Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2022, 16:44   #185
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Nieprzyjemności w Złotympolu tylko przybywało, im dłużej łączony orszak Teoffen i Serrig tam przebywał. Co prawda pożar został ugaszony, bez większych strat ograniczony do paru zaledwie chałup, a i znalazł się nawet kołodziej z kołem, odesłany do reszty procesji pod opieką Daenzerówny i jej kondotiera. Ale i tak, co zbrojna banda pod batutą dwóch kapeluszników-przebierańców nawywijała, to ich. Prędki rekonesans i jeszcze prędsze zerknięcie przez okna rezydencji tylko potwierdziło, że hanza wykazała się podziwu godną dokładnością w ogołacaniu Złotopola ze wszystkich kosztowności, które nie były przybite gwoździami. Cóż jednak poradzić, banda zniknęła im z oczu po chwili, łaskawie wypuszczona, by wojsko Henrietty mogło się czymś wykazać. Kapelusznikom już się jednak nie upiekło i to na nich właśnie opadły kolejne już nieszczęścia.

Delegaci postanowili przeprowadzić własny wywiad, bić żelazo póki gorące w myśl zasady "dziel i rządź". Florian, z bliznami sugerującymi życie bogate w doświadczenia, nie mógł za bardzo narzekać, biorąc pod uwagę okoliczności. Trochę go poobijali, jakżeby nie mogli, ale wzięty pod włos przez Leo dojrzał chyba nadzieję i miejsce na miłosierdzie. Pomogła też i hipnoza, okołomagiczna sztuczka spełniła swoją rolę w rozwiązaniu języka i uzbrojeni w cenną wiedzę Leo i Morgden nie widzieli powodów, dla których Florian miałby kłamać. Szczerość była towarem deficytowym, to fakt, ale w słowach i manierach bliznowatego nie dostrzegli choćby cienia kłamstwa. Widać pogodził się już z własnym losem i teraz liczył tylko na łagodny wyrok.

Co innego jego konfrater.




Związany niby boczek na pieczenie guślarz był obrazem nędzy i rozpaczy, z połamanymi palcami i krwawiącymi ranami powrót do przytomności zajął mu nieco czasu. Magiczne triki chyba też musiały odcisnąć nań swoje piętno, upiorna bladość nie była zbyt naturalna, ale energia i siły życiowe wróciły z czasem. Krostowaty wierzgnął parę razy, w marnej próbie wyswobodzenia się z więzów, które ani myślały puścić. Kapelusznik zaklął pod nosem i zwiotczał w jednej chwili, z jakąkolwiek wolą walki zgaszoną zupełnie.

- Chędożcie się - wyharczał, spluwając w ich stronę. - Nic ode mnie nie usłyszycie, jak Nurgle mi świadkiem.

- Zobaczymy - stwierdził Rust, dając znak Tupikowi.

Karzeł, już z narzędziami w dłoniach, przysiadł koło jeńca, rozwijając torbę. Tortury torturami, ale von Goldenzungen wiedział, że i psychologiczny aspekt był przy przesłuchaniach ważny, toteż nie spieszył się z przejściem do rękoczynów. Starannie i skrupulatnie, z neutralną miną, rozkładał przyrządy na materiale. Oczy guślarza uważnie obserwowały jego poczynania, nie opuszczając go choćby na uderzenie serca, jakby reszta delegatów wcale nie istniała. Coś błysnęło w jego spojrzeniu, gdy Semen podszedł do nich, wyswabadzając jedną dłoń, okrutnie i makabrycznie wykrzywioną złamanymi palcami. Ból musiał promieniować na całego, ale guślarz jedynie syknął. Po czym, ku zdziwieniu wszystkich, pociągnął nosem, nachylając się w stronę kozaka i karła.

- Mmm, nasienie Wusterburga - wymruczał, przeciągając słowa. - Pachniecie Wusterburgiem, diabielskim nasieniem i krwawym deszczem. Byliście tam, tak?

- Zawrzyj gębę - warknął Semen.

- Apostołowie krwawej pożogi - guślarz nie odpuszczał. - Nasienie wybuchnie płomieniem, nic nie zatrzyma czarnej burzy z Wusterburga. Możecie mnie kaleczyć, obdzierać ze skóry, ale nie zmienicie niczego. Rewolucja pochłonie Wissenland, nawet teraz moi bracia i siostry szykują kolejną falę. Spłonie Teoffen, spłonie Serrig, nawet samo Nuln. Wszystko dzięki wam.

Uśmiech, który wykrzywił gębę guślarza, nie był ani przyjemny, ani naturalny. Bardziej zwierzęcy niż ludzki, w połączeniu z zimnie pustym spojrzeniem stawiał włos na karku. Głowa obróciła się dziwnie, niemalże mechanicznie, mierząc Rusta i Waldemara spojrzeniem. Złe oko widzieli już u Uwe Oettingena. Teraz poczuli, jakby spotkali jego bliźniaka.

- Czy oni wiedzą? - Kolejne słowa spłynęły spomiędzy warg guślarza, gdy ponownie skoncentrował uwagę na Tupiku i Semenie. - Wiedzą, że Wusterburg spłonął przez was? Że to wy utopiliście go w krwawym deszczu? Wiedzą, że to wy zasialiście wiatr?

Uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej.

- A my zbieramy burzÄ™.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem