|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-10-2022, 19:47 | #61 |
Reputacja: 1 | - Dave Malkovich - przedstawił się wychodząc pół kroku przed Oke, .uchylając kapelusza. - Byłem przy barze gdy nagle barman zniknął, a później to... - Zerknął przez ramię za siebie. - Ale... zdaje się, że omawialiście szczegóły transakcji. Pani wybaczy to wtargnięcie. Ciągle jestem trochę roztrzęsiony. Kącik ust Camille drgnął w złośliwym półuśmieszku. - Oj, kłamczuszek… - pograziła Malkovichowi palcem. Chciał zaprzeczyć. Przecież w jego słowach nie było fałszu. Nie wszystko powiedział, to prawda, lecz jeśli to wystarczyło, by nazwać go kłamcą, to wszyscy nim byli. Chciał zaprzeczyć, lecz w tej samej chwili na parkiecie zapłonął wysoki, sięgający niemal sufitu, ognisty snop. Pojawił się niespodziewanie na samym środku sali. Piroman stal pośród nich. Nie! To on. On sam stanowił istotę buchający żarem płomieni. Manifestacja wściekłości, zmaterializowana i pożerająca z dziką łapczywością wszystko wokół. - Ja gorę! - wrzasnął, a gramofonowa igła zazgrzytała upiornie. Dźwięk smagający uszy, niczym odgłos paznokci przeciągniętych po szkolnej tablicy. Piroman uniósł obie dłonie w górę i stanął w rozkroku nad leżącą przed nim Zuri. - Ja gorę! - powtórzył, a jego krzyk dudnił złowieszczym echem, odbijając się raz po raz od piwnicznych ścian klubu. Bit zamilkł, jak ucięty nożem. W wszechogarniającej ciszy, delikatne trzaski i syknięcia wijących się w swym gorącym tańcu płomieni brzmiały, jak rozjuszone grzechotniki. Przepięknie połyskiwala w płomieniach odbijanych od fluorescencyjnej farby. Dave nie czekał. Działał instynktownie. Podbiegł i zerwał ją ze ściany. Zawleczkę wyciągnął wracając do loży. Idąc w kierunku Zuri skierował gaśnicę w stronę słupa ognia. Złapał za dźwignię.
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |
02-10-2022, 08:48 | #62 |
Reputacja: 1 | Smarkula chciała zgrywać wielką femme fatale. Teraz ma za swoje. Henry próbował ją ochronić, ale młodzi przecież zawsze wiedzą lepiej. Igraszki z niezrównoważonym psychopatą to jak igraszki z ogniem. Dosłownie. Bozansky nie wiedział czym Zuri doprowadziła piromana do szału, jednak nagła manifestacja jego iście płomiennej natury wskazywała, że dostał kosza już na samym początku znajomości. W sumie czego innego mógł się spodziewać? „Teraz tylko spokój może nas uratować” – pomyślał urzędnik, dostrzegając jednocześnie Malkovicha z gaśnicą. - Dave, nie! - powstrzymał chłopaka gestem. Ciekawe tylko na jak długo. Młodzi zawsze są niecierpliwi… Henry przeczuwał, że próba ugaszenia płomiennego charakteru piromana zwykłą gaśnicą nie jest najlepszym pomysłem. Spodziewał się, że tylko go dodatkowo rozjuszy. A przecież on i Aksel nawiązali z furiatem wątłą nić porozumienia. Może uda się przemówić mu do rozsądku. - Bracie – skierował swój głos do piromana – uspokój się. - Bozansky poczuł bijący od niego żar. - Przecież to jeszcze dziecko. Sama nie wie czego chce. My, dojrzali mężczyźni, nie możemy ulegać przecież kaprysom podlotków. Wróćmy do stołu. Napijmy się. Ja stawiam.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? Ostatnio edytowane przez Pliman : 02-10-2022 o 09:06. |
03-10-2022, 11:12 | #63 |
Reputacja: 1 | “Waruj psie” - ostra, nienawistna komenda wciąż wibrowała echem w jej głowie. Była prawie pewna, że olbrzym nie zaatakuje jej bez rozkazu swojej pani. “Nie bójcie się, to tylko Jack”. Ayo przecięła szybkim krokiem salę, zbliżyła się do baru, zatrzymując kilka kroków od niego. Przesunęła spojrzeniem po wijących się na ogromnych mięśniach, pulsujących żyłach, po wielkich łapskach i grubych palcach, którymi byłby w stanie ją zmiażdżyć bez najmniejszego problemu. Otworzyła szerzej oczy na widok wilgotnych ślepi i mokrych policzków.
__________________ "[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat." |
03-10-2022, 18:32 | #64 |
Reputacja: 1 | Flambirowanie. Proces podawania potrawy polegający na oblaniu lub skropieniu dania alkoholem i podpalenia go. Flambirowane banany. Flambirowane mięso podawane potem apetycznie na półmiskach. Eleganckie, francuskie naleśniki. Zuri była Walkerem z krwi, kości i cholesterolu płynącego w żyłach dziedziczki przyszłego Burgerowego Imperium. Dlatego właśnie teraz, właśnie w tym momencie myślała o flambirowaniu. Abstrakcyjne przeżycie złożone z kulinarnym doświadczeniem kuchennym. Jak wtedy, gdy uczyła się flambirować i płomienie buchnęły aż pod sufit, osmalając go skutecznie. Skwierczące mięso, rozgrzana blacha, płomienie strzelające z patelni. To wszystko robiło wrażenie. Taniec z ogniem też robił wrażenie. Zuri widywała tych wszystkich prawdziwych ognistych artystów na ulicach. To razem z nimi uczyła się żonglować ogniem, wymachiwać długimi kijami ogniowymi i robić prawdziwe show. Piroman... Piroman wrażenia nie robił. Bo jakie wrażenie na artystycznej duszy mógłby zrobić człowiek, który niczego nie potrafi, nie ma nic do zaoferowania i potrafi się tylko bezsensownie wydzierać, ale nadal grzecznie siedząc pod pantoflem swoich właścicieli? Nie był żadnym artystą. Nie był nawet showmanem. Był tylko jumpscare'em. Najniższą formą grania na emocjach. Czymś, co działa raz i tylko raz. Smutnym, małym człowiekiem z niesamowicie krótkim lontem. Co, w zasadzie, bardzo wiele wyjaśniało. Skoro jeden taniec go tak rozpalił i doprowadził do eksplozji, to raczej nie miał zbyt wielu sukcesów z kobietami. - Cudownie! - odkrzyknęła bez wahania z poziomu podłogi -To będzie nasz popisowy numer! Nie musiała mu mówić jak bardzo nie ceni sobie jego braku wizji i zmysłu showmana. Kiedyś jednego malarza też nie przyjęli na ASP i nikomu się to nie spodobało. |
03-10-2022, 20:17 | #65 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | You know you've really been so blind |
04-10-2022, 22:01 | #66 |
Reputacja: 1 |
|
09-10-2022, 12:07 | #67 |
Reputacja: 1 | Ekscytacja. Strach. Zachwyt. Smutek. Żal. Ayo nie wie co czuje. Cuchnący oddech olbrzyma, jego przerażająco głośny ryk. Krzyk Zuri, który zginął w rytmie dudniącej muzyki, której basy przebijały się wibracją w samych kościach. Człowiek-pochodnia, człowiek-feniks. Jego płomienie unoszące się pod sam sufit, wypełniające całą salę gorącem. I równie gorąca furia Camille. W tym momencie nie Eris a Lyssa. Kolejne dziecko Nocy.
__________________ "[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat." Ostatnio edytowane przez obce : 09-10-2022 o 12:14. |
09-10-2022, 13:35 | #68 |
Reputacja: 1 | Ogień parzył. Żar był nie do zniesienia. W najgorszych przypuszczeniach Henry nie spodziewał się, że ten dość niepozorny człowiek może dysponować aż taką mocą. Piroman usłyszał jego głos, prośbę, polecenie… Przygasł. Zadziałało! Po chwili ogień zgasł jakby zalany strumieniem wody. Jednak nie za sprawą interwencji Henrego, a Camille. Władała nim podobnie jak barmanem. To było jej leże. Jej terytorium. Bozansky przeniósł wzrok na wystraszoną Zuri. Wyglądała na całą. Na szczęście. Niewiele brakowało. Nagły, przeciągły pisk pagera przywołał urzędnika do rzeczywistości. Margaret! Cholera, ona pewnie umiera ze strachu o mnie! Która godzina? Henry całkowicie stracił poczucie czasu. Sytuacja w klubie wyglądała chwilowo na opanowaną. Bozansky szybko wybrał numer do domu. - Halo. - To ja, Henry. - Henry! Nareszcie! Co się z tobą dzieje? Przecież ja tu odchodzę od zmysłów! Gdzie ty jesteś? - Spokojnie. Nic mi nie grozi. Zająłem się pewną sprawą i… Przepraszam, opowiem ci jutro. - Ale Henry! - Proszę kochanie, nie denerwuj się. Na prawdę dam sobie radę. Idź spać i nie martw się o mnie. - Ufam ci Henry, wiem że byś mnie nie okłamał, ale… proszę, uważaj na siebie. - Oczywiście. Słodkich snów skarbie. Widzimy się rano. To było trudne. Okłamał ją. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że ryzykuje. Nawet życiem. Wplątał się w to i nie wiedział jak się wyplątać. Rozum podpowiadał żeby wracać do domu. Do żony i dzieci. Przecież to nie była jego sprawa. I tak zrobił więcej niż policja, rodzina, znajomi czy sąsiedzi małej Molly. Jednak serce nie pozwalało. Jak by się czuł gdyby mała umarła, bo on się wycofał? Czy byłby w stanie dalej normalnie z tym żyć? Spojrzeć w lustro? Nie… * Zmierzali na miejsce. Do jaskini lwa. Do siedziby mafii... Bozansky cały czas bił się z myślami i starał utwierdzić w przekonaniu, że robi dobrze. Gdy Dave wyfrunął pod postacią kruka Henry znów uświadomił sobie, że przecież nic nie jest takim jakie mu się dotąd wydawało. Jeśli chciał być w stanie zadbać o swoją rodzinę, musiał rozumieć to co dzieje się w otaczającym go świecie. Porzucając misję, wycofując się, wracając do złudnego poczucia bezpieczeństwa odebrałby sobie możliwość zdobycia wiedzy i doświadczenia, które były niezbędne. To jak przyjęcie remisu, kiedy tylko wygrana gwarantuje awans do kolejnej rudny. Nie. Nie mógł się wycofać. Musiał poznać chociaż cześć prawdy. Ayo usnęła. Nagle. Jakby ktoś w jednej chwili odebrał jej świadomość. Henremu przez moment wydawało się, że widzi drugiego kruka, który wyfruwa oknem i dołącza do Dave’a. To jednak było tylko złudzenie. Chyba… A może jednak nie? Gdy Ayo ocknęła się zaczęła mówić o rzeczach, których nie mogła wiedzieć. Tak jakby nawiązała jakąś telepatyczną więź z ich uskrzydlonym towarzyszem. Klub. Pełno ludzi. Głośna muzyka. Dwa Lincolny. Łuk i strzały… A gdzieś wśród tego mała, wystraszona Molly. Jak ją uwolnić? Nie byli włamywaczami, szpiegami, ani skrytobójcami. Raczej trudno będzie wykraść ją niepostrzeżenie. Ewentualnie Dave, pod kolejną, zwierzęcą postacią mógłby się do niej przekraść. Tylko jak wtedy wyjdą? Chyba lepiej zagrać w otwarte karty. Podchody nie rokują zadowalających szans powodzenia. Jak grać z przeciwnikiem, który dostrzega każde niebezpieczeństwo? Każde wtrącenie. Każdego zaskakującego szacha? - Nie kombinujmy. Po prostu grzecznie poprośmy o oddanie dziecka. Postaram się być przekonujący… - zaproponował Henry, nie mając jednak żadnej pewności, czy jego najprostszy z możliwych pomysłów, ma jakiekolwiek szanse powodzenia. - Ale wcześniej rozdzielmy się. Jeśli zawiodę, będziecie mogli spróbować planu B. Zuri? Pójdziesz ze mną?
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |
10-10-2022, 22:13 | #69 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Szczęście sprzyja tylko ludziom zdecydowanym na wszystko… Ostatnio edytowane przez Deszatie : 10-10-2022 o 22:27. |
11-10-2022, 04:41 | #70 |
Reputacja: 1 | - Aksel... nie podoba mi się Twój plan. Teraz to ty chcesz dużo zaryzykować. Za dużo... Oczywiście, nie ma tu bezpiecznego rozwiązania, jednak drażnienie tych bandytów to na prawdę nienajlepszy pomysł. Mimo to masz częściowo rację. Za dużo biorę na siebie i przeceniam własne możliwości. Po prostu liczę na rozsądek innych ludzi, ale fakt, oni nie zawsze go mają - Henry zasępił się - jeśli nie gramy w otwarte karty, to stańmy gdzieś poza ich widokiem, a Dave nich dokładnie ustali miejsce gdzie trzymają dziewczynkę. Może jest tam jakieś niepilnowane okno, szyb wentylacyjny, tylne wejście, cokolwiek. Ewentualną dywersję zostawmy sobie na sam moment, w którym będziemy wykradać Molly. Poza tym samochód będzie nam potrzebny do ucieczki. Samochód z kierowcą - podkreślił spoglądając na Aksela w wymowny sposób.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |