Rozmowa najlepszą rozrywką, mawiano, a nawet nieśmiali, odpowiednio zachęceni, potrafili się w tej rozrywce rozmiłować. Zabrało to trochę palenia i cięcia, ale kultyści wyjawili, którędy dalej nitką do kłębka. I jeszcze co nieco.
Ścieżka na mapie się rozwidlała – obok peregrynacji do świętych przybytków pojawiła się opcja pościgu za najmitami i odnalezienia właściwej komórki rewolucjonistów. Kusiło, bo Rust odczuwał do kultystów, a już szczególnie Nurglitów, głęboką nienawiść. Póki co, komenda jednak była przy Lotharze, a jego troski naturalnie skupiały się wokół rodowego gniazda. - Ciemnicy-nie ciemnicy, ale jeśli mamy ludzi wprawnych w tropieniu i skradaniu to trzeba działać – De Groat wymownie spojrzał na Leonidasa. – Nie chodzi o to, aby ich dopaść – to była spora zgraja, w otwartej walce na pewno nie obyłoby się bez strat po naszej stronie. Trzeba jednak zobaczyć, dokąd się udadzą i z kim się spotkają. - To wiemy już od tych psubratów, których wzięliście na spytki – odparł szlachcic. - Jeśli zbóje przekażą, że magicy wpadli, ich siatka może zapaść się pod ziemię, albo zmienić metody działania – wyjaśnił Rust. – Jeżeli podpatrzymy, kto jest kontaktem dla najmitów, to pociągniemy to dalej i nawet kiedy wszyscy ‘znikną’, albo ucichną, będziemy w stanie podłapać nitkę od kolejnego szczebla. - Wiemy o Kunie – wtrącił Leo. – Zawsze można działać od tego punktu. - Jeśli Kuna do tego czasu będzie Kuną, a nie kimś innym – zaoponował De Groat. – Jeśli możemy wyłączyć część sprawnych ludzi do tego zadania, powinniśmy. Ta sprawa ma priorytet nad lokalnymi. Ja sam potrafię być dyskretny, ale nie mam wprawy w tropieniu w terenie. Rzuty: 62, 82, 13, 26, 19. |