Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2022, 11:06   #173
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
WIKWAYA i DARYLL SINGELTONOWIE

Daryllowi udało się wyciągnąć rannego Antona Macruma z samochodu. Nie było to łatwe zadanie i chłopak miał wrażenie, że kolejny raz siłuje się ze śmiercią, ale udało mu się.

Kiedy układał starszego mężczyznę w bezpiecznej odległości od płonącego wraku, nadjechała policja. I zrobiło się zamieszanie jak w filmie sensacyjnym.

Chaotyczna wymiana zdań z funkcjonariuszami, najpierw pełna podejrzliwości, ale gdy wspomnieli o ucieczce szeryfa, policjanci stali się pomocni.

Potem były karetki, ludzie którzy spieszyli im wszystkim z pomocą. Gunnowi, staremu Macrumowi i im. Byli policjanci, z rozmów których rodzeństwo Singelton ułożyło sobie historię. Szeryf jakimś cudem wydostał się z aresztu, zastrzelił swojego dawnego kolegę - policjanta, ukradł radiowóz i uciekł. Resztę znali. Był ranny, ale uzbrojony i niebezpieczny, więc policja szykowała obławę razem z FBI.

W międzyczasie, gdy opatrywano ich na miejscu (ich rany okazały się niegroźne) usłyszeli, jak policja rozmawia o jakiejś strzelaninie w mieście.

- Boże - podsumował jeden z mundurowych. - Twin Oaks stało się bardziej niebezpieczne, niż Detroit.

Ojciec Wii pojawił się, gdy dorośli zastanawiali się, gdzie przekazać dzieciaki. Nie zadawał żadnych pytań. Upewnił się tylko, że wszyscy są cali i zabrał ich do samochodu - wysłużonego, nieco poobijanego pickupa, w którym w trójkę było im odrobinę ciasno.

- Po wasze rzeczy przyjadę później - wyjaśnił. - Teraz, najważniejsze, jest wasze bezpieczeństwo.

Nie mieli sił się z nim sprzeczać. Wii wiedziała, że ojciec bywa stanowczy w wielu kwestiach i to była właśnie jedna z nich. Dał im czas do rana. I ten czas się skończył.


ANASTASIA BIANCO, MARK FITZGERALD, BRYAN CHASE, BART SPINELI

Anastasia była zbyt obolała i zszokowana, aby protestować. Nie za bardzo też kojarzyła co się z nią dzieje i gdzie się znajduje. Po chwili cała czwórka nastolatków, zostawiając za sobą rozgardiasz na ulicy, przed domem Państwa Bianco, oddalała się od miejsca incydentu.

Po drodze minęli patrolowiec policyjny i ambulans pędzące co sił w kołach w stronę, z której oni właśnie uciekali. W całym zamieszaniu Mark zorientował się, że udało mu się zgubić Powella. Jego ochroniarz zapewne będzie miał sporo do wyjaśnienia policji. Jeśli nie chciał, aby facet poszedł siedzieć, dobrze byłoby poprzeć jego wersję zdarzeń. Może i ochroniarz działał impulsywnie, ale w sumie nie wiedział, że strzela do pani Bianco. Nikt nie wiedział.

W miasteczku coś ewidentnie się działo, poza strzelaniną w domu Bianco. Gdzieś, nad górami zaczął krążyć helikopter policyjny, za nim drugi, jakiejś poważnej telewizji. W góry jechało też więcej samochodów na sygnale. Głównie policyjnych.

Ale oni oddalali się od Twin Oaks. Prowadził Bart Spineli i w innej sytuacji Mark zapewne mógłby mu wepchnąć kilka szpilek co do leniwego, ślamazarnego jak dla młodego Fitzgeralda stylu jazdy, ale nie teraz. Ten Bart Spineli wydawał się być … odpowiedzialny. Jakby chłopak złamał się w sobie, jakby coś go odmieniło.

Wyjechali z miasteczka. Przejechali przez stary most w dolinie, na którym minęli dwa kolejne samochody policyjne, które musiały tutaj jechać aż z Billings.

Było dość wcześnie. Pogoda zapowiadała się całkiem słoneczna. Do celu podróży, rezerwatu indian leżącego osiemnaście mil do Twin Oaks, dotarli w nieco ponad pół godziny jazdy, krętymi serpentynami górskich dróg.

Chwilę później, starszy Indianin zajął się obrażeniami Ann. Okazały się dość niegroźne, ale bolesne.

Jakie było ich zdziwienie, gdy niecałą godzinę później, do rezerwatu wjechał odrapany, stary pickup z którego wysiadł jakiś mężczyzna wyglądający na natywnego Amerykanina oraz … rodzeństwo Singelton.


WSZYSCY

Kilka godzin później siedzieli - opatrzeni, nakarmieni i napojeni ciepłą herbatą - w kręgu, przy palenisku. Ognisko nie płonęło, ale skupił ich przy sobie dziwny mężczyzna. Starszy Indianin ubrany w różową koszulę z nadrukiem Myszki Miki, z bardzo już niemodnym, długim kołnierzem. Mężczyzna nie był młody, miał wesołe oczy i śmieszne dwa warkocze zwisające po bokach głowy. W te warkocze wplótł wstążki, kolorowe tasiemki i pióra. Gdyby nie różowa koszula z postacią wytwórni Disneya Indianin wyglądałby jak mądry szaman.

Ale to był "mądry szaman". Nazywał się Jim Dwa Duchy. Kumpel znajomka, z którym Bart Spineli załatwiał tutaj swoje interesy. Wii znała go, chociaż wiedziała, że większość czasu szaman spędza w innych skupiskach i rezerwatach. Jim Dwa Duchy zaangażowany był w ruchy społeczne, których celem było ustanowienie świętych roślin wykorzystywanych przez Indian w rytualnych ceremoniałach, jako roślin pod ochroną, które mogliby wykorzystywać tylko Indianie i tylko w celach obrzędowych. Poza tym był też znaną osobistością w plemionach, zaangażowaną w ruch poszerzający prawa rdzennych mieszkańców Ameryki.
Jednym zdaniem - Jim Dwa Duchy to był nie byle kto.

Patrząc swoimi ciemnymi oczami wysłuchał ich nieskładnej opowieści podejrzeń dotyczących Wilka, maski, zbrodni sprzed lat.

Potem, przyglądając się im bacznie, przemówił.

- Aby zrozumieć przeszłość, musicie ją zobaczyć. Musicie ją poczuć. Domyślam się, że wasi bliscy zrobili coś, co doprowadziło do przebudzenia się złych sił. O tym, czym są te złe siły, nie będę wam mówił. W waszej religii, nazywacie takie siły demonami. Dawno, dawno temu, w czasach tak dawnych, że nikt nawet nie śnił o białych ludziach, istniały tutaj złe manitou. Złe duchy. Demony. I jeden z nich został schwytany i zamknięty w więzieniu pod górą. Ten demon ma moc tworzenia chindi. Chindi to duchy osób, które powracają jako czyste zło. Te chindi, które związały się z demonem spod góry, nazywanym Nocnym Złym Wilkiem są kapryśne, zmienne i mogą robić rzeczy straszne i krwawe. jak tylko usłyszałem o pierwszym morderstwie w Twin Oaks od razu pomyślałem o Nocnym Złym Wilku. I o tym, że w jakiś sposób mógł się uwolnić.

Słuchali z dziwnym niepokojem tego, co miał im do powiedzenia. Mimo słonecznego dnia, krzątających się w pobliżu Indian i kolorowych domów kempingowych i przyczep, które służyły w rezerwacie jako miejsce zamieszkiwania rodzin, wszystko wokół wydawało im się dziwnie ponure, wręcz przytłaczające.

- Musicie odpocząć. - powiedział Jim Dwa Duchy. - Nabrać sił. Zostaniecie tutaj na dzisiejszą i jutrzejszą noc. Ja to załatwię z waszymi rodzinami, przez szkołę. Dzisiaj odpoczywajcie. Jutro, jeżeli się zdecydujecie, pokażę wam coś, czego niewielu ludzi doświadczyło. Świat po drugiej stronie.

WSZYSCY

Popołudniem płetwonurkowie wyłowili z jaskini zwanej Wirem Diabła ciało zaginionej turystki. Ale nie tylko. Trafili też na szczątki innego człowieka. Kości zostały wyłowione, poukładane i przewiezione do miejskiej kostnicy w Twin Oaks.

Wieczorem kości zostały ułożone na metalowym katafalku służącym do sekcji zwłok, obok drugiego, na którym spoczywały zwłoki zaginionej turystki. Lokalna koroner, Stephanie Arevalo, przyglądała się znalezisku jako jedna z pierwszych.

- Mamy tutaj do czynienia z ciałem młodego mężczyzny, rasy kaukaskiej. Uzębienie świadczy, że denat miał około piętnastu, dziewiętnastu lat. Wzrost około metra osiemdziesięciu, dziewięćdziesięciu. Ryby, ciśnienie oraz prądy wodne spowodowały znaczący ubytek w kościach, ale sądzę, że przebywały pod wodą około dwudziestu, dwudziestu pięciu lat. Na kościach żebrowych ślady po ….

Stephanie Arevalo zamarła.

- Boże. To nie możesz być….

Światło w prosektorium nagle zgasło. Dyktafon, na który koroner nagrywała swoją ekspertyzę, wypełniły szumy i trzaski, przez które co jakiś czas przebijał się wrzask bólu i agonii.

Kiedy światło zapłonęło na białych kafelkach rozpływała się kałuża szkarłatu. Leżała w niej pani koroner z licznymi ranami ciętymi i kłótymi na całym ciele. Szczątki znalezione w jaskini pod wodą, jak też zwłoki utopionej turystki zniknęły. Wyparowały z prosektorium w niemożliwy do wyjaśnienia sposób.

Czarny Zły Wilk znów wyruszył na łowy. Tym razem silniejszy, niż do tej pory. Ofiary, naznaczone gniewem i wściekłością tego, który przebudził go z wieków uśpienia i letargu, migotały w czarnym niebycie światełkami, które przyciągały pradawne zło, jak ciepło ludzkiego ciała wabi komary lub kleszcze.

Pragnął żreć. Pragnął zabijać.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline