Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2022, 22:13   #69
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Szczęście sprzyja tylko ludziom zdecydowanym na wszystko…

Aksel trzymał jedną ręką kierownicę, drugą zaś podpierał na brodzie w zamyśleniu. „Oldi”, jak żartobliwie nazywał swoje auto, mknął, niczym po szynach, pozwalając swemu właścicielowi na dozę refleksji. Noc również sprawiła, że jazda mijała spokojnie bez dziennego tumultu, korków i rozdrażnień. Mężczyzna czuł obecność towarzyszy, mimo przestronności wnętrza auta. Była to dla niego nowość, bo długie lata zwykł podróżować samotnie. Sprawiał wrażenie niewzruszonego, lecz pod tą maską czaiło się wiele niewysłowionych obaw. Wybuch emocji Burrow ukazał jej niezrównoważenie. Ogień piromana naznaczył Zuri, chyba lekko zszokowaną cała sytuacją. Dave zniknął mu z pola widzenia, tak jak uczynił to w klubie. Chłopak był tajemniczy i wyraźnie pielęgnował relacje z Ayo. W lusterku dostrzegł, że dziewczyna niezwykle skupiona nad jakimś misterium kołysze głową w rytmie wystukanym przez resory na pofalowanym, ulicznym asfalcie. Potem jej głowa opadła, uchylona szyba łaskotała rześkim podmuchem, cień kruka zawinął krąg nad pojazdem i bezszelestnie zniknął w mglistych oparach nocy. – Chyba śnię… - pomyślał antykwariusz, chociaż tej nocy nic już nie powinno go zadziwić…

Jedynie Henry sprawiał wrażenie osadzonego tu i teraz, jako przeciwwaga dla tych wszystkich fenomenów, których doświadczał. Czy ich zdolności wystarczą, aby ocalić niewinne dziecię? Miejsce do którego zdążali, nawet jak na standardy miasta było upiornie niebezpieczne. Bragi czuł suchość w gardle, jeden haust w klubie podrażnił tylko jego pragnienie. Mimo wszystko wiedział, iż dobrze się stało, że nie miał okazji dokończyć tego drinka…

Ayo ocknęła się, zdając relację ze swego snu, który był zdecydowanie czymś więcej. Aksel uważnie wysłuchał kobiety, a później Bozanskyego. Zjechał na pobocze, mimo pustki wokół odruchowo włączył migacz. Popatrzył wpierw na urzędnika, na współpasażerki, a później wbił ponownie wzrok w mężczyznę siedzącego na przednim fotelu i rzekł stanowczo:

- Życie ci niemiłe, kolego? To najprawdziwsze cyngle, zabójcy, którzy nie mrugną okiem, posyłając ci kulkę. Chcesz, żeby twoja żona owdowiała jeszcze tej nocy, a dzieciaki zostały sierotami? Tu trzeba coś wymyślić! Prawdziwy fortel albo postawić wszystko na ryzykowną kartę…- zamyślił się, jakby wsłuchany w echo swych słów.
- I zadbać o to, aby pozostać incognito, bo wierz mi nie wybaczą nam tego…

- Poza tym, jeśli ktoś ma ryzykować to ja… - dokończył.

Brodacz milczał dłuższą chwilę w głębokiej zadumie. Gonitwa myśli ogarnęła jego umysł, lecz ostatecznie chyba sam był zdziwiony planem, który wyjawił reszcie Lśniących.

- Wysadzę was wcześniej, a potem podjadę do tych czarnych limuzyn i przetrę im karoserię, urwę lusterka… Nie puszczą tego płazem, jeśli mają charakter. Będziecie wtedy mieli wolną drogę, no może poza tymi małpiszonami przy drzwiach…

- Wycisnę ile mogę z auta i utopię je w rzece, zacierając trop. Dla tego dziecka warto coś poświęcić…

Nie dodał czy ma szansę wyjść z tego cało, bo sam racjonalnie nie oceniał swego szaleńczego pomysłu. Zresztą nie było teraz czasu na misterne koncepty, bowiem zbliżał się kres nocy… a tym samym kres nadziei…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 10-10-2022 o 22:27.
Deszatie jest offline