy razem, nasze matki nas chowały-uśmiechnął się.
-Ciebie to chowała, ale chyba w szafie-mruknął mając dość przechwałek nieznajomego w czerni.
-A wienc pan Kristoph Hakerson, ta? Eeee… to przez samo „H” siem pisze?–zapytał Krasnolud.
-Obra, i jeszcze druga grupa: Albreht von Werestein, Bruno Osterwald, Vintilian sa Linor, Vanessa sa Linor... eeee... i jeszcze Aranel Telrunya oraz Kate, hę?-rzekł kalecząc mowę wspólną.
Sa Linor? Czy to zbieżność nazwisk? Dwuczłonowe nazwisko jest rzadkością wśród Elfów, a nawet wśród Ludzi i nie znam nikogo innego o takim nazwisku oprócz mojej rodziny-pomyślał i już miał zapytać o to Vanessę, gdy Krasnolud odezwał się po raz kolejny.
-Co do pytań, to panie Albrehcie u nas zgłosiło siem tyle co pan widzi. Wy i jeno ten czarny, co ponoć zna Sandriela. W innych miastach, to my nie wiemy, bo coby było sprawiedliwie, razem w kilku miasteczkach żeśmy podjęli nabory. Toć mowa było wcześniej, że dziś przyjedziem-odpowiedział na pytanie.
-Jako że chyba to wszyscy... to zostało mi jeszcze jedno. Macie tu pierwsze swe zadanie-to mówiąc wyciągnął dwa pudełka.
-Za wszystko płaci Sandriel, nasz mondry i potężny poczciwiec. Macie w tych pudełkach napisane, co robić dalej i kamyki według osób ile jest w grupie. Radze ich nie gubić. Powodzenia życzę-zakończył Krasnolud, dając jedno pudełko mężczyźnie w czerni, a drugie Albrehtowi i odszedł wraz ze swoimi towarzyszami.
Szlachcic otworzył je, a w środku tkwiło sześć kamyczków w różnych kolorach oraz kartka, która najbardziej zainteresowała Vintiliana. Było na niej napisane:

„Każdy niech kamyk weźmie i trzyma, aby dotrzymać obietnicy. Każdy niech trzyma go przy sobie, by nie stracić nagrody i jej tajemnicy. Macie sześć kamyków, sześć osób i sześć prób do wykonania. Pierwsza wasza próba zaczyna się już teraz. Musicie dotrzeć do mnie i wykonać pięć kolejnych próśb. Każda następna otworzy wam wrota do rąbka tajemnicy. Ostatnia wykonana, pozwoli wam na więcej… Karczmarz w Benger ma wiedzę, którą mu przekazałem. Może warto tam wpaść, i dowiedzieć się więcej? Czas ucieka, a rywali nie brakuję. Powodzenia. Sandriel”-głosiła treść ładnie ozdobionego listu, podpisana fosforyzującym tuszem, a Vintilian szybko zapamiętał treść i "schował" do jednej z "szufladek" w swoim umyśle.

-Heh, myślicie, że macie jakieś szanse? Jak mówiłem znam Sandriela od małego. Dobrze wiem czego może chcieć… lepiej nie marnujcie swojego czasu-powiedział pogardliwie, a Vino ripostował biorąc ciemnoniebieski kamień.
-Twoje przechwałki nie są więcej warte niż garść piasku na pustyni, więc jedyne co marnuje mój, jakże cenny, czas, jesteś ty, dlatego też o najpotężniejszy z najsłabszych, znikaj-rzekł lodowatym tonem, a za chwilę odezwał się Bruno.
-Tak, tak. Słyszałem coś panie powiedział. Ja kiedyś słyszałem od jednego wieśniaka, że w oborze smoka hodował. Ruszaj zdrów przyjacielu Sandriela. Tylko nie śpiesz się za nadto byś nóg nie połamał-powiedział pogardliwie. Widocznie też miał dosyć przechwałek nieznajomego. Nieznajomy odszedł, a traper rzekł:
-No to panie i panowie czas ruszać, bo nam ten jegomość nagrodę zgarnie-rzekł z ironią. Powiedział to przesadnie głośno, więc Vin wiedział, że chciał, by tamten go usłyszał.
Nagle na ręce Kate wskoczył czarny kotek w białe łatki.
-No cóż, nic nie zdziałamy, jeżeli będziemy tak stać. Ruszajmy, gdyż jak głosiła kartka, musimy jechać do "Karczmarza w Benger". Zna ktoś tam drogę?-zapytał towarzyszy, chowając kamyczek w jednej z licznych, szczelnych kieszonek wewnętrznych szaty.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 14-09-2007, 15:28   #33
 
Mroczusia's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodze
Gdy krasnolud skończył mówić na ręce Kate wskoczył biały kotek w ciemne plamki. Pół-elfka podrapała zwierzaka za uchem, na co on odpowiedział mruczeniem po czym położyła go na ziemi i podeszła do pudełka z kamieniami. Przez chwilę spokojnie obserwowała wszystkie po kolei jednak po chwili zdecydowała sie na jasno różowy. Ten chyba najbardziej do niej pasował. Dziewczyna podniosła go w górę. Teraz gdy kamyczek oświetlało słońce jego kolor stał sie jeszcze bardziej intensywny i piękny. Z uśmiechem na twarzy Kate włożyła go do kieszeni w koszuli, gdyż z tamtą najtrudniej było by go ukraść po czym skupiła swój wzrok na nie znajomym w czerni. Przez chwilę wydawało jej się, że już go gdzieś widziała, jednak te wspomnienia szybko sie rozwiały. Pół- elfka podeszła do Albrehta.

- Vanessy wciąż nie ma. Iść po nią? - Zapytała po czym ponownie pogłaskała kotka który kręcił jej sie pod nogami.
 
Mroczusia jest offline  
Stary 14-09-2007, 15:52   #34
 
Seswath's Avatar
 
Reputacja: 1 Seswath nie jest za bardzo znany
Aranel podszedł do pudełka, i sięgnął po kamyk. Z czerwonym kamieniem w dłoni przeczytał treść listu od Sandriela. Skinął głową patrząc na ostatni wyraz.
-Czas odwiedzić owego karczmarza z listu.
 
Seswath jest offline  
Stary 15-09-2007, 14:35   #35
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Albreht sięgnął do pudełka i wybrał jasnozielony kamień nie bardzo wiedział, dlaczego ale ten kolor zawsze mu się podobał, chociaż nie był w tej chwili w modzie na dworze.

„Śmieszny staruszek jak może sądzić, iż wygra z drużyną, ale kto wie może to też jakiś mag nie można go lekceważyć”.
Rozejrzał się w pudełku pozostał już tylko jeden kamień pomarańczowy czekający na to, aby Vanessa podjęła wezwanie. Szlachcic szybko podsunął jej pudełko.

- Ostatni twój masz jeszcze czas i szanse, aby się wycofać – spojrzał jej głęboko w oczy.

- Panowie i panie w koń, jedziemy wybadać karczmarza. - zawołał, gdy już zdecydowała się, a szkatułkę z listem schował w sakwie przewieszonej przez bok. Potem uderzył pięścią w pancerz tak, iż zadźwięczał. Szybkim krokiem podążył ku pozostawionym koniom.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 17-09-2007, 16:43   #36
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Vanessa nie słyszała, jak Krasnal wyczytywał listę osób należących do waszej grupy. Podeszła do towarzyszy dopiero, gdy Ci brali kamienie.
- Ostatni twój masz jeszcze czas i szanse, aby się wycofać – powiedział Albreht patrząc jej głęboko w oczy.
Vanessa bez słowa wzięła pomarańczowy kamień.
- Panowie i panie w koń, jedziemy wybadać karczmarza. – powiedział Albreht, po czym ruszył ku koniom.
Raczej nie mieliście podzielnych zdań dotyczących strony, w którą powinniście ruszyć. Benger jakoś dziwnie zdawał się dla was wszystkim dobrym celem (^ ^). Jednak jedna rzecz ciągle was dziwiła. Mężczyzna w czarnych szatach. Podawał się za kogoś, kto dobrze zna Sandriela. Tylko, czemu tak dziecinnie się zachowywał? Jakoś nie wierzyliście, że rzeczywiście jest taki dziecinny… Musi mieć w tym jakiś cel. Może chce od siebie odciągnąć uwagę, albo chce żebyście myśleli tylko, że jest jak dziecko?
Wróciliście po konie i każdy dosiadł swojego. Mały kotek cały czas kręcił się koło Kate, więc ta wzięła go ze sobą. Benger nie było daleko, jakieś 2 godziny drogi piechotą. Powoli jadąc na koniach, rozmawialiście trochę albo pytaliście o coś tych, którzy podróżowali w przeciwną stronę. Mieliście nadzieje, że wiedzą coś więcej niż wy, ale dowiedzieliście się tylko, że na pewno chodzi wam o karczmę w północnej części miasta. W Benger były trzy karczmy, więc z odnalezieniem tej północnej nie powinno być kłopotów.
Będzie teraz gdzieś trzy godziny po południu. Było lato, więc słońce wam nie żałowało i grzało was as do przesady. Znajdowaliście się właśnie w połowie drogi, kiedy nagle z naprzeciwka zobaczyliście ze trzech widocznie gdzieś spieszących się ludzi. Pędzili na swoich koniach, jakby byli na jakichś wyścigach. Gdy was wymijali, to mało brakło, żeby jeden z nich wpadł prosto na Bruna. Całe szczęście zdążył on w ostatnim momencie zareagować. Gdzie też mogli się oni śpieszyć?
Po kilku minutach drogi nagle zauważyliście jakieś plamy krwi na drodze, a za chwilę, usłyszeliście cichy jęk. Spostrzegliście mężczyznę. Leżał prawie nieprzytomny. Na oko miał koło 29 lat, miał lekki zarost na twarzy i włosy do ramion. Na sobie miał poszarpane ubrania. Obok niego leżała złamana szabla, a pod nim sporo krwi. Miał głęboko ciętą ranę na lewym przedramieniu, oraz mocno poobijane nogi.
Dookoła był tylko mały lasek i nikogo pobliżu nie było widać.
- Po… pomóż…cie. Proszę. – odezwał się człowiek, gdy was zauważył, po czym zemdlał.
Wypadałoby pomóc, w przeciwnym wypadku na pewno długo nie poleży pod tym drzewem żywy…
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 17-09-2007, 19:41   #37
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bruno ledwo zdołał uniknąć zderzenia z jednym z jeźdźców, którzy minęli ich w dużym pośpiechu. Spojrzał się jeszcze do tyłu odprowadzając ich wzrokiem. Nie był człowiekiem gwałtownym jednak zawsze uważał, że na traktach powinien panować porządek.
- Jadą jakby ich piorun strzelił - powiedział po chwili na dal spoglądając za siebie. - Na szczęście nie jadą w naszą stroną.

Jadąc dalej wciąż rozmyślał gdzie ci trzej mogli się tak śpieszyć. Z natury był ciekawski i lubił dużo wiedzieć nawet o obcych ludziach. Nagle on i jego towarzysze podróży zauważyli najpierw ślady krwi, a następnie rannego człowieka. Bruno nie zastanawiając się w ogóle zeskoczył z konia i podszedł do rannego, który na ich widok wybełkotał coś i zemdlał.
- Coś mi się zdaje, że ci trzej jeźdźcy mają coś wspólnego z tym nieborakiem - rzekł nie odwracając się do reszty. - Czy ktoś potrafi go opatrzyć? Stracił dużo krwi i może długo tak nie wytrzymać.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 17-09-2007, 20:31   #38
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vintilian poszedł za Albrehtem idącym do swojej chatki. W tym samym czasie rozmyślał o misji, lecz szybko musiał to porzucić, gdyż zaczął zastanawiać się, dlaczego mężczyzna w czerni zachowywał się tak dziecinnie.
Może jest to celowe zachowanie, które ma wprowadzić nas w błąd, po to, byśmy uważali go za małe zagrożenie. Nie wiem, ale nie jest to ważne, ponieważ nie mam zamiaru go lekceważyć. Może i jest potężnym Magiem, ale nie widzę potrzeby rozgłaszania tego na prawo i lewo.
Jedno jednak jest pewne, nie wolno nikogo lekceważyć. Nie robiłem tak, nie robię i nie będę
-zakończył rozmyślanie, ponieważ doszli do chatki.
-No to jedźmy i wykonajmy tą misję dla Sendriela-rzekł.
Wyruszyli, jadąc powoli, ponieważ do miasta było około dwóch godzin pieszej wędrówki, zaś gdy byli w drodze, rzekł:
-Wiecie, nie wiem czy ma to jakiś związek, ale nas jest sześcioro, jest sześć tajemniczych kamyczków i sześć zadań. Może się mylę, ale sądzę, że każde zadanie jest powierzone w szczególności jednemu z nas. Na pewno też odnalezienie Sandriela nie jest tak proste jak się wydaje, ponieważ coś cenniejszego niż złoto nie może mieć łatwych misji. Tak samo będzie też tutaj. Lepiej przygotujmy się na niespodzianki-zauważył.
Co jakiś czas mijali ludzi podróżujących w przeciwną stronę i pytali ich o ową karczmę, ale oni zgodnie twierdzili, że może chodzić tylko o karczmę w północnej części miasta.

Około trzech godzin po dwunastej, zauważył trzy wyraźnie zbliżające się sylwetki na koniach. Jechali tak szybko, że Vin nie zdziwiłby się, gdyby urządzali sobie wyścigi, lecz podświadomie wiedział, że to nie są wyścigi. To coś innego, a Vinowi wcale się to nie podobało.
Zbliżali się z dużą prędkością, zaś gdy mijali drużynę, mało nie poturbowali Bruna, który uskoczył im z drogi.
-Nie podoba mi się ten ich pośpiech-powiedział ze skrzywioną miną.
Kilka minut później dostrzegł plamę krwi na drodze, a za chwilę rozległ się cichy jęk, który wydobył się z ust prawie nieprzytomnego mężczyzny. Wyglądał na około 29 lat, co zdawał się potwierdzać lekki zarost na twarzy, którą częściowo zasłaniały włosy sięgające ramion.
Poszarpane ubranie, złamana szabla oraz krew pod leżącym mężczyzną świadczyły o jakiejś... może potyczce, walce. Miał głęboką ranę na lewym przedramieniu oraz poobijane nogi.
Vino rozejrzał się po okolicy. Lasek i nikogo dookoła.
-Po… pomóż…cie. Proszę-odezwał się, a następnie zemdlał.
-Coś mi się zdaje, że ci trzej jeźdźcy mają coś wspólnego z tym nieborakiem. Czy ktoś potrafi go opatrzyć? Stracił dużo krwi i może długo tak nie wytrzymać-zapytał Bruno.
-Tak, zgadzam się, raczej mięli z tym coś wspólnego. Może nawet na odchodne przejechali mu końmi po nogach-powiedział.
-Zabieramy tego człowieka. Czy ktoś potrafi opatrzyć ranę? Jakby coś to mogę spróbować doprowadzić do wyschnięcia krwi, poprzez wyparowanie zawartej w niej wody...-rzekł ze spokojem nie pasującym do sytuacji.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 17-09-2007 o 20:35.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 18-09-2007, 17:28   #39
 
Mroczusia's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodzeMroczusia jest na bardzo dobrej drodze
Kate poszła za resztą do chałupki przy której zostawili konie. Rozmyślała nad wędrówką i nad całym swoim życiem, czy aby na pewno opłaca jej się opuszczać tak dobrze znane jej miejsce dla jakiegoś "daru". Po chwili jednak stwierdziła, że nie ma już nic do robienia w wiosce, więc praktycznie nic jej nie zatrzymywało.

Akurat pół-alfka doszła już na miejsce. Podeszła do jednego szaro-białego srokacza, który był już przygotowany do dalekiej wędrówki i zwinnie weszła na siodło. Akurat wtedy padło pytanie Vintiliana:
- Wiecie, nie wiem czy ma to jakiś związek, ale nas jest sześcioro, jest sześć tajemniczych kamyczków i sześć zadań. Może się mylę, ale sądzę, że każde zadanie jest powierzone w szczególności jednemu z nas. Na pewno też odnalezienie Sandriela nie jest tak proste jak się wydaje, ponieważ coś cenniejszego niż złoto nie może mieć łatwych misji. Tak samo będzie też tutaj. Lepiej przygotujmy się na niespodzianki

Dziewczyna popatrzyła na niego:
- - mam dziwne przeczucie, ale wydaje mi się, że ten "mag" w czerni będzie miał zamiar rozbić naszą drużynę, oprócz tego dziwne przeczucie mnie ogarnia, że tylko jedna osoba będzie mogła przyjąć dar od Sandriela, ta która przejdzie "próbę" - Powiedziała po czym delikatnie pogładziła po łbie konia.
 
Mroczusia jest offline  
Stary 20-09-2007, 14:15   #40
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Albreht słysząc rozmowę Vintiliana i Kate. Obrócił się w siodle do nich.

- Wszystkiego wszakże dowiemy się na miejscu, nie sądzę iżby tak znany mag tak się zabawiał.

Było gdzieś trzy godziny po południu. Lato tego roku było gorące, więc słońce nie żałowało i grzało do przesady. Drużyna znajdowała się właśnie w połowie drogi, kiedy nagle z naprzeciwka nadjechało trzech widocznie gdzieś spieszących się ludzi. Pędzili na swoich koniach, jakby byli na jakichś wyścigach. Gdy wymijali grupkę, to mało brakło, żeby jeden z nich wpadł prosto na konia Bruna. Chwilę spłoszone zwierzę przysiadło na tylnych nogach i Brunowi z trudnością udało się opanować wierzchowca. Całe szczęście zdążył on w ostatnim momencie zareagować.

- Idioci zajeżdżą konie albo kogoś jeszcze stratują tak pędząc. Idioci, aby was wywałaszyli. – zakrzyknął w kierunku oddalających się jeźdźców.

Po chwili na poboczu drogi oczom ukazało się miejsce zbrodni.
- Dlatego pędzili na złamanie karku – mruknął do towarzyszy – Kto się zna na ranach bo zraz nam tu umrze, kim jesteście i dlaczego was tak urządzili, to tych trzech co nas przed chwilą mineli.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172