Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2022, 20:40   #77
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 10 - 2025.06.02; pn; wieczór, 21:30 - 23:30

Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; dzielnica Necker, okolice wieży Eiffla, hotel “Olimp”
Czas: 2025.06.02; pn; noc, g 01:45; ok 3,30 h do świtu
Warunki: meeting room; cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, umi.wiatr



Wszyscy



Czarnowłosa szeryf odczekała aż w jej kierunku polecą pytania od jej nowego zespołu. Tak samo pozwoliła na krótką wymianę zdań między sobą nim zabrała głos i zaczęła odpowiadać i wyjaśniać. Przesunęła się wzrokiem kontrolnie po twarzy Bruno. Ale, że Gangrel zachowywał milczenie i powściągliwość to przeszła spojrzeniem i z odpowiedziami na pytania siedzącej obok byłej policjantki.


- Nie ma limitu czasu. To nie jest praca na akord. Wysyłamy was na misję rozpoznawczą. Macie rozpoznać sytuację. Co się tam dzieje pod tą wierzchnią warstwą. To nie jest misja na czas. I być może nie dzieje się tam nic bardziej zdrożnego niż to co u nas. Ciemne interesy z półświatkiem, wygłupy młodzieży albo zbieg okoliczności który stawia ich w niekorzystnym świetle. No a być może jest coś poważniejszego, coś głębszego od tej podpowierzchniowej warstwy. Nawet nie wiemy czy traktować ich jako całość czy to jakieś indywidualne wyskoki i reszta nie ma więcej na sumieniu niż wy czy ktokolwiek inny z tutejszych młodych. - czarna głowa skinęła siedzącej przy stole brunetce zaczynając odpowiadać na jej pytania. Podkreśliła, że czas nie gra tu kluczowej roli. Priorytetem jest rozpoznanie lokalnej sytuacji. Pod przykrywką bycia kolejnymi paryskimi świeżakami przysłanymi na studia. Bo w obecnej sytuacji z perspektywy Paryża to sytuacja była tak mętna i niejednoznaczna, że trudno było wyrobić sobie zdanie o co w tym wszystkim chodzi. A bez tego jeszcze trudniej było powziąć decyzję co z tym fantem uczynić. A może nie było żadnego fantu i to wszystko tylko jakiś zbieg okoliczności? W końcu nie było żadnych twardych dowodów, że ktoś z poprzedniej grupy paryskich studentów dopuścił się czegoś poważnego za co groziłyby poważne konsekwencje. Same poszlaki i niejasności.

- A meldunki myślę, że jak raz w tygodniu bym nic od was nie dostała to bym się zaczęła martwić. Może być mail. Może być pendrive przysłany przez gołębia Carla gdyby coś było większego do wysłania. W kopertach macie adresy i klucze do martwych skrzynek. Lockery na dworcu, lotnisku i skrytka bankowa, wszystkie czynne całą dobę. Każdy inne. Więc na wszelki wypadek nie chwalcie się jakie macie numery i nie pytajcie o nie pozostałych. Gdyby trzeba było coś przechować lub przekazać do Paryża. Dobrze by było dać znać, że coś tam jest do odebrania. Mój człowiek sprawdza te skrzynki raz na dobę. Z używaniem telefonów ostrożnie. Nie dość, że maskarada to jeszcze za wiele się raczej nie przekaże. Chyba, że sprawa stanie się gardłowa. Ale normalnie kontaktujcie się z Maską. Ona będzie pod ręką i ma lepsza orientację w sytuacji niż ja tutaj. - szeryf wskazała na teczki z aktami sprawy jaką mieli się zająć. Wśród nich były też koperty i dało się wymacać, że są w nich trzy klucze z niewielkimi breloczkami.

- Zaś co do działania na własną rękę to na miejscu odpowiadacie przez Faber. Ona jest waszą koordynatorką i szefową. Ponieważ i tak są spore szanse, że będziecie działać w rozproszeniu a nie jako zwarta grupa to będziecie musieli wiele decyzji podejmować samodzielnie i na bieżąco. Ale jakąś strategię działania to na miejscu ustalcie z Anitte. Dobrze abyście znaleźli jakiś pretekst aby się z nią swobodnie widywać. Ale to już ustalcie sobie z nią jak się będziecie widzieć. Ona ma moją autoryzacje na podejmowanie lokalnych decyzji w sprawie tego śledztwa. - widocznie Demers zakładała, że i tak raczej rozproszą się po tej Brukseli. Bo i niewygodne i sztucznie by było jakby tak różnorodna grupa wszędzie łaziła razem. Co niejako wymuszało, że każdy z nich będzie musiał działać samodzielnie. Aurora jednak zdawała się mieć zaufanie do swojej agentki na tyle aby jej powierzyć koordynację i kierowniczą rolę tego nowego zespołu.

- A wasi maulowie, primogeni i cała reszta koterii będzie wiedzieć, że jedziecie do Brukseli jako kolejna grupa studentów. Już urobiłam grunt pod tą wersję więc się jej trzymajcie. Raczej nikt nie powinien podejrzewać, że kryje się pod tym coś jeszcze. Gdyby tak było to dajcie mi znać. Zresztą jest tylko parę dni do wyjazdu, w czwartek lub piątek wyjedziecie z miasta. - odparła detektyw na pytanie o oficjalną wersję dla ich otoczenia.

- To samo wiedzą już w Brukseli. Że zapewne w tym tygodniu przyjedzie piątka studentów od nas. Więc tutaj też nie wydziwiajcie jak już będziecie na miejscu. - uprzedziła, że w Brukseli też już ich przyjazd jest potwierdzony więc raczej powinno się obyć bez zaskoczenia ze strony tubylców jak im się na dniach zjawi nowa grupka ze stolicy Francji.

- A jeśli Maska nie będzie się nadawać do służby to macie mi o tym znać jak najszybciej. I wtedy zastanowimy się co tu zrobić. Ma legendę na Anarchistkę z Berlina więc raczej nie powinno to wskazywać na Paryż. Sporo zależy od okoliczności jej wyłączenia z akcji. Ogólnie to nawet gdyby jej zabrakło to dalej macie drążyć to śledztwo. Alternatywne kanały łączności ze mną macie. Zapewne spróbujemy wysłać kogoś nowego. Chyba, że sytuacja się spaprze dokumentnie i będziecie zagrożeni. Wtedy przerwiemy misję i będziecie musieli się ewakuować. Jak mówię, będziecie głównie skazani na samych siebie. Na swoją zaradność i pomysłowość. W pełni zaufać możecie tylko członkom własnego zespołu i Masce. Co do pozostałych będziecie musiele sprawdzić to na miejscu. O ile w tym wszystkim jest jakiś spisek to nie wiadomo kto w nim jest i jak głęboko sięga. Dlatego zasada ograniczonego zaufania jest zalecana. Tylko bez ostentacji. Nikt nie zaufa komuś kto tylko wyciąga informacje a sam nic nie mówi o sobie i nie daje nic z siebie. - Aurora zastanowiła się chwilę nim omówiła wariant działania bez maski. Ale znów podała tylko kierunek do jakiego powinni zmierzać jej nowi agenci w takim wypadku. Bo było tak wiele zmiennych takiego wydarzenia, że nie było co się bawić w wielowariantowe symulacje. Ale raczej dalej powinni kontynuować śledztwo zwłaszcza, że były spore szansę, że anarchistka z Berlina nie zostanie powiązana z nowymi świeżakami z paryskiej Camarilli.

- A co do ciebie Carl. Tak, wizyta kurtuazyjna nowej grupki studentów od jednego księcia na studiach u drugiego może być w dobrym tonie. Myślę, że będę mogła wam to załatwić. I nie sądze aby to było gdzieś w kanałach. Może i książe Vermuelen to Nosferatu ale jednak książę. - szeryf uśmiechnęła się pod nosem na myśl, że brukselski książe miałby urzędować w miejskich kanałach. Ale zapisała coś w swoim notesie z tej okazji. W końcu jako maula całej grupy i szeryf miała na pewno wyżsżą pozycję w hierachii paryskiej koterii niż Cecilia która sama z siebie reprezentowała wolę jednego z paryskich primogenów.

- A co do naszej panny łobuz z Brujah to kogo chcesz karać Carl? Za co? Za jakie złamanie maskarady? A na czym to polegało? Byłeś przy tym? Jesteś świadkiem? Masz świadków? Gdzie to było? Kiedy? A może nagrania masz? Byłeś na jej koncercie? Tak, z tutejszych klubów, tych na jakie przychodzą koneserzy takiej muzy. W sporej części nasi spokrewnieni. Kogoś oprócz niej zapamiętałeś? Tak aby cię mógł rozpoznać? W ogóle słuchasz takiej ciężkiej muzy? Bo nie wyglądasz. Znasz ich kawałki? Możesz zanucić albo zaśpiewać jakiś? Przecież dopiero co przyjechałeś do miasta. To skąd o tym wiesz? Skąd masz takie informacje? Kto ci o tym powiedział? No od nikogo stąd bo jesteś tu pierwszy raz. No? Pytałam o coś? Skąd to wiesz? Przecież dopiero co tu przyjechałeś. Za czym tu węszysz? Po co tu naprawdę przyjechałeś? Reszta też? A nieważne. I tak sprawdzimy. A ty to sobie poczekaj. - przy następnej wypowiedzi już się nie uśmiechała. Nie podniosła głosu i zachowała swój chłodny i opanowany ton jaki miała przez większą część spotkania. Ale obrała za celownik Carla i zadała mu serię krótkich i prosto brzmiących pytań. Jak jakiś śledczy. Nie były trudne. Jak się znało na nie odpowiedzi. Ale gdy nie a prawdy nie można było powiedzieć to się robił z nich gąszcz pytań w jakim bez przygotowania trudno było się poruszać.

- Takie pytania mogą wam zadać śledczy. Lub ktoś kto ma głowę na karku i zacznie coś podejrzewać. A może jeśli coś wyjdzie poza waszą studencką legendę. Zwykli studenci nie mają ze mną odpraw przed wyjazdem. Nie dostają aktówek z danymi swoich poprzedników. I nie są poinformowani o ich potencjalnych przewinach i podejrzeniach pod ich adresem. Lepiej o tym nie zapominajcie. Jeśli nie chcecie odpowiadać na takie pytania. - powiodła wzrokiem po zebranych przy stole twarzach. Minę i ton miała poważną. Pewnie chciała dać znać, że gdyby na nią trafił taki “student” z wiedzą niedopasowaną pod to co na wierzchu się wydaje to wzięłaby kogoś takiego pod lupę. I temu miał służyć ten przykład z Carlem.

- Jedziecie tam na szkolenie. Jesteście pierwszą grupą za nowego księcia. Wszyscy poprzedni wyjechali tam jeszcze za Villiona. Więc nie byłam wprowadzona w ich sprawy. Ale tam, wszystko będzie dla was nowe. Pierwszy raz będziecie widzieć swoich poprzedników na oczy. I tak naprawdę też będziecie ich poznawać pierwszy raz. Żadnych ich kartotek nie widzieliście. Nie macie do nich żadnych podejrzeń. Nie mieliście na pogadance z szeryf nic innego niż przykazanie aby nie przynieść ujmy swojej koterii, maulom, primogenom, księciu i tak dalej. Nic nie wiecie o żadnych ich wycieczkach do Wiednia czy gdzie indziej, o jakichś spotkaniach, interesach ani niczym takim. Najlepiej jakby sami wam o tym powiedzieli. - szeryf zwana czasem też szefową szpiegów popatrzyła jeszcze raz na każdego z nich aby się przekonać czy poważnie traktują jej słowa. I podkreślić różnicę między oficjalnym powodem ich wyjazdu do stolicy Belgii a nieoficjalnym śledztwem które tam powinni zacząć pod kierunkiem Maski.

- Jedziecie tam właśnie wy. Jako świeżaki. Jako nowi studenci. Bo jeśli tam coś się dzieje, także z waszymi poprzednikami. To całkiem możliwe, że was też spróbują wciągnąć w tą sieć powiązań i spisku. O ile będziecie się zachowywać jak studenci co są tam pierwszy raz i wreszcie mogą spróbować dorosłego wampirzego życia bez mauli, starszych wampirów, primogentów i tak dalej. No ale jak zaczniecie od “Chcę ci zadać parę pytań.” “Są na ciebie skargi.” czy “Dlaczego nie chcesz wracać do Paryża?” to wszystko bierze w łeb. Ja tu mam śledczych, egzekutorów, detektywów i cały aparat bezpieczeństwa. Jakbym chciała zacząć od zadawania pytań to bym wysłała kogoś z nich. A nie świeżaków w tej robocie. Ale nie chcę. Bo jak wyślę to zrobi się wszystko oficjalne. I będzie wtopa jak się okaże, że to jakieś wygłupy naszych studentów albo zbieg okoliczności. To raz. A dwa. Jak jednak to nie są tylko wygłupy tylko jakiś spisek to od razu będzie dla nich alarm, że coś wiemy i zaczęliśmy oficjalnie koło nich węszyć. Natomiast jak wyślemy was jako studentów jest szansa, że jeśli tam działa jakiś spisek i ktoś lub wszyscy nasi poprzedni studenci należą do tego spisku to sami spróbują was zwerbować do tej grupy. Jeśli tak się stanie to dajcie się zwerbować. Niech was wtajemniczą co tam się dzieje. I wtedy może coś się wyjaśni. Chociaż zwykle takich potencjalnych kandydatów do werbunku poddaje się próbom i bierze się pod lupę. Być może nawet pofatygują się sprawdzić to u nas. Dlatego nie możecie być jakimiś randomami z nawet najlepszymi legendami. To musi być ktoś autentyczny kto faktycznie jest od nas i to nie od wczoraj ale od lat. I dlatego pasujecie do tej misji w sam raz. - Aurora wyłuszczyła dlaczego postawiła właśnie na nich. I dlaczego zależy im na takiej a nie innej legendzie swojego zespołu. I dlaczego takie zachowanie jakie zaproponował Carl uważa za demaskujące tą legendę lub przynajmniej dla niej niebezpieczne.

- I powtórzę po raz kolejny. Brak chęci powrotu do Paryża nie jest przestępstwem. Wśród śmiertelników wielu studentów zostaje pracować w mieście w którym studiowało prawda? Więc tu może być podobnie. Zwłaszcza jak od dekady albo dłużej wsiąkali w to nowe miasto. A tutaj to jak większość świeżaków jeszcze byli mocno uzależnieni od swoich opiekunów. A oficjalnie nic nie wiecie o ich planach na przyszłość. Z tego co wiem raczej nie spotkaliście się z nimi tutaj. Więc to będzie wasze pierwsze spotkanie. Chociaż możecie mieć wspólnych znajomych albo miejsca stąd. - pokręciła też głową na znak, że uwaga Carla o zaniepokojeniu ze strony paryskiej domeny jest nie na miejscu. Zwłaszcza, że świeżaki raczej by na ten temat nic nie wiedziały o swoich poprzednikach co wyjechali z miasta zanim ich spokrewniono. A większość świeżaków działała mniej lub bardziej pod kuratelą swoich opiekunów. Właśnie gdzieś po dekadzie czy dwóch zwykle taki młody spokrewniony robił się na tyle obyty w sprawach wampirzego przetrwania aby zacząć działać na własny rachunek. Oni właśnie byli w tym miejscu swojego nieumarłego życiorysu. A ich poprzednicy przechodzili ten moment z dekadę lub trochę więcej lat temu gdy wysłano ich do Brukseli. Ale skoro tam przetrwali, bez swoich mauli, to musieli wykazać się chociaż minimalną zaradnością i samodzielnością.

- A jeśli chodzi o naszego Alberta z Tremere to śmiałe podejrzenia. Na razie wiemy, że chodzi na wykłady kogoś kto być może jest jakoś powiązany z Inkwizycją. I był w Wiedniu w niewiadomym celu. Przypuszczam, że gdyby Inkwizycja miała go na widelcu nie musiałby jeździć to jedynego miasta w Europie do jakiego jego klan ma zakaz wstępu swoich starszych. Mogliby się z nim rozmówić na miejscu i w mniej widowiskowy sposób. Przynajmniej ja bym to tak zrobiła. Samo w sobie wyjazd do Wiednia to wykroczenie przeciw wewnętrznym ustaleniom Tremere. Jakby na przykład Margaux chciała tam pojechać to nasz książe ani koteria tego nie zabrania. Nie słyszałam też aby Vermuelen tego zabraniał ale możecie to sprawdzić na miejscu. Oczywiście dobrze jest ustalić takie rzeczy ze swoim maulą albo primogenem. Ale ostatecznie można też zaryzykować i pojechać samopas. Albert jest na tyle dorosły, że mauli już nie potrzebuje a i tak został on tutaj. Zaś nie doszły mnie słuchy aby primogen brukselskich Tremere wnosił jakieś roszczenia czy konsekwencje z powodu tej wycieczki do Wiednia. Więc domyślam się, że albo jest to obojętne albo nasz Tremere uzyskał zgodę na taką eskapadę. - bladolica wolała z miejsca ściągnąć cugle tym wszystkim pochopnych podejrzeniom zwracając uwagę na parę spraw proceduralnych. W jej oczach sama wycieczka do stolicy Austrii nie była jeszcze dowodem na jakąś zbrodniczą działalność Alberta. A i potencjalny udział Inkwizycji w postaci owego teologa wzbudzał jej uwagę ale ostatecznie wymagał weryfikacji i nie był jednoznaczny z dowodem winy.

- A co do ciebie Alessandro to jakoś mnie to nie dziwi ta niechęć do mieszkania w akademiku. Jednak nalegam abyś chociaż z czystej życzliwości i kurtuazji pomieszkała tam chociaż parę dni. Tak aby zaznaczyć tam swoją obecność. Potem możesz się wyprowadzić choćby do hotelu. Reszty też to dotyczy. Ten Dom Studencki to coś na start i punkt zaczepienia. Łatwy też do kontaktów z tubylcami i tradycyjny punkt startu dla wszystkich studentów. Ale nie musicie tam mieszkać na stałe. Zakładam, że sobie już z tym poradzicie na miejscu. Też radzę zasięgnąć języka u Anette w tej sprawie. Będziecie tam jednak oficjalnie więc jakieś oficjalne adresy kontaktowe będziecie musieli podać. Inaczej powstanie wrażenie, że macie coś do ukrycia. - szeryf znów nieco się uśmiechnęła jak tym razem to blondynce udało jej się ją nieco rozbawić. Ale zaraz potem sprecyzowała jak to sobie wyobraża mieszkanie w tym Domu Studenckim i ogólnie w nowym mieście.

- A brukselskich primogenów macie krótkie notki w teczkach. Podobnie jak resztę wierchuszki. Zaś co do odpowiednika naszego “Kepi” polecam “Katangę”. Lokal założony przez powracających w latach 60-tych z Afryki białych, europejskich najemników. Z tego co wiem to Anette tam była parę razy w ostatnich latach to możesz ją podpytać jak się spotkacie. Ale w Google też możesz znaleźć namiar na ten pub. - szeryf krótko wskazała na teczki gdzie widocznie jakieś dane o lokalnych szczytach władzy też powinny być. A i odpowiednik lokalu dla obecnych i byłych legionistów jaki tutaj było “Czarne kepi” też widocznie znała. A Maska to nawet tam miała bywać co jakiś czas.

- I właśnie tak jak Bruno mówi. I proszę nie ferujcie z góry wyroków. To, że względem kogoś uzbierało się trochę niejasności nie oznacza, że jest winny. Przynajmniej czegoś więcej niż polowania na ludzi czy jakichś podejrzanych interesów. Wszyscy mamy na sumieniu coś podobnego. Nie wysyłam was abyście znaleźli winnych. Wysyłam was abyście dowiedzieli się co tam się dzieje. To nie jest karna misja, krucjata zemsty ani karząca ręka sprawiedliwości. To misja rozpoznawcza. Macie się dowiedzieć co tam się dzieje. I mi o tym zameldować. - gdy Bruno się wreszcie odezwał Aurora wskazała na niego palcem na znak, że zgadza się z tym co mówił o wyrokach. Tylko rozszerzyła swoja wypowiedź aby podkreślić, że na tą chwilę wszyscy z poprzedniej grupy studentów są podejrzani, że mają coś na sumieniu ale jaki spokrewniony nie miał? Dlatego podkreśliła jeszcze raz, że wysyła ich jako swoich detektywów i agentów a nie egzekutorów i mścicieli.

- Ale z tym “zagubionym chłopcem” to chyba zbyt dosadne określenie Bruno. On był gdzieś w twoim wieku w momencie spokrewnienia. A po do chwili zaginięcia to nawet parę lat starszy od ciebie. - szefowa paryskich szpiegów znów uśmiechnęła się oszczędnym uśmiechem samym kącikiem ust gdy nieco rozbawił ją dobór słów Gangrela.

- Jednak co do “znalezienia własnego miejsca w Brukseli” to jednak bym polemizowała. Na moje oko to każde z nich znalazło sobie swoją niszę i zajęcie w którym się dobrze czuje. - pokręciła głową na znak, że dla odmiany ten punkt o jakim wspmniał Grizlly widzi kompletnie inaczej.

- A co do nich z paryskiego rozdziału nieżycia to podobnie jak z wami. Czyli działali raczej w niezależnie od siebie. Każdy był z innego klanu i mogli się znać ale raczej z widzenia. Tak samo jak wy zanim was tu nie wezwałam pierwszy raz. Z tym, że oni nie zostali wysłani jako grupa tylko wysyłano ich rotacyjnie po jednym, po dwóch w ciągu kilku lat. Zapewne więc na dobre poznali się dopiero tam na miejscu. - odpowiedziała na pytanie o wewnętrzne znajomości między ich poprzednikami. Brzmiało całkiem naturalnie. W końcu nawet ich grupka chociaż znała się mniej więcej z widzenia bo paryska koteria aż tak wielka nie była aby w ciągu dekady dało się mijać non stop. Zwłaszcza jak wiele świeżaków miało wydzielone wspólną domenę do polowania. Tak zwykle większość z nich zaczynała póki się nie usamodzielniła na tyle aby uzyskać w ten czy inny sposób własny kawałek terenu. Poza tym jednak póki ich tu za pośrednictwem ich mauli Aurora nie zebrała to raczej się nie widywali i nie spędzali wspólnie wolnego czasu. Zresztą teraz też nie. I widocznie z ich poprzednikami było podobnie.

- A o więzach krwi między nimi czy kimś jeszcze to nic mi na ten temat nie wiadomo. Anette też nic o tym nie meldowała. I zalecam powstrzymanie się od tego. Wiele domen i koterii krzywo patrzy na to mocno nieprzychylnie. Na trzodę się poluje a nie na nasz gatunek. Chyba, że z kimś się dogadacie, że zgodzi się dobrowolnie. Ale to już wasza indywidualna sprawa. - rozłożyła dłonie na znak, że uważa, że najskuteczniejsza antykoncepcją w tej sprawie jest powstrzymać się od picia krwi spokrewnionych.

- Tak, John, możecie kupić czy w inny sposób załatwić sobie jakiś kąt. Tylko to raczej i tak będzie musiało wyglądać na ukrywanie się na widoku. Dziwnie będzie wyglądało jakby ktoś kto dopiero przyjechał do miasta znikał gdzieś na całe noce i nie dało się tego kogoś namierzyć. Przynajmniej dla mnie. Zaczęłabym się zastanawiac dlaczego chce mi zejść z widoku. Pewnie dlatego, że ma coś do ukrycia. Czyli dobry powód aby wziąć tego kogoś pod lupę. Miejcie to na uwadzę, że ja nie jestem jedynym detektywem na tym świecie. Tam w Brukseli też mają kogoś takiego. A już na pewno jeśli tam pod powierzchnią jest jakiś spisek. - zwróciła uwagę Anglikowi na ten detal aby ani on ani pozostali nie przesadzili z tym znikaniem w tajnych kryjówkach bo może to przynieść odwrotny efekt od zamierzonego. Reszty uwag i pomysłów informatyka nie skomentowała. Poza tym dotyczącym Marlona.

- Gangrel mieszkający poza miastem to coś podjerzanego? No nie wiem. Powiedziałabym, że to raczej norma w klanie Dzikusów. U nas też większość z nich mieszka poza miastem albo chociaż blisko dużych parków. To raczej tacy jak Aisha i Bruną tą tu wyjątkiem. Wcześniej, przed ich migracją, było to jeszcze bardziej widoczne. - nie zgodziła się co do punktu, że poza miejski adres zamieszkania młodego Gangrela to coś wyjątkowego czy podejrzanego.

- A gdyby się okazało, że dołączyli do Anarchistów, Sabatu czy Inkwizycji? No to macie o tym czym prędzej zameldować Masce i mnie. I najlepiej zdobyć dowody takie abym mogła je przedstawić tamtejszym władzom. I zapewne pójdą nam na rękę i nie będą chcieli robić afery. Połączymy wtedy siły. Ale nie działajcie samowolnie. To nie jest nasze podwórko. Cała jurysdykcja podpada pod tamtejszego księcia i jego służby. My jesteśmy tam tylko gośćmi. Macie rozpoznać sytuację a nie bawić się w mścicieli i egzekutorów. - podkreśliła ostatnie zdanie co do ich głównego zadania. Nie po raz pierwszy zresztą podczas tego zadania. Spotkanie jeszcze trwało ale zaczynało ciążyć ku końcowi. Szeryf dała znać, że gdyby była potrzebna w sprawie tej misji to mogą ją tu odwiedzać w gabinecie. Dzwonić też no ale raczej to nie była sprawa do omówienia na telefon. Ale skontaktować i umówić się można było.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; dzielnica Clamart, okolice Mairie de Clamart, mieszkanie Bruno
Czas: 2025.06.02; pn; wieczór, g 23:30; ok 6,50 h do świtu
Warunki: wnętrze mieszkania; cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, descz, umi.wiatr



Bruno



Młody Gangrel obudził się z dziennego letargu trochę przed 22-gą. Na zewnątrz już panowały nocne ciemności rozświetlane zamazanymi przez deszcz światłami wielkiego miasta. I deszcz nadal kropił o szyby. Padało.

Czuł lekkie drapanie w gardle. Co prawda wczoraj po zebraniu jakie skończyło się w środku nocy to nie była zbyt dobra pora na polowanie na śpiących. Przynajmniej tych względnie łatwo dostępnych. Jechał przez prawie bezludne ulice. Godzina duchów. Większość imprez już się pokończyła lub właśnie kończyła. Ale i wtedy to ludzie albo wsiadali do samochodów, taksówek, uberów, autobusów. To nie był zbyt dobry teren do przyssania się do kogoś. No ale po jakichś dwóch kwadransach znalazł jakiegoś imprezowicza kiwającego się smętnie nad prawie pustym, plastikowym kubkiem bez piwa. Nie zwrócił uwagi nawet jak Bruno podszedł do niego. Coś zamamrotał niezrozumiale nie wiadomo czy do niego, do siebie czy swoich pijackich imaginacji. A parę chwil było po wszystkim. Tyle, że jak Gangrel z nim skończył to tamten przybijał gwoździa na tym osamotnionym stoliku.

Ale to było wczoraj już bliżej rana niż północy. Zeszło spory kawął nocy na tym zebraniu u Aurory w “Olimpie”. Wczoraj w nocy przynajmniej nie padało jak dzisiaj. Jak padało to ludzie mniej chętniej wychodzili na zewnątrz. A jak się obudził czuł drapanie w gardle. Już nie delikatne mrowienie czy swędzenie symbolicznie dające znać o drzemiącej tam bestii. Tylko zapowiedź Głodu jaki będzie się nasilał coraz bardziej.



https://www.tutorialchip.com/wp-cont...t-in-Paris.jpg


A poza tym wreszcie wczoraj okazało się po co Aurora zebrała ten ich nowy zespół. Czemu go tak promowała. No i to, że lada dzień mieli wyjechać z miasta na misję zagraniczną. Do Brukseli. No i to wszystko co wczoraj było mówione na zebraniu. Nawet okazało się, że nie tylko on ale każdy z zespołu ma jakąś nitkę powiązań z Brukselą. Co też było jednym z powodów dlaczego Aurora uderzyła właśnie do ich mauli a nie jakichś innych świeżaków.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; dzielnica Necker, wieża Eiffla, restauracja “Julius Verne”
Czas: 2025.06.02; pn; wieczór, g 23:30; ok 6,50 h do świtu
Warunki: wnętrze restauracji, gwar rozmów, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, deszcz, umi.wiatr



John i Margaux



Margaux obudziła się prawie w całkowitych ciemnościach. Świeżo wybudzone z dziennego letargu zmysły reagowały ospale. Ale miejsce wydawało się obce. I było nienatrualnie ciemno. Gdzieś pod sufitem dostrzegła małą, migającą diodkę która nic właściwie nie rozświetlała ale dawała znać, że tam jest i działa. Pewnie czujnik dymu. Prawie w każdym mieszkaniu teraz było coś takiego. Dopiero jak pomacała do szafki, też obcej, trafiła na włącznik światła. I okazała się, że jest w sypialni. Ale nie swojej. Tylko Johna. Jak ją zobaczyła przypomniało jej się gdzie wylądowali oboje po powrocie z “Olimpu”. I czemu jest tak kompletnie ciemno. W oknach tej małej kawalerki były żaluzje i były zasłoniętę. Monotonne, delikatne stukanie obwieszczał, że na zewnątrz pada. John też leżał obok. Martwy jak trup. No tak. Dla niego widać było jeszcze za wcześnie. Bo jak spojrzała na zegarek to było jeszcze przed 22-gą. A o 23-ciej miała się zacząć impreza urodzinowa jej syna. W wieży Eiffla w “Verne”. Trzeba było tam dojechać. No ale jak chciała zabrać tam Johna to się robiło wąsko z czasem. Przynajmniej mogła siebie ogarnąć zanim on wstanie.

Gospodarz w końcu też wstał. Już zostało z pół godziny do 23-ciej. Jasne było, że na początek imprezy nie zdążą. Ale jak nie zamierzali tam siedzieć do wyjazdu do klubu “Miroir Noir” tylko pokazać się, złożyć życzenia i nie peszyć młodego towarzystwa obecnością “starych” to nie było jeszcze tak źle. Ale musieli się streszczać.

Po drodze była okazja pogadać, pomilczeć, powspominać czy poplanować. Posłuchać deszczu uderzającego o dach i szyby samochodu. W końcu Aurora wczoraj wyjawiła jaki jest cel ich misji. I to zagranicznej jak się okazało. No ale jeszcze parę dni, właściwie nocy, byli tutaj. Dostali akta sprawy zupełnie jak to Margaux pamiętała z pracy w policji. A w nich było sporo materiałów. Wczoraj na zebraniu to była okazja tak wyrywkowo rzucić okiem na to, przeczytać jakiś urywek, zorientować się co jest co. Najwięcej mówiła ich szefowa która widocznie przykładała do tej sprawy wielką wagę i zależało jej na tym by im też.

Oboje czuli odkąd wstali to charakterystyczne drapanie w gardle. Głód się wzmagał. Chociaż na razie był wciąż w początkowym stadium. Ot, zaznaczał swoją obecność gdy umysł nie miał zajęcia nad rozmyślaniami, rozmową czy nie absorbowało go coś innego. Ale nie zaspokojony będzie rósł.

Przyjechali pod wieżę trochę przed północą. Potem samo wejście, winda no i po cichym szumie i staniu z jakimś małżeństwem w średnim wieku jacy poświęcili im chwilę na uprzejme skinienie głową po czym pani uspokajała pana, że z tym aparatem na pewno będzie dobrze i złapie w końcu odpowiednią perspektywę. On zaś wydawał się niezbyt przekonany. Ale jak się skończyło nie wiadomo bo drzwi się otwarły, jeszcze korytarz, drzwi do restauracji no i ujrzeli jej wnętrze. Większość stolików była pełna. Ale najgłośniej zachowywała się barwna grupka młodzieży pod oknem.



https://en.parisinfo.com/var/otcp/si...re-Monetta.jpg


Wkrótce syn dostrzegł matkę i wstał aby ją zawołać i słowem i gestem. Przywitać się i tak dalej. Jego koledzy i koleżanki na chwilę uciszyli się ciekawi tego wszystkiego. Charakterystyczny wiek. Ciała już wzrostem, masą i kształtem były prawie dorosłe. To już nie były dzieci. Ale w tych roześmianych i wesołych twarzach widać było jeszcze echo tych szczeniackich lat. Mało kto by mógł uchodzić za dorosłego gdyby trzeba było kupić alkohol czy coś takiego. Chłopcy już przeszli mutację głosu, ten czy tamten usiłował już zapuścić pierwszy zarost, dziewczęta w sporej części chętnie prezentowały swój dekolt w sukienkach jakby były dumne, że już mają się czym pochwalić i już prawie wyglądają jak dorosłe kobiety.

No i o ile dla reszty rozbawionej młodzieży widok matki z kimś nie był chyba za bardzo zaskoczeniem. W końcu starzy zwykle byli w parach. No to jednak w spojrzeniu syna Margaux dostrzegła zaciekawione i nieme pytanie kim jest ten ktoś z kim przyszła.

- Hej! Przyszła pani sponsor! Dawać ferajna! Zdrowie naszej dobrodziejki! - któryś z chłopaków zerwał się i wzniósł toast za zdrowie tej co im zafundowała taką wspaniałą imprezę. Bo sądząc po entuzjazmie młodego pokolenia z jakim poderwali się i ochoczo wypili ten toast. Któraś z dziewczyn nawet nalała szampana do kieliszków i podała go dwójce dorosłych gości.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; 7 Dzielnica, okolice wieży Eiffla, klub “Miroir Noir”
Czas: 2025.06.02; pn; wieczór, g 22:30; ok 6,50 h do świtu
Warunki: garderoba; cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, deszcz, umi.wiatr



Carl



Blondwłosa Torreador z ich zespołu widoczonie dotrzymała danego wczoraj na spotkaniu słowa bo jak dzisiaj Carl wysiadł przy bocznych drzwiach jej klubu tak jak sie umówili to jakoś nikt nie był zdziwiony, że się tam zjawił. Wpuszczono go tym tylnym wejściem, któraś z dziewczyn przeprowadziła go przez jakieś schody i korytarze aż wreszcie doprowadziła do garderoby. Powiedziała, że Nicole zaraz przyjdzie i wyszła. Przez chwilę stał tam sam chłonąc te obrazy i zapachy. Dźwięki muzyki ledwo były słyszalne ale nie dało się ich przegapić, że jest w trzewiach jaskini nocnej rozpusty. Przyszła jakaś dziewczyna i posłała mu zaciekawione spojrzenie. Ale to nie była Nicole. Zabrała coś z szuflady biurka i wyszła. Nicole przyszła zaraz po niej. Okazała się być młodą, czarnowłosą kobietą.



https://i.imgur.com/zsr85My.jpeg


- Cześć Carl. Jestem Nicole. Szefowa mówiła, że możesz dzisiaj przyjechać. Siadaj i odpręż się. No i opowiedz co to ma być. Co mam ci zrobić. Bo muszę wiedzieć jak się do tego zabrać. Aha no i na kiedy to ma być. Bo jak coś fikuśnego to zajmie więcej czasu, jak coś prostego mniej. Wina? - powiedziała witając się z lekkim uśmiechem i musiała się tu czuć jak ryba w wodzie. Mówiła jakby nie pierwszy raz była w takiej sytuacji i miała w tym wprawę. Wskazała mu na wolne krzesło i otwarła jedną z szafek. Nalała sobie wina do kieliszka i gestem oraz słowem zaproponowała mu jego dolę.

Potem usiadła na sąsiednim krześle, wyjęła notes, ołówek, i w miarę jak mówił to kiwała głową, coś tam zapisywała co jakiś czas, coś się dopytywała. W końcu uznała, że podstawa to wzięcie właściwych miar. Więc poprosiła go aby wstał a potem wzięła miarkę i systematycznie mierzyła go i zapisywała te wyniki w swoim notesie. Trochę jak u krawca a trochę jak u fryzjera. Zwłaszcza jak przyszło do mierzenia peruk.

- No to jaki chcesz być ten nowy ty? Długie, krótkie, średnie, proste, kręcone, z loczkiem, bez, z grzywką czy bez. No wybierz coś sobie. Pamiętaj, że potem to jeszcze można uczesać jak swoje własne włosy. - pokazała mu całą garderobę głów. A na każdej plastikowej głowie była inna peruka. Co prawda zdecydowana większość wyglądała na typowe dla kobiet. Ale i tak sporo było dość uniwersalnych albo wręcz męskich.

- A z tym makijażem i tak dalej to ci zrobię jak sobie życzysz. Tylko to ci do jutra zejdzie. - tłumaczyła gdy wskazała gestem na całą baterię kosmetyków przy jednym z biurek z lustrem okolonym ładnymi lampkami a sama upiła łyk z kieliszka. Jeśli się nie myliła to taki makijaż trzeba było robić codziennie. Właściwie to na początku wieczoru. Oczywiście nie było to problemem póki był tutaj lub miałby kogoś do tej roboty. No ale jak miał wyjechać to nie był pewny kto by mógł mu robić taki makijaż w Brukseli.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; 1 Dzielnica, okolice wieży Eiffla, Muzeum Sztuki w Luwrze
Czas: 2025.06.02; pn; wieczór, g 22:30; ok 6,50 h do świtu
Warunki: korytarze muzeum; cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, deszcz, umi.wiatr



Alessandra






http://miastaeuropy.com/wp-content/u...uzeum-luwr.jpg


Soren zadzwonił jak jeszcze była na 10-tym piętrze “Olimpu”. Pytał gdzie jest i jak się mają spotkać. Jako, że od “Olimpu” do Luwru to było prawie po sąsiedzku to się umówili przed Muzeum którego faktyczną władczynią była pewna ponad dwustuletnia spokrewniona. No i ich primogen. Jedynym mankamentem był deszcz jaki rozpadał się wieczorem. Ale z samochodu do zamkniętego o tej porze muzeum to było tyle co wyjść. No a jak się było tak wtajemniczonym w maskaradę jak jej maula to otworzenie niby zamkniętych drzwi było tylko formalnością. Otworzył im jakis strażnik, przywitał się grzecznie jakby nie widział nic dziwnego w tym, że dwójka obcych ludzi prawie o północy puka mu do jakichś bocznych drzwi. Potem Soren też przejął obowiązki przewodnika i pewnie prowadził pustymi korytarzami. A przy okazji mieli chwilę aby porozmawiać. Wcale nie ukrywał swojej ekscytacji tym spotkaniem o przysłowiowej północy.

- No moja droga, no, no… Taka prywatna audiencja u naszej kochanej Wiecznej Królowej… I to tak na pierwszy raz od razu w jej osobistym lochu do perwersyjnych zabaw… No, no… Niezły masz ten start w swoje dorosłe życie w tej naszej pięknej koterii… - maula aż promnieniał dumą i nadzieją, zupełnie jakby dorosła już córka dostała się do jakiejś elitarnej uczelni. Potem jednak zszedł do bardziej pragmatycznych wskazówej. Zapewne królowa nie przyjmie ich ot tak od razu z pejczem i w gorsecie w trzewiach swojego lochu. Tylko na kolacji. I zapewne będzie chciała porozmawiać.

- Ona je. Nie pytaj mnie jakim cudem. Chodziła po tym świecie w czasach Napoleona na pewno. A mimo to potrafi wciąż jeść i się nie zadławić tym z miejsca. Nie znam nikogo o taki stażu kto by potrafił taki trik. Potem pewnie i tak to zwraca bo nie uwierzę, że nie. No ale mimo wszystko… Jest niesamowita pod wieloma względami. - szli odbijając echo kroków od pustych korytarzy z marmurowymi posadzkami. A on sam znów dał wyraz, że ich królową uważa za kogoś wyjątkowego. I detal o jakim mówił tylko to potwierdzał. Takie młode wampiry jak ona to jeszcze potrafiły chociaż chwilowo pić i jeść potrawy śmiertelników. Chociaż żołądki były martwe więc kończyło się to wcześniej czy później wizytą w toalecie i zwróceniem tego wszystkiego. Ale powszechne wiadome było, że im dłuższy staż w nieżyciu tym takie śmiertelne słabości, oczywistości i detale stawały się coraz bardziej mgliste i zbędne. W końcu jedynym pewnikiem w nieumarłym życiu zdawała się być krew do uzupełnienia vitae i Głód jaki drążył serce i dusze każdej nocy. Jedzenie wydawało się zbędną fanaberią albo i utrudnieniem.

- No. A jak było wczoraj w “Olimpie”? Aurora powiedziała wam w końcu o co chodzi z tym zadaniem? - szli po tych niekończących się schodach i korytarzach, dziwnie pustych i pogrążonych w półmroku. Chociaż paliły się pozostawione światła. Jednak i jej maula był ciekaw co się działo z nią po wczorajszym rozstaniu prawie dobę temu. Ostatni raz się widzieli jeszcze w “Miroir Noir” jak zabierała ze sobą Monique i miały jechać do książęcego elysium.

A działo się! Aż trudno było to wszystko streścić chociaż w największym skrócie! Najpierw jazda przez miasto do “Olimpu” i oglądanie na telefonie nagranych poprzedniej nocy filmików. I na nowo jej przeżywanie jak cudownej przygody. Potem rozmowa z faworytą księcia która bezwstydnie zdradzała atencję drugą blondynką co jej zaserwowała takie ekstremalne przygody jakie lubiła najbardziej. I gdyby nie zebranie u Aurory to by pewnie starała się ją zaciągnąć do siebie na powtórkę. Potem to zebranie. No i wieści, że będą na dniach wyjeżdżać z miasta do Brukseli. Ale o tajnej częsci tego zadania miała nie mówić poza ich teamem. Potem to już niewiele tej nocy zostało. I zastała wynudzoną czekaniem Jewel jaka przywiozła siebie no i to o co szefowa prosiła. Chociaż zdradzała objawy kaca moralnego a dokładniej to czy przypadkiem książe jak się dowie co się działo w ich klubie to przypadkiem nie poleci kilka głów. Zwłaszcza pewnej kamerzystki co nagrała te całe harce jego faworyty na kamerze. Ale wreszcie odwiedziła ten prywatny salon masażu dla VIP-ów z koterii. Poznała samą Czarną Dalię jaka dała nazwę temu lokalowi. A w końcu nawet poznała osobiście tą bladolicją szeryf. W ten sposób na jakim jej najbardziej zależało - bez tej całej czerni jaką zwykle miała na sobie. I tak cudnie zeszło, że chyba tylko dzięki temu, że Monique w windzie zaproponowała jej nocleg to nie zrobiło się nerwowo i gardłowo. Sama blondynka księcia przywitała ją jak najlepszą kumpelę, tak bardzo wyczekiwaną i wytęsknioną. I prawie zachłysnęła się swym szczęściem jak ujrzała jak się po tym masażu dla niej Alessandra odstawiła. Zresztą sama też była w takim kostiumie w jakim się umawiały na wideorozmowę. No i właściwie technicznie mogłaby sobie nawet zaliczyć nockę z księciem. Chociaż Oliver “już stygł” jak przyszła. No ale przynajmniej mogła go sobie na spokojnie i z bliska obejrzeć gdy był w fazie stygnącego trupa. Monique trochę jej poopowiadała co z nim rozmawiała zanim zasnął ale same też miały może dwa czy trzy kwadranse nim je słabość dnia nie zmorzyła. A rano, czyli niedawno, wczesnym wieczorem znów się obudziły przed księciem. Wedle jego faworyty to zwykle tak bywało. W końcu miał już swoje lata. Za to Noel była znów zachwycona tym, że Ally tak jak jej wczoraj w windzie obiecała była tuż przy niej gdy ta otworzyła oczy. Zrewanżowała się pod prysznicem. Opowiadając o tych wizjach jakie miała w jej klubie. W końcu i Oliver wstał to wreszcie był w stanie do rozmowy. Chociaż tak wiele czasu już nie miała bo właśnie Soren zadzwonił jak i gdzie będzie. Za to na jutro była umówione z książęcą parą. Tym razem Davout obiecał być na całego a nie tak tylko w gościach jak ostatniej nocy. No to tak, działo się! I aż trudno było to opowiedzieć zanim nie zastukają do prywatnych apartamentów ich primogen.


---


Mecha 10


Test Głodu (1k10)


Alessandra: https://orokos.com/roll/957490 3 > suk = 0>0/5

John: https://orokos.com/roll/957491 9 > por = 1>2/5

Bruno: https://orokos.com/roll/957492 2 > suk = 1>1/5

Carl: https://orokos.com/roll/957493 9 > por = 1>2/5

Margaux: https://orokos.com/roll/957494 8 > por = 1>2/5
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline