Spoon milczał przez całą drogę do domu Sansy pilnując by trzymać nerwy na wodzy. Czarnoksiężnik współpracował i wszystko wskazywało na to, że musi jakoś „przeboleć” to co mu zrobił.
Delikatnie mówiąc nie był tym zachwycony.
Gdy weszli do środka willi skupił się na dokładnym badaniu otoczenia, gotów w każdej chwili zareagować. Chwilę zawiesił wzrok na kopercie, którą przekazał im czarodziej. W końcu odezwał się cicho do Indianina. -Uważaj na to. On nie kłamie, widzę że jest w tym gównie magia. I...– Spoon zagryzł wargi. Parsknął. -Bloody Hell, zajebiście, że jestem taki kurewsko przewidujący, że załatwiłem widzenie z Anną i jej świtą więc będzie możliwość zapytać o Brainbridga. Normalnie skaczę z radości. - sarknął poirytowany. Wogóle nie chciał tam iść.
Kiedy w końcu pojawiła się szkatułka przeniósł na nią wzrok. Odnotował brak pierścienia i to go zirytowało. Fakt, że „poświęca się” na próżno palił go do żywego.
Zmysły mu się wyostrzyły i obserwował Sanse. Każdy ruch, sprawdzając czy nie planuje jakiś sztuczek.
Milczał, póki co tylko obserwował rozgrywający się przed nim teatr.
Kiedy nagle zobaczył pierścień na palcu dziewczynki. A to zuchwała gówniara, pomyślał ale zobaczył twarz Sansy i przebiegł go dreszcz.
Nareszcie miał okazje mu dołożyć. Na jego warunkach! Blood Hell Tony miał rację!
Rzucił się na Sansę. -Spokój. – ryknął usiłując go pochwycić i zatrzymać. Sprowadzić do parteru tak jak on jego! |