Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2022, 14:32   #113
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

2 kastety, korbacz, nóż, wielki topór, hełm, kolczuga, tarcza na plecach, drobiazgi w torbie i do tego pilnik... Kamulcowi cionżyło to mocno i nie poruszał siem już tak szybko jak wcześniej... może jednak wcale tego pilnika nie potrzebuje? A może co innego warto wyrzucić? A może przehandlować z kim? Nie sprawdziwszy nawet, czy szkielet czego ciekawego przy sobie nie miał, ruszył wolniej niż poprzednio w stronę dużego stołu, by rozgromić 2 kolejne szkielety.

Przykurcz obejrzał renkawicem. Tak jak podejrzewał była taka duża, że nawet i głowem by dał radem wcisnonć do środka. Trochem siem lepiła i widać, że stara była. Butelkem odkorkował, zapachu tego co w środku nie znał, jeszcze czego takiego nie widział i nie wonchał. Ciekawe, ciekawe? Może napić siem trzeba i spróbować? Wzionć czy nie wzionć, co to za pytanie, gdy nagle dostrzegł dwa świeconce kamyki.
Od razu zauważył też, że Czmych, kicał w tem samom stronem. Niby udawał, że tylko jaskiniem przepatruje, czy wróg jaki tam nie czycha, ale Przykurcz swoje wiedział. Po kamyki kicał! Niedoczekanie! Pognał czym prendzej, co by go nie uprzedził!

Oba snoty zbliżyły siem do stołu, na którym dziwne jakieś rzeczy też leżały. Kamyki te jakoś inaczej świeciły niż ten pierwszy...


Nie tego siem jeden z drugim spodziewali. Szkielet to nie był, ale na wroga wyglondał! Jak krasnolud, tylko szary i trochem przezroczysty! Dobrze, że ich wiela do jaskini weszło i przynajmniej mieli przewagem liczebnom! Strachać siem nie strachali! To znaczy strachali, ale nie tak jak wcześniej, kiedy ich mało byli. Mogli nogami i renkoma przebierać jak chcieli. A chcieli, tylko jak?

Kamulec też nowego wroga dojrzał. Czy bić stojonce szkielety, co som blisko, czy pójść bić nowego wroga, który siem porusza?
Gobelin ustawił siem za Kamulcem i miał dobry widok na wszystkich wrogów. W głowie już układał plan na robienie monczki ze szkieletów i sprzedawania jej jako specyfiku wzamcniajoncego. To był dobry plan, mógłby zostać z tyłu, a bicie siem zostawić innym. Przecież swoje już chyba zrobił? Miendzy nim a nowym wrogiem stało sporo snotów, miał dobre miejsce. Może by wlazł do góry na te stalowe liny, co nad stołem wisiały? Ryzyko było, mógł zlecieć w dół na łeb na szyjem, ale z góry miałby dobry oglond sytuacji, a i wrogowie może by go nie dopadli?

Epigobleusz podbiegł do koła, chciał je przerwócić do góry nogami. Pomysł niegłupi, ale koło cienżkie, jak sam je zacznie obracać, to czy aby nie penknie? Musiał zdecydować, czy próbować samemu.

Narzendzia miał - czy to swoje, czy w pobliżu leżały młotki, pilniki. Renka, co to do szkieleta wcześniej przyczepiona była, a teraz leżała luzem, obcengi trzymała. A w obcengach taki śmieszny kawałek metalu, nie wiadomo do czego służoncy, ale za to ostry.


Pomocnik by mu siem przydał.

A do zrobienia tarana też rzeczy leżały. Stół był przecie i to koryto z drewna zrobione, dalej widział jakieś paski metalu, i haki jakieś na suficie wisiały, i wózek był, i kowadło, i miecz, ho ho...

Wszobuj niespiesznie z godnościom pasujoncom do jego stanowiska, ćmionc fajkem, podszedł do dużego stołu. Spojrzał z przyganom na Przykurcza, który jeden słój pod pachom chował, a fiolkem jakonś oglondał. Takie rzeczy powinno zostawić siem specjalistom pomyślał kwaśno i chwycił ksionżke, zanim jom temten popsuje. Obejrzał. Ksionżka solidna, cienżka, z masom dziwnych i nieznanych gryzmołów, do tego jakieś rysunki chyba. Nie wyglondało to na ksionżkem medycznom. Rysunki też niezbyt przypominały cokolwiek sensownego. Jakieś koła, kwadraty i inne potwory. Ale w zadziwiajonco dobrym stanie. Wtedy Wszobuj również dostrzegł to, co jego towarzysze. Dziwnego jakiegoś stwora, co to siem pojawił znikond i właśnie nacierał na nich.

Czuły nos Szmælcapchnoł gom dalej. Nie zważał na kowadło ni miecz, lecz parł naprzód wraz ze swym zwierzakiem, coby odnaleźć jedzenie. Na swej drodze jednak póki co napotkał wroga - szarego, brzydkiego, przejrzystego, krasnoluda!


 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 12-10-2022 o 18:42.
Gladin jest offline