Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2022, 07:33   #515
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Catherine postanowiła wywrzeć wpływ na dwóch panów w recepcji. Akurat trafiła na koniec zmiany. Nowy człowiek z obsługi już był, podczas gdy ten pilnujący wejścia cały dzień jeszcze nie skończył. Trudniej było manipulować ich umysłami w takim układzie, jednak Ventrue uznała to za wyzwanie.

Umysł młodszego z mężczyzn okazał się jak trzcina. Kładł się pod naciskiem wampirzycy niczym pod lekkim podmuchem wiatru. Po krótkiej wymianie zdań młodzieniec ruszył na zaplecze prowadząc Cath. Drugi, starszy i z wyraźną nadwagą został pozostawiony na miejscu wpatrując się w ekran. Dla pewności został przy nim Spoon.

Ventrue pożałowała zmiany apartamentu już po chwili. Nie mieli monitoringów na korytarzu. Jedynie winda, klatka schodowa i główny hall. Postanowiła zatem zweryfikować windę, bo to ograniczało działania do “Ich piętra”.

***


Yusuf medytował chwilę. Uniósł przed siebie wstążkę i spróbował ją zapalić. Wstążka była wilgotna od krwi… nie chciała się zapalić. Dopiero za trzecim razem płomyk zaskoczył. Wstążka zapaliła się, a jej proch rozleciał się po pomieszczeniu. Opadł na elegancki dywan. Wokół prochu zaczęły się pojawiać świetliste ślady. Wiele śladów. Cała ich pajęczyna. Yusuf powstał i popatrzył na nie. Wciągnął powietrze. Czuł.. Czy raczej jego bestia czuła. Należało kogoś osądzić. Ktoś musiał ponieść karę.

Były wojskowy ciągnął za sobą dwuręczny miecz w pochwie. Nie odzywał się. Był bardzo skupiony na celu. Maszerował patrząc w podłogę.

Gdy zjechał do Lobby to na miejscu zastał czekającego Spoona. Ślady świeciły się delikatnym światłem, ale każdy krok postawiony przez Navaho w ciągu ostatniej doby było widać wyraźnie w półmroku. Wampir musiał być blisko. W końcu słońce zaszło jakieś trzy kwadranse wcześniej.

***


Cath stała jak wryta. Nie rozumiała zapisu. Albo raczej jej umysł nie potrafił go do siebie dopuścić. Ochroniarz jedynie wykonywał polecenia. Jak wiele osób pod wpływem dominacji był niczym pusta lalka. Bez swoich odczuć, czy opinii. Kazano mu zatrzymać obraz, to go zatrzymał.

Na jednym monitorze w windzie jak gdyby nigdy nic jechał indianin z psem. Z wielkim plecakiem, w którym z pewnością spoczywał karabin. Na drugim ten sam indianin wychodził z Lobby. Tak zwyczajnie. Bez asysty policji, czarnoksiężników czy w ogóle bez stosów trupów wokół. Ale Cath i tak nie potrafiła złożyć w żaden logiczny sposób tej sytuacji. Kamera w windzie pokrywała godzinę 10:42, kamera w Lobby 10:45.

Jak? Jakim cudem Utamukeeus wyszedł rano z mieszkania?

***


- Nawet nie drgnij - powiedział mężczyzna, za to kobieta podbiegł do Navaho. Zbyt szybko, żeby mogła być człowiekiem. Wąchała go uważnie.
- Nie śmierdzi jak inni - powiedziała z silnym brytyjskim akcentem i jakby z wyrzutem spojrzała na Rowenę.
- Nie wiem. Nie miało go tu być - powiedziała Szeryf unosząc dłonie w przepraszającym geście.
- Ale widzę, że u was też jest więcej niż miało być - dodała opuszczając ręce.

W odpowiedzi usłyszała warknięcie. Telefon Uty przestał dzwonić. I wtedy zadzwonił telefon Roweny.

- Kurwa, wyłącz te gówna Bit.

Mężczyzna w bluzie z kapturem uniósł dłoń i pstryknął palcem. Najwyraźniej to on miał ksywę Bit.
Telefon Roweny zgasł.

Gdzieś tam, po drugiej stronie miasta Spoon usłyszał w słuchawce: “abonent ma wyłączony telefon, lub jest poza zasięgiem”

- Dobra, lubię ciszę - kontynuował mężczyzna o aparycji drwala - Po co więc przychodzisz do nas?

Rowena klękneła na jedno kolano.
- Razor, przychodzę oddać ci część miasta. Anna jest gotowa renegocjować porozumienie. Oddamy wam południowo wschodnie dzielnice. W zamian szukamy pomocy w starciu z ludźmi i bezpiecznego kanału przerzutowego przez las. W moim imieniu i imieniu klanu Gangrel proszę o zgodę na polowania i zamieszkanie na waszym terenie.

Mężczyźnie tytułowemu Razor brwi powędrowały do góry, a szczęka w dół.
- O kurwa. Więc to prawda. Oni was rozjebali. Wypierdolili was aż miło. Ha ha ha.

Indianin czuł, że w tym śmiechu jest coś przerażającego.
Tymczasem Rowena wstała z kolan.
- Razor, obydwoje wiemy, że oni przyjdą po was gdy nas zabraknie. Znajdą was i przyjdą z karabinami ładowanymi pełnopłaszczowymi srebrnymi 7,62. I będą mieć w dupie to, że nie pijecie krwi. Bo dla nich, jak coś ma trzy metry i szpony jak tsaki, to jest takim samym potworem jak pijacy od czasu do czasu krew sarenek zagubiony indianin.
Zdrową dłonią pokazała masakrę.
- Jesteście zasranym zagrożeniem i pójdziecie do odstrzału.

Razor zamilkł. Cisza ciągnęła się.

- A ty? Co myślisz o tym wspólnym interesie krwiopijco? - zapytała kobieta stojąca tuż obok Navaho, która wcześniej go obwąchiwała.

***


Mieli przegwizdane. Utamkeeus miał nad nimi co najmniej kilka godzin przewagi. Yusuf zdawał się być tak bardzo skupiony na celu, że nic innego się nie liczyło. Tymczasem do przewidywanego spotkania z Anną została niecała godzina. Nadszedł czas trudnych decyzji.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline