Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2022, 03:32   #78
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
Poniedziałek; noc; 02:40; hotel “Olimp”; 5-te piętro; korytarz i winda


Blondynka wychodząc z sali konferencyjnej gdzie ze swoją nową szefową i nowymi kolegami z pracy od razu dostrzegła podrywającą się do pionu brunetkę. Ta nie kwapiła się aby podejść, schowała swój telefon jaki do tej pory przeglądała i pozwoliła aby szefowa się pożegnała z resztą towarzystwa obdarzając ją i ich przyjaznym uśmiechem. Podeszła dopiero jak zostały same.

- Mam to co szefowa prosiła. Ale wzięłam trochę więcej tak na wszelki wypadek. Ze szpicrut nie byłam pewna którą wziąć. To wzięłam tą z wczoraj co ją szefowa miała na początku jak wprowadzała Monique przez drzwi. I jeszcze inne dwie. I taki pejczyk jakby było trzeba. No to już dołożyłam też knebel i kajdany. No i tą obrożę co wczoraj miała. I ze dwie inne. Na wszelki wypadek. - powiedziała otwierając torby jak z zakupami i pokazując tam zawartość. Wyglądało to jak przenośny zestaw do zabaw BDSM.

- A tu są te wstążki. Właściwie to takie szarfy. Też ich troche wzięłam bo nie byłam pewna które by były najlepsze. - powiedziała gdy siegnęła po torbę stojącą do tej pory na krześle obok jakiego siedziała. I tam były różnej szerokości i kolorów zwoje i taśmy.

- A w ogóle to jak było? Oglądała te filmy? I co? Bo ja to dopiero potem w dzień je widziałam. Jej! Ale z tego hardcore orgia wyszła! Tak jak kręciłam na żywo to nawet tego nie czułam. Pewnie można by z tego film XXX złożyć i też byłoby pod kategorię “BDSM”, “orgie” albo “gloryhole”. - zaśmiała się trochę nerwowo jakby sama dopiero w świetle dnia miała okazję zapoznać się z tym materiałem dowodowym jaki głównie osobiście uwieczniła na kamerze.

- A właśnie a ten… - zawahała się gdy tak szły we dwie korytarzem. Salon masażu był na parterze to trzeba było wrócić do windy i zjechać na dół. - Bo mi to się wydaje, że jej się bardzo podobało. Nie udawała ani nic takiego. I tak się ładnie z nami pożegnała jak odjeżdżała z szefową. No ale… A książe? Jak ona mu opowie? Albo co gorsza pokaże te nagrania. Jak zobaczy co my wszyscy z nią robiliśmy? Ja słyszałam, że on jest bardzo impulsywny. I podobno potrafi urywać głowy jednym uderzeniem gołej ręki. A ja tam bardzo lubię swoją głowę. Przywiązałam się do niej. Mam ją od urodzenia i w ogóle ją lubię… - gdy doszły do windy i czekały aż przyjedzie to okazało się, że tancerka z “Miroir Noir” ma niezłego kaca moralnego. I chyba obawia się o swój los. Może nawet nie tyle ze względu na faworytę księcia jaka wydawała się miła i życzliwa i kochana ile na samego księcia. Bo nawet jak pannie Noel się podobała wczorajsza noc to szatynka nie była pewna czy książę odbierze to tak samo.

- Oh kochanie… - de Gast westchnęła, obejmując służkę i przytuliła ją do siebie. Głaskała jej włosy i plecy, kołysząc uspokajająco w ramionach.
- Nie masz czym martwić tej pięknej główki. Zostanie na twojej szyi, nie bój się. Gdyby Książe miał coś przeciwko podobnym harcom już dawno albo pozbyłby się Monique, albo jej to ukrócił. Jeśli toleruje ją kolejne lata, znaczy doskonale wie o jej preferencjach. Jeśli byłyby mu one nie miłe, wczorajsza noc nigdy nie miałaby miejsca. Pamiętasz co mówiła Juliette w “The Hell”? Ona zrobiła sobie tam własną salę do podobnych zabaw i zobacz. Nikt z klubu jakoś nie stracił głowy - wyszeptała lalce do ucha, całując w policzek zaraz potem - Poza tym pamiętaj. Ja ją zaprosiłam, zresztą będę się z nim widzieć niedługo. Monique nie jest głupia, zna go dobrze i nie umówiłaby nam spotkania gdyby miało dojść do tego typu rękoczynów. Także nie masz się czym przejmować, moja słodka.

- Ah! Naprawdę? Tak myślisz? Jej! To dobrze! Ale mi ulżyło! Bo tak wczoraj to było cudnie. I z nią i w ogóle cała impreza. No ale dzisiaj tak wstałam wzięłam prysznic no i do mnie zaczęło docierać co myśmy wczoraj z nią robili. A to przecież książęca faworyta! No i trochę zaczęłam się stresować. No ale jak szefowa mówi, że będzie dobrze to dobrze.
- brunetka chętnie przylgnęła do napędzanego vitae ciała blondynki jakby czerpała otuchy z jej słów, dotyku i bliskości. Wtuliła się w nią i chyba ogromny ciężar spadł jej z serca i duszy na myśl, że zaraz tu książe nie wpadnie wściekły aby ją skrócić o głowę.

- Już kochanie, spokojnie… - blondynka mruczała jej do ucha i kołysała w ramionach póki nie poczuła jak u ślicznotki nie ustępuje sztywność mięśni znamionująca stres.
- Nie zaprzątaj sobie główki drobnostkami, bo potrzebuję cię skoncentrowaną. Zawiążesz mnie po masażu z Aurorą w kokardę i jedź do domu. Weź Nadine i jeszcze ze trzy osoby aby zacząć pakować moje rzeczy. Wyjeżdżamy z Paryża na dniach i trochę nas nie będzie, a na wyjeździe trzeba jakoś wyglądać… przede wszystkim.

- Dobrze, no tak. Dziękuję, szefowa to jest najfajniejszą szefową jaką miałam! -
szatynka uspokoiła się i nawet roześmiała swobodnie. Więc ta słowno - dotykowa terapia zaserwowana jej przez blond Torreador pomogła. Zreflektowała się gdy dotarła do niej końcówka wypowiedzi.

- Wyjeżdżamy z Paryża? Oo… A dokąd? Na długo? Szefowa to chce zabrać coś konkretnego? Znaczy ja też mam jechać? A kiedy? - zaczęła szybko przyswajać nowe dla siebie informacje. Ale wyjazdu z miasta widocznie się nie spodziewała i nieco ją to zaskoczyło.

- Do Brukseli skarbie, na trochę dłużej. Oczywiście że jedziesz ze mną. Ty i jeszcze kilka osób. Tak kameralnie, do dwunastu - Torreador zamyśliła się, a potem odsunęła od siebie służkę tak aby móc jej spojrzeć w twarz i z ciepłym uśmiechem powiedziała:
- Jewel kochanie…

Poniedziałek; noc; 03:05; hotel “Olimp”; parter; salon masażu “Czarna Dalia”


Gdy wysokie obcasy blondynki zatrzymały się przed drzwiami do salonu masażu dla VIP-ów to właściwie nie miała pojęcia co ją tam czeka. Przez całe dzisiejsze spotkanie Aurora nie zdradziła ani gestem ani grymasem co do swoich dalszych planów na tą noc. Po prostu była szefową jaka prowadziła odprawę dla swojego nowego zespołu przed nową i skomplikowaną misją. I nic więcej. Żadnych dwuznacznych wypowiedzi w stronę blondynki, żadnych porozumiewawczych uśmiechów, mrugnięć ani nic takiego. Zupełnie jakby żadnego czarnego kartonika jej w piątek w “The Haven” nie dawała ani nawet jakby w ogóle ze sobą nie rozmawiały. Ale jak otworzyła klamką drzwi do salonu to zastała tam przyjemną dla oka recepcjonistkę.

- Dobry wieczór. Proszę się rozgościć. Zaraz poprosze szefową. - oznajmiła grzecznie i wskazała na kącik dla gości. Trochę jak w poczekalni u lekarza. Tylko takiej prywatnej, ze sporym budżetem. Pewnie przez te ulotki z gabinetem masażu jakie leżały na stoliku. Poza tym wystrój był dość orientalny. Tak z Afryki, Egiptu czy w ogóle Bliskim Wschodem. Nie czekała za długo bo do środka weszła jakaś młoda kobieta.

- Dobry wieczór. Cieszę się, że cię widzę, zawsze chętnie witam nowych klientów. Pozwól, że się przedstawię, jestem Dalia. Jeśli jesteś gotowa to zapraszam do środka. Będziesz mogła wybrać sobie kogoś kto się tobą zajmie. - miała długie, czarne i proste włosy chociaż upięte dość wysoko. I ubrana była po europejsku, płynnie też mówiła po francusku jakby się tu urodziła. Chociaż w rysach twarzy dało się wyczuć wpływ Orientu. I imię sugerowało, że to właśnie jest ta Czarna Dalia, szefowa tego gabinetu no i osobista masażystka Aurory. Poczekała czy gość ma ochotę coś zapytać czy coś takiego. Po czym zaprowadziła do sali obok. A tam czekała szóstka młodych ludzi ubranych tak jak po obsłudze salonu masażu można by się spodziewać. Trzy kobiety i trzech mężczyzn. Jakby dobrani aby reprezentowali możliwe różne typy urody aby była większa szansa na trafienie w gusta klienta. Cała szóstka uśmiechała się łagodnie i pogodnie do klientki cierpliwie czekając na jej wybór.

Wybór nie był prosty, szczególnie gdy było się wybrednym i miało wysokie wymagania. Torreador pokiwała głową, odrywając wzrok od Dalii na rzecz jej sług. Wyglądali uroczo, zarówno pojedynczo jak i całościowo. Każde inne, każde wyjątkowo powabne.
- Mam wybrać tylko jedną osobę? - spytała gdy już westchnęła rozdzierająco pokazując przed jak koszmarnie ciężkim zadaniem postawiła ją orientalna piękność.
- Cóż za szkoda… - dodała ze smutną miną, a jej twarz zwracała się po kolei ku każdej opcji. Była w niej wysoka dziewczyna o skórze czarnej jak heban i masie warkoczyków spiętych wysoko ponad bardzo symetryczną twarzą. Obok stała blondynka o zielonych oczach, niewinnym uśmiechu i naprawdę sporych piersiach idealnych do masażu pleców gdy już przychodził właściwy jego etap. Następna stała krótko ścięta Azjatka o małych dłoniach i uroczym znamieniu gwiazdy na grdyce. Za nią patrzył na Alessandrę mężczyzna włoskiej urody, z olśniewająco białymi zębami prezentowanymi w uśmiechu na amerykańską modłę. Kolejny przypominał jej trochę Jean Marca: równie wysoki, żylasty i pozbawiony włosów na głowie… nawet spojrzenia mieli podobnie uważne mimo uprzejmej miny. Ostatni w linii stał barczysty blondyn żywcem wyrwany z magazynu dla kulturystów. Wyraźnie zarysowane mięśnie odkształcały się pod uniformem zdając się go rozrywać, a jego ciemno orzechowe oczy okazały się tym, co przeważyło szalę.
Uśmiechając się czarująco de Gast wyciągnęła rękę w jego kierunku wskazując palcem, a potem przekręciła nadgarstek i przywołała go do siebie.

- Tak, myślę, że Russel to świetny wybór. Ale jeśli masz ochotę możesz wziąć jeszcze kogoś. - Dalia pokiwała głową uśmiechając się do klientki. A sam blondyn wystąpił chętnie w stronę zamawiającej i zatrzymał się przed nią ujmując jej dłoń do pocałunku. A minę miał jakby zdobył złoty medal w jakiejś trudnej konkurencji. Reszta towarzystwa jednak przyjęła to z pogodą ducha i zrozumieniem.

- Russell jest z Ameryki. Ale od jakiegoś czasu zakochał się w Europie a zwłaszcza Francji. No i podjął z nami współpracę. - szefowa krótko przedstawiła z kim panna de Gast będzie miała do czynienia.

- Zwłaszcza w Europejkach i Francuzkach jeśli mogę tak powiedzieć. - blond Amerykanin stanął obok swojego gościa czarując ją swoim uśmiechem i ciemnymi oczami.

Torreador roześmiała się szczerze rozbawiona. Gdyby od niej zależało zgarnęłaby całą szóstkę i jeszcze Dalię do kompletu, Aurora jednak lubiła kameralne spotkania w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.
- Możesz… wszak francuski jest językiem miłości, czyż nie? - z figlarną miną pogłaskała go po twarzy - Chętnie posłucham jak go używasz, wydajesz się biegły. Przekonamy się, czy sprostasz wyzwaniu - postanowiła dać mu się wykazać na solo i odwróciła głowę do gospodyni - Zacznę od niego. Jeśli będzie trzeba poproszę o dokładkę albo wymianę. Wygląda na zaangażowanego i pełnego zapału. Grzech nie skorzystać.

- Dobrze, reszta towarzystwa będzie w pogotowiu gdybyś miała na kogoś ochotę.
- egzotycznej urody szefowa przyjęła tą decyzję bez zgrzytu. Podobnie jak pozostała piątka jej pracowników.

- To w takim razie Russel już cię dalej poprowadzi. Ciesz się przyjemnością. Myślę, że Aurora powinna wkrótce do nas dołączyć. - Dalia wskazała na blondyna i ten skinął głową rozumiejąc, że teraz ma przejąć pałeczkę tego spotkania z nową klientką.

- Mademoiselle pozwoli, że zaprowadzę. - wskazał na jedne z drzwi i przejął rolę przewodnika. Właściwie mówił po francusku całkiem płynnie. I w takich krótkich zdaniach nie dało się stwierdzić, że nie jest rodowitym Francuzem. Przejął rolę przewodnika i poprowadził blondynkę krótkim korytarzem. Otworzył jedne z drzwi i nie było aż tak dziwne, że za nimi jest łóżko do masażu z charakterystycznym owalem na twarz gdy się leżało plecami do góry pozwalając je obrabiać masażyście. Zamknął drzwi i pozwolił się rozejrzeć gościowi. Pomieszczenie nie było zbyt duże co sprzyjało atmosferze prywatności. Było urządzone w orientalnym stylu pewnie przez pochodzenie szefowej. Kilka zgrabnie upchniętych pod ścianą szafek prezentowało różne przyrządy, maści, żele do masażu i kto wie co jeszcze tam było.

- Na co masz ochotę? Coś na uspokojenie, na rozluźnienie, relaks, czy na odwrót, coś na pobudzenie? - zapytał po tej chwili gdy dał jej się rozejrzeć po tym gabinecie.

- Chodź do mnie kochanie - Torreador zażądała wabiąc go do siebie uśmiechem i spojrzeniem. Wyciągnęła nawet ręce jakby wydawała się nie móc doczekać kontaktu z długo wyczekiwanym kochankiem. - Musisz mi pomóc się rozebrać, obawiam się że sama nie dam rady, bo gdy jesteś obok ciężko skupić myśli… podejdź, nie bój się. - zaśmiała się filuternie - Nie gryzę.

- Nie? A szkoda.
- zaśmiał się blondyn i bez skrępowania podszedł do czekającej Torreador. Widocznie nie pierwszy raz był w podobnej sytuacji bo zachowywał się jakby nie działo się nic krepującego. Chętnie pomógł zdjąć ubranie ze swojego gościa. A i jeszcze chętniej dał zdjąć jej swoje. Nawet chętnie w tym pomagał. Z bliska dało się poznać, że buzuje w nim krew i podniecenie. A pod ubraniem rzeczywiście miał tą ładnie wyrzeźbioną na siłowni męską sylwetkę. Żywe, zdrowe, jędrne ciało jakie tak przyjemnie się zwiedzało i poznawało. A on rewanżował się tym samym. Zaczęli się całować energicznie i chaotycznie jeszcze na stojaka, podczas rozbierania. A potem jakoś samo to poszło. Raz ona sie opierała o to łóżko do masażu a on działał z tyłu, albo ona się o nie opierała, tylko tym razem tyłem gdy on przed nią klęczał i pokazywał jej te swoje umiejętności językowe jakie nabył we Francji. A w końcu wylądowali na tym łóżku i poznali się gwałtownie i dokładnie. Jak się skończyło oboje byli zdyszani, mokrzy od potu i pełni satysfakcji. Nawet jeśli teoretycznie jako spokrewniona nie musiała oddychać a jej serce nie biło. To tak sie właśnie czuła jakby znów była żywą śmiertelniczką.

- To chyba czas na ten masaż. Połóż się wygodnie. Ja się wszystkim zajmę. - powiedział gdy wziął głębszy oddech i w końcu jakby przypomniał sobie, że oficjalnie to są tu na masażu. Pomógł jej się ułożyć a potem zaczął swoje cuda. Rzeczywiście był nie tylko świetnym kochankiem ale też i uzdolnionym masażystą. W miarę jak leżała kojąc euforię po tak udanym pożyciu nachodziła ją przyjemna senność i rozleniwienie. Błogi relaks w miarę jak jego dłonie przesuwały się od karku, przez łopatki i niżej, i niżej. Właściwie poniżej krzyża to już niezbyt kojarzyła co się działo potem.

- Mam nadzieję, że nie zasnęłaś na amen. - usłyszała przy uchu szept. Kobiecy szept. Rozpoznała głos Aurory. I to chyba ona ją masowała. Chociaż nie zauważyła aby Russel odchodził albo przerywał swoją robotę.

- Nawet jakby się tak stało jest pewna uniwersalna metoda aby zmienić ten stan rzeczy - wymruczała kryjąc zaskoczenie pod radosnym uśmiechem, gdy przekręciła kark i podniosła głowę aby móc ją zobaczyć.
- Pocałunek szlachetnej duszy potrafi obudzić z najgłębszego snu, zawracając nawet zza granicy śmierci. Tak pisali bracia Grimm, a ja im wierzę. Witaj ponownie, piękna. Zaprawdę noc staje się jaśniejsza gdy w swej łaskawości objawiasz się śmiertelnym schodząc z niebieskiego firmamentu.

- Tak mawiali bracia Grimm? Z tym pocałunkiem? No ale dobrze. Spróbujmy.
- okazało się, że Aurora zdążyła się przebrać bo teraz była tylko w krótkim, czarnym szlafroku. Jaki odsłaniał jej zgrabne nogi, podkreślał jej szczupłą talię. No i nawet wycięcie na dekolt pozwalało wreszcie zobaczyć chociaż trochę tego dekoltu. I musiała też wziąć kąpiel lub prysznic bo gdy się nachyliła nad blondynką to ta wyczuła zapach perfum i szamponu. A potem już były tylko jej usta i delikatny, ostrożny pocałunek.

- Pozwolisz, że położę się obok? - zapytała wskazując na sąsiednie łóżko. Dalia weszła do środka i zaczęła je rozkładać. Miała wprawę to w paru ruchach i było gotowe. - Wolisz Russela czy może chcesz spróbować Dalii? Albo jak kogoś jeszcze to tylko powiedz. Czekają za drzwiami. - szeryf podeszła do rozłożonego łóżka i zaczęła zdejmować ten czarny, aksamitny szlafrok. Po czym nago położyła się na przygotowanym łóżku. Z tego co widziała Alessandra to były w tej chwili we trzy w tym gabinecie. Russel gdzieś zniknął.

- Chyba, że wolisz się zająć naszą szeryf. To też możliwe. - Dalia uśmiechnęła się do swojego nowego gościa i od siebie dopowiedziała kolejną opcję.

- Nie podpowiadaj jej. I bez tego jest cwana. - mruknęła sadowiąca się na łóżku Demers. Leżała już bez niczego ale w oczy rzucała się brzydka, krwawa krecha na jej żebrach. Musiała być stara. Ale było to dość nietypowe bo spokrewnionym raczej w końcu goiły się wszelkie rany i obrażenia.

- Z dziką przyjemnością, pozwól jednak najpierw że rzucę okiem na mistrzynię przy pracy. Nie wypada abym przez swój brak wprawy przyprawiła tę piękność o złość, nie sądzisz? - de Gast bez słowa skargi przesunęła się, zapraszająco klepiąc materac obok siebie, a potem podziwiała bez cienia zażenowania swoją przełożoną w wersji mniej oficjalnej niż kilka pięter wyżej.
Westchnęła gładząc palcami ślad po dawnej ranie.
- Jakbyś i bez niej nie miała dość charakteru… pasuje ci. Dodaje tajemnicy, odpowiednie pytanie aż szczypie w koniec języka by po nim spłynąć i znaleźć odpowiedź. W każdym z nas powinno być coś, o czym wie tylko on sam. Człowiek bez choćby jednej tajemnicy jest jak orzech, z którego po rozłupaniu zostaje sama skorupa. Ludzie za często dbają tylko o skorupę… ja uwielbiam rozkoszować się wnętrzem. O ile dostąpię zaszczytu aby móc go spróbować.

- Tak, to stare dzieje.
- Aurora skinęła głową zgadzając się i co do słów i co do czynów. Pozwoliła aby jej osobista masażystka przesunęła jej łóżko obok tego na jakim leżała blondynka i je tam zablokowała. Co niejako złączyło te dwa stoły do masażu w jeden. Z bliska szeryf wydawała się jeszcze bardziej bladolica niż w ubraniu. Widać ta bladość nie dotyczyła tylko twarzy i dłoni zwykle widocznych spod ubrania ale całej sylwetki. Na ramionach, barkach i łopatkach miała do tego drobne, ciapkowate piegi. No i tą szramę jak po jakimś cięciu na żebrach. Dalia zaś podeszła do owego kredensu pod ścianą i po chwili wróciła z jakąś miseczką wypełnioną żelowatą masą.

- Zaczniemy od czegoś prostego. Te wyższe techniki masażu to wyższa szkoła jazdy, nie nauczę cię teraz tego. Ale w podstawowej wersji chodzi o dotyk i zaufanie. Każdy, dotyk osoby do jakiej mamy zaufanie zwykle sprawia nam przyjemność. W najprostszej wersji może być nawet zwykłe głaskanie. - Dalia chętnie przejęła rolę instruktorki i zademonstrowała ten początek masażu. Pokazała jak wziąć żel na dłonie i rozsmarować na nich bo dla wielu osób dotyk dość chłodnego żelu niekoniecznie był taki przyjemny. A ogrzanie na chwilę dłońmi załatwiało tą sprawę. Tak zaczęła rozsmarowywać tą błyszczącą masę na skórze karku, barków a potem łopatek gospodyni. Po czym zaczęła schodzić niżej. Nie wyglądało to na jakoś specjalnie trudne. A Aurora przymknęła oczy oddając się tej kojącej przyjemności. Gdy masażystka doszła dłońmi do jej krzyża zachęciła blondynkę aby też spróbowała.

- Możesz zacząć jeśli chcesz. Spróbuj iść moim śladem. I rób to co ja. No ale jak chcesz możesz też po swojemu. To już naprawdę trzeba się postarać aby spaprać jak się kogoś lubi i ma się zaufanie. - ciemnowłosa wskazała na miseczkę z żelowatą masą na znak, że Torreador może z niej korzystać.

- Z drugiej strony człowiek bez tajemnic zwykle coś ukrywa. Ci cisi i nudni niekoniecznie tacy są. W końcu na takich zwraca się najmniej uwagi. Ty na przykład słabo nadajesz się na klasycznego agenta. Za bardzo rzucasz się w oczy. Chociaż masz inne atuty jakie mogą pomóc w zdobywaniu informacji. Dlatego cieszę się, że trafiłaś do mojego zespołu. - zamruczała naga szeryf jakby wracając do tego co powiedziała jej blond gość.

- Masz rację, kiepski ze mnie agent. Źle mi w prochowcu, za dużo zakrywa i jest… nijaki - Torreador rozprowadziła żel na dłoniach i podpatrując Dalię zaczęła powtarzać jej ruchy na krzyżu i biodrach Aurory.
Zaśmiała się cicho.
- W takim razie jest już nas dwie, które cieszą się z tej współpracy… i inne atuty? - spytała z nutką rozbawienia, ugniatając jasną skórę delikatnie i nachyliła się, zostawiając między łopatkami ślad ust - Na przykład jakie?

- Na przykład talent do nawiązywania nowych znajomości. Relacji. I stosunków. I to tak, że obie strony wydają się w pełni usatysfakcjonowane. To przydatna umiejętność. Jak się jedzie w dziewiczy dla siebie teren. - bladolica leżąca na brzuchu odparła leniwym tonem. I westchnęła cicho z przyjemności. Bo Dalia akurat zeszła z dłońmi na jej pośladki i nie żałowała tam tego klejącego mazidła. Z uczuciem i talentem wcierając je w te ciekawe zakamarki co tam były. Po czym mrugnęła okiem do nowicjuszki w tej materii aby ta przejęła od niej ten interesujący i zwykle mało dostępny fragment anatomii pani szeryf. Nawet zachęciła gestem blondynkę aby zajęła wygodniejszą pozycję czyli siadła na leżącej okrakiem.

Torreador nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko zmieniła pozycję ale gdy Dalia wyciągnęła ku niej miskę z olejkiem aby nalać jej na ręce, wzięła całość i podniosła do góry, wylewając na piersi. Poczuła zimną, lepką wilgoć, więc idąc za radą masażystki, zaczęła ogrzewać ją pocieraniem dłoni.
- Byłoby z pewnością łatwiej, gdybyśmy nie zaczynali tam, gdzie mamy zacząć… ale trudno. Lubię wyzwania - pochyliła się przywierając piersiami do pleców szeryf i zaczęła swoją część masażu - Zmuszają do improwizacji, dają też satysfakcję… gdy w końcu ulegną.


Poniedziałek; świt; 04:50; hotel “Olimp”; 10-te piętro; apartament 9696

Znów była w windzie. Tylko tym razem wysiadła na 10-tym. Przejechała przez większość pięter hotelu od parteru. Drzwi się otworzyły i ruszyła przed siebie. Dotarła do jakiejś kanciapy ze strażnikami za szybą. Obaj skinęli jej głowami ale zareagowali odmiennie. Pierwszy wręcz sztucznie starał się nie gapić na kobietę w szpilkach, przewiązaną wstęgą i szpicrutą w dłoni. Drugi za to oglądał widowisko na spokojnie z zaciekawionym uśmiechem. Ale wpuścili ją bez ceregieli. Krótki, cichy warkot i drzwi stanęły otworem. Ciężkie i całkiem solidne. Pewnie antywłamaniowe czy co. Powiedzieli jej, że to po prawej będzie. Jak szła faktycznie widziała, że parzyste są po prawej. I rosły. 9688… 9692… No i wreszcie 9696. Jak ruszyła klamką okazało się, że otwarte. A jak weszła i zamknęła za sobą drzwi zorientowała się, że jest w krótkim przedpokoju. Trochę to wyglądało jak początek mieszkania a nie sam pokój hotelowy. Duże lustro, wieszaki, szafka na buty, większa szafa, same buty… I męskie i kobiece. Ale usłyszała szybkie kroki gdzieś z zewnątrz.

- Ally to ty? Czyżby przybyła z wizytą moja ukochana władczyni? - Monique zapytała zanim jeszcze się zobaczyły. Co zresztą stało się zaraz później. Któreś z wewnętrznych drzwi się otwarły i wyszła z nich gospodyni. Całkiem nago. Nie licząc obroży na szyi. Nawet podobna do tej co miała wczorajszej nocy na sobie.

- Oooo! Ooo jaaa! Ale ślicznie wyglądasz! Bosko! I ta kokarda! Oo jaa! O, i szpicrutę też masz? Ale czad! - tego chyba się blond gospodyni nie spodziewała. Bo ją prawie dosłownie zamurowało w tym wejściu. Ale zaraz okazała pełen zachwyt gdy chętnie podeszła do swojego gościa aby obejrzeć ją z bliska. W końcu roześmiała się ze szczęścia, objęła ją jak najlepszą przyjaciółkę i pocałowała mocno.

- Aha. Oliver wrócił. Ale późno. Już śpi. Ma już swoje lata to zwykle wcześniej zasypia ode mnie. Z wstawaniem tak samo. Nawet za bardzo z nim nie miałam kiedy pogadać. Pytałam go czy ma na wtorek wolną noc i mówił “dobra dobra” ale nie wiem czy jeszcze kontaktował co ja do niego mówię. Jutro z nim pogadamy jak wstanie. Jak chcesz to możemy pójść do drugiego pokoju. - powiedziała spokojniej gdy się nieco opanowała ten pierwszy wybuch ekscytacji i entuzjazmu. Pokazując głową na drzwi przez jakie wyszła.

- To niech śpi, nie będziesz się musiała dzielić z nim prezentem - Alessandra zaśmiała się, patrząc jej głęboko w oczy gdy już się przywitały, chociaż uścisku nie zwolniła i cały czas trzymała ją przy sobie w mocnych objęciach. Dużo ją to kosztowało, ale nie spojrzała w kierunku sypialni.
- Jak mówiłam… prezent musi być odpowiednio opakowany. Skoro nie chciałas prosić swojego faworyta o mnie, sama się ofiarowuje. - pocałowała czule usta Malkavianki - Poza tym cudownie wyglądasz, najchętniej widziałabym cię właśnie tak.

- To dobrze! Uwielbiam chodzić w takich strojach!
- druga blondynka roześmiała się serdecznie i beztrosko też coś nie mając ochoty przerywać tego kontaktu bezpośredniego między ich prawie nagimi ciałami.

- No to chodź, zapraszam cię do drugiego pokoju. - puściła jednak w końcu gościa ale tylko po to aby ją zaprosić głębiej do tego apartamentu. - A to nasz słodki książę. No ale masz rację, lepiej go chyba nie budzić. Jutro was poznam. Pewnie też wcześniej wstaniemy od niego. - zatrzymała się przy drzwiach z jakich wyszła. Uchyliła je u wskazała na obraz sporego łoża. Na jakim bez życia, na wznak leżał ciemnowłosy mężczyzna. Przykryty atłasową kołdrą wyglądał jakby spał. Chociaż wprawne oko jak wiedziało czego szukać dość szybko wyłapało, że pierś nie porusza mu się w rytmie oddechu.

- Chodź, tam jest pokój dla gości. - cicho zamknęła drzwi do głównej sypialni i zaprosiła słowem i gestem swojego gościa do sąsiednich drzwi. A tam sypialnia dla gości to pewnie w wielu hotelach z wyższej półki mógłby być apartament dla bogatych nowożeńców czy innych znamienitych gości. Tylko brakowało okien. Ale nie było ciemno bo paliły się lampki emanujące ciepłym, przytłumionym światłem.

- Strasznie się cieszę, że przyszłaś! Nawet nie wiesz jak bardzo! Dawno się tak cudownie nie bawiłam jak wczoraj u ciebie. No i z tobą oczywiście! Ale reszta też była dla mnie bardzo miła i dbała o moje potrzeby to tam pochwal ich jak wrócisz, że bardzo mi się podobało. No i gloryhole! Rany! Potrzebowałam tego! Koniecznie muszę coś takiego zamontować w “The Hell”! Już rozmawiałam z managerem aby coś zaczął działać no i z Olim też rozmawiałam no i też mu się spodobało. Zaczęliśmy oglądać te filmy z wczoraj no ale zasnął mi nieborak zanim zdążyliśmy dokończyć. No nic, jutro obejrzymy! - blondynka trajkotała z tej ekscytacji jak najęta pozwalając rozgościć się Alessandrze. Na koniec sięgnęła do krwawej butelki pytając gestem czy też ma na nie ochotę.

- Chciałabym być tutaj aby ci pomóc w wielkim otwarciu i przetestować gdy już całość będzie gotowa - Alessa przysiadła na skraju łóżka, kiwnięciem głowy prosząc o poczęstunek. Co prawda od czasu wypicia krwawej brandy Wiecznej Królowej nie czuła w sobie podszeptów Bestii, więc wygrał kaprys.
Wciągnęła się na łóżko, sadowiąc z plecami opartymi o bogato zdobiony zagłówek i przywołała drugą blondynkę gestem.
- Kochanie przecież powiedziałam że przyjdę. Jak mogłabym odmówić takiemu zaproszeniu jak twoje? - uśmiechnęła się, a przed oczami stanął jej nieruchomy profil śpiącego w drugim pokoju mężczyzny.
- Jeśli czujesz się na siłach możemy przed snem zrobić małą powtórkę - dodała pewnym głosem.

- No tak! Wielkie otwarcie! Racja! Świetny pomysł! No koniecznie musisz być! No u nas też jest gloryhole no ale takie dość biedne. A wczoraj się przekonałam, że takie prawdziwe jest o wiele lepsze! Tylko jeszcze jakichś żywych byczków trzeba by zorganizować tak jak u ciebie ale to już raczej formalność. Zrobi się zapowiedź to na pewno się znajdą chętni. - Monique nalała czerwonej cieczy do obu kieliszków i radośnie planowała kolejną rozrywkę w swoim klubie. Bo widocznie bardzo jej się spodobało to co wczoraj zobaczyła i przeżyła w klubie swojej nowej kumpeli.

- Proszę. - powiedziała klękając na łóżku i podając kieliszek swojemu prawie nagiemu gościowi. Po czym wzniosła swój do toastu. - Za moją nową panią i władczynię! - powiedziała wesoło upijając łyk ze swojego kieliszka. Po czym skróciła dystans, że znalazły się twarzą w twarz. - A powtórka z tobą warta jest każdej ceny. Miałam na to ochotę odkąd się rozstałyśmy w windzie. - wymruczała cicho już wcale nie ukrywając swoich żądzy.

Torreador uśmiechnęła się słodko, przepiła toast i sekundę później zdzieliła Malkaviankę na odlew w twarz, przewracając ją na podłogę.
- Lubię gdy prosisz… proś więc - odrzuciła puchar sięgając ponownie po palcat.

Poniedziałek; wieczór; 21:30; hotel “Olimp; 10-te piętro; apartament 9696


- Naprawdę się budzę, a ty jesteś przy mnie! Ojej, Ally, jesteś taka kochana! - właściwie trudno było powiedzieć która z nich się ocuciła z dziennego letargu pierwsza. Jeszcze zesztywniałe przez ponad pół doby bezruchu ciała reagowały ospale, były suche, sztywne i zimne. I nie było trudno szturchnąć tą drugą podczas gramolenia się do pionu. Ale mimo to gospodyni wydawała się być zachwycona i rozczulona tym, że dana wczoraj wieczorem w windzie obietnica okazała się ziszczać. I Alessandra tak jak obiecała rzeczywiście była tuż obok jak ta się obudziła.

- To Oliver też niedługo wstanie. Ale to chodź, zapraszam cię pod prysznic. Rozgrzejemy się. - no i w końcu wylądowały pod prysznicem. A jak wylądowały to Malkavianka przypomniała sobie, że miała powiedzieć o tych wizjach jakie miała podczas hardcorowych zabaw w trzewiach klubu jakim zarządzała stojąca obok blondynka.

- Ale mi wtedy dobrze zrobiłaś! No i reszta też. To miałam taką jazdę, że aż nie wiem co ci teraz opowiedzieć najpierw. Tylko to jak ze snami. Trzeba opowiedzieć albo zapisać od razu bo potem łatwo się zapomina. - roześmiała się namydlając gąbkę i zaczynając szorować plecy swojego gościa. No i mówić.

- Widziałam niezłego przystojniaka. Taki bad boy. Szlug w gębie, skórzana kurtka, zarost, no, no… Jakby do mnie taki podbił to bym tylko chciała wiedzieć jaki otworek albo fantazję mam mu zrealizować najpierw. - roześmiała się na znak, że ta wizja była dla niej całkiem przyjemna. A potem w miarę jak szorowała plecy kumpeli opowiadała co widziała dalej. Mężczyzna. Taki bad boy. I z tatuażem na dłoni. Tatuażem róży! Nie była pewna czy to prawdziwy tatuaż czy to wizja go tak oznaczyła. No ale dlatego podejrzewała, że to może być Torreador. Czyli spokrewniony. Chociaż tak z zewnątrz to tego nie było widać po samej twarzy.

- I jego chyba spokrewniła kobieta. Na jakimś pobojowisku. Trupy ludzi i koni. Kompletna jatka. A ona znalazła go, nachyliła się nad nim i go przemieniła. To trochę widziałam jakby jej oczami. To jakaś dawna walka musiała być. Konie i mundury. Nic co teraz mamy. - ruchy gąbki zrobiły się nieco machinalne jakby wyrocznia nie zorientowała się, że szoruje cały czas to samo miejsce. Ale miała wrażenie, że to był wojownik. Wyczuwała wokół niego emanację krwi i śmierci. I jakoś był związany z tą kobietą co chyba do przemieniła. Nici losu jednak były słabo splątane z młodą Torreador. Więc Monique uznała, że nie jest przesądzone, że prędko się spotkają. Albo jest to od czegoś uzależnione. Taki znak zapytania. W każdym razie jego twarzy nie rozpoznawała i nie miała pojęcia kto to mógł być.

- A potem jak mnie biczowałaś na krzyżaku, jak mnie szarpnęłaś za włosy to ujrzałam co innego. Kobietę. W swetrze. Ładna. Zgrabna. Taka chyba ciemna blondynka. Prawie szatynka. Albo szatynka? No nieważne. W swetrze. Taka spokojna poza. Trochę jak grzeczna dziewczynka. Wiesz, nauczycielka, urzędniczka coś takiego. Też jej nie znam. - kucnęła aby wreszcie zająć się niższymi partia ciała swojej kumpeli. Jednak schemat się powtórzył. I znów gdy zaczęła mówić o swojej wizji wydawało się to wymagać od niej na tyle dużego skupienia, że coś tak prozaicznego jak mycie gąbką robiła bezwiednie i machinalnie.

Ta kobieta to chyba zdjęcie. Zapewne Torreador zobaczy jej zdjęcie. Na telefonie! Ktoś je jej pokaże. I ciemne barwy jakie wokół niej wirowały sugerowały negatywne emocje. Złość, zawiść, niechęć. Nie była pewna czyja. Jakby kumulowały się w powietrzu pod adresem tej dziewczyny ze zdjęcia. Bo jej to raczej chyba nie skoro było to tylko zdjęcie na czyimś telefonie. Bo ona tylko tak łagodnie i niewinnie wyglądała. Ale była z nią jakaś zagwozdka. Coś do zrobienia. Coś do rozgryzienia. Taka enigma jaką trzeba jakoś rozwiązać. Bo wcale nie była takim łatwym przeciwnikiem. Znaczy nie fizycznie. Ale jakieś snujące się ciemne smugi niknące w cieniu sugerowały Noel, że pewnie jest z kimś powiązana. Z kimś silniejszym od niej samej. No ale jakby Ally udało się rozwiązać tą zagwozdkę no to… To by było dobrze. Wyczuwała niewiarę, że pewnie nie poradzi z tym sobie. Ale też nadzieję, że da radę to co inni nie.

- Ty masz jakiś filmik z Angelette? Bo tak coś wyczułam jakby chodziło o jakiś filmik z nią. Co zrobi niesamowite wrażenie. Trochę szkoda, że nie ze mną. Przecież ze mną masz całkiem ładny film z wczoraj. No z weekendu. - w pewnym momencie jakby wróciła myślami na ziemię, zadarła głowę do góry i zapytała troszkę jakby z żalem, że to nie ona na tym filmiku zrobiła to wrażenie o jakim mówiła.

- Ale nieważne! Jeszcze było trzecie. I to jestem prawie pewna, że było w Brukseli. Albo będzie. I tym razem to chyba was wszystkich. - powiedziała zaraz potem gdy z zapałem jakby przypomniała sobie po co trzyma gąbkę i zaczęła szorować uda swojej kumpeli. I opowiadać co jeszcze doświadczyła podczas sobotniej wizji.

Biurko. Pierwsze co widziała to biurko. Jakby siedziała za nim. Nie znała tego biurka no ale za bardzo nie miała w zwyczaju zwracać na nie uwagi. To zresztą nie wydało jej się istotne. Tylko to co na tym biurku. Papier. Co prawda nie widziała liter ani napisów ale znała treść tak jakby ten mężczyzna to przeczytał i znał. Bo to był mężczyzna! I na tej kartce byli oni. No to zawiadomienie, że przyjeżdżają jako grupa. Dlatego myślała, że to albo jakoś teraz bo w końcu Aurora dała znać o ich przyjeździe w najbliższym czasie. Albo w przyszłości. W przeszłości raczej nie bo przecież dopiero co tam mieli jechać pierwszy raz.

- No i on tak nad tym rozmyślał i takie “Aa! To oni od…” Tylko właśnie nie pamiętam czy tam było od kogo. Ale to tak jakby planował coś z tym zrobić. I to chyba nic fajnego dla was. Bo raczej jak się ucieszył to tak, że będzie… No wreszcie mógł coś zrobić. Tak jakby chciał wyrównać rachunki. Bo to jakaś stara sprawa. Wiesz jak wraca coś z przeszłości i niespodziewanie możesz coś wyrównać te rachunki. Ale nie wiem kto to jest ani gdzie. Myślę, że to w Brukseli bo tam przecież jedziecie. I to chodzi o was, o waszą grupę i coś z przeszłości ale chyba niekoniecznie waszej. Nie jestem pewna. Ale tam ktoś na was będzie czekał i raczej nie sądze aby w przyjaznych zamiarach. - powiedziała gdy jakoś dała radę zjechać z tym myciem do łydek swojego gościa.

- Dawny wróg… może od twojego faworyta, a może od Aurory. - de Gast pomogła jej, podnosząc jedną z nóg aby Malkavianka miała łatwiej. Machinalnie też pogłaskała jej mokre włosy - Oficjalnie będziemy jechać z jej ramienia. Jeśli ma z kimś zadrę pewnie będzie nam chciał robić pod górkę… ciekawe. Zapytam naszej szeryf czy ktoś jej przychodzi do głowy. O ile mogę z nią o tym rozmawiać i nie chcesz, aby to pozostało między nami - dodała przechodząc palcami do policzka drugiej blondynki - Ostatnia rzeczą jaką chcę zrobić to sprawić ci kłopot kochana.

- Nie ma sprawy.
- Malakavianka zręcznie przejęła podniesioną łydkę i stopę. Skorzystała z okazji aby pocałować tą ostatnią unosząc przy tym psotne spojrzenie ku górze na stojącą nad nią blondynkę.

- Też miałam zamiar z nią porozmawiać o tym. I z Olim. Tylko no Oli to wrócił wczoraj i sama widziałaś w jakim stanie no a Aurora najpierw była z wami a potem z tobą. Może dzisiaj. Sama nie wiem kto to mógłby być z tym biurkiem. Nie widziałam jego samego tylko jakby wszystko jego oczami. No i tą kartkę, że przyjeżdżacie. Z tymi wizjami to też tak różnie bywa. Niekoniecznie to musiała być kartka, nawet mail czy od kogoś się dowiedział. Ale myślę, że sens jest taki, że macie tam przyjechać no i on raczej nie życzy wam zbyt dobrze. Nawet jeśli was nie zna osobiście. Może chodzi o waszych mauli? Albo Aurorę? W końcu to właściwie ona was tam wysyła. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale pogadam dzisiaj z Olim, może z Aurorą. Jeszcze parę dni jest zanim wyjedziecie. - właściwie gdyby Malkavianka miała pomysł na życie aby zarabiać jako mokra, naga i sympatyczna łaziebna to pewnie mogłaby zrobić karierę zawodową. Bo całkiem nieźle jej to szło. Zdążyła wyczyścić łydkę i stopę swojej dominy i teraz dała znak, że gotowa jest zabrać się za drugą.
 
__________________
Adeptus Mechanicus inkantujący litanię dekontaminacji sarkofagu Rodowicz między cyklami jej odmrażania i ponownej hibernacji
Sonichu jest offline