Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2022, 19:19   #49
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
STUK! PUK!

- Heee? - Drzwi na oścież otworzyła jakaś młoda kobieta, stojąca przed nimi boso, i z papierosem w dłoni, oraz dziwacznym uśmieszkiem.
- Dzień dobry pani - zaczął neutralnie reporter zwracając się do średniourodziwej, ale uśmiechniętej pani. - Przychodzimy tutaj z polecenia kapitana statku - zawsze sensownie jest podeprzeć się niekłamanym autorytetem, który stanowi na statku połączenie szefa, prawnika oraz króla. Kapitan to ktoś, kto musi być absolutnie szanowany. A ona schowała papierosa za plecy. - Chcieliśmy panią, jak innych pasażerów - od razu rozwiał jej ewentualne obawy, że czegoś narozrabiała, upiła się, zniszczyła coś czy generalnie połamała jakiś przepis. Jeśli wypytywana była i ona i inni, to znaczy, że nikt nie czepia się szczególnie właśnie jej oraz że wobec tego może mówić prawdę - zapytać, czy spotykała pani owe “zakonnice” mieszkające tam? - wskazał. - Odwiedzał je ktoś? Może słyszała pani cokolwiek, z kim rozmawiają?
- Ummm… tylko kilka razy je widziałam - Powiedziała zagadnięta - Chyba… Włoszki, albo coś…
- Kto tam jest? - Rozległo się z głębi kabiny. Jakiś inny, młody, kobiecy głos.
- Dwóch panów…
- Czy przyszli nas skrzywdzić? Zbałamucić?? - Rozmówczyni wewnątrz kabiny palnęła nagle niezłe głupoty.
- Ummm… nie…? Jeden to… ksiądz? - Ta z papierosem obejrzała sobie Mathew i Ebenezera z góry do dołu, po czym szerzej otworzyła drzwi kabiny. A w jej wnętrzu, na jednym z łóżek, siedziała inna młódka, która po krótkim "aha"... pokazała dosyć trywialny gest do obu mężczyzn.
- Pastor - uściślił wielebny - jestem duchownym wyznania ewangelickiego. Prowadzimy z kolegą małe śledztwo w sprawie ataku, którego dokonały sąsiadki panienek. Podszywały się pod zakonnice i szczerze mówiąc udało im się mnie nabrać. Byłem przez nie również… eee… torturowany. Ustalenie jakie motywy nimi kierowały, albo ewentualnie kto im przewodził jest dla mnie sprawą osobistą. Jeśli więc panienki będą mogły pomóc, będę dozgonnie wdzięczny. - Dziewczyna na łóżku była całkiem do rzeczy. W przeciwieństwie do tej w drzwiach. Przez myśl Ebenezera przeszło, że mogą to być panienki lekkich obyczajów. Jednak w obecnym stanie nie miał specjalnej ochoty na prawienie morałów.


Hm, szczegółów takich reporter nie znał. Ebenezera torturowały “zakonnice”. Ufff współczuł kompanowi. Pewnie biły go jakoś, albo coś. Reporter ocenił, że nie spyta o szczegóły, które musiały być traumatyczne. Inna kwestia: czemu małoletnie kobietki samotne na statku? Nieczęste zjawisko. Papierosowata oraz nieco przyjemniejsza aparycyjnie, kręcąca palcami na swoim nosku. Ale cóż, takie kwestie mogły mieć sensowne, choć pewnie zawiłe wytłumaczenie. Może uciekły, opuszczając swoich bliskich, którzy je wykorzystywali? Albo pozostawiły wstrętnych narzeczonych? Uffffff wystarczy takich bezsensownych myśli… Skupił się na słowach panienek. Ustalenia obejmujące sprawę były zwyczajnie istotniejsze.
- Prosimy panie, wraz z kapitanem, o pomoc - uzupełnił reporter. Kobiety musiały słyszeć coś na temat ataku na księcia Prussi, ponieważ nic nie rozprzestrzenia się z taką szybkością jak najzwyklejsza plotka. - Jeśli mają panie jakiekolwiek informacje.
- Nigdy nikt ich chyba nie odwiedzał, nikogo nie zaczepiały… - Powiedziała paląca, po czym spojrzała na Ebenezera - …ale chyba z tym tu panem pastorem rozmawiały? Tak coś widziałam, na pokładzie, na świeżym powietrzu? Może mama coś widziała, ale teraz jej nie ma w kabinie…
- A tatuś zginął w Wielkiej Wojnie! - Dodała ta z łóżka. A jej siostra(?) westchnęła, i przewróciła oczami.
- Panowie wybaczą. Spadła kiedyś z konia… najlepsi lekarze Londynu nie umieją pomóc po wielu tygodniach terapii… wracamy do domu zawiedzione…
- Mi się statek podoba! - Dodała "stuknięta"(?) w kabinie - Napiją się panowie herbatki?? - Wyszczerzyła ząbki.
- OK, dziękujemy - czyli ponownie nic. - Nie mamy czasu. Jeśli pani mama sobie coś ciekawego przypomni, proszę dać znać załodze, żeby poinformowano o tym… - podał numery pokojów. - Chętnie wtedy podejdziemy oraz porozmawiamy.
Cóż, czyli kobieta na łóżku była psychicznie chora. Współczucie! Chyba, że kłamała, ale niby czemu miałaby kłamać? Jeśli Ebenezer nie miał jakichś uzupełniających pytań należało kontynuować wizytę, czyli zastukać ponownie. Cóż. - Wobec tego thank you and bye bye paniom…
- A ja właśnie chętnie bym się herbatki napił - pastor przerwał kompanowi pożegnanie z dziewczętami, rzucając jednocześnie porozumiewawcze spojrzenie. Intuicja podpowiadała mu, że one jednak coś wiedzą. No i w sumie może zaraz wróci mama. Jakieś podejrzane te panienki…
- OK, ale tylko moment. Przepraszam, śpieszymy się. Osobiście nie czuję pragnienia, ale jeśli pani - rzekł starszej, papierosowej - również zaprasza pastora, chwilkę zostanę.
- Ale… - Zamrugała ślipkami ta z papierosem, a jej siostra dziecinnie-radośnie przyklasnęła kilka razy w dłonie - ...ale tak… panowie, sami, z młodymi damami, w kabinie? Co mama pomyśli, jak tu wejdzie? - Dodała starsza z nich, wyraźnie zmartwiona
takim obrotem spraw.
- Nie musi się panienka przejmować. Jako osoba duchowna zadbam o to żeby nie doszło do żadnych bezeceństw. Z resztą mogę ręczyć za mojego kompana. To bardzo przyzwoity człowiek. Poza tym, mama pozwala panience palić? - odrzekł pastor wchodząc do kajuty. Chciał porozmawiać zwłaszcza ze zwariowaną małolatą.
- Mama sama pali - Burknęła młoda kobietka.

A w kabinie było ciasno… w sumie, bardzo ciasno. Cztery łóżka, z tego jedno z górnych zagracone walizami, brak bulaja, i jedynie pracujący wentylatorek pod sufitem…


Brak zlewu, brak toalety, a na ścianie jedynie rozkładany stoliczek, na którym właśnie stał dzbanek z herbatą, trochę cukru w kostkach, maluteczka karafka z mlekiem, i cztery szklanki… z czego jedna już używana.
- Chcesz herbatki panie pastor?? - Powiedziała młodsza, z szeeeerokim uśmieszkiem, po czym sięgnęła po dzbanuszek…
- Ja to zrobię! - Skoczyła ku niej starsza siostra, przejmując naczynie z rączek nadąsanej młódki.

A zarówno Ebenezer, jak i Matthew, jeśli nie chcieli pić owej herbatki na stojąco, musieli usiąść na dolnych kojach? A jeden z nich w sumie obok tej… psychicznej?
Pastor był wielkim chłopem, toteż z trudem usadowił się na koi obok nie do końca normalnej dziewuszki. Trzymał jednak przyzwoity dystans.
- Powiedz mi drogie dziecko, słyszałaś coś odnośnie tych zakonnic? Może jakieś rozmowy przez ścianę? Albo może coś udało ci się podejrzeć? To bardzo ważne. Na statku może być groźny człowiek, który stał za tym wszystkim. Chcemy pomóc go ująć, a tym samym ochronić kolejne niewinne osoby - jednocześnie wielebny juuuuż miał zamiar spróbować herbaty, której w międzyczasie nalała mu starsza dziewczyna…
- Ja nic nie wiem? Jak piję syropek, to potem śpięęęę… cukru?? - Ta nie całkiem zdrowa na umyśle, podsunęła pastorowi cukierniczkę po nos, i już małymi szczypczykami złapała pierwszą kostkę.
- Nie dziękuję. Nie słodzę… - Zaczął pastor, a wariatka polizała kostkę cukru językiem, i "plum", wrzuciła ją Ebenezerowi do szklanki, po czym zachichotała.
- Słodkie dobre?
- Anna!! - Fuknęła jej siostra.
- A ja za słodkim nie przepadam - odrzekł Ebenezer, odstawiając szklankę, do którego został dodany cukier, z niewielką domieszką śliny… - Generalnie pastor nie lubił słodyczy. Nawet wino pił zwykle wytrawne.
- Kiedy można się spodziewać mamy? Może ona coś słyszała? - pastor odezwał się bez wskazywania konkretnej adresatki pytania.
- Tak się nie robi! - Starsza, już bez papierosa, pogroziła Annie palcem, po czym nalała pastorowi do nowej szklanki, ponownie herbaty - Proszę… - Powiedziała spokojnym tonem do Ebenezera, podając mu ją, a tą z cukrem wepchnęła siostrze w dłoń.
- Trudno powiedzieć. Mama powiedziała, że niedługo wraca… minęło już z pół godziny? - Wzruszyła ramionami - Poszła się przewietrzyć, może gdzieś coś czyta… trudno powiedzieć.
- Jeśli tak to może warto się za nią rozejrzeć. Chociaż chyba po prostu zajrzymy później.
Ebenezer wypił herbatę rozmawiając z dziewczętami i próbując wydobyć z nich jakiekolwiek przydatne informacje.

- A ja coś pamiętam!! - Krzyknęła Anna, po czym się przesunęła do Ebenezera, i na kolankach obok niego, przykucnięta na łóżku, oparła obie dłonie na jego ramieniu - Jak w nocy byłam siusiu… to słyszałam na korytarzu, jak stamtąd… - Zbliżyła twarzyczkę nieco do twarzy Pastora - Aaaaahhhh!! Aaaaahhhh!! Mmmmm!! - Zaczęła naśladować miłosne jęki, aż dostała rumieńców.

Mathew, i siostra niepełnosprawnej umysłowo, zakrztusili się herbatą, która trysnęła z ich ust.

- Ale może to był sen… - Zastanowiła się Anna, szczerząc do pastora ząbki z bliska.


Generalnie reporter trzymał się jak najdalej od sióstr. Ebenezer miał poszukać informacji. Poszukał owszem, ale chyba znalazł coś niekoniecznie sensownego.
- Może raczej ruszajmy - rzekł wielebnemu. Wstał. - Goodbye - po czym ruszył licząc, iż Ebenezer mu potowarzyszy raczej, niźli zostanie przy siostrach. Współczuł owej kobiecie, która miała pecha, ale sam nie potrafił pomóc. Mógł ruszyć jednak dalej ową sprawę.
Twarz Ebenezera zaczerwieniła się, jednak po chwili dotarło do niego, że dziewczyna powiedziała “w nocy”, czyli to nie były odgłosy orgii, w której on był daniem głównym. A więc ktoś jeszcze uprawiał tutaj rozpustę! To był jakiś ślad. O ile oczywiście ladacznice nie zabawiały się same ze sobą.
- Mathew, jeszcze moment - powstrzymał towarzysza przed opuszczeniem kabiny.
- Dziecko, te odgłosy, które słyszałaś. Czy było wśród nich słychać męski głos?

Anna zachichotała, po czym… zaczęła śpiewać piosenkę o jakiejś Mary i jej jagniątku, kiwając głową na boki. I sama sobie zatkała uszy dłońmi.
- Czyli chyba nic więcej się tutaj nie dowiemy. Chodźmy. Do widzenia panienkom.
Pastor ruszył za reporterem. Po chwili razem z Matthewem opuścili kajutę i skierowali się do następnej.

STUK! PUK!

I nic, cisza… i owe uporczywe puķanie nic nie dawało. W kajucie sąsiadującej z kajutą niby "zakonnic".
Wielebny postanowił zaryzykować. W tej kajucie mogło być coś co rzuciłoby nowe światło na całą sprawę. Chociaż mogło tam też nic nie być. Mimo wszystko jako “detektyw” uważał, że ma dodatkowe prawa. Poza tym nie zamierzał przecież niczego kraść. Tylko pytanie czy jeszcze pamięta jak to się robiło…?
- Mathew, patrz czy nikt nie idzie - powiedział wielebny wyjmując wytrych z kieszeni wewnętrznej marynarki.

Reporter zerkał. Trochę szaleństwo, bowiem prawdopodobieństwo, że akurat tutaj było coś…
- Ebenezerze, to nie ma sensu. To jest włamanie. Jeśli ktokolwiek spostrzeże… Jeśli byli tutaj wspólnicy “zakonnic”, mieli czas usunąć ewentualne przedmioty wskazujące na współpracę. Jeśli nie, włamanie nie ma sensu. Lepiej zanotować, że kabina zamknięta i wrócić tam po sprawdzeniu, że ktokolwiek ją właśnie zamieszkuje - usiłował wytłumaczyć kompanowi oraz absolutnie nie planował ładowania się w taką bezsensowną sytuację.
- Ech… może masz rację, powiedział pastor chowając wytrych. - Po prostu bardzo zależy mi na rozwiązaniu tej sprawy. Może nawet za bardzo… Sam rozumiesz. Powody osobiste.
- Po prostu nie wiem, jak włamywanie się mogłoby pomóc rozwiązać sprawę, natomiast wiem, jak włamywanie się mogłoby uziemić cię, żebyś w ogóle nie mógł się ową sprawą zajmować. Po prostu zapamiętajmy, później zorientujmy się, czy owa kajuta jest zajęta.

Kolejna kabina.
STUK! PUK! STUK! PUK! STUK! PUK! I tak było ciągle.
- I know nothing.
- No se nada.
- Eu não sei de nada.
- Nao-l a fhios agam rud ar bith.
- Je ne sais rien.
- Jeg ved ingenting.
- En tiedä mitään.
Oraz inne oczywiście, które wyrażały zawsze: Ja niczego nie wiem. Taaaaaak. Wiele osób, wiele krajów, wiele języków, ale nikt nic nie spostrzegł. Owa trójka sobie była i po prostu tyle. Rozmowy owe przeciągały się i przeciągały, a kolejne nic kompletnie nie wnosiły. Wreszcie sprawa była załatwiona, znaczy rozmowy wykonane, konkretów… cóóóóóóż. Swoje zrobili, trzeba było wracać porozmawiać z resztą ekipy. Skierowali się ponownie ku swoim rewirom.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 08-10-2022 o 19:57.
Pliman jest offline