Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2022, 09:25   #48
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Dokładne badanie kaplicy nie przyniosło żadnych znalezisk poza większą ilością ceramicznych odłamków, dało jednak kilka nowych odpowiedzi. Jin potwierdził ekspertyzę Edwarda, uzupełniając ją o kilka szczegółów - kaplica stała się nawiedzona w wyniku desakracji i brutalnego mordu, a także zbezczeszczenia zwłok niziołków. Dokładniejsze badanie trupów ujawniło, że bełty zostały wbite już po śmierci, która nastąpiła w wyniku uduszenia (drobne rany wokół zasinień na szyi sugerowały, a jakże, kogoś o długich paznokciach lub szponach). Sam akt desakracji nie miał na celu pokazania wyższości jakiegoś bóstwa, a jedynie czyste zniszczenie i pogardę dla bogów ogółem. Te dwa czynniki doprowadziły do skoncentrowania złych energii, które zamanifestowały się w postaci nawiedzenia o opisanym przez czarodzieja działaniu.
Uczeni dyskutowali przez chwilę nad tym zjawiskiem, zastanawiając się nad możliwym sposobem oczyszczenia tego miejsca. Obecność kapłana wydawała się oczywista, lecz nawet teraz nie byli bezradni. Jin zasugerował, że manifestacja nawiedzenia wciąż powiązana jest z czynnikami ją wywołującymi, więc „naprawienie” lub „cofnięcie” wyrządzonego tu zła powinno zniwelować działanie klątwy, czyniąc miejsce mniej niebezpiecznym. Aura zła dalej unosiłaby się nad nim, wymagając ponownego poświęcenia kaplicy, ale jej manifestacje ograniczyłyby się do nieprzyjemnych, acz niegroźnych anomalii w postaci wyczuwalnego chłodu, kiepskiego samopoczucia czy koszmarów sennych.

W czasie gdy bohaterowie badali kaplicę, pogoda na zewnątrz zaczęła się pogarszać - delikatny deszcz przybrał na sile, a ciemniejsze chmury nadciągające znad morza sugerowały, że niedługo może zmienić się w prawdziwą ulewę. Na domiar złego dotychczas słaby wiatr także się wzmagał, jakby na przekór stereotypom o dusznych i parnych dżunglach Mwangi. Amos zaczął nawet zastanawiać się, czy nie czeka ich sztorm podobny do tego, jaki parę razy zdarzyło mu się przeżyć na morzu - nie była to miła perspektywa…

Dalsza eksploracja portu zaprowadziła drużynę do północno-wschodniej baszty. Pomieszczenie na jej piętrze musiało być wartownią - szerokie okna dawały dobry widok na całą okolicę wokół fortu. Pod nimi rozłożono parę prowizorycznych posłań z zabranych z kwater poduszek i porwanych koców. Były one niedawno używane, zapewne należąc do żaboludów. Obok jednej z poduszek stało średniej wielkości puzderko z solidnym zamkiem. Po poruszeniu z środka dobiegło brzęczenia szkła - wyraźna oznaka, że próba siłowego otwarcia może się kiepsko skończyć dla zawartości. Kuferek był porządnie wykonany i zbyt duży, by żaboludy mogły go skądś przynieść.
W rogu wartowni znajdowała się klapa prowadząca do pomieszczenia poniżej. Było ono kolejną kwaterą - ta jednak, mimo wyraźnego bałaganu, nie nosiła znamion zniszczenia czy masakry, tak jak większość fortu. Wyglądało na to, że jego mieszkaniec zdążył zerwać się z łóżka i opuścić to miejsce. Swoją zgubę spotkał już na zewnątrz.

Większość fortu została już sprawdzona, pozostała tylko jedna baszta. Bohaterowie domyślali się już, co mogło ich tam czekać - w końcu nie trafili jeszcze ani na kwaterę dowódcy, ani na magazyn. Jak w przypadku wartowni, jedyne wejście znajdowało się na murach. Drzwi do środka nie były zamknięte, ale nie chciały się łatwo otworzyć. Ciągnąc za nie, Zod zauważył że są przyklejone białymi włóknami pajęczych sieci. Były wyjątkowo wytrzymałe, ale mocniejsze szarpnięcie bez trudu by je zerwało.
Z wnętrza, jakby spod podłogi dało się słyszeć słabe wołanie o pomoc…
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem