Adrila miała ochotę powiedzieć Peredhilowi, że akurat jemu wierzy bez zastanowienia, ale tego nie zrobiła. Popatrzyła mu jeszcze głęboko w oczy nie wiedząc co ma mu powiedzieć. Została porównana do jego matki, kobieta wywnioskowała, że jego matka też pewnie nie żyje, a nawet jeśli się myliła teraz nie chciała poruszać tego tematu. Kiedy tak stała bard złapał ją za rękę i szli tak razem, szli w milczeniu, ale jak dla niej mogli tak iść bez końca. Chociaż czuła, że nie powinna, pierwszy raz czuła się chwilami szczęśliwa. Kiedy zapukali do drzwi milczenie zostało przerwane:
-Kiedy zginęła twoja rodzina…wiesz…znaczy się…Ty musiałaś przeżyć, by móc znów kochać i być kochaną…
Te słowa uderzyły ją z wielkim impetem, całe to szczęście które odczuwała po drodze prysnęło.
- Właśnie musiałam... kiedy szliśmy czułam się szczęśliwa, wiem że nie powinnam ale... a teraz znowu mi uświadomiłeś, że ja zaczynam zachowywać się tak jakby nic się nie stało, a na to jeszcze za wcześnie - po tych słowach zapukała ponownie do drzwi.
__________________ Irokez lub glaca to powód do dumy... |