Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2022, 23:45   #8
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację


____
2.0


Wurzen daleko do metropolii takich, jak Wolfenburg, czy Talabheim.
O wspaniałym Altdorf nawet nie wspominając. Tego dnia wąskie, wybrukowane uliczki pełne były jednak wielobarwnego i wielorasowego tłumu. Gwar i krzyki niosły się wzdłuż murów miasta i rezonowały na rynku doniosłym larmem.
Przez będący w ciągłym ruchu tłum nie tylko ciężko było się przecisnąć, ale nawet podążanie z jego nurtem stanowiło nie lada wyzwanie. Do tego żar wciąż lejący się nieba sprawiał, że zwykły spacer na drugą stronę ulicy, przemieniał się w prawdziwą katorgę.

Czwórka mężczyzn stanęła w drzwiach zajazdu i czujnie rozejrzała się wokół.
- Nim postanowimy, co dalej czynić nam wypada- rzekł sierżant Skell - Warto posłuchać, czym żyje miasto.
- So! - przytaknął Oswald - Ja udam się do świątyni wybadać teren. Mistrz Titus, to mój znajomy. Pogadam z nim i może dowiem się czegoś ciekawego.
- Spotkajmy się zatem z powrotem tutaj na wieczerzy - zaproponował Zygfryd, na co reszta przystała zgodnie.



____
2.1


Wolne miasto Wurzen, garnizon, 29 Sigmarzeit;


- Rad jestem - rzekł po wstępnej wymianie formalności kapitan garnizonu - gościć w naszych progach, członka tak znamienitej formacji. Widać panie sierżancie, że w boju zaprawieni jesteście. Nie to, co moje chłopaki. Tylko codzienne ćwiczenie sprawiają, że nie zapomnieli, jak się żelazem macha.
Skell przyjął te słowa z delikatnym uśmiechem i ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Powiedzcie mi jednak panie sierżancie, co was tak naprawdę sprowadza?
- Panie kapitanie miesięczny urlop dostałem i rodzinę w Trillheim zmierzam odwiedzić. Przejazdem jestem, a mój kum w waszym garnizonie służy. Lata go nie widziałem, to wstąpić postanowiłem. Wasz adiutant mi jednak prawi, że go przenieśli do stolicy.
- Taaa - mruknął w zamyśleniu kapitan - O tych najlepszych, to się zawsze władza upomni. Niech mu się jednak darzy, bo dobry chłop z niego i wojak wybitny.
- Wiadomo, wiadomo - rzekł Carl sięgając do kieszeni po tabakierę. Uchylił wieczko i gestem zaprosił kapitana do skosztowania aromatycznego wyrobu.
Dowódca przybliżył nos do puzderka i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, prezentując przy tym nadpsute jedynki.
- Hmm… - mruknął - Widzę, że kolega znawca i koneser. Jeśli mnie węch nie myli, to gipfelska tabaka.
- Ma się rozumieć, panie kapitanie. Najlepsza z najlepszych.


***
Dwie godziny później sierżant Skell i kapitan Fegel gawędzili, jak starzy przyjaciele.
Carl dowiedział się co nieco o życiu i służbie w Wurzen. Poznał nazwy dobrych burdeli, jak i miejsca gdzie sprzedają niechrzczone piwo oraz gdzie najlepiej podkuć konia przed drogą. W potoku informacji padła też taka, że od kilku dni spływają raporty od strażników dróg, że nasiliły się napaści na podróżny. Fegel nie zwracał na to jednak specjalnej uwagi, gdyż jego zdaniem taki świąteczny okres rządzi się swoimi prawami i złodzieje też chcą zarobić. To, że bandyci ponoć podszywają się pod ludzi Bogenschutze’ów, jakoś nie specjalnie go wzruszało.
- Skoro tak - burknął komentując temat - to niech ten perwers Manfred się tym zajmie, zamiast dupczyć chłopców po stajniach i oborach.
- Manfred? - zdziwił się Skell.
- Taaaa… brat barona Heinricha. Od lat zboczeniec swawoli sobie, gdzie popadnie. Tylko kto, co takiemu zrobi? Wiadomo szlachta, a baron go zaciekle broni i złego słowa nie da o dewiancie powiedzieć. A gdy tylko się dowie, że ktoś Manfreda szkaluje, to się zaraz procesy, abo insze przykrości zaczynają. Tfuuu.. takie życie.



____
2.2


Wolne miasto Wurzen, świątyni Sigmara, 29 Sigmarzeit;


Ilekroć Oswald bywał w Wurzen, tylekroć odwiedzał tutejszą świątynie Sigmara. A że w okolicy rezydował nader często, to nic w tym dziwnego, że szybko z Mistrzem Titusem się zaprzyjaźnił. Obaj gorliwą wiarę mieli i wszelką herezję już z daleka wyczuwali.

- Chwała Sigmarowi - krzyknął niemal Gauber, ściskając właśnie przybyłego przyjaciela.
- A cóż to ci się na tak wielkie serdeczności zebrało? - zapytał Gerstmann odwzajemniając uściski.
Mistrz Titus należał do ludzi raczej powściągliwych, oszczędnych w słowie i emocjach. Takie czułości były czymś niezwykłym w jego przypadku.
- Rad jestem, że cię w dobrym zdrowiu widzę przyjacielu. Wiela złego się teraz dzieje. Ludzie nic nie widzą i z radością wszystko przyjmują, ale ja wiem… wiem, że wielkie zło nadchodzi.
- Zmartwiłeś mnie teraz bracie - odparł szczerze poruszony słowami kapłana Oswald - Mówże zaraz w czym rzecz.
- Nie tutaj przyjacielu. Przejdźmy do mojej izby. Tam ci wszystko opowiem.


***
Świątynia Sigmara w Wurzen należała do grona tych niezwykle skromnych budowli. W mieście inni bogowie wiedli prym i to ich kościoły sięgały niebios. Jeśli jednak sam gmach nie wyróżniał się niczym szczególnym, to pokoje zajmowane przez Mistrza Titusa wręcz krzyczały swoją prostotą, skromnością i ubóstwem.
Długa, drewniana ława, przy niej jedno krzesło, na dodatek z krzywą nogą oraz siennik ciśnięty w kąt, stanowiły całe wyposażenie izby. Jedynie stosy ksiąg piętrzących się przy ścianie wskazywały, że nie jest to cela jakiegoś mnicha, ale gabinet Mistrza Świątyni.
- Wstrzymaj swój język, bracie - polecił Gauber, uprzedzając wszelkie uwagi na temat stanu umeblowaniu jego komnat.
- Sprzedałem wszystko. Rzeczy mnie tylko rozpraszają, a pieniędzy potrzebujemy jak nigdy.
- Mów o co chodzi i przestań bawić się w jakieś dziwne tajemnice - rzekł z wyraźną irytacją Oswald.
- Nie uwierzysz bracie… - Titus zrobił długą pauzę i w zamyśleniu spojrzał w okno. Gwar tłumu przebijał się nawet przez grube świątynne mury.
- Powiesz mi w końcu, co się stało?
- Miałem sen - zaczął Titus nie patrząc przyjacielowi w oczy - Nie jestem go w stanie należycie zinterpretować, bo szczegóły mi ciągle umykają. Wiem jednak jedno, to się dzieje właśnie teraz. Bębny… słyszę jej każdej nocy, a oni przecież mówili, że po lasach krążą jacyś plugawcy. Wyznaczyłem dwóch braci, aby ruszyli zbadać sprawę, ale żaden nie powrócił. Trzeciego, którego posłałem za nimi znaleźli martwego przy trakcie. Ponoć, to bandyci, ale ja wiem swoje. Dlatego tak się ucieszyłem, że ujrzałem cię w pełnym zdrowiu. Bo… - Titus ponownie zawiesił głos - ciebie też widziałem w tym śnie. Twoje ciało rozdziobywały kruki na ośnieżonym szczycie. To pewnie znowu Bogenschutze’owie igrają z ogniem. Wiem, ze pewnie masz swoje plany, ale proszę cię pomóż mi. Muszę dowiedzieć się, co spotkało brata Artura i Normana.



____
2.3


Wolne miasto Wurzen, rynek, 29 Sigmarzeit;


Pankraz i Zygfryd zbliżali się właśnie do rynku. Duży kwadratowy plac, jak zawsze o tej porze stanowił centrum handlu i rozrywki. Sprzedawcy pieczonych kiełbasek, rywalizowali o atencję tłumu z żonglerami, cudakami i urokliwymi damami raczących przechodniów śpiewem i tańcem.

Nagle gdzieś z oddali rozległ się krzyk. Nie był to jednak zwykły wrzask wychwalający pod niebiosa lokalnego masarza, ale jęk jaki wydają heretycy na przesłuchaniach lub obłąkani zamknięci w lazaretach.

Tłum zaczął się rozstępować i w tworzącym się wąskim korycie, Pankraz i Zygfryd dostrzegli półnagiego mężczyznę biegnącego wprost na nich.
Ów szaleniec darł włosy z głowy, wrzeszcząc przy tym z bólu i gnał prosto przed siebie, nie zważając na nic.
Kiedy spostrzegł inkwizytorów, zatrzymał się. Spojrzał na nich spod półprzymkniętych powiek i wyciągając w ich kierunku, chudy palec prawej dłoni, krzyknął:
- On już się zbliża! Jest tuż, tuż! Nie powstrzymacie go!

Nim ktokolwiek zdążył zareagować mężczyzna upadł na bruk i zaczął telepać się, niczym marionetka na sznurku. Chwilę później zastygł w bezruchu, a z jego ust zaczęła się sączyć krew, zmieszana ze śliną.
- Biedny Hubert - usłyszał Zygfryd tuż za swoimi plecami - Co też mogło mu się stać?
- To przez Hildę - odpowiedział jakiś mężczyzna zachrypniętym głosem - Zostawiła go. Zabrała dzieci i poszła w pizdu.



____
2.4


Ostęp Fikastów, baronia Bogenschutze, 29 Sigmarzeit;


Tajemniczy sen na tyle zaniepokoił Manfreda, że postanowił on zaniechać polowania na bandytów. Targały nim złe przeczucia i czym prędzej musiał sprawdzić, czy rodzinnej siedzibie wszystko gra.
- Klaus, biorę dziesięciu ludzi i jadę do Hunde Zitadelle. Ty z resztą kontynuujcie poszukiwani. Te skurwiele muszą, gdzieś tutaj być - przekazał swemu zastępcy
- Tak jest sir - odparł krótko sierżant i ruszył oznajmić rozkaz pozostałym.

W tym czasie Manfred już kulbaczył konia i wraz z wyznaczonymi ludźmi ruszał do rodowej siedziby.

Ostęp Fiksatów, to ponoć przeklęte miejsce. Tak przynajmniej głosi legenda i zabobonni ludzie, co to we wszystkim znaki Chaosu dostrzegają. Kiedyś jak powiadają, znajdował się tutaj elficki cmentarz. Zbezcześcili go jednak zwierzoludzi i od tego czasu miejsce to, coraz bardziej ulega degradacji i deformacji. Jeszcze inna legenda mówi, że gdzieś pod ziemią znajduje się jaskinia w której przed wiekami pewien nekromanta urządził sobie leże. Odprawiane przez niego rytuały skaziły ziemię, która cierpi do dzisiejszego dnia.
Jaka by nie była prawda, fakt pozostawał jeden i niezmienny.
Ostęp Fiksatów to miejsce dziwne, niebezpieczne i pełne tajemnic.

- Panie - krzyknął, jadący na przedzie zwiadowca - Znowu się zaczyna.
- Co się… - chciał zapytać Manfred, ale gdy ujrzał unoszącą się pomiędzy drzewami sino niebieską mgłę, już znał odpowiedź.
Modry Tuman, tak to osobliwe zjawisko nazywali okoliczni chłopi. Twierdzili, że to dusze zmarłych elfów, które przywrócił do życia nekromanta. Ktokolwiek wszedłby w obszar dziwnej mgły, miał już nigdy nie trafić do domu.
- Panie! - krzyknął ktoś z ariergardy - Tu też jest.
- To, coś próbuje na otoczyć - skomentował Helmut, doświadczony łucznik i doskonały tropiciel - Co mamy czynić panie?

Manfreda rozejrzał się po okolicy. Z lewej strony znajdowało się sporych rozmiarów trzęsawisko. Z prawej zaś gęsty i mroczny bór, niemal niemożliwy do przebycia konno.
Nagle gdzieś z oddali dało się słyszeć dudniący odgłos bicia w bębny. .
 

Ostatnio edytowane przez Nuada : 17-10-2022 o 15:37. Powód: literóki i stylistyka
Nuada jest offline