Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2022, 11:49   #528
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Nawia przyjrzała się kolejnym osobom wymienionym przez Franciskę, korygując w głowie hierarchię zgromadzenia. Wspomniana Anna wyglądała jakby zupełnie inne troski odciągały jej uwagę, ponad obowiązek kierowania instytucją. Bogumysł dopiero co powrócił z niewoli. W tle przewijała się jeszcze zdrada jednego z braci.
Musiało być ciężko, samemu zasiadać nad nawarzonym jadłem – Fae okazała cień współczucia. – Czy Żerca wiedział? Skoro miał za pomocnika owego Eberharda, należy przyjąć najgorszy scenariusz – oceniła.
Przyjęła złowróżbny ton.
Zastępowanie ludzi w ich życiach, a ich samych spychanie w odmęt zapomnienia jest powszechniejsze niż się na pozór wydaje – w jej głosie dało się odczuć posmak goryczy.
Skoro to nie Siostra – przejęła określenie od drugiej strony. – rozmawiała z czarownikiem zaraz po tym, gdy ten ofiarował mężczyźnie w inkwizytorskich szatach miecz zaklęty w ogniu,... – retorycznie już nie dokończyła.

Francisca skinęła głową. Nie była pewna co znaczą wizje kobiety stojącej na przeciwko, niemniej posiadali dowód tego, że Tryglaw może odtworzyć wiernie twarz jednego człowieka w drugim.

- Skad Trygław mógłby wiedzieć jak wyglądam? Czy wizja, którą siostra otrzymała wskazuje kiedy to zdarzenie miało miejsce? - zapytała - Brat Eberhardt przybył niedługo po tym jak miało miejsce moje spotkanie z Ptasznikiem i wizyta w Mogilnie.

- Istnieją nadnarturalne metody ‘poznania’. - odpowiedział Wolrad. -Tak jak ja prawie wytropiłem zdrajcę… jeżeli jest ktoś inny kogo znalezienie pomoże sprawie to warto spróbować. Tylko musi być to ktoś poza domeną kołduna. W niej jest on w stanie z łatwością wszystkich ukryć…

- Nie wiem kto to może być. Nie wiem nawet, czy ktoś taki istnieje. A jeśli ten ktoś może zmieniać swoją twarz trudno będzie go wytropić nawet gdyby istniał… ale nie należy załamywać rąk… - Francisca zawahała się na ułamek chwili. Trudno było stwierdzić czy odwoływanie się do Jedynego Boga było tutaj na miejscu - spróbuję dowiedzieć się czego tylko się da - miała jeden trop który wydawał się obiecujący i nawet trochę kontaktów.

Najprościej byłoby wskazać odcinek na wstędze zdarzeń, określając od kiedy Brat-Zdrajca zaczął obnosić się z kunsztownym mieczem, darowanym przez Żercę – Fae, w skupieniu, szukała jeszcze innego sposobu. Czas nie był zjawiskiem, nad którym potrafiliby rozmyślnie zapanować. Nie musieli. Stanowił troskę przemijających istot.
Wsparła Wolrada w jego pomyśle.
Nie wiem któż o zdrowych zmysłach chciałby się długo ukrywać w domu Welesa. Posępnej, przesiąkniętej deszczem krainie, ozdobionej krwią i zrośniętymi ze sobą zwłokami. Siedem menhirów jak siedem grzechów głównych, intrygująca zbieżność. Wyłapanie tych, którzy pozostają poza, wydaje się słuszną drogą. Jednakże, niegodziwcem wartym uwagi pozostaje niezmiennie przywódca kultu ze wsi Sierpc…
Odniosła się również do rozważań Franciski.
Mogę zgadywać, że nie „oni” zmieniają swe twarze, ile „On” to czyni. Z łatwością rzeźbi ciało i kości. Tym samym do przemiany muszą znaleźć się w zasięgu jego mocy. Rodzi się zatem druga kwestia… jak ograniczyć dostęp żyjących do domeny Trygława?

Wolrad zainteresował się tropem.
- Opowiedzcie mi o tym przywódcy z Sierpca… potrzebuję czegokolwiek. Imię, wygląd, jak wasze spotkanie wyglądało, kiedy do niego doszło… dajcie mi dwie, trzy informacje tego typu to go wytropię i jeśli kołdun nie pośle drugiego nihilaha to go znajdę. A jeśli pośle… to straci drugiego sługę…

Nawia uniosła spojrzenie, wlepiając się w krokwie sufitu. Próbując odkurzyć swą pamięć, sięgnąć daleko wstecz. Nie zesłała tym razem obrazów Wolradowi, jak poprzednio Dzierżącemu Młot, pomna jego gwałtownej reakcji. Zamiast, ograniczyła się do opowieści.
Pierwsze ze spotkań… – nie do końca zwykłej. Oczy wróżki uciekły pod powieki, ona sama stała w bezruchu poruszając jedynie ustami, o konturze ledwie zarysowanym pod materiałem przesłaniającej twarz chusty. Zmrożona w transie, przywoływała wydarzenia z dokładnością, jakby znów w nich uczestniczyła. Brzmienie wypowiedzi zmieniało się w zależności czy opisywała otoczenie, na modłę wiejskiego gawędziarza, czy odtwarzała słowa osoby, z której ust wychodziły.

~*~*~

W ciemności nocy, pod rozłożystymi gałęziami największego z drzew sadu jabłoni, grupa chłopców i dziewcząt, rozświetlając mrok światłem pochodni, tworzyła półokrąg. Między nimi a grubym konarem, którego sęki i zgrubienia malowały w korze płaskorzeźbę groteskowego oblicza, stał na oko ośmiolatek. W trzęsącej się dłoni trzymał nóż, który wręczył mu najstarszy z wyrostków.
No dalej, pisz, chyba umiesz pisać swe imię, czyś tępy? – poganiający głos z cienia.
Nie nadaje się – drugi, pogardliwy.
Nie słuchaj ich. Pokazywałam ci przecież, spokojnie, przypomnij sobie. – łagodny, o przyjemnej barwie.
Młody zebrał się i koślawo wyrył w drzewie „Nielub”.
Teraz pieczęć
Przysięgnij że nigdy nie zdradzisz...
Z ociąganiem, blednąc, naciął dłoń, poczekał aż krew wypływająca z rany nieco wypełni jej wnętrze i odcisnął ślad na pniu, tuż przy swoim podpisie.
Brawo, wiedziałam, że dasz radę.
Drzewo również zdawało się cieszyć.
…swojego nowego Pana – najstarszy wysyczał, złowieszczo dokańczając zdanie.

Dzieciak pchnięty w plecy potknął się i wpadł pomiędzy grube korzenie, w rozwartą czeluść jamy. Po chwili wygramolił się z niej cały oblepiony liśćmi i gałęziami, zaczął się z nich otrzepywać. Znowu przypominał chłopca, tylko twarz i oczy miał puste, pozbawione emocji. Rozglądał się po zgromadzonych jakby jednak nie „znowu”, a „dopiero” zaczął go przypominać.

~*~*~


Fae przebudziła się, powróciła do teraźniejszości. Przetarła wierzchem dłoni powieki, ścierając z nich resztki snu.
Tyle o nim pamiętam… i ciernie, bolesne ciernie – skrzywiła się z udręki. – Później nie zdołałam już do niego sięgnąć. Gdy znalazła się sposobność, gdy się zbliżyłam, wciągnął mnie w pułapkę Pierzastego – podsumowała chłodno.

Wilkołak obserwował driadę z głową przekrzywioną jak zaciekawiony pies. Historia była opowiadana w niezwykły sposób. Widział, że samica (czy to było odpowiednie słowo w jej przypadku?) miała swoisty kontakt z naturą, duchami lub jednym i drugim. Nie aby były co do tego wątpliwości po wcześniejszym spotkaniu. Wsłuchiwał się w tę historię. Wizualizował sobie wydarzenia.
- Nielub…. - powtórzył imię wyobrażając sobie jak mógł wyglądać.

Był jedynie ofiarą – Nawia nie dodała, że również i bratem. – Nielub to zaledwie imię ochronne, nigdy nie doczekał postrzyżyn. Nie otrzymał właściwego – sprostowała.
Porwany do krainy baśni i koszmarów, zastąpiony podrzutkiem, sobowtórem posiadającym fragmenty wspomnień wyciętych z jego głowy. Nie on jeden. Dawno. Tym którego szukasz jest Fae-Drzewo, nadzorca sadu jabłoni – dziewczyna dopiero co wynurzona z nieprzyjemnego wspomnienia wyglądała na bezsilną i smutną, jak wtedy. Gotową zdradzić więcej niźli powinna, by dokonać osobistej zemsty.

Wolrad zmarszył brwi i otworzył oczy. Chciał przez chwilę coś powiedzieć… wymądrzyć się kwaśno, że prosił o opowiedzenie mu o tym kogo ma ścigać, a nie o kimś kogo on znał. W tej chwili połączenie miał bardzo wątłe ale… może będzie wystarczyć. Znów zamkną oczy odchyając głowę w górę i wciągnął nozdrzami zarówno powietrze Płocka jak i odory z Umbry… Otworzył oczy.
- Wiem gdzie on jest - zadeklarował patrząc prosto w stronę odległego Sierpca - Ktoś potrzebuje czasu przed wyruszeniem?
Do najbliższego świtu – Nawia przytaknęła. – Nurty opuszczonych spraw wydostały się z koryta i płyną w niewłaściwą stronę.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 20-10-2022 o 21:43.
Arvelus jest offline