Upojony kolejnym sukcesem snotliński przepatrywacz niewiele myśląc zabrał następną czaszkę i ruszył wzdłuż północnej ściany pomieszczenia. Na środku były jeszcze co prawda szkielety. Ale były dwa blisko siebie. Co oznaczało, że lepiej tak wielką armię zostawić ciężkiej snotlińskiej piechocie w postaci Kamulca. A samemu ogarnąć, czy aby z tyłu kościaków nie czai się więcej.