Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2022, 13:48   #510
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Spoon i Yusuf


Polowanie okazało się wyjątkowo trudne. W każdym miejscu, gdzie zdarzali się ludzie zdarzają się też policja. Sansa wprawdzie po wszystkim udzielił zgody na polowanie w jego domenie, ale sama zgoda nie zapewniła im krwi. Trzeba ją było odnaleźć. Tamtego wieczoru cztery razy musieli uciekać przed patrolem policji. Spoon kilka razy sugerował, że może skoro już przyjechało jedzenie na wynos, to dlaczego nie skorzystać, jednak Sędzia miał w głowie to, że o ich ataku ktoś mógł dostarczyć stosowny raport. A to przyniosłoby tylko problemy.

Dwa nienasycone wampiry wróciły do apartamentu w dzielnicy ambasad.

***

Utamukeeus


Cienkokrwista wzięła list. Ukłoniła się z szacunkiem.
- Potrzebuję dwie noce i twa prośba zostanie spełniona. Dziękuję.
List zniknał za pazuchą lekkiej kurtki, a Navaho wrócił do reszty Heroldów.

***


Catherina.

Rozmowa z Sansą nie była zbyt owocna. Nie interesowała go wampirza polityka. Wiedział, że Hafsa zaginęła po akcji w Shard i to było powodem dla którego Juliet Parr pofatygowała się osobiście do Anny. Camarilli bardzo zależało na utrzymaniu Londynu w swojej władzy. A Juliet była przedstawicielem najwyższej władzy Camarilii. Jakby nie oceniać Anny, to jeżeli Juliet stanie po jej stronie, to “Królowej” wszystko zostanie wybaczone. Dlatego pewne było kilka rzeczy. Po pierwsze Anna będzie się usiłowała pokazać przed Juliet z jak najlepszej strony. Po drugie, Anna będzie próbowała ukazać się jako równie silny i zdecydowany władca jakim był Mitra. Co oznacza, że będzie skora do wydawania wyroku śmierci wobec każdego, kto może zagrozić jej pozycji. Ergo, Anna dołoży wszelkich starań do odcięcia Juliet od prawdziwego oglądu sytuacji.

***


Hafsa nie odebrała. Skrzynka była nadal zapchana. Nie było żadnego dowodu na to, że żyje.

Za to telefon byl spalony. Nie było szans aby znowu działał. Technik zdawał się wręcz zawiedziony, za to Catherina potrzebowała mocno zacisnąć pięści, żeby się opanować. Ale wtedy technik dał jej płytę ze zgranymi, odzyskanymi danymi. Miła to. Miała nagranie kompromitujące Annę.

***


DZIEŃ


Wiadomości przerywane innymi wiadomościami. Breaking News zdawało się być nowym logo na wszystkich kanałach. Pożar hotelu Andaz dogasał. Siły specjalne prowadziły kolejne naloty. Ludzie wyszli na ulicę sprzeciwiając się godzinom policyjnym. Wszędzie tylko protesty i jednostki policyjne. Władze państwa podjęły decyzję o wsparciu wojska. W ciąągu kilkunstu godzin zostały zamknięte wszystkie drogi wjazdowe i wyjazdowe z miasta. W czasie zamieszek kilkadziesiąt osób wylądowało w szpitalu. Na ulicach miasta dobiegały końca zamieszki jakie rozpoczęły się w Southall. Zachód słońca witały palone opony i rozbite witryny sklepowe.

***


NOC


Heroldzi.

Pobudka była niezwykle łaskawa dla Heroldów. Ci, którzy wstali w apartamencie Catheriny praktycznie nie poczuli, żeby ich bestie upomniały się o głód. Wyjątkiem był Sędzia, ale w kontekście ciężkich ran, jakie leczył ten drobny wzrost głodu nie był wielką ceną. Teraz wszyscy byli zdrowi. Z wyjątkiem Utamukeeusa. Jego, ani jego psa nigdzie nie było.

Catherina odruchowo ruszył po swój telefon i płyte z nagrniem. Były na swoim miejscu.

Yusuf sprawdził sztylet. Nie było go.
Szlachcianka otworzyła szeroko oczy. Nie było pieczęci, kielicha ani pierścienia. Cokolwiek zaszło, ktoś skorzystał z faktu, że za dnia leżeli martwi i zabrał im artefakty. I zwiadowcę. Chyba, że to on był jakoś w to zamieszany.

Natomiast Spoon dostał SMS:

Cytat:
“Za godzinę Claremont Square 12”
***


Rowena

Czarnoskóra szeryf szła przez leśne ostępy. Jej kikut nabrał pokaźnych rozmiarów. W tej chwili brakowało jej jedynie dłoni. Dwa wilki towarzyszyły jej niczym domowe zwierzaki. Rozmawiała prze tlefon komórkowy.

- Dobrze. Skoro jesteście gotowi, to dam znać tej bandzie. Nie. Nie ręczę za nich, ale kurwa mać, jesteśmy w sytuacji, w której każdy… słyzysz mnie… każdy może się przydać. To jest pierdolona wojna. Ogarnij się! Wysylam im namiar. Nara.

Jeden z wilków zatrzymał się i zaczął węszyć powietrze.

Rowena szybko wstukała w telefonie

Cytat:
“Za godzinę Claremont Square 12”
I kliknęła wyślij.

I wtedy go zobaczyła. Na polanie stał mężczyzna. Wysoki, długowłosy, o indińskiej aparycji. Oczy Roweny świeciły czerwienią więc mimo otaczajacych ją ciemności widiała jak za dnia.

- Co do chuja…

Wokół indianina leżało całe stado saren. Sześć albo siedem sztuk. Ich gardła były rozszarpane. Gangrelce wystarczył jeden rzut oka, żeby zrozumieć, że mężczyzna wyssał im cała krew. Sięgnęła po obrzyna trzymanego przy pasie.

Utamukeeus zdawał się jeszcze nie rozumieć swojej sytuacji. Dopiero rejestrował krew wokół. Chciał sięgnąć po telefon. Chciał skontaktować się z kimś z Heroldów.

- Hej, hej hej. Nie ruszaj się, bo ci łeb rozpierdolę zanim zdążysz powiedzieć jak masz na imię.

W przestrzeni unosiło się sześć czerwonych punktów. Navaho w słabym świetle dojrzał dwa wilki i jednoręką kobietę. Ta ostatnią trzymała w dłoni obciętą dwururkę.

- Dlaczego pijawy w tej okolicy zawsze robią taki syf.

Po drugiej stronie polany stały cztery osoby. Kobieta, trzech mężczyzn i dwa wilki. Tym oczy się nie świeciły, ale wszystko mówiło Navaho, że widzą go jak na dłoni.

- Tak zaczynacie negocjacje? Od mordowania bezbronnych zwierząt? A może chcecie spotkać coś z prawdziwymi pazurami?

Mężczyzna odchylił dłonie, a Utamukeeus zobaczył, że jego pazury były długie i szerokie niczym noże.

- Kurwa - podsumowała Rowena, która najwyraźniej nie spodziewała się zastać w środku lasu Navaho zaserwowanego na sałatce z Bambi i przyjaciół.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline