|
Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-10-2022, 11:46 | #191 |
Reputacja: 1 | Morgden poszukał sobie wolnej miednicy, którą napełnił wodą i poszedł na osobności obmyć się z brudu i ohydztw dnia dzisiejszego. Maści los gdy takie rzeczy się dzieją, a przecież oni tylko do świątyni mieli dary zanieść w podzięce za sukces misji dyplomatycznej, a... a tu kultyści czaromioci i co jeszcze ich tu spotka?! Na szczęście nie zarządzono szalonej pogoni za bandytami, ale wieści co to ostatnio Schlejer usłyszał o swych towarzyszach. -O Sigmarze. Co tu robić? - tylko na ten jęk go było stać. Póki co postanowił zacisnąć pasa. Dotrwać do końca tej wyprawy, a potem spróbuje zapewnić sobie spokojne życie w Teoffen. Dla bezpieczeństwa wzmoże obserwację swych towarzyszy. Przypomniawszy sobie Semena z tym dziwnym toporem to Czarownik chyba nie mógł za bardzo mijać się z prawdą z tym "krwawym deszcze". Rzuty:86,79,62,100,29 |
23-10-2022, 18:27 | #192 |
Reputacja: 1 | Rozmowa najlepszą rozrywką, mawiano, a nawet nieśmiali, odpowiednio zachęceni, potrafili się w tej rozrywce rozmiłować. Zabrało to trochę palenia i cięcia, ale kultyści wyjawili, którędy dalej nitką do kłębka. I jeszcze co nieco. Ścieżka na mapie się rozwidlała – obok peregrynacji do świętych przybytków pojawiła się opcja pościgu za najmitami i odnalezienia właściwej komórki rewolucjonistów. Kusiło, bo Rust odczuwał do kultystów, a już szczególnie Nurglitów, głęboką nienawiść. Póki co, komenda jednak była przy Lotharze, a jego troski naturalnie skupiały się wokół rodowego gniazda. - Ciemnicy-nie ciemnicy, ale jeśli mamy ludzi wprawnych w tropieniu i skradaniu to trzeba działać – De Groat wymownie spojrzał na Leonidasa. – Nie chodzi o to, aby ich dopaść – to była spora zgraja, w otwartej walce na pewno nie obyłoby się bez strat po naszej stronie. Trzeba jednak zobaczyć, dokąd się udadzą i z kim się spotkają. - To wiemy już od tych psubratów, których wzięliście na spytki – odparł szlachcic. - Jeśli zbóje przekażą, że magicy wpadli, ich siatka może zapaść się pod ziemię, albo zmienić metody działania – wyjaśnił Rust. – Jeżeli podpatrzymy, kto jest kontaktem dla najmitów, to pociągniemy to dalej i nawet kiedy wszyscy ‘znikną’, albo ucichną, będziemy w stanie podłapać nitkę od kolejnego szczebla. - Wiemy o Kunie – wtrącił Leo. – Zawsze można działać od tego punktu. - Jeśli Kuna do tego czasu będzie Kuną, a nie kimś innym – zaoponował De Groat. – Jeśli możemy wyłączyć część sprawnych ludzi do tego zadania, powinniśmy. Ta sprawa ma priorytet nad lokalnymi. Ja sam potrafię być dyskretny, ale nie mam wprawy w tropieniu w terenie. Rzuty: 62, 82, 13, 26, 19. |
23-10-2022, 20:23 | #193 |
Reputacja: 1 | Ogarnąć Pierdolnik Trzygłów, późny wieczór |
30-10-2022, 21:17 | #194 |
Reputacja: 1 | Lothar był dobrym panem, jak już przychodziło do rozdzielania panów na złych i dobrych. Społeczność wusterburska opiniowałaby, że dobry czy zły nieważne, więcej kija czy marchewki w diecie, zawsze to ktoś, kto lżej czy mocniej ściąga smycz. Ich opinie wpadały jednak w szufladę radykalnych, a śledząc po okolicy wyroki dla ich głosicieli, nie czas i miejsce był, żeby je teraz z pełną uczciwością roztrząsać. Grunt, że troska Lothara o rodowe gniazdo i poddanych nie przesłaniała mu szerszego obrazu rzeczy, więc po drobnym urabianiu przez Rusta, zgodził się, by część oddziału wypuściła się śledzić zbójów do ich łącznika. Grupie miał przewodzić obeznany z tropieniem i samą okolicą Leonidas, a prócz samodzielnych członków, przyznano do ekipy dwóch wojaków, którzy dzięki umiłowaniu łowiectwa mieli sprawdzić się w temacie podchodów. De Groat zrzucił większość ekwipunku do skrzyni w dworku, gdzie przygotowywano spoczynek, a na nocną eskapadę zebrał tylko lżejszy i przydatny w terenie osprzęt. Nie omieszkał zebrać paru niespodzianek, gdyby śledzenie miało przejść w rąbanie i krojenie, ale nic, co miałoby obciążać w podróży. Dość już obciążała uwaga męczonego kapelusznika, który rzucił na Teoffeńczyków zarzut babrania się w wusterburskich sprawach. Ba, stania u ich źródeł, bo można byłoby to i tak czytać. Rust niby puścił to mimo uszu, prychając na rzężenia kultysty jako klątwy desperata. Nie raz i nie dwa ludzie u progu śmierci lubili zelżyć wszystkich wokół i oskarżyć kogo się da, by pociągnąć w otchłań tabun innych, choćby wziętych z przypadku. Ślepo dawać wiary guślarzowi nie było co, ale też ufność wobec Teoffen miała skromne limity. Znów wystawiane na próbę. O ile okoliczności konfliktu sugerowały dotąd, że to raczej nie samo Teoffen jako frakcja ma interes w brużdżeniu drodze do pojednania, o tyle ktoś mógł mącić od środka. Semen, Philippus, Tupik – wszystko (dość) świeże nabytki na dworze lorda. Przybysze, którzy urośli w krótkim czasie na tyle, by to im powierzać zadania specjalne i to ich sadzać wysoko u stołu. O, kiedy byli sami, poza wzrokiem i słuchem towarzyszy, Rust nie omieszkał przytoczyć kompanom z Serrig, których wylewy kultysty ominęły, co sam usłyszał. Baczmy na wroga nie tylko poza obozem – szepnął. * * * - Jesteście panie u siebie - Rust lekko skinął głową Lotharowi, kiedy zebrali się w salce na chwilę przed wyjazdem. - Ale jeśli mogę coś zasugerować, rozpytajcie wieśniaków z osobna, kto ostatnio nawiedził wioskę, kto wyjeżdżał... Może ktoś miał więcej grosza ostatnio? Albo po prostu słyszał coś, co usłyszeć warto. - Myślisz... - Lothar podrapał się po brodzie, krzywiąc się nieprzyjemnie na myśl, która zmąciła słodki obraz sielankowej wioski. - Że może ktoś stąd ich napuścił? Albo dawał jakieś znaki? - Nie wiem, pewnie nie... Ale ewidentnie nie przyjechali tu znienacka na rabunek, wiedzieli, że będzie pusto - Rust wzruszył ramionami. - Może obserwowali wioskę, a może ktoś zwyczajnie palnął coś komu nie trzeba... Może wędrowny dziad ostatnio przejeżdżał i mocno się pałętał koło dworku? Kto wie. Nawet, jeśli nie, będzie okazja, by zrobić przegląd nastrojów. Tu, panie Lotharze, nikt poza waćpanem i ludźmi w Twojej służbie sprawy dobrze nie wykona. |
30-10-2022, 21:37 | #195 |
Reputacja: 1 | jak sfora za jeleniem
|
03-11-2022, 19:21 | #196 |
Reputacja: 1 |
|
06-11-2022, 12:46 | #197 |
Reputacja: 1 | - Zgubiłeś coś? - Znajomy głos od strony drzwi… A nic nic , sprzątam jeno - Tupik ostentacyjnie wręcz położył na biurku księgę i niemal wszystkie papiery. Niemal. Pieczęcie i podpisy Henrietty mogły się jeszcze przydać w przyszłości , dobrze je było mieć za wzór, zwłaszcza w papierach które pozostawiały choć linijkę czy dwie na dopiski… Zamierzał dokładnie przejrzeć księgę i papiery, być może nawet zabrać jedno i drugie - wręcz na pewno zabrać jedno i drugie, wszak wiadomym było że wszystkie księgi poszły na podpałkę. Nawet jeśli sam nie zrobi z nich użytku to księga finansowa z całą pewnością ucieszyłaby Lorda. Dobrze jest wiedzieć z kim i po jakich cenach handluje konkurencja... Korzystając z okazji Tupik zagaił swego towarzysza. - A więc Mości Panie De Morgenie von Werk … Czy tak ? - Halfling uśmiechnął się półgębkiem, przyjaźnie, z nieskrywaną ciekawością w oczach. - Hildegarda von Werk, znaczy się waszmości matka z pewnością się ucieszy niepomiernie, żeś waść zmysły odzyskał i przypomniał sobie kim waść był … czy też jest … - Halfling wnikliwie obserwował kamrata, mógł mu pomóc niemniej musiał być pewnym że Dexter, czy też raczej Morgen tej pomocy potrzebuje albo raczej oczekuje, bo że potrzebuje to się halflingowi zdawało oczywiste… Dex wiedział, że prędzej czy później ktoś w tej sprawie się odezwie. Westchnąwszy w duchu pociągnął wątek. - Achh.. Pan Tupik jakże miło. Tak Mamusia będzie bardzo rad, a ja jakoś będę musiał nadrobić te wszystkie lata jakie spędziłem niczym syn marnotrawny z opowieści. Teraz jednak wróciłem i będę musiał w pierwszej kolejności jakoś o wybaczenie błagać. Ochh jakby tylko wiedział co robić. - skończył trochę teatralnie grając zagubienie. Mówiąc przypomniał sobie znaki pokazywane przez halflinga podczas uczty w Serrig, więc wykonał też pewien ciąg znaków rozpoznawczych licząc, że trafił swój na swego. O no proszę - halfling uśmiechnął się wyraziściej - próbowałem zarzucić przynętę na naszych konkurentów z Serrige a widzę że pod samym nosem pływa gruba ryba - wiesz , sam nie od zawsze byłem szlachcicem… - Tupik wyraźnie zawahał się na moment zastanawiając się ile tak naprawdę może powiedzieć rozmówcy. Generalnie jednak nie mówił nic co mogłoby mu jakoś zaszkodzić. Zwłaszcza że rozmawiali bez świadków - to pomyślawszy dał ręką znać Dexterowi by nawijał dalej sam tymczasem cichcem ( i to zawodowym cichcem) , podkradł się do drzwi, otworzył je nagłym ruchem, podobnie później zbadał okiennice a upewniwszy się, że nikt ich nie podsłuchuje kontynuował. Na wszelki wypadek i tak już ściszonym głosem. - W sumie o tym co i gdzie przeżyłem można by niejedną książkę napisać, ale nie o mnie gadaliśmy, tylko o problemie jaki może wywołać zmartwiona mamuśka która może zacząć zadawać różne niewygodne pytania… Nie tylko o czas gdy się nie widzieliście, ale także o czas zanim jej synek zniknął z oczu… Ot zapyta o wujka Alfreda, albo o brata , siostrę … masz Ci jakieś rodzeństwo jako von Werk ? Bliższą , dalszą rodzinę, ogarnięte włości , sekrety rodowe i insze sprawunki o których syn wiedzieć musi? - Zapytał całkiem poważnie , wiedząc że lepiej pewne rzeczy przećwiczyć lub ustalić zawczasu , z przyjaznym halflingiem niż wpasć po uszy na przesłuchaniu na dworze , gdzie za podszywanie się pod szlachcica kara mogła być tylko jedna… - Wraz z doktorkiem znaleźliśmy całkiem obszerną bibliotekę na zamku lorda, zniszczoną, zaniedbaną a jednak pokaźną, jak chcesz mogę przewertować zapiski w poszukiwaniu informacji o von Werkach , podpytać ludzi, ba może i samą lady Hildegardę, będzie to z pewnością mniej podejrzane niż gdybyś sam próbował wywiedzieć się na swój temat tego co wiedzieć powinieneś… A co do opowieści , cóż możesz zdać się na mnie , wszak będzie z rok jak jeszcze byłem w Bretonii gdzie niemało czasu spędziłem. Zagraniczne wojaże idealną byłyby dla ciebie przykrywką na czas nieobecności… praktycznie nie do sprawdzenia , bo któż wybierałby się w tak dalekie strony aby sprawdzić czyjeś alibi , co więcej dysponuje dostatecznie spora wiedzą, wziętą z doświadczenia żeby dokładnie nakreślić Ci co tam robiłeś, co się działo, jakie są tam zwyczaje i tak dalej, słowem wszystko by uwiarygodnić twój tam pobyt… być może nawet z moim własnym świadectwem. W zamian nie oczekiwałbym nic wielkiego , ot wszechstronne wsparcie na zamku lorda i poza nim, wszędzie tyle niebezpieczeństw, że dobrze będzie mieć kogoś kto wspomoże gdy zajdzie potrzeba. “Bo im więcej sznur ma włókien, tym więcej wytrzyma”* - jak prawi święta księga Esmeraldy. Po prawdzie Tupik wciąż pamiętał pomoc Dextera w starciu z klanowcem , a czego by nie mówić o Tupiku to jedną z wielu rzeczy była jego pamiętliwość zarówno do tych osób które mu się naraziły jak i do długów wdzięczności które miał do spłacenia. - Sigmarze, ale że co tu się stanęło. Siły nieczyste, przeklęte. Cholerne buntownicy na pokorny lud Młotodzierżcy trud i cierpienia zsyłają… - dał Dexter popis świętobliwej mowy kiedy jego rozmówca sprawdzał czy aby na pewno można bezpiecznie mówić. Upewniwszy się zaczął gadkę na poważnie. - Panie Tupik powiem szczerze, iż za pańską pomocą będę wielce szczerze rad. Będzie Pan też mógł liczyć na wyrazy mojej najszczerszej wdzięczności. NIestety z lat dziecięcych zbyt wiele nie pamiętam, a wiem że na dworze wielu jest ludzi ubogiej wiary. Sam próbowałem już rozmawiać z częścią towarzyszy z naszego orszaku jednak póki co z marnym skutkiem, boś nie chciałem za bardzo się wychylać, a lekkie traktowanie sprawy doprowadziło iż temat zanikł. Dlategoż powiem szczerze. Proszę o pańską pomoc Panie Tupik von Goldenzunen. Tupik zmarszczył brwi a na jego czole wykwitła żyłka oznaczająca zamyślenie , wyraźnie coś kłębiło się pod jego bujną czupryną - Ustalmy może najpierw jedno , skąd wziął się w ogóle Dexter i która z tych ról jest prawdziwa , czy żadna ? Wszak zupełnie inaczej musiałbym waszmości do roli przygotowywać wiedząc na czym stoję. - Tupik spoważniał już zupełnie, wiedział iż czym innym jest przygotowanie szlachcica do grania roli osoby z innego rodu a czym innym budowanie tożsamości od zera. Kto jak kto ale Tupik cokolwiek w tym temacie wiedział. *cytat z Koheleta Ostatnio edytowane przez Eliasz : 06-11-2022 o 12:51. |
06-11-2022, 16:08 | #198 |
Reputacja: 1 | - Echh.. masz rację jak ta macherka ma się udać musisz wiedzieć na czym stoisz. Cóż urodziłem się w Altdorfie. Dobra rodzinka. Ojczulek prowadził nieźle prosperujące przedsiębiorstwo handlowe. No, ale biznes dziedziczył kto inny. Kto inny też był zastępca, a mnie dano do szkoły z zamiarem, że klechą zostanę. Od Sigmara wspomnę tylko. Koniec końców uznałem, że to nie dla mnie i zwiałem. No dużo się nauczyłem jak się wysławiać itp. W domu jeszcze nauczyłem się tileańskiego, bo rodziciel miał z nimi powiązania biznesowe. No w skrócie jedyne co umiałem to jakieś wykształcenie z wysławiania się, przemawiania i przekonywania. Wiesz retoryka. - głośno westchnął na przerywając historię na moment. Mówił jak na spowiedzi. Postanowił zagrać w tej sprawie vabank Jak mówiłem edukacja na kapłana. Jedyne co umiałem to wciskać kit prostaczką i można powiedzieć, że tym się zająłem. Szarlataneria, czasem trochę wielkich słów, a czasem wystarczyło tylko człowieka wysłuchać, albo lekko pocieszyć i już coś mogłeś dostać. Jak trochę dorobiłem to zająłem się kupiectwem. Ricardo kupiec z Tileai. No głównie cieniem handlowałem, ale pieniądz był z tego nieziemski. Problem był tylko taki, że wzbudzał zainteresowanie i wrogość ludzi, którzy też byli w tym biznesie. Musiałem się zawijać. Miałem już wtedy paczkę znajomych z branży i wpadliśmy na pomysł, który miał nam dać bogactwo i sławę. - zaśmiał się cicho mówiąc to. Następnie wrócił do historii. Wiem przed chwilą mówiłem, że zainteresowanie to minus poprzedniego biznesu, a teraz o sławię mówię. No ale to był ten jeden genialny pomysł na jaki się wpada pijąc z przyjaciółmi w karczmie. Zanim otrzeźwieliśmy, by się dobrze zastanowić zaczęliśmy wprowadzać go w życie. Wykosztowaliśmy się no i od biedy można by nas nawet wziąć za poczet rycerski. Potem można powiedzieć wróciłem do korzeni. No w kompani byli tacy co to bić się umieli to niekiedy się zdarzyło, że naprawdę pozbyliśmy się jakiś goblinów z lasy, czy paru bandytów, ale często tym straszydłem co to się chłopom naprzykrzało to który od nas latał w przebraniu i wył. Naprawdę nie ma lepszego klienta niż przerażony osobnik co płaci, aby odzyskać spokój. No ale niestety ekipa była i się zmyła, a poszło oczywiście o pieniądze. Z tego podziału łupu zbyt dobrze nie wyszedłem, ale zdobyłem to co najważniejsze. Papier co to szlachectwo osoby go posiadanego potwierdza. No osoba od której go mieliśmy całkiem sprawny w fachu jest bo dzięki niemu udało mi się dostać na służbę do Barona Manfreda z Eigenhof. Potem posłał mnie do Teoffen, a potem resztę to już wiesz. No może oprócz tego, ze mam też pismo o tym, że jako przedstawiciel Barona dalej tu jestem, oraz rozkaz aby mu wieści słać. Starucha rozpoznała mnie niby po “myszce” za uchem. Szczerze to nigdy tam nie patrzyłem. Tego młodego von Werka podobno za młodu porwana. Tyle udało mi się dowiedzieć skończył opowiadać swoją historię Dexter aka Morgden von Werk Tupik wsłuchiwał się uważnie w opowieść, nie przerywał, nie potępiał, sam miał takie epizody w swoim życiu przy których handel cieniem był tylko cieniem jego działań. Przypomniał mu się Profesorek, jeszcze kiedy prowadził bandę Grabaża, ten to produkował całe masy białego proszku, ale cóż to były odległe czasy… Halfling wsłuchiwał się w dalsza opowiesć , o rzekomym porwaniu Morgdena za młodu , o problemie tożsamości wywołanym na dworze Lorda , świeża przeszłość i papiery szlacheckie dawały mu nieco szerszą możliwość działania. Obmyślał plan i póki co nakreślił go w miarę szkicowo. Tak więc heraldyka , przynajmniej podstawy bo całej znajomości herbów w krótkim czasie cię nie nauczę, ale wystarczy być orientował się w najważniejszych i by rozumieć niektóre symbole, do tego historia młodości , zdaje mi się że najlepiej byłoby utrzymać , że dotychczasowi rodzice od których masz papiery szlacheckie musieli być porywaczami , a może wyrwali Cię z rąk porywaczy lecz nie miałeś już przy sobie żadnych oznaczeń rodowych więc nie wiedząc komu Cię zwrócić zatrzymali jak swego? Nie wiesz, nie pamiętasz, zbyt młody wtenczas byłeś i tyle. Trzeba dokładnie ustalić kiedy syn Hildegardy zaginął, czy rzeczywiście zaginął a nie na ten przykład się mu zmarło i tylko biednej szlachciance pomieszały się zmysły. Potrzebujesz sporej dawki informacji i dobrze będzie jak będziesz unikał matrony przez jeszcze jakiś czas dopóki nie dowiem się choć podstaw. Kwestia służby u barona dawała Werkowi świetne alibi na czas ostatni, ktoś mógł jednak dociekać cóż ów szlachcic robił wcześniej , gdzie mieszkał, czym się zajmował on czy też jego rodzina... -Skoro znasz Tileański to trzymaj się wersji że w wczesnej młodości wyruszyłeś w wojaże , żądny przygód i rozrywki, to akurat spotyka się wśród młodych szlachciców. Nie zaszkodzi twoja znajomość cienia , ale podkreślał bym raczej że byłeś jego głównym użytkownikiem i ofiarą i że narkotyk ten namieszał ci w zmysłach. To może się przydać także wtedy gdybyś musiał rakiem wycofać się z ostatnich twierdzeń. - Tupik w miarę tworzenia wiarygodnej tożsamości von Werka coraz bardziej był zadowolony. - Będziemy nadganiać w wolnym czasie szlacheckie braki wychowania, doszlifujemy heraldykę, poprawimy etykietę , a jak los dopisze to dochrapiesz się majątku i tytułu po matronie w pełnej krasie. Uważać trzeba będzie na krewnych ale i na to jest sposób, wystarczy że działać będziesz przez pełnomocnika , tłumacząc swą nieobecność chociażby chorobą, pilnymi wyjazdami, czymkolwiek , byle by nie byli w stanie skonfrontować twego pochodzenia. Choć przypuszczam, że możesz być podobny do prawdziwego syna Hildegardy skoro cię za niego bierze…Zresztą skoro “myszka” pod uchem wystarcza samej matce to ciężko by ktoś dopatrywał się innych podobieństw … Gorzej jak kiedyś prawdziwy dziedzic zjawi się na zamku , jeśli pójdziesz dalej tą ścieżką to nie wykluczone że będziesz musiał pozbyć się konkurenta, czy to oficjalnie w pojedynku czy też mniej oficjalnie. Mi to w żaden sposób przeszkadzać nie będzie - uśmiechnął się mając nadzieję na to że halflińskie szczęście uśmiechnie się do nich obojga i nie będa musieli mordować prawdziwego dziedzica. No ale cóż, zabijał już za mniejsze pieniądze, nie on jeden. -Pomóż mi z tą szafą, zobacz wyraźnie ktoś ją przesuwać w tą i w tamtą, musi się za nią kryć jakieś tajemne przejście, może nie wszystko tu splądrowane - dodał puszczając oko do Morgdena i odwzajemniając w ten sposób zaufanie od na nowo poznanego towarzysza. Rzuty: 75,48,17,1,62 Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 06-11-2022 o 16:36. |
07-11-2022, 21:31 | #199 |
Reputacja: 1 | Po Cimnicy
|
09-11-2022, 21:51 | #200 |
Reputacja: 1 | Semen na rychtował kuszę. Tak na wszelki wypadek. Wszak lepiej mieć niż niemieć, prawda? - Ano zobaczmy co to za jedni. - mruknął - w razie co to od razu możemy paru się pozbyć. |